Iga Świątek zaczynała dziś w Stuttgarcie tę część sezonu, którą preferuje najbardziej. Tenisistka z Raszyna po raz pierwszy w tourze w 2023 roku zagrała na korcie ziemnym. Jej przeciwniczką była Qinwen Zheng – zawodniczka solidna, ale zarazem taka, z którą Polka powinna sobie poradzić. Pozostawało tylko pytanie, w jakim stylu tego dokona i czy po niedawnej kontuzji żebra nie został już żaden ślad, widoczny w jej grze? Spieszymy z odpowiedzią – zdrowie Idze dopisuje, a nasza rodaczka dziś podczas drugiej rundy Porsche Tennis Grand Prix spisała się, cóż, jak zwykle świetnie na ceglanym korcie. I pokonała Zheng 6:1 i 6:4.
Chińska tenisistka była niezłą rywalką jak na pierwszy mecz na ceglanych kortach. Zheng prezentuje dobrą formę, którą odzwierciedla ranking WTA. Tenisistka z Państwa Środka zajmuje w nim 25. pozycję. W karierze wyżej była tylko o dwie lokaty. I to niedawno, bo miesiąc temu. Mało tego, Qinwen dobrze czuje się na kortach ziemnych, gdyż na co dzień trenuje w Barcelonie.
O tym, że Zheng potrafi grać na mączce, podczas ubiegłorocznego French Open przekonała się zresztą sama Świątek. Wówczas 19-letnia Chinka, która była skazywana na pożarcie, napsuła Polce sporo krwi, gdyż wygrała pierwszego seta po tie-breaku. Choć pamiętajmy, że w następnych dwóch partiach Iga nie pozostawiła złudzeń rywalce i pokonała ją odpowiednio 6:0 i 6:2. Okazję do rewanżu Zheng miała już na korcie twardym, podczas turnieju w San Diego. Tam ponownie przegrała po trzech setach, lecz to tylko zapowiadało, że dziś w Stuttgarcie czeka nas kolejny wyrównany mecz pomiędzy obiema tenisistkami.
KRÓLOWA POWRÓCIŁA NA SWÓJ TEREN
I co tu dużo pisać, Iga zaliczyła znakomity powrót. Jeżeli podobnie jak my, spodziewaliście się, że Polka dziś stoczy z Chinką wyrównany bój, to przez większość spotkania nic podobnego nie miało miejsca.
Przede wszystkim, po kontuzji żeber nie Świątek było widać ani śladu. Nasza rodaczka znakomicie poruszała się po nawierzchni, a słuchanie dynamiki szelestu jej butów stanowiło poezję dla uszów każdego fana tenisa. W każdym jej ruchu, w każdej zmianie kierunku biegu było widać, że mączka to jej świat. Świątek już po 13 minutach wygrywała 3:0 w gemach, zaś Zheng nie za bardzo miała okazję, by załapać się na grę.
Liderka rankingu WTA grała pewnie, celnie i w zasadzie nie popełniała żadnych błędów. Szóstego gema w pierwszym secie wygrała do zera – i to będąc na returnie. Ogólnie w tej partii oddała rywalce zaledwie jednego gema. Napisalibyśmy, że w tenisie Qinwen nie funkcjonował serwis, lecz to nie do końca prawda. Bardziej to właśnie obrona Igi stała na takim poziomie, że Zheng nie za bardzo mogła coś z tym faktem zrobić.
Doszło nawet do tego, że Świątek w pewnym momencie zaczęła wręcz bawić się swoją grą, testować różne zagrania i warianty akcji. Ale każdy pomysł, który w trakcie meczu rodził się pod białą czapką firmy ON, czyli nowego sponsora Polki, dawał ten sam efekt. Czyli punkty składające się na dominację.
Na początku drugiej partii meczu Zheng miała przebłyski, momenty. Wiecie, jakiś as serwisowy, skuteczny opór podczas własnego podania. Ale to by było na tyle. Na dzień dobry została przełamana i trudno było nie odnieść wrażenia, że gdyby Polka musiała wywalczyć kolejnego break pointa, to najzwyczajniej w świecie by tego dokonała. Ale Iga spokojnie kontrolowała przebieg tego spotkania. Dlatego, pomimo tylko jednego gema przewagi Świątek, nie odczuwaliśmy w tym meczu emocji. Choć oczywiście, taka postawa Igi cieszyła.
Aż w ósmym gemie otrzymaliśmy sporo tenisowych wrażeń. Wówczas Zheng niespodziewanie przełamała faworytkę. Jednak na taki stan rzeczy – poza poprawą gry Chinki – złożyło się kilka decyzji sędzi zawodów. Każda z nich dotyczyła zagrań na styku i była słuszna – co do tego nie ma wątpliwości. Jednak punkty po nich wędrowały na konto Zheng. Te drobne w skali całego spotkania niepowodzenia oraz niepotrzebne dyskusje z sędzią wybiły Igę z rytmu. A także nieco ją poirytowały. A zdenerwowana Świątek na mączce nie wróży rywalkom niczego dobrego.
Dziewiąty gem był bardzo wyrównany. Qinwen wiedziała, że jeżeli przegra swoje podanie, jej sytuacja w spotkaniu będzie krytyczna. Natomiast Polka zaczęła grać bardziej uważnie, metodycznie, bez zbędnego spieszenia się ze zdobywaniem punktów. W tej zaciętej grze Iga wchodziła na wysokie obroty, a Zheng trzy razy musiała bronić się przed przełamaniem. I za trzecim razem pękła. Ostatni gem przy podaniu Polki był tylko formalnością. Spotkanie zakończył mocny serwis na ciało Chinki, która bezradnie wybiła piłkę poza kort.
– To był dla mnie trudny mecz, zwłaszcza, że nie grałam od czasu Indian Wells. Na początku chciałam skupić się na swoich założeniach technicznych, taktycznych oraz własnym serwisie. To się sprawdziło, dosyć pewnie czułam się na korcie – powiedziała Świątek w rozmowie po meczu.
Tym samym Polka wykonała kolejny krok do obrony tytułu, który przed rokiem wywalczyła w Stuttgarcie. A także wygrania drugiego w swojej karierze Porsche, które tradycyjnie, poza pokaźnym czekiem, jest nagrodą dla zwyciężczyni gry pojedynczej kobiet. W następnej rundzie Iga zmierzy się z Karoliną Pliskovą z Czech.
Iga Świątek – Qinwen Zheng 2:0 (6:1, 6:4)
Fot. Newspix
Czytaj więcej o tenisie:
- Ile jeszcze pociągnie Rafa Nadal? Hiszpan walczy z czasem przed Roland Garros
- Chiny, Rosja i wojna. Jak świat tenisa nie radzi sobie z trudnymi tematami
- Iga, Rafa, Carlos i Novak. Przed sezonem gry na mączce
- Marketingowy fenomen Rogera Federera
- Larry Ellison. Miliarder, playboy, pionier technologii i właściciel Indian Wells