Jeżeli pierwszoligowa konkurencja z czołówki miała nadzieję, że wpadka w Niepołomicach zwiastuje zadyszkę Wisły Kraków, to dziś została pozbawiona złudzeń. To był klasyczny wypadek przy pracy, a podrażniona “Biała Gwiazda” już do przerwy zdemolowała Stal Rzeszów.
Stal, która przecież w poprzedniej kolejce zapakowała sześć goli Zagłębiu Sosnowiec. Inna sprawa, że podopieczni Daniela Myśliwca groźni są przede wszystkim u siebie, za to w tabeli wyjazdowej zajmowaliby czwarte miejsce od końca.
Wisła Kraków – Stal Rzeszów 3:1. Fantastyczna pierwsza połowa
Dodając do tego fakt, że rzeszowianie preferują ofensywny, odważny styl, Wisła miała idealne okoliczności, żeby się odkuć. I tak też zrobiła. Goście w defensywie prezentowali się słabo i dość naiwnie, często tracili piłkę na swojej połowie czy nawet w okolicach własnego pola karnego. Zawodnicy Radosława Sobolewskiego bez problemu znajdowali wolne przestrzenie, a przy dużej ruchliwości i jakości wszystkich ofensywnych ogniw kolejne sytuacje przychodziły z łatwością.
Nim wreszcie Luis Fernandez otworzył wynik z rzutu karnego, zdążył już niecelnie strzelić w stuprocentowej sytuacji i obić poprzeczkę z rzutu wolnego. W słupek przywalił Angel Rodado, a Alex Mula mając świetną okazję uderzył prosto w bramkarza. W końcu jednak Fernandez wywalczył jedenastkę i pewnie ją wykorzystał.
Następne gole to już było czyste piękno. Wolej Davida Junki i strzał z powietrza Rodado po genialnej asyście Fernandeza mogłyby znajdować się w ligowym intrze reklamującym całe rozgrywki.
To była mocna pierwsza połowa w wykonaniu @WislaKrakowSA. Jest 3:0! pic.twitter.com/nsJYCVKd7I
— Polsat Sport (@polsatsport) April 14, 2023
Ręce same składały się do oklasków, mimo że ciągle z tyłu głowy tkwiła myśl, że Stal po części sama się wystawiała. Należało to jednak odpowiednio wykorzystać. Wisła to zrobiła i tak po prawdzie, mogła odczuwać niedosyt, że nie prowadzi wyżej niż 3:0.
Bez emocji po przerwie
Po zmianie stron emocji mieliśmy znacznie mniej. Sobolewski szybko dokonał zmian, a rezerwowi wypadli dużo słabiej niż ich koledzy z pierwszego składu. Stal nieco się otrząsnęła. Niejako za “zgodą” rywala, zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce i lepiej reagować po stratach. Powracający na Reymonta Patryk Małecki wywalczył nawet rzut karny, którego na gola zamienił Poczobut, ale potem to po jego złym wycofaniu Krzysztof Danielewicz faulował na drugą żółtą kartkę i drużyna z Rzeszowa kończyła mecz w dziesiątkę.
Wisła grająca w trybie ekonomicznym i tak parę sytuacji stworzyła. Sam Fernandez zmarnował dwie kolejne, wściekając się na samego siebie.
Dziewięć spotkań na wiosnę, osiem zwycięstw. “Biała Gwiazda” maszeruje w kierunku Ekstraklasy, w tym momencie jest już na drugim miejscu. Zimowy zaciąg z Hiszpanii plus James Igbekeme sprawiają tak dobre wrażenie i tak podnieśli poziom całego zespołu, że chyba tylko jakiś gigantyczny wewnętrzny konflikt w szatni (ale skąd miałby się wziąć?) mógłby powstrzymać Wisłę od bezpośredniego awansu. Z nowymi piłkarzami w składzie prezentuje ona jakość niedostępną dla nikogo innego w tej lidze.
Wisła Kraków – Stal Rzeszów 3:1 (3:0)
- 1:0 – Fernandez 32′ karny
- 2:0 – Junca 34′
- 3:0 – Rodado 45′
- 3:1 – Poczobut 69′ karny
CZYTAJ WIĘCEJ O WIŚLE KRAKÓW:
- Czy pierwszoligowcy urządzili polowanie na Luisa Fernandeza?
- Tachi: Ugryzienie Viniciusa? Straciłem nad sobą panowanie, było mi wstyd [WYWIAD]
- Karolina Kawula: – Jako rzecznik nie odpoczywałam. Raz straciłam przytomność i trafiłam pod kroplówkę [WYWIAD]
Fot. Newspix