Nie milkną echa sprawy skandalicznego transparentu z napisem „To nie nasza wojna”, który wywiesili kibice Śląska Wrocław w trakcie niedzielnego meczu z Lechem. Klub wydał specjalne oświadczenie, w którym odciął się od całej sprawy.

– Transparent, z napisem: „To nie nasza wojna”, pojawił się na trybunach bez wiedzy klubu w trakcie drugiej połowy meczu. Po około 10 minutach na wniosek organizatora transparent został zdjęty – czytamy w oświadczeniu Śląska Wrocław. – Stadion Śląska jest otwarty dla wszystkich osób, które chcą wspierać i dopingować wrocławski zespół. Jednocześnie uważamy, że stadion piłkarski nie jest miejscem do manifestowania swoich poglądów politycznych i wyrażamy sprzeciw wobec takich praktyk. Na wielu polskich i europejskich arenach jednak wciąż spotykamy się z tym zjawiskiem. Deklarujemy otwartość na współpracę i dialog, by wspólnie przeciwdziałać takim zachowaniom.
Klub podkreślił także, że od początku wojny aktywnie wspiera naszych Ukraińców i to nie tylko finansowo. – Chcemy mocno zaznaczyć, że Śląsk Wrocław jest klubem, który od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę może poszczycić się szeregiem inicjatyw związanych ze wsparciem dla naszych wschodnich sąsiadów. Wrocławski klub dwukrotnie przekazywał część wpływów z biletów na rzecz pomocy Ukrainie. To łącznie ponad 40 tys. zł dla mieszkańców Lwowa oraz Fundacji Ukraina. Ponadto piłkarze i piłkarki Śląska wspierali lokalną organizację „Młodzi dla Wrocławia”, nosząc i pakując paczki z produktami dla uchodźców zza wschodniej granicy. Z kolei nastoletni zawodnicy naszej akademii byli wolontariuszami na wrocławskim dworcu, w punkcie pomocy uchodźcom – dodano.
Pełną treść oświadczenia można przeczytać TUTAJ.
WIĘCEJ O ŚLĄSKU WROCŁAW:
- Zmiennicy pokazali, czemu są zmiennikami. Lech znów przegrał ze Śląskiem
- Daniel Gretarsson: – Gdyby nie piłka nożna, pewnie zostałbym malarzem [WYWIAD]
- „Śląsk to przechowalnia polityków”, czyli jak miejski klub zatraca się w marazmie
Fot. newspix.pl
Czy Polska jest w stanie wojny z Rosją? Nie.
Więc kibice mają rację.
mocne slowa jak na kogos kto tylko konia bije
Niestety, Rosja się z tobą nie zgadza Paweł, bo według rosyjskiej telewizji państwowej i pozostałych kanałów rosyjskiej propagandy państwowej rosyjscy żołnierze przebywający nielegalnie na terytorium Ukrainy rzekomo walczą z Polakami i „murzynami”, bo ukraińska armia rzekomo dawno zdezerterowała. Dodatkowo rosyjscy dziennikarze i politycy (jak Siergiej Kirjenko, czy Ramzan Kadyrow) twierdzą, że nie walczą z Ukrainą, tylko z NATO, którego Polska jest członkiem od 1999 roku.
Co więcej 10 grudnia 2021 rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wydało oświadczenie o „warunkach przyszłego dialogu Federacji Rosyjskiej (FR) z USA i innymi państwami zachodnimi”, w którym wprost żąda „cofnięcia NATO za Odrę”, a niektórzy rosyjscy politycy, m.in. wspomniany już wcześniej Ramzan Kadyrow, publicznie ogłaszają, że po zajęciu Ukrainy armia rosyjska ruszy na Polskę.
Także według Rosji i Rosjan Polska jest stroną tego konfliktu z którą aktywnie walczą.
W związku z powyższym jakiekolwiek twierdzenie, że to „nie jest nasza wojna” jest skandalicznie głupie i szkodliwe dla interesu Polski i Polaków, a korzystne dla Rosji. Wmawianie ludziom, że ten konflikt ich nie dotyczy, podczas gdy strona rosyjska wszem i wobec ogłasza ustami swoich dziennikarzy i polityków, że już w tej chwili walczy z Polską (i sojuszem NATO, którego Polska jest członkiem) i aktywnie dąży do starcia zbrojnego, sprawia, że kiedy już do tego starcia zbrojnego dojdzie to będziemy na nie nieprzygotowani i będziemy tu mieli drugi Katyń, kolejną falę zsyłek na Syberię i powrót radzieckich katowni. Zdecydowanie więcej sensu ma udział w tym konflikcie poprzez wsparcie militarne i finansowe sił zbrojnych Ukrainy, niż walka z rosyjskim agresorem na terytorium Polski, umieranie w okopach i patrzenie jak na polskie miasta spadają bomby.
Także twierdzić, że to „nie nasza wojna” mogą tylko agenci obcego wpływu (jak Leszek Sykulski), działające na szkodę Polski lub osoby nie mające bladego pojęcia o mechanizmach funkcjonowania współczesnej geopolityki.
pierdol pierdol ja poslucham.
twoja głupota jest wrodzona czy nabyta?
Jego głupota jest sprzedana. Za ruble
Ja kojarzę ten jego nick z wielu durnych komentarzy. Nawet pod oczywistymi tekstami wypisuje jakieś brednie. Taki typ…
barani łbie …zamiast słuchać… czytaj ze zrozumieniem
Sraj!!
Czego chcesz sluchac debilu ? Do Miskwy wypierdalaj do swoich
Naucz się pisać poprawnie po polsku zanim zaczniesz obrażać Polaków
Pustak jesteś gownem futrowany!
Co kurwa prawda zabolala i zaczelo sie kasowanie wpisów?
Spierdalaj kacapska kurwo! Wynocha lizac dupe Putina.
Prawda twoja polgłowku ?Dzieciom ze szkoly podstawowej mozesz glabie swoja prawde sprzedawac
szkoda ze cie nie wyskrobali…
morda tam cweli pierdolony.
morda pastuchu podplacony
Te animozje wschodniackie to miód na moje serce. Tylko żebyście się widłami znów nie mordowali.
tobie ruska kurwo płatna granat w dupie zdetonuje
Już pisałeś ten komentarz pod artykułem o samym fakcie wywieszenia transparentu. Z której farmy?
Tak, mowia ze walcza z nato bo wstyd im przyznac ze „2 armia swiata” przegrywa ze „slabą” ukrainska armia. Żeby ciemny ruski lud to kupił. To nie jest wszak propaganda dla zachodu a dla ruskiej masy. No bo jak to wygląda „potężna wielomilionowa armia mateczki rassijidostaje w ryj od małej ukrainy” – wygląda to upokarzająco. Toże ta wojna trwa juz rok to ogromne upokorzenie – wszak miala trwac kilka tygodni max.
Zgadzam się z Tobą. Niestety, Polska to nie tylko Polacy kochający swój kraj.
Nie przypadkiem były kiedyś rozbiory.
teraz tez moga byc jak eurocwele wygraja wybory
Czyli szanowna redakcja popiera wciąganie Polski w konflikt? Jeżeli tak, to niech Bóg ma nas w swojej opiece, chyba że USA dały nam jakieś wiarygodne gwarancję. Machać szabelką w internecie to każdy może, w interesie Polski na pewno nie jest wojna z Rosją i jest sporo państw, które się w nią nie pchają na chama. U nas jak zwykle jest tylko jedna, jedynie słuszną prawda, za którą mamy podążać. I już covid pokazał wiele. Zanik samodzielnego myślenia. Każdy kto myśli inaczej jest obcym agentem wplywu. Co do transparentu, to czy glupi, czy mądry, gdzie jest osławiona wolność słowa?
Chyba lepiej że Ukraińcy pod Bahmutem walczą z ruskimi na naszym sprzecie za nasze podatki, niż bym miał walczyć ja i ty z ruskimi gdzieś na przedmieściach Rzeszowa Warszawy Krakowa czy Poznania.
A dlaczego niby mieliby ruscy wchodzić do Polski, bo pisiory Ci tak w TV powiedzieli?
A Ty taki pewny jesteś, że USA nam na tyle pomogą, żeby w razie „W” mieć w ogóle czym walczyć? Mówi Ci coś rok 1939 i anglosaskie obiecanki-cacanki? Sprzęt Ukrainie przekazujemy za darmo, w zamian za to dozbrajamy się za najprawdopodobniej pożyczone pieniądze, bo swoich przecież nie mamy. Jeżeli Twoim zdaniem, tak postępuje silne państwo dbające o własny interes, to nic Ci na to nie poradzę
Kupiles propagandowa narracje, to zdarta plyta, ruscy sie nie wybierali do nas…
Jesteśmy członkiem NATO, amerykańscy żołnierze w liczbie kilku tysięcy stacjonują w naszym kraju, francuskie i włoskie myśliwce patrolują nasze niebo, cała administracja Bidena jak jeden mąż za każdym razem powtarza, że nie pozwoli Rosji wygrać – jakich gwarancji ci jeszcze trzeba?
My już jesteśmy wciągnięci w tę wojnę, od momentu jak ruskie na spółę z białorusinami zaczęli wypuszczać uchodźców na naszą wschodnią granicę. Od momentu jak Puthin ogłosił, że mamy wyjść z NATO, żeby on mógł się czuć bezpiecznie. Nasz sprzęt, nasza amunicja, to wszystko już tam jest. Udawanie, że nie jesteśmy stroną tego konfliktu jest idiotyczne. Trzeba ruskim wybić zęby teraz, na Ukrainie, żebyśmy nie musieli się za kilka lat bić o Rzeszów czy Białystok, tak jak pan Paweł napisał. Bo Puthin nie odpuści, tak jak nie odpuścił po Czeczeni, po Gruzji, czy po Krymie.
A nie powinno tam tego być bo to nie nasza wojna. Nie jesteśmy Ukraincom nic winni. Przez 30 lat nie zbudowali armii nie podpisali żadnych sojuszy A teraz żądania ze im wszystko mamy dać. Jeszcze do kraju gdzie korupcja jest w pierwszej 3 na świecie.
Jakie wciąganie do wojny,zastanów się co pi….lisz, słuchaj dalej pie….enia Sykulskiego.
to szykuj sie na wojne…pewnie mefedrolu nawet na komisji wojskowej nie byłes !
oni przegraja a ty uciekniesz zagranice jak milion poborowych kacapskich!
daj numer kom to ci wyłumacze bo ty uciekniesz w razie wojny na wegry!
TUSKA NIEMCY ZROBILI…
Tak,
NATO bierze udział w wojnie z Rosją na terenie Ukrainy.
Tak,
Polska bierze udział w wojnie z Rosją po Ukraińskiej stronie.
Tak,
Ukraińcy walczą o swoją niepodległość i niezależność od Rosji, choć ta wojna nabrała – w szerszym wymiarze – charakteru zmagań pomiędzy Zachodem a Federacją Rosyjską.
Tak. Musimy to wszystko w końcu otwarcie przyznać. I nie bać się, że to może uderzyć w czułe struny serca Władimira Putina, który gotów będzie się rozsierdzić.
Oficjalne stwierdzenie, że NATO jest w konflikcie (choć nie w bezpośredniej wojnie) z Federacją Rosyjską na gruncie wojny na Ukrainie jest potrzebne. Politycznie i społecznie.
Po pierwsze, będzie to jedynie potwierdzenie faktu. Po drugie, zdejmie z zachodnich społeczeństw (w tym z polskiego) bielmo ślepoty, niewiedzy i udawania, że nie jesteśmy zaangażowani w konflikt na Ukrainie. Bo przecież jesteśmy. Po trzecie, przyznanie, że „to jest nasza wojna” wcale nie skłoni Rosjan do bardziej agresywnych działań, ale wręcz może doprowadzić do deeskalacji. Trzeba to otwarcie powiedzieć. Rosyjskie: władze, propaganda i społeczeństwo są przekonane, że walczą z NATO na terenie Ukrainy. Tak więc Rosjanie uzasadniają swoje działania tym właśnie faktem i podejmują dokładnie takie kroki, jakie podejmowaliby walcząc z NATO na terenie Ukrainy.
Tymczasem cały Zachód – na płaszczyźnie dyplomatyczno-politycznej – udaje, że wojna rosyjsko-ukraińska dotyczy tylko i wyłącznie stron konfliktu. Wysyłając jednocześnie na Ukrainę masę amunicji, sprzętu wojskowego i zaopatrzenia. Udzielając wsparcia politycznego, finansowego oraz wojskowego (szkolenie ukraińskich żołnierzy na Zachodzie). To unikanie stwierdzenia, że jako Zachód prowadzimy konflikt z Federacją Rosyjska wcale – wbrew pozorom – nie broni nas przez „zemstą” Władimira Putina. Powtórzmy jeszcze raz. On mówi i działa tak, jakby Rosja już prowadziła wojnę z NATO, tyle tylko, że na terytorium Ukrainy. Tak więc zachodnia, asekuracyjna i ostrożna postawa w żaden sposób nie wiąże rąk Putinowi. Ona wiąże mentalnie i politycznie ręce NATO i całego Zachodu.
Gdybyśmy bowiem otwarcie przyznali, że wojna na Ukrainie jest naszą wojną, to konsekwencją takiej konstatacji musiałoby być stwierdzenie, że my tę wojnę przecież zamierzamy wygrać. Nie po to w niej uczestniczymy i inwestujemy siły oraz środki (choć pośrednio) by ją przegrać. Prawda? A jeśli celem jest zwycięstwo na Ukrainie z Federacją Rosyjską – a przecież każdy z nas wie, że tak jest – to dobrze byłoby, gdyby społeczeństwa, także te z Europy Zachodniej, miały tego pełną świadomość.
Jasne polityczne postawienie celów, a także wyjaśnienie ich społeczeństwom sprawi, że poszczególni decydenci będą mieli wolną rękę w zakresie newralgicznych decyzji. Będą mogli w sposób nieskrępowany podjąć wysiłek w celu pokonania Władimira Putina i będą też mogli zademonstrować swoją determinację w tym zakresie. Nic nie wywoła w Moskwie większego poruszenia, niż stwierdzenie kolejnych zachodnich przywódców – począwszy od Joe Bidena – że: „konflikt na Ukrainie to nasza wojna i zamierzamy ją wygrać”. Tym samym Rosjanie otrzymają jasny sygnał: „Wy na Kremlu możecie jedynie zadecydować o tym, jak dotkliwa będzie Wasza klęska. Stracicie mniej, jeśli wycofacie się z Ukrainy już jutro. Im więcej wyślecie ludzi i sprzętu na Ukrainę pojutrze, tym porażka będzie bardziej druzgocąca”.
Kluczem do pokoju na Ukrainie jest przekonanie samych Rosjan do tego, że nie mają szans zwyciężyć. Nawet iskra nadziei na odniesienie sukcesu na Ukrainie będzie napędzała Putina i jego ludzi na Kremlu do zwiększania wysiłku wojennego. Jest tylko jeden sposób by powstrzymać Władimira Putina – pozbawić go nadziei.
Może się to stać na dwa sposoby. Pierwszy, o którym już pisałem wielokrotnie, dotyczy scenariusza klęski Rosjan na Ukrainie. Klęski odniesionej po mobilizacji i użyciu przez Rosjan wszelkich sił i środków konwencjonalnych. Do realizacji tego założenia niezbędnym jest kontynuowanie działań wojennych oraz dążenie do wielkiego rozstrzygnięcia na polu bitwy. I taką właśnie strategię obrali Ukraińcy. Bowiem Kijów nie ma potencjału do zastraszenia Moskwy. Pokonanie wrogich wojsk na terytorium Ukrainy to jedyny realny plan na zwycięstwo, którego realizacja zależy w dużej mierze od samych Ukraińców (choć nie całkowicie – vide dostawy sprzętu z Zachodu).
Jednak NATO i Zachód posiadają nieproporcjonalnie większy potencjał polityczny, gospodarczy, ale i militarny niż Ukraina. Potencjał ten jest wystarczający do tego, by wygrać z Federacją Rosyjską bez potrzeby oddania strzału, a nawet bez konieczności kontynuowania konfliktu na Ukrainie. Stany Zjednoczone łamały już w przeszłości Związek Sowiecki, który był przecież znacznie potężniejszy niż współczesna Rosja. Tak było w czasie Kryzysu Kubańskiego, tak było w czasie tzw. wyścigu kosmicznego (słynne „gwiezdne wojny” Ronalda Reagana), wreszcie tak było w czasie sowieckiej inwazji na Afganistan.
Tylko jeden sposób prowadzenia polityki wobec Kremla dawał odpowiednie rezultaty. Zawsze była to demonstracja siły i determinacji Zachodu, który rzucał wyzwanie Moskwie. Prezydent John F. Kennedy – w czasie Kryzysu Kubańskiego – wysłał amerykańską flotę na spotkanie rosyjskich jednostek płynących na Kubę w celu ich zatrzymania. Demonstrował gotowość zrealizowania tego zamierzenia nawet, gdyby wymagałoby to zatapiania rosyjskich statków zaopatrzeniowych przez US Navy. Dwadzieścia lat później prezydent Ronald Reagan nie miał żadnych obaw, by określić ZSRR jako imperium zła, któremu Stany Zjednoczone „wypowiedziały” niejako gwiezdne wojny (wyścig kosmiczny). Reaganowska strategia była jednym z kluczy, które doprowadziły ZSRR do upadku. Jedynie w przypadku sowieckiej inwazji na Afganistan Amerykanie działali w sposób bardziej skryty. Jednak pamiętać należy, że na Ukrainie – wg narracji rosyjskiej – NATO już jest. Rosjanie sami uwierzyli we własne kłamstwa, że przeciw nim walczą dziesiątki tysięcy najemników (w tym Polaków).
Jednocześnie należy zdać sobie sprawę z tego, że konflikt na Ukrainie różni się od tego w Afganistanie i bezpośrednio uderza w interesy polityczno-gospodarcze Zachodu. Im dłużej będzie trwała wojna, tym boleśniejsze skutki odczujemy na Zachodzie. Tym też większe koszty będziemy ponosić. Jako całe społeczeństwa. Innymi słowy, afgański scenariusz (wojna trwała 14 lat) jest skrajnie niekorzystny.
Na szybkim zakończeniu wojny przy jednoczesnym zneutralizowaniu rosyjskiego zagrożenia powinno najbardziej zależeć Europejczykom. W tym np. Wielkiej Brytanii, Francji, Italii, a nawet Niemcom. Nie chodzi bowiem tylko o to, by zakończyły się działania wojenne na Ukrainie. Celem jest trwały pokój, neutralizacja zagrożeń, a w konsekwencji powrót do budowy prosperity i wydźwignięcie się z kryzysów (np. energetycznego czy inflacyjnego).
Skoro tak, to trzeba powstrzymać Rosjan przed zajęciem Kijowa (Ukrainy). Tak, jesteśmy w tej wojnie, a naszym celem jest szybkie zwycięstwo.
Upadek Kijowa to porażka Zachodu i Polski
W tym miejscu należy po krótce wyjaśnić – choć autor dokonywał tego wielokrotnie na łamach niniejszego bloga – dlaczego Zachód nie może sobie po prostu pozwolić na upadek Ukrainy? Dlaczego by nie oddać Putinowi tego, co chce. Może wówczas uda się z nim dogadać?
Jest to teza całkowicie fałszywa i złudna. Wykorzystywana zresztą często przez pro-rosyjskich agitatorów i propagandę. Jak wskazano wyżej, Ukraina jest wprawdzie dla Moskwy celem samym w sobie, jednak jednocześnie stanowi szerszy element układanki. Podporządkowanie sobie Ukrainy to zaledwie jeden z pierwszych etapów dalszej eskalacji. W kolejnym, Putin zamierzał anektować Białoruś (choć teraz kolejność może być odwrotna). Wreszcie, dzięki dostępowi przez terytorium ukraińskie, przejąć kontrolę nad Mołdawią. W ten sposób Federacja Rosyjska dotarłaby do granic NATO na całej ich szerokości. Putin mógłby rozstawić ogromne armie wzdłuż granicy z Rumunią, a także na całej wschodniej granicy Polski. Stałe bazy wojskowe na Białorusi, Ukrainie i może Mołdawii wywierałyby nieustanną presję na UE i NATO.
Jednocześnie, po zajęciu Ukrainy Rosjanie mogliby przekierować cały swój potencjał i zaangażowanie w wojnę hybrydową przeciwko państwom bałtyckim, Polsce i Rumunii. Destabilizując cały region. To na terytoriach ww. państw wybuchałyby elektrownie, rurociągi czy inne newralgiczne instalacje. Ginęliby cywile i osoby ważne dla interesów danego kraju. Granica UE i NATO byłaby wciąż atakowana na różne sposoby (pamiętamy kryzys migracyjny wywołany przez Białoruś?). W skrajnie trudnej sytuacji znalazłyby się Łotwa i Estonia, które są trudne do obrony, a jednocześnie na ich terenie występuje spora diaspora rosyjska. Wysokie ryzyko związane z bezpieczeństwem odstraszałoby kapitał zagraniczny, który zacząłby uciekać z Europy Środkowej. To groziłoby długotrwałym kryzysem gospodarczym.
Ciągła hybrydowa i militarna presja ze strony Moskwy wymuszałaby na Zachodzie prowadzenie drugiej zimnej wojny. Tak więc należałoby – w celu neutralizacji zagrożenia – rozstawić setki tysięcy żołnierzy z całego NATO wzdłuż wschodniej flanki Paktu. To wiązałoby się z ogromnymi kosztami. Z punktu widzenia UE destabilizacja Ukrainy (na której mogłyby trwać działania dywersyjno-partyzanckie) jak również wojna hybrydowa na terenie państw graniczących z odnowionym ZSRR uderzałaby w interesy wszystkich. Berlina również, a może i zwłaszcza.
Jednocześnie Amerykanie nie mogliby poświęcić swojej uwagi Chinom, ponieważ byliby zmuszeni zaangażować się w obronę wschodniej flanki NATO. Klęska Ukrainy mogłaby przekonać Pekin, że warto postawić na partnerstwo z Moskwą (do czego teraz Chińczycy odnoszą się z dystansem). To stworzyłoby realne zagrożenie w postaci powstania wschodniego bloku politycznego, który dążyłby do złamania prosperity Zachodu, a także jego przewagi technologiczno-militarnej.
Z tych właśnie powodów – przedstawionych w dużym skrócie – Zachód nie może zrobić ani kroku wstecz. Zwłaszcza, że jego realne zaangażowanie w konflikt na Ukrainie jest tak duże (bowiem w rzeczywistości Zachód robi to co powinien), że klęska Ukrainy zostałaby odczytana przez cały świat jako wizerunkowa klęska Stanów Zjednoczonych i całego Zachodu. Wobec tego, mogłyby się rozpaść amerykańskie sojusze bilateralne, w tym te na Dalekim Wschodzie (Japonia, Korea Południowa). Jednocześnie Unia Europejska stałaby się gospodarczym petentem Azji.
Rosja już prowadzi wojnę z Zachodem – czy Zachód o tym wie?
Niezwykle istotnym jest to by zrozumieć, że MY – Zachód, już jesteśmy stroną w wojnie na Ukrainie. Znajdują się na niej Polacy, Niemcy, Brytyjczycy, Francuzi, Włosi, Portugalczycy i Amerykanie, a nawet Węgrzy. I to nie tylko dlatego, że cały Zachód ponosi koszty rosyjskiej agresji (kryzys inflacyjny i energetyczny).
Wystarczy wsłuchać się w narrację Władimira Putina, a także prześledzić rosyjskie media zatruwające rosyjskie społeczeństwo kremlowską propagandą (skutecznie). Teza, że Rosja walczy na Ukrainie przeciwko NATO i Zachodowi jest nie tylko rdzeniem rosyjskiej propagandy. Ona jest prawdziwa. Dla Rosjan. Federacja Rosyjska dokonała inwazji na Ukrainę z trzech powodów:
Jak nie trudno dostrzec, dwa z trzech wyżej wymienionych powodów dotyczą bezpośrednio Zachodu. Rosjanie wywołali wojnę na Ukrainie, ponieważ zamierzali uderzyć w interesy NATO i UE. I to zrobili. Wiarygodność, wizerunek siły i jedność NATO przetrwały tylko i wyłącznie dlatego, że Ukraińcy bronią się do dziś. Gdyby „specjalna operacja” skończyła się sukcesem po trzech dniach, to Putin podważyłby pozycję USA jako gwaranta bezpieczeństwa oraz rozpocząłby szantaż energetyczno-militarny względem Europy. Po to, by Unia Europejska uległa woli Moskwy, uznała jej wyższość oraz odwróciła się od Stanów Zjednoczonych. Wpadając w zależność od Rosji na płaszczyznach: energetycznej i bezpieczeństwa. Innymi słowy, Putin wywołał wojnę z Zachodem tyle tylko, że był zbyt słaby by bezpośrednio uderzyć militarnie w NATO. Więc dokonał inwazji na – wydawało się – samotną i słabą Ukrainę. Musimy to wreszcie powiedzieć otwarcie i wprost. Tutaj, propaganda rosyjska jest nadzwyczaj szczera, choć stara się obrócić kota ogonem. Prowadząc fałszywą narrację, że Rosja zaatakowała Ukrainę ponieważ broniła się przed NATO. Co jest oczywistą manipulacją, bo to Rosja chciała przejść do ofensywy i wywrzeć presję na Zachodzie. Zachód – po 2014 roku – przyjął postawę defensywną. UE nałożyła na Rosję ograniczone sankcje, niemrawo reagując na pierwszą inwazję rosyjską z 2014 roku (Krym, Donbas). NATO nie wykonało żadnych agresywnych czy aktywnych działań przeciwko Rosji. Nie dozbrajano Ukrainy, nie poszerzano NATO o kolejnych członków. Nie wywoływano żadnych działań ofensywnych czy hybrydowych względem samej Rosji. Zachód nałożył wcale nie najdotkliwsze sankcje i czekał. Mało tego, Niemcy nawet kontynuowali współpracę z Putinem (budowa Nord Stream II rozpoczęcia już po 2014 roku). W zasadzie głównie tylko Amerykanie i Polacy starali się neutralizować ekspansywne projekty Rosji (również na płaszczyźnie gospodarczej jak Nord Stream II). Było to jednak działanie reaktywne w stosunku do działań Putina. To ten ostatni jest niewątpliwym agresorem oraz osobą odpowiedzialną za trwającą wojnę. Przypomnijmy, że w 2012 roku (czas trwania resetu Baracka Obamy) Władimir Putin miał wszystko. O czym pisałem wielokrotnie, w tym w ostatnim tekście pt.: „Reset Baracka Obamy uratował świat i Polskę?”.(link is external)(link is external)
Amerykanie wycofali się z polityki w Europie, zrezygnowali z tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach, zlikwidowali Drugą Flotę US Navy odpowiedzialną za pilnowanie rosyjskiej Floty Północnej (oddając niejako Rosjanom dostęp do Oceanu Atlantyckiego, a więc do światowych szlaków morskich). Mimo tego, Putin postanowił uderzyć w interesy NATO i USA czego konsekwencją była pierwsza inwazja na Ukrainę z 2014 roku. Tak więc należy podkreślić jeszcze raz, że na płaszczyźnie geopolitycznej, atak na Ukrainę był rosyjskim wypowiedzeniem wojny wobec NATO. Czego zdaje się wielu nie zauważyło i nie dostrzega po dziś dzień.
Jednocześnie decydenci z Kremla nie chcieli, by kolejny naród odwrócił się od Moskwy i wybrał świat Zachodu. Nie poszanowali zasady o samostanowieniu narodów i pomimo jednoznacznych ukraińskich dążeń do wstąpienia do UE (ale i dalej pewnie też NATO), postanowili w sposób brutalny pozbawić Ukraińców złudzeń. Inwazja z 2014 roku oraz zamrożenie konfliktu w Donbasie było narzędziem do przekreślenia ścieżki, po której Kijów mógłby wkroczyć do UE i Paktu Północnoatlantyckiego. Państwo na terenie którego toczył się już konflikt (choćby zamrożony) nie miało wielkich szans na uzyskanie gwarancji bezpieczeństwa z zewnątrz. Z drugiej strony, uniemożliwienie Ukrainie wybrania Unii Europejskiej i NATO było klarownym i wrogim działaniem Rosji przeciwko Zachodowi. Rosja w sposób militarny blokowała pokojowe, polityczno-gospodarcze plany Kijowa oraz ich akceptację ze strony Unii Europejskiej. Na płaszczyźnie politycznej, to był jawny akt wrogości. Putin udowodnił Zachodowi, że bez jego zgody UE lub NATO nie mogą przyjmować kolejnych chętnych.
Jednak stan, w którym Ukraina znajdowała się w pewnego rodzaju geopolitycznym zawieszeniu był dla Moskwy także nieakceptowalny. Na Kremlu dążono do odbudowy ZSRR, które było wielokrotnie wspominane przez Władimira Putina z jawnym rozrzewnieniem. Ukraina miała być rosyjska. Rosja miała na powrót stać się imperium. W skład którego wchodzi nie tylko Kijów, ale i Mińsk, jak również zapewne Kiszyniów. To z kolei prowadzi do konstatacji, że Federacja Rosyjska – próbując odbudować imperium – postanowiła złamać dotychczasową architekturę bezpieczeństwa. Wiedząc, że będzie miało to duży i negatywny wpływ na procesy globalizacyjne, a więc też na wzrost prosperity Zachodu. Putin planując inwazję na Ukrainę nie tylko spodziewał się sankcji na Rosję, ale przecież sam – jeszcze przed inwazją z 24 lutego – odciął Europę od rosyjskiego gazu. Wypowiadając Zachodowi wojnę energetyczną.
Propagandowa ofensywa Moskwy – Zachód w narożniku
Jeśli Putin i Rosja prowadzą z Zachodem wojnę, a politycy i społeczeństwa Zachodu udają, że w tej wojnie nie uczestniczą, to taki stan rzeczy prowadzi prosto do zachodniej porażki. Nie można wygrać wojny, w której się uczestniczy jako strona, ale działa jako podmiot postronny. By zwyciężyć niezbędne jest przeprowadzenie pewnego świadomego procesu. Należy:
Bez przeprowadzenia tego procesu, podjęcie skutecznej walki jest niemożliwe. Stwierdzenie, że „to nie nasza wojna” jest w zasadzie konstatacją, że nie posiadamy żadnych interesów jeśli chodzi o jej rezultat. Innymi słowy, w takiej sytuacji ktokolwiek by wojny na Ukrainie nie wygrał, nasza sytuacja nie uległaby zmianie. A skoro tak, to po co się angażować i pomagać komukolwiek? Taki właśnie ciąg logiczny stara się w nas zaszczepić rosyjska propaganda. Dlatego tak istotnym jest przyznanie, że wojna na Ukrainie, to jest nasza wojna. Nie jest nam przecież obojętne co się tam wydarzy i mamy świadomość tego, że Rosja prowadzi tę wojnę zastępczą właśnie przeciwko nam (tak to jest proxy-war przeciw Zachodowi!).
Oczywiście, że – co do zasady – Zachód podejmuje realne działania tak, jakby się w przedmiotowej wojnie znajdował. Jest wysyłany sprzęt wojskowy, zaopatrzenie, przekazywane są informacje wywiadowcze, a także szkoli się ukraińskich żołnierzy na terenie państw Zachodu. Jednak ten rozdźwięk pomiędzy politycznymi deklaracjami (to wojna tylko między Ukrainą i Rosją) a rzeczywistymi działaniami (walczymy z Ukraińcami, choć nie bezpośrednio przeciwko rosyjskim wojskom) jest wykorzystywany przez rosyjską propagandę. Tutaj. W zachodniej (w tym w polskiej) infosferze.
Z jednej strony, dystansowanie się od wojny przez liderów z Zachodu jest odczytywane przez Putina jako słabość. Co zachęca go do dalszej eskalacji konfliktu. Z drugiej, tego rodzaju sposób prowadzenia dyplomacji oddaje całkowicie pola rosyjskiej propagandzie.
Rosyjska narracja opiera się o narrację o następującej logice:
Tak więc, gdy Putin i rosyjska propaganda zarzuca Zachodowi prowadzenie wojny przeciwko Rosji, a politycy z Zachodu zaprzeczają, to de facto dają Rosjanom amunicję do szerzenia propagandy w zachodnich społeczeństwach.
Tylko dlaczego tak się dzieje?
Pożar w kinie
Odpowiedź jest bardzo prosta. Chodzi o uspokojenie społeczeństw oraz nie wprowadzanie paniki.
Wyobraźmy sobie, że siedzimy na sali kinowej w multipleksie. W sali obok wybucha pożar. Obsługa kina przerywa seans i prosi zgromadzony na sali tłum, by w spokoju opuścił pomieszczenie. Otrzymujemy informację, że wybuchł pożar i słyszymy akcję gaśniczą trwającą za ścianą. Jednak jesteśmy uspokajani, że nam nic nie grozi. Wg obsługi (polityków) musimy jedynie – z przyczyn bezpieczeństwa – opuścić naszą salę, w której zostaną użyte spryskiwacze (na wszelki wypadek). Jednocześnie służby ratunkowe i pożarowe już jadą na miejsce. Wobec powyższego nie wybucha panika i wszyscy bezpiecznie opuszczają kino. Z kolei służby (obsługa kina i strażacy) robią swoje i pożar zostaje ugaszony.
A teraz wyobraźmy sobie drugi scenariusz, w którym wśród zgromadzonych na sali kinowej widzów znajduje się kilku krzykaczy. Ci argumentują głośno, że obsługa kina nas okłamuje. Na sali obok wprawdzie ktoś uruchomił alarm pożarowy, ale nie ma żadnego zagrożenia. Nie ma sensu przerywać seansu, za który zapłaciliśmy. Władze Kina chcą nas oszukać na biletach wstępu. Nawet jeśli w sali obok wybuchł jakiś mały pożar, to z pewnością z winy obsługi kina i nie zagrażania to bezpieczeństwu pomieszczeń obok. Wobec tego jawnego oszustwa wobec nas – klientów, powinniśmy zostać, nie brać udziału w ewakuacji i nie dzwonić po straż pożarną, której działalnie opłacamy wszyscy ze swoich podatków. Niech obsługa kina – zamiast kłamać – sama ugasi ogień i nie każe nam ponosić kosztów całej sytuacji. „To nie nasz pożar!” – słyszymy. „Przecież nawet jeśli pomieszczenie obok spłonie doszczętnie, to ogień nie pójdzie dalej i się nie rozprzestrzeni! Czy dotychczas ktokolwiek z nas zginął w pożarze na Sali kinowej? Oczywiście, że nie! Więc teraz też tak nie będzie!”. J
Oczywistym jest, że zachodni politycy boją się – również z przyczyn czysto politycznych – przyznać swoim wyborcom, że prowadzona jest wojna. Natomiast działania Waszyngtonu, Paryża, Warszawy czy nawet Berlina jasno dowodzą, że wśród elit jest pełna świadomość takiego stanu rzeczy. W ten sposób powstaje dysonans w społeczeństwach, który stara się wykorzystać rosyjska propaganda. Wykorzystując wolność słowa i wypowiedzi, a także poszanowanie praw konstytucyjnych, które są uznawane przez Kreml – zupełnie zresztą błędnie – jako słabość Zachodu.
Nadstawienie policzka, czy proszenie się o… wojnę.
Wobec powyższego wydaje się być oczywistym, że strona rosyjska najbardziej obawia się otwartego przyznania przez Zachód (polityków i społeczeństwa), że wojna na Ukrainie to JEST NASZA WOJNA. Wojna, którą rozpoczął Putin, ale którą my musimy skończyć. Rozstrzygając na naszą korzyść. Na Kremlu obawiają się nie tego, że Zachód będzie skrycie pomagał Ukrainie, a otwartej deklaracji Zachodu, który postawi się w roli strony tego konfliktu. Rosjanie obawiają się spójności słów i czynów zachodnich polityków, co zamknęłoby rosyjskiej propagandzie jedną z ważniejszych dźwigni podważających zaufanie społeczne wobec władz. Na którym to braku zaufania można łatwo zbudować zmanipulowany przekaz.
Szczere postawienie sprawy przez zachodnie elity („to jest nasza wojna”) oraz przekonanie społeczeństw co do jej słuszności powodowałoby, że Zachód mógłby zastosować w zasadzie każdy rodzaj wsparcia/działania, który uznałby niezbędny do doprowadzenia do rosyjskiej porażki na Ukrainie. Co więcej, postawienie się w konfrontacji na Ukrainie jako strona, wręcz zmuszałoby zachodnich polityków do podjęcia wszelkich środków w celu odniesienia zwycięstwa. Co z kolei automatycznie powodowałoby, że groźby zachodnich polityków względem Putina stałyby się niezwykle wiarygodne. A więc musiały być kalkulowane, a nie ignorowane przez Kreml.
Putin boi się powrotu do twardej i jednoznacznej retoryki ze strony Zachodu. Tego, że Joe Biden pójdzie śladami JFK i postawi jasne czerwone linie, których przekroczenie spotka się z konkretnymi działaniami. Demokracje mają tutaj bowiem przewagę nad rządami autorytarnymi. Te drugie mogą niemal dowolnie kształtować poziom napięcia w relacjach międzynarodowych. Mogą jednego dnia grozić, a drugiego wycofać się z ostrej narracji bez większych wewnętrznych konsekwencji dla reżimu. Natomiast w demokracjach jest inaczej. Decydenci polityczni boją się nastrojów społecznych. Ma to swoje wady, ale w sytuacji gdy wyborcy zdadzą sobie sprawę, że są atakowani z zewnątrz a państwo prowadzi wojnę, to wymagają od polityków zwycięstwa. Jeśli demokratyczny lider wejdzie ścieżkę ostrej narracji oraz „obieca” wygraną (co w zasadzie musi zrobić), wówczas trudno mu będzie zejść z obranej narracji bez negatywnych konsekwencji politycznych (przegrane wybory). Innymi słowy, zachodni, demokratyczni politycy – po przekroczeniu pewnej linii – muszą być wręcz bardziej bezwzględni w dyplomacji od dyktatorów. Na Kremlu zdają sobie sprawę z tego mechanizmu i starają się nie dopuścić do jego uruchomienia.
Nie należy ponadto zapominać, że to Rosja jest militarnie słabsza od NATO i samych Stanów Zjednoczonych. Tak więc to Zachód może i powinien zacząć grozić Putinowi i rosyjskim elitom. Bo sytuacja, w której strona agresywna – ale słabsza – grozi wszystkim wokół wywołując bojaźń, dystans lub ograniczając przeciwdziałanie jest bardzo niebezpieczna.
Wyobraźmy sobie sytuację, w której Putin wygrywa wojnę na Ukrainie. Nabiera pewności siebie i utwierdza się w przekonaniu o słabości Zachodu. Podejmuje kolejną decyzję militarną w celu zajęcia Państw Bałtyckich i np. dalszej ekspansji na Polskę. Wszystko to działoby się na podstawie fałszywego wyobrażenia ludzi sprawujących władzę w Moskwie. Tymczasem Federacja Rosyjska nie miałaby żadnych szans w konwencjonalnym starciu z NATO. Dewastacja rosyjskiej armii byłaby nieuchronna. Jednak spowodowałaby przerażenie po stronie Kremla, co objawiłoby się gotowością do użycia atomu. Innymi słowy, zagrożenie wojną nuklearną byłoby wówczas nadzwyczaj realne.
Takie mogły by być konsekwencje sytuacji, w której silniejszy (NATO) pozwoliłby się uderzyć przez rozzuchwalonego słabszego (Rosję).
Takiej strategii przyjmować nie wolno. To na podmiocie potężniejszym ciąży odpowiedzialność za eskalację konfliktu. To NATO i Stany Zjednoczone mają możliwość powstrzymania Federacji Rosyjskiej. Ta ostatnia będzie agresywna, pokonując kolejne granice pasywności Zachodu. Tak więc to Zachód musi zademonstrować swoją potęgę i – co najważniejsze – gotowość do jej użycia. To Putin i jego pomagierzy powinni się zacząć bać. Tylko to może ich powstrzymać.
Dlatego fraza: „to jest nasza wojna” jest tak kluczowa. I dlatego rosyjska propaganda uznała hasło przeciwne za kluczowe dla swojej narracji.
Dobra groźba to prawdziwa groźba
Jedynymi sposobami na zatrzymanie Putina jest zwycięstwo Ukraińców na polu bitwy – o co będzie trudno – albo odpowiednie zastraszenie Rosji (lub jedno i drugie na raz). Gdy właśnie tak postawimy sprawę, to oczywistym się staje, że jeśli Zachód zamierza wygrać z Putinem, to nie może po prostu bluffować. Tak można w pokerze stracić majątek, a sytuacja wojenna to nie jest gra karciana. Stawką nie są żetony.
Groźby Zachodu wobec Rosji muszą nie tylko mieć pokrycie, ale i jednocześnie powinny być dla Moskwy wiarygodne. Innymi słowy, jeśli Zachód będzie groził, a Rosjanie w te groźby nie uwierzą, to może dojść do niebezpiecznej eskalacji. Takiej, w której Rosjanie przekroczą czerwoną linię, Zachód odpowie, a Putin po pierwszym szoku i zdziwieniu zacznie posuwać się dalej. A nie o to przecież chodzi. Decydenci z Kremla muszą być pewni, że ich dalsze działanie spotka się z nieuchronną i miażdżącą Rosjan odpowiedzią.
Sytuacja, w której Zachód stawia się politycznie obok konfliktu – a nie jako jego strona – powoduje, że Rosjanie nie uwierzą w żadną groźbę aktywnego działania NATO. Bo niby dlaczego NATO miałoby działać, skoro samo nie czuje się podmiotem trwającej wojny? Skoro NATO uważa, że w wojnie nie jest, to po co miałoby do niej wchodzić?
Dlatego tak istotnym jest by zakomunikować Moskwie, że wojna na Ukrainie to wojna w której NATO jest stroną. A więc celem jest zwycięstwo z Rosją, a skoro tak, to istnieje pełna gotowość i determinacja do podjęcia odpowiednich działań. Tylko wówczas Putin uwierzy, że ma do czynienia z niebezpiecznym przeciwnikiem, gotowym do uderzenia.
Kennedy po raz drugi
To jest moment, w którym czysto teoretycznie rozważania warto przełożyć na konkretne warianty i możliwe posunięcia Zachodu względem Rosji. Co miałoby być przedmiotem groźby?
Pisałem o tym już drugiego dnia ponownej inwazji na Ukrainę (25.II.2022r.). Rosja jest potężniejsza niż Ukraina. Posiada większą armię o większym potencjale. Prowadzi wojnę ofensywną i dewastuje ofiarę. Tak więc, jeśli Putin będzie walczyć aż do zwycięstwa, to Rosjanie mają potencjał by wytrwać w wojnie o jeden dzień dłużej niż Ukraińcy i wygrać. Przez wyniszczenie i wycieńczenie przeciwnika. Niezależnie od tego, Moskwa może zmobilizować ogromne siły do zadania wcześniejszego, rozstrzygającego uderzenia. Wciąż może mieć potencjał do rozbicia ukraińskiej armii. Pisałem o tym wielokrotnie, choć kilka miesięcy temu wydawało się to niewiarygodne. Dziś, przygotowania Federacji Rosyjskiej do ponowienia ofensywy są widoczne gołym okiem. Być może jest to ostatni moment, w którym można uratować Ukrainę. Być może duże dostawy sprzętu i uzbrojenia z Zachodu wystarczą. Być może nie. No i na jak długo wystarczy nam zawartość magazynów w sytuacji, gdy zachodni przemysł zbrojeniowy wciąż pracuje (lub nie) w warunkach pokojowych?
Liczenie na to, że dzięki Zachodowi Ukraina wygra wojnę materiałową z Rosją jest dość ryzykowne. Ponadto – co wielokrotnie podkreślałem – Putinowi też się śpieszy. Szybkie rozstrzygnięcie jest w interesie Moskwy. To skłania do konstatacji, że 2023 rok może być przełomowy dla wojny.
Co zrobić, by Kreml nie osiągnął swoich celów? Oczywistym jest, że Ukraina nie może upaść, a symbolem tego upadku byłoby zajęcie Kijowa przez Rosjan.
Postawmy też sprawę uczciwie z punktu widzenia geopolitycznego. Dla Zachodu nie jest tak istotnym, by przywrócić Ukrainie granice sprzed 2014 roku. Koncesje terytorialne na rzecz Rosji byłyby akceptowalne, ale niedopuszczalna byłaby utrata Kijowa i całej Ukrainy. Ukraina po wojnie musi wejść do NATO. Tylko to może uchronić ją (i Europę) od ponownej rosyjskiej agresji. Tak więc Ukraina musi przetrwać jako państwo, a Kijów musi pozostać politycznie niezależny od Moskwy. Jednocześnie Rosja musi przegrać i to w sposób klarowny, inaczej nigdy nie zgodzi się na poszerzenie NATO o stolicę w Kijowie.
Póki wojna toczy się na wschodnim brzegu Dniepru, póty Zachód może mieć nadzieje, że sytuacja jest pod kontrolą. I same dostawy sprzętu wystarczą. Jednak jeśli Rosjanie ponownie będą chcieli złamać strategiczną linię Dniepru, okrążyć Kijów, wówczas będzie to grozić upadkiem całej Ukrainy. W konsekwencji uruchomieniem całej sekwencji kolejnych rosyjskich etapów eskalacji napięcia z Zachodem, które zostały opisane wyżej.
Mając powyższe na względzie, linia Dniepru, to jest ta linia, jaką NATO i UE muszą wyznaczyć jako nieprzekraczalną dla Rosji. Wszelkie próby jej naruszenia powinny być przez Zachód zneutralizowane.
Tak więc – w mojej ocenie – Zachód powinien zakomunikować Putinowi: „to jest nasza wojna i wkroczymy do niej, gdy ruszycie w stronę Dniepru (Kijowa) lub obejdziecie rzekę od północy (Białoruś)”.
I co wtedy?
Państwa NATO (niekoniecznie wszystkie) powinny zadeklarować gotowość wkroczenia na Ukrainę swoimi wojskami w celu postawienia kordonu sanitarnego. Kordon ten obejmowałby całą zachodnią – prawobrzeżną – Ukrainę włącznie z Kijowem. Siły rozjemcze powinny być liczne, demonstrować gotowość bojową i mieć wsparcie we wszystkich domenach (morze, powietrzne, cyber, kosmos). Sygnał powinien brzmieć:
Należy w tym miejscu pamiętać, że zachodni sojusznicy wcale nie musieliby podejmować walki z Rosjanami jako pierwsi. Bowiem nie jest kluczowym odbijanie np. Donbasu. Wystarczy ochronić Kijów i zachodnią Ukrainę. Tak więc to na Putinie, rosyjskich ministrach oraz generałach ciążyłaby odpowiedzialność za ewentualne pociągnięcie spustu i oddanie pierwszego strzału przeciwko sojusznikom. Podjęcie takiej decyzji byłoby niezwykle trudne, a i tak nie wiadomo, czy ktokolwiek wykonałby rozkaz otwarcia ognia do żołnierzy państw NATO. Rosjanie zdają sobie sprawę z tego, w jak wówczas niekorzystnej sytuacji by się znaleźli. Dlatego propaganda rosyjska robi wszystko, by wybić Zachodowi z głowy nawet myśli o takim scenariuszu.
Warto ponadto pamiętać, że o ile ukraińskie terytorium ogranicza konflikt ukraińsko-rosyjski, o tyle starcie NATO-Rosja obejmuje znacznie większą powierzchnię. Groźba wkroczenia na Ukrainę musi zostać wcześniej podparta szeregiem działań, które zademonstrują stronie rosyjskiej gotowość sojuszników do podjęcia działań o znacznie szerszej skali. Wymagana jest demonstracja potencjału do neutralizacji większości rosyjskich atutów względem całego NATO. I tak:
Dla niektórych tego rodzaju działania mogą wydawać się zbyt „ostre”. Jednak należy zdawać sobie sprawę z faktu, że Rosja już prowadzi wojnę. Dokonała agresji. Również z myślą o uderzeniu w NATO i UE. Demonstrowanie użycia siły nijak nie może stanowić zbyt „ostrego” ostrzeżenia wobec strony, która już tej siły militarnej używa. Strony, która poprzez sugestie grozi użyciem broni atomowej również wobec NATO. Rosjanie już w tej chwili używają niemal całego wachlarza działań i narracji, który ma zastraszyć i odstraszyć państwa Zachodu od angażowania się na Ukrainie. NATO nie użyło jeszcze żadnego argumentu odstraszania i zastraszania. Po prostu dozuje pomoc Ukraińcom. Czas najwyższy to zmienić i doprowadzić do pewnego rodzaju równowagi, bowiem ten brak balansu („miękkość” Zachodu wobec ostrego tonu Putina/Miedwiediewa) może doprowadzić do katastrofy. Katastrofy opisywanej wyżej, polegającej na posunięciu się przez Rosjan zbyt daleko. Można wręcz stwierdzić, że trzeba ich powstrzymać przed nimi samymi.
Gdyby Putin – mimo wszystkich wyżej wymienionych działań – zdecydował się jednak zająć Ukrainę lub Kijów, to koalicja wybranych państw (bo wątpliwym jest jedność NATO w kwestii wkraczania na Ukrainę) powinna rzeczywiście rozmieścić swoje wojska tak, by stworzyć wokół zachodniej Ukrainy i Kijowa kordon. Tak, by rosyjskie wojska nie mogły przejść, bez atakowania sojuszników. Jednocześnie niezwykle istotnym jest by zademonstrować w tym momencie totalną przewagę w powietrzu i gotowość do zniszczenia wszelkich jednostek rosyjskich, które zdecydowałyby się otworzyć ogień.
Oczywiście, że tak daleko idący scenariusz wydaje się być zawieszeniem wybuchu wojny nuklearnej na włosku. Jednak czym – jeśli nie tym – było nakazanie przez Kennediego strzelania do rosyjskich statków płynących w stronę Kuby? (gdyby się nie zatrzymały).
Putin demonstruje wszystkim od wielu miesięcy, że nie cofnie się przed niczym. Należy postawić przed nim lustro, inaczej rzeczywiście się nie zatrzyma.
Sam gaś pożar piewco wojny!
W pro-rosyjskie narracji stosuje dwa popularne chwyty emocjonalne, które mają w zamyśle kończyć wszelkie dywagacje na wyżej poruszane tematy. Pierwszym z nich jest:
Nie wysyłajmy naszych dzieci na wojnę
Oczywiście jest to tani chwyt, mający na celu odnieść się do emocji a nie do zdrowego rozsądku adresata. Zdrowy rozsądek podpowiada bowiem, że póki Ukraina jest niezależna od Rosji i wciąż walczy, póty Rosja nie ma dogodnych warunków do tego, by uderzyć na NATO i Polskę. Innymi słowy przeszkadzanie Putinowi w zajęciu Ukrainy de facto chroni nas, nasze rodziny i majątek.
Pro-rosyjscy propagandziści stosują prostacką narrację, obrazując ją urwanymi nogami weteranów oraz odnosząc się do „naszych dzieci”, ponieważ nie da się w sposób chłodny, racjonalny i geopolityczny wyjaśnić ich podstawowej tezy. Tezy, zgodnie z którą należy trzymać dystans i po wojnie na Ukrainie przejść do interesów z Rosją jak gdyby nigdy nic. Otóż nikt nie podejmuje wytłumaczenia, jak to miałoby niby wyglądać. Nic dziwnego, ponieważ nikt rozsądny nie uwierzyłby przecież w zupełnie nonsensowną teorię, wg której Putin po podbiciu Ukrainy nagle by złagodniał i stał się wiarygodnym partnerem na arenie międzynarodowej. A Amerykanie i Europejczycy by w to uwierzyli. Nikt w Waszyngtonie – po upadku Ukrainy – nie miałby żadnych złudzeń co do Putina. A jeśli tak, to nawet najbardziej naiwny rząd w Warszawie nie mógłby bratać się w takiej sytuacji z Moskwą. Nie mógłby popełnić tego samobójstwa, choćby z tego względu, że należymy do UE i NATO. Natomiast Putin nagle nie złagodnieje. Na okupowanej Ukrainie będzie dochodzić do ludobójstwa, a sytuacja geopolityczna po zajęciu Ukrainy nie stanie się bardziej bezpieczna dla Polski i Europy. Stanie się odwrotnie. Oczywistość ta jest nie do podważenia, stąd prostackie emocjonalne zagrania rosyjskiej narracji.
Dlatego propaganda pro-rosyjska sugeruje, że zachodni politycy najpierw wyślą na Ukrainę czołgi, a później nasze dzieci. Ten przekaz jest już zupełnie pozbawiony logiki również z innego względu. Jeśli przyjrzeć się tej kwestii na chłodno, to nawet jeśli na Ukrainę zamierzano by wysłać żołnierzy wybranych państw NATO w celu wygaszenia konfliktu z Rosją, to nikt nie wysyłałby tam „naszych dzieci”. Należy pamiętać o tym, że teoretyczne wysłanie wojsk na Ukrainę dotyczyłoby wojsk zawodowych. Żołnierzy zawodowych. Żołnierz zawodowy nie jest już dzieckiem. Jest to mężczyzna, który świadomie postanowił: wykonywać zawód żołnierza, złożyć przysięgę i bronić kraju oraz jego obywateli. Swojej rodziny, innych obywateli i rodzin innych obywateli. Za co zupełnie świadomie pobiera wynagrodzenie.
Lekarz nie decyduje się pracować w szpitalu tylko po to, by pobierać płacę i odmawiać wykonywania zabiegów medycznych. Strażak nie idzie do straży pożarnej po to, by migać się przed wyjazdami na akcje gaszenia pożarów. Nie ważne, czy dany pożar wybuchł samoistnie, czy też ogień został podłożony celowo i to np. przez nielubianego przez danego strażaka sąsiada. Strażak ma gasić pożar i podejmuje ten obowiązek w ramach pracy w określonym zawodzie przy świadomości, że pożar wybuchnie i będzie trzeba go ugasić – nawet przy ryzyku narażenia swojego życia lub zdrowia. Która zdrowa na umyśle matka strażaka krzyczy w czasie pożaru wskazując na syna jadącego na akcję by ugasić dom sąsiada: „Chcą spalić nasze dzieci!”?
Żołnierz idąc do wojska ma świadomość tego, że jego zawód polega – między innymi i w najgorszym wypadku – na prowadzeniu walki w czasie wojny. Obowiązkiem żołnierza jest bronić kraju i jego obywateli. Nawet jeśli obrona ta wymaga działań poza terytorium kraju. To ostatnie już tak oczywiste dla wszystkich nie jest. Jednak takie są fakty.
Jeśli dzięki wysłaniu polskich żołnierzy na Ukrainę można byłoby uniknąć inwazji na Polskę, to obowiązkiem polskich polityków i Sił Zbrojnych jest podjęcie takich działań. Bo o ile żołnierze pisali się na taki a nie inny zawód (za takie a nie inne wynagrodzenie), to cywile (w tym nasze dzieci) nie pisali się świadomie na pobór do wojska i walkę z atakującym nasz kraj przeciwnikiem.
A groźba inwazji na Polskę skończyłaby się dokładnie tym samym co na Ukrainie. Zablokowano by granice dla mężczyzn, rozesłano powołania do armii i chcąc nie chcąc, każdy powołany cywil walczyłby w tych samych okopach co zawodowi żołnierze. Przy czym dysponowałby gorszym wyszkoleniem, sprzętem, a w konsekwencji mniejszymi szansami na przeżycie. Pytanie więc brzmi, po co utrzymywać wojska zawodowe, skoro w czasie wojny i tak to cywile musieliby bronić się sami?
Sytuacja wygląda więc w ten sposób, że chcemy mieć w wojsku albo ludzi z powołania, albo profesjonalistów, którzy wiedzą za co biorą pieniądze. Takich, którzy są tam z innych powodów szkoda utrzymywać. Po to w Polsce 20 milionów osób płaci podatki, by z tych pieniędzy wystawić armię zawodową, której zadaniem jest nie dopuścić do tego, by cywile (amatorzy) musieli sięgać po broń. I właśnie w takiej sytuacji – bezpośredniego zagrożenia inwazją na Polskę – to nasze dzieci zostałyby zmuszone do wzięcia udziału w wojennej rzezi. Na ekspedycje wysyła się zawodowców, w tym często ochotników. W wojnie obronnej muszą wziąć udział wszyscy.
Sam jedź na wojnę
Ten argument z pewnością pojawi się pod moim artykułem i jest kierowany wobec każdego, kto przejawia zdrowo-rozsądkowe podejście do wojny na Ukrainie. Sformułowanie to jest bardzo powszechne i jest głównym orężem kierowanym przez pro-rosyjską narrację. Dlatego ktoś musi wreszcie podjąć się rozbrojenia tej niebezpiecznej i defetystycznej bomby. Choć wiem, że będzie to skutkować brakiem sympatii do mojej osoby wśród wielu czytelników, w tym wojskowych.
Obowiązkiem żołnierza jest bronić kraju i jego obywateli. Nawet jeśli wymaga to walki poza granicami państwa.
Jeśli sytuacja wymaga interwencji na zewnątrz w celu uniknięcia wojny obronnej, to zasadnym jest wysłanie na tę interwencję profesjonalistów. Zawodowców, którzy świadomie wykonują swój zawód. Moralnym upadkiem byłaby rezygnacja z niezbędnych, ale wymagających trudnych decyzji działań, przy jednoczesnym pogodzeniu się z sytuacją, w której wojna przyjdzie do nas, a za broń będą musieli chwycić cywile. W tym nasze dzieci. Jest pewne, że absolutnie każdy ukraiński żołnierz wolałby walczyć teraz przeciwko Rosji gdzieś indziej, niż na Ukrainie. Na Ukrainie gdzie ginie wielu cywilów, w tym kobiety i małe dzieci.
Po to 20 milionów cywili utrzymuje armię zawodową, by ta była – w razie pożaru (wojny) – gotowa do działania. Oczywiście to zadaniem społeczeństwa jest sfinansowanie odpowiednio wyposażonej armii. Obywatele danego państwa – a zwłaszcza Polacy – muszą mieć świadomość tego z czym może wiązać się potencjalna okupacja kraju. Potrzeba zwiększenia wydatków na armię w obecnych warunkach jest nieuchronna, podobnie jak nieuchronne będzie zwiększenie podatków na ten cel. Musimy być tego świadomi i gotowi na wzięcie na siebie związanych z tym obciążeń.
Jeśli żołnierze decydują się na karierę wojskową tylko po to, by pobierać płacę oraz uzyskiwać przywileje prawne (np. emerytalne czy dodatki finansowe), to taka armia nie powinna istnieć. Lepiej mieć świadomość swojej słabości niż fałszywe przekonanie o posiadanej sile. Zwłaszcza, gdy na to przekonanie płaci się ciężkie pieniądze. Armię buduje się po to, by odstraszała przeciwnika swoją gotowością i potencjałem do jego pokonania. W drugiej kolejności, żołnierzom zawodowym płaci się za walkę na wojnie, gdy odstraszanie zawiedzie. Jeśli ktoś jest w wojsku po to, by migać się od obowiązków, które świadomie na siebie przyjął, to lepiej, żeby zrezygnował i poszedł do pracy w sektorze prywatnym. Wówczas zamiast w tabeli kosztów, będzie mógł dopisać jakiś rząd wartości po stronie korzyści dla kraju i współobywateli.
Wydatki związane z utrzymywaniem Sił Zbrojnych nie wiążą się z żadnymi finansowymi korzyściami dla państwa. Jedyną wartością dodaną Sił Zbrojnych jest poczucie i gwarancja bezpieczeństwa. Jeśli kraj jest bezpieczny, wówczas może się rozwijać i ściąga kapitał z zewnątrz. Jeśli Siły Zbrojne – a także żołnierze – abdykowałyby z roli dawców bezpieczeństwa, wówczas ich rola sprowadzałyby się do roli pasożytów na tkance społeczno-gospodarczej. I właśnie do takiej roli chciałaby sprowadzić nasze wojsko propaganda rosyjska. I tak pro-rosyjska propaganda chciałaby przedstawić Wojsko Polskie polskiemu społeczeństwu. Jak byt pasożytniczy, który w razie próby powie obywatelom: „to sami sobie walczcie”.
Nie możemy na to pozwolić. W interesie armii i cywilów jest wspólne budowanie płaszczyzny zaufania. Zaufania opartego o solidne fundamenty. Jeśli społeczeństwo posiada wiarę w żołnierski etos – dzięki postawie samych wojskowych – wówczas bardziej skłonne będzie oddawać z własnej kieszeni większe środki na armię. Wiara w polskiego żołnierza doprowadziła Polaków w 1920 roku do wspaniałego zwycięstwa z sowietami. Nie szczędzono przy tym zrzutek i pracy na rzecz wojska. Później, przed wybuchem II Wojny Światowej, cywile również zrzucali się na wyposażenie dla armii. Mając świadomość, że tylko pierś polskiego żołnierza może zagwarantować im spokojne życie w niepodległej Polsce. Wówczas się nie udało.
Dziś Polska jest poza wojną, jednak ta sytuacja może się w przyszłości zmienić. Mamy czas, środki i możliwości by temu zapobiec. W tym celu trzeba wspierać Ukrainę, za wszelką cenę nie dopuścić do jej zajęcia przez Rosję, a jednocześnie inwestować w Siły Zbrojne RP. Po to by nikt z nas nie musiał nigdy i nigdzie walczyć na wojnie.
Jednocześnie nie możemy dać się moralnie rozbroić i zastraszyć przez rosyjską propagandę. Nie możemy wstydzić się wyrażania wprost naszej racji stanu. Tą racją stanu jest pokonanie Rosji w wojnie na Ukrainie. Jednym z narzędzi rosyjskiej propagandy jest emocjonalny szantaż. Sugeruje się, że wszyscy mówiący o tym, że trzeba pomóc zwyciężyć Ukrainie chcą wysyłać „nasze dzieci” na wojnę i śmierć. Chcą ściągnąć gniew Putina na Polskę i sprowadzić tutaj rosyjskie wojska. Jest to oczywista manipulacja, zresztą bardzo prymitywna.
Póki Rosja nie może pokonać Ukraińców i angażuje do walki z nimi kolejne zastępy wojska, póty nawet nie pomyśli o ataku na Polskę. Tak więc im bardziej będziemy pasywni i w ten sposób dołożymy cegiełkę do rosyjskiego zwycięstwa, tym szybciej Putin będzie mógł obrać na cel nasz kraj. Jest więc dokładnie odwrotnie, jak sugerują tuby rosyjskiej propagandy.
To jest nasza wojna!
W omawianym zakresie – zastraszania, onieśmielania i szantażowania
wydaje się, że Zachód (w tym Polska) przegrywa z rosyjską propagandą. Choć zdecydowana większość zdaje sobie z tego sprawę, to niewielu potrafi oświadczyć publicznie wprost, że „to jest nasza wojna”. Robimy dokładnie to, czego oczekuje Putin rzucając oskarżenia w stronę Zachodu. Stwierdzając, że NATO prowadzi z Rosją wojnę na Ukrainie Putin oczekuje zaprzeczeń z drugiej strony. Rosyjscy propagandziści odwołują się do fraz emocjonalnych („nasze dzieci” lub „to sam idź na wojnę”) po to, by zniechęcić adwersarzy do wymawiania wprost polskiej racji stanu. Tego rodzaju działanie jest odmianą prowadzenia pedagogiki wstydu. Mamy wstydzić się, a nawet bać (vide nawolywanie do tworzenia list piętnujących osoby o poglądach pro-aktywnych) myśli o działaniach, które mogłyby krzyżować plany Putina, bo: „to doprowadzi do wojny!”. Chodzi o to, byśmy wzbraniali się przed mówieniem, a w końcu nawet myśleniem o tym, by przeciwdziałać rosyjskim działaniom wojennym. W czasie, gdy Putin i Rosja prowadzą otwartą wojnę przeciwko NATO, Unii Europejskiej i Polsce. Tyle, że na terytorium Ukrainy. Co wynika tylko i wyłącznie ze słabości Rosji i niemożnością bezpośredniego zaatakowania Zachodu. W tym wszystkim warto jest spróbować odwrócić karty rosyjskie propagandzie tak, by jej działania osiągnęły dokładnie odwrotne skutki.
Dlatego zachęcam wszystkich czytelników – polityków, wojskowych, ekspertów, publicystów a także zwykłych komentatorów – do wprowadzenia do dyskursu publicznego hasła: „TO JEST NASZA WOJNA”. Przy użyciu słów w nagraniach, hasztagów w postach czy też oznaczeń na profilach. Nawet, jeśli macie inne zdanie w zakresie sposobu radzenia sobie z agresją Putina Wcale nie trzeba udostępniać niniejszego tekstu, wystarczy dołączenie do akcji. Bowiem niezależnie od tego jakie metody będziemy chcieli zastosować, to najważniejsze jest przekonanie nas wszystkich, a później samego Putina, że rzeczywiście TO JEST NASZA WOJNA. I jesteśmy gotowi do działania w ten czy inny sposób. Skoro Putin działa tak, jakby NATO było w wojnie z Rosją na Ukrainie i przekonuje do tego Rosjan, to przyznanie tej oczywistej konstatacji po naszej – zachodniej – stronie nie może nam przynieść żadnych negatywnych efektów. Przeciwnie. Możemy w ten sposób zneutralizować rosyjską propagandę, a także powstrzymać Moskwę przed eskalacją konfliktu. Na Kremlu muszą uwierzyć, że jesteśmy gotowi na wszystko. Inaczej będą wciąż posuwać się dalej, eskalować, aż wreszcie mogą doprowadzić do bezpośredniej wojny z NATO. Trzeba im w tym przeszkodzić.
Bo TO JEST NASZA WOJNA.
Coś ci się pokićkało. Ukraina nie jest w stanie wojny z Rosją bo to przecież nie wojna tylko specjalną operacja wojenna. Ale NATO czyli również my jesteśmy w stanie wojny z Rosją.
urodziles sie idiota i umrzesz idiota
Da, da pan doktorpl
Od setek lat jesteśmy w stanie wojny z Rosją i jest okazja, żeby ten zwyrodniały twór zarządzany przez chorych psychicznie i maniakalnych psychopatów ucywilizować. Jak najwięcej wsparcia dla Ukrainy. Nie dla płatnych pachołków Rosji. Nie kibice jesteście tylko cioty. Wstyd mi za kibiców Śląska.
Nie jest w stanie wojny kinetycznej i tu oczywiście masz rację. Ale to zdecydowanie nasza wojna, choćby pod kątem tego co by się stało gdyby Ukraina ją łatwo przegrała (co już wiadomo że się nie zdarzy) lub gdyby ciągnęła się np. 10 lat i zrobiła z Ukrainy drugą Syrię (co nie do końca wiadomo czy się nie zdarzy).
Oczywiscie,ze maja racje przynajmniej nie daja sobie prac lbow przez te pierdolone TVP – isy i inne chuje muje.No ale jak to na zesralo.com przystalo narraca jest,ze banderowcom trzeba gowno z dupy zlizywac bo im sie krzywda nierobom dzieje to tak beda cisnac normalnie myslacych.
Jak czytam takie wypociny jak twój wpis to zastanawiam się czy ty trollujesz dla zabawy, dla kasy czy zwyczajnie ułomny jesteś?
Tak dla jasności to twoje zainteresowania dotyczące lizania i fekaliów zostaw dla siebie. Niektórzy niedawno jeśli.
Od Polaków wymaga się leżenia krzyżem przed każdym Ukraińcem w naszym kraju, a wystarczy wejść w sobotni wieczór do typowej weekendowej knajpy z alkoholem i muzyką, by zobaczyć roześmiane hordy Ukraińców w wieku poborowym, bawiących się w najlepsze.
Kurwa dokladnie to samo w centrach handlowych sie dzieje a ja mam zapierdalac na to wszystko i sponsorowac. Najpierw ruchali mnie covidem teraz wojna kurwa.
My na ich dzieci alimenty płacimy, bo oni pobierają 500+ (czyli dla bezdzietnych 500-). Ogólnie, niech sobie tu będą, wiadomo, że nikt z nas nie chciałby się znaleźć na wojnie, ale opłacanie dla nich socjalu to jest grube przegięcie.
uspokoj sie dziecko, nerwosolku se zaparz
alimenty płavisz za nie swoje dzieci??? ty jestes jebaka wiiatropylny! a unia placi na uchodzów wojennych przez rok czasu poczytaj troche,….
No 500+ to są dla bezdzietnych alimenty na cudze dzieci, jakby nie patrzeć. A gdybym był wiatropylny, to bym łożył na swoje przynajmniej, a tak łoże na cudze. Zasrany socjalizm. Ale inflacja to pewnie putinflacja, nie? Bo wcale socjalizm nie powoduje inflacji. W Wenezueli mają już putinflację od 10 lat. Chociaż nawet nie wiedzą kto to jest ten putin. Co prawda bliższe prawdy określenie to pisflacja, ale w reżimówce tego nie powiedzą.
AKURAT UNIIA PŁACI PRZEZ ROK CZASU NA UCHODZCOW WOJEJNYCH ! A TY JAKBYS MIAL DZIECI TO POSZŁO BY W NOCHA…
Chyba ty płacisz, a nie unia. Proszę pomyśl i sprawdź informacje.
socjalizm to cuckoldyzm
putinflacja nie istnieje? hmnn.. a dziwnym trefem wszystkie kraje graniczace z wojna maja inflacje dwucyfrowa rosnaca… dziwny przypadek?
A unia to kto, skąd ma kasę i chuja daje w stosunku do tego vo my na nich wydajemy.
Na co ty placisz ?? Jakis rachunek masz ?
Tajne Archiwum Watykańskie, czyli Wielka Pobudka Słowian (wordpress.com)
zobacz sobie sumy. Od 10 lat mieszkam na stałe w Holandii, ale takiego socjalu i pomocy nigdy żaden Polak nawet w trakcie i po II WŚ nie otrzymał, a my walczyliśmy za cały świat, a nie tylko Europę Wschodnią !!!
przeciez jak bys im nie dal 500+ zasilku to by ukradli 5000+
Ty kurwa głabie mozesz jedynie sponsorowac waldusia kiepskiego . A i tak nie jestem pewien czy bys to ogarnąl
Jednym słowem, jak się nazywa osoba którą wszyscy ruchają?……;)
a ty myslisz ze polacy w uk w niemczech lub skandynawi siedza cichutko w domkach pijac tanie piwko????
Won ruski trollu
Ty to nawet pewnie jak oddychającego Ukraińca zobaczysz to oburzony jesteś.
I nie pisz w komentarzach „my Polacy, nas Polaków „itd. ,bo taka retoryka leningradzkim trollem załaduje z daleka.
Śląsk wysłał 40 tysięcy do Lwowa? I co, niby te pieniądze trafią do potrzebujących, czy gdzieś po drodze jakiś potrzebujący polityk/urzędnik je przytulił? Czy to nieważne, bo za 40 koła Śląsk sobie zrobił dobry PR? Jakoś nigdy nie wierzyłem w tego typu przelewy. Już lepiej by zrobili, gdyby te pieniądze dali Owsiakowi. On pewnie wziąłby z tego jakieś 10 tysi na pracę fundacji/do kieszeni, ale za resztę kupiłby by jakiś sprzęt do szpitali dla polskich dzieci. Bo na państwo to nie ma vo liczyć w temacie służby zdrowia. 3 miliardy na propagandową tvp, a psychiatrię dziecięcą zamykają.
Nie rozumiem o co Ci chodzi. Przecież te pieniądze wracają do Polski. Ostatnio w postaci granatnika 🙂 Nie dość, że pan komendant miał przedni ubaw, to jeszcze napędził gospodarkę. Przecież tą dziurę w stropie ktoś musi załatać.
Tak, a do tego jeszcze pewnie odszkodowanie dostał, bo przecież on jest pokrzywdzony, że odpalił ten granatnik. Ciekawe ile takich granatników przeszmuglował zanim doszedł do wniosku, że w sumie to się jednym pobawi. Przyznał się do dwóch. Kurwa, gość złamał tyle przepisów, że jak prawnicy to wyliczyli, od 30 do 60 lat by mu groziło za te wszystkie paragrafy, gdyby Polska chociaż próbowała udawać państwo prawa, a nie prywatny folwark, a te kurwy pisiorskie roztoczyły nad nim parasol ochronny. Jebany ma plecy, jakich pozazdrościć może mu każdy skurwysyn. Lepszy to był chyba tylko ten handlarz bronią, co szumowski z kolegami zrobili wał na respiratory, bo tamten się za wczasu uznał za zmarłego i wpisał sobie, że go skremowali, więc tamtego nawet przy odzyskaniu Polski nie ma jak skazać, chyba, że ktoś by gościa wytropił, co jest nierealne.
Ja się nie mieszam w politykę. Dla mnie jedni i drudzy to patałachy i podnóżki innych państw. Politycy, dla których ten kraj był naprawdę ważny, skończyli w katyńskich dołach, lub obozach koncentracyjnych (akcja AB). Pojedynczy, porządni politycy byli niszczeni, jak choćby Gabriel Janowski. Zostali ci, którym władza przysłoniła już całkiem oczy. Piszesz o psychiatrii dziecięcej. U nas na SORze nie ma już, ani okulisty, ani (podobno) laryngologa. Jeszcze jedno „redakcja” kasuje niewygodne komentarze 🙂 Wolność słowa w wersji polskiej.
Cenzurę wprowadzili już kiedy nakręcali psychozę covidową (swoją drogą to już był element wojny). Sławetne zdanie wypowiedziała pewna żydówka na tym ich bodajże zjeździe klimatycznym, że nauka jest ICH własnością i dlatego nie można z nią dyskutować. To oczywiście zaprzeczenie prawdziwej nauki, która uwielbia dysputy akademickie. Natomiast to, co nazywają nauką, a nadali temu dogmat nieomylności to po prostu nowa religia. Przykro człowiekowi mogłoby się zrobić, gdy się pomyśli, jaką przyszłość serwują nam samozwańcze „elity”. Na szczęście ja nie mam dzieci i nie skazałem nikogo na życie w Orwellowskim świecie. Co do likwidacji w zasadzie wszystkiego w państwie poza agenturą i służbami ucisku to absolutnie standardowa płyta w pakiecie socjalistych państw. Polska niestety jest państwem socjalistycznym, więc bardzo szybciutko zubożejemy zarówno prywatnie, jak i w wymiarze państwowym. Po wojnie zapewne zacznie dochodzić do rewolucji, chyba że Polska stanie się areną walk, ale na to na szczęście się nie zanosi. Front jest na Ukrainie, na Bliskim Wschodzie, w Afryce i na Pacyfiku. Jest jeszcze opcja, że komuś puszczą zwieracze i jebnie znowu atomówką. Piszę znowu, bo w Bejrucie to przecież nie saletra jebła grzybem atomowym. Jak nam zrobią wojnę nuklearną, to nie wiem na jaką planetę tym razem będziemy chcieli spierdolić.
W większości się zgadzam, tylko ja akurat mam syna. Od jakiegoś czasu też powtarzam, że władzom bardzo na rękę jest nakręcać spiralę strachu. Najpierw Covid, potem wojna. Próbowali jeszcze zaszczuć nas małpią ospą, ale okazało się to niezbyt medialne, bo wyszło, że głównie pedały się zarażają, więc konflikt interesów;) mój komentarz znów zniknął na dole:)
Władzom ZAWSZE jest na rękę nakręcać spiralę strachu, podobnie zresztą, jak dzielić ludzi. Podzielone i wystraszone społeczeństwo można zagonić do zagrody. Spójrz ile absurdów się teraz tworzy. Karze się ludzi za myślenie, a promuje głupotę. Wyśmiewa się cnoty, a gloryfikuje dewiacje i kurestwo. Spójrz na nowomowę – już nie ma łapówek, teraz jest lobbing. Już nie ma kurestwa, teraz jest seksworking. Itp. itd. A zacznij ludziom oczy otwierać, to Cię od szura i foliarza wyzwią i tylko dziwnym zbiegiem okoliczności wiele teorii spiskowych okazało się faktami… Moim zdaniem już jest za późno dla tego świata. Cała nasza cywilizacja (szeroko pojęta zachodnia, wschodnia itp.) kończy właśnie żywot, niczym wymierające myszki w eksperymencie Calhouna. Dzieje się to cyklicznie. Narodzi się nowa cywilizacja. Może chociaż co bardziej świadome dusze stąd spierdolą. Ten świat już od dawna nie jest dobrym miejscem do życia, mimo wody w kranie i ogniu na kuchence. Technologia miała nas wspomóc, a nas zniewala. To wszystko jest dla kogoś i po coś, ale my jesteśmy tylko pikselem na ekranie i to nie dla nas i nie w naszym interesie jest. Mieliśmy szansę, ale chyba przegapiliśmy moment. Albo i nie mieliśmy szansy. W każdym razie, jak na moje, to to wszystko już jebło, tylko aktualnie trwa moment, kiedy bezwładnie spadamy ryjem prosto na beton. Kto się nie spodziewa upadku, ten się nieźle ździwi. A my jedyne, co możemy zrobić, to obserwować spektakl. Show must go on.
Bardzo mądre słowa. Więcej optymizmu
Gabryś Janowski. No tak w Sejmie pięknie walczył. Szkoda tylko że poza kamerami robił zupełnie odwrotnie. Widziałem go kiedyś pod znienawidzona przez niego Castorama na głębockiej w Wawie jak pakowal całego mercedesa combi wraz z przyczepą panelami podlogowymi. Na moje podśmiechujki o jego zakupowym patryjotyzmie udał że nie słyszy i odwrócił się w drugą stronę. A przecież jako gospodarczy patriota powinien wspierać Polski handel i mógł kupić te panele w jednej z mrówek.
No tak masz rację, to, że kupił panele w Castoramie (o ile to prawda), dyskredytuje go jako uczciwego polityka. Chłop walczył m.in. o polskie cukrownie, a to że był uczciwy potwierdza fakt, w jaki sposób go zniszczono.
za duzo TvN kolego. wylacz tv, na zewnatrz jest inny swiat
Nigdy nie widzialem tak szokującego transparentu hahaha
Maja racje malinowi z transparentem a to co za debil napisał „ Klub podkreślił także, że od początku wojny aktywnie wspiera naszych Ukraińców i to nie tylko finansowo.” W dupe im wejdźcie …
40TYS DALI JAK NIEMCY MASKI NA POCZATKU WOJNY… BO CZEKALI NA JEJ KONIEC!
1/4 DOLNESLASKA TO REPRIATYIANCCI Z ROSJI UKRAINY LITWY I LOTWY GDZIE OKOLO 1,7 MILIONA WIEC TUTAJ JEST OKOŁO 5 MILIONOW POTOMKÓW ZE WSCHODU PO WOJNIE I W CZASIE….
Z czego większość z nich stanowiła grupa polskich Żydów,która witała ruskie czołgi kwiatami a później im sluzyla
Po meczu Widzewa ze Śląskiem Wrocław zamknięty dla kibiców drużyny przyjezdnych został sektor gości. Powodem są uszkodzenia sanitariatów, powstałe po wizycie fanów z Wrocławia. Nie oznacza to, że sektor będzie pusty.
W trakcie meczu ze Śląskiem doszło do zniszczenia sanitariatów i z tego powodu kibice Warty Poznań nie będą mogli zasiąść oficjalnie na sobotnim meczu. Nie wiadomo, ile potrwają naprawy z tym związane. Przypomnijmy, iż następny domowy mecz widzewiacy rozegrają z Lechem Poznań 19 marca o godzinie 17:30
Zniszczony stadion Widzewa ŁódźNie tylko wynik został zapamiętany. Kibice gości urządzili rozróbę w swoim sektorze, interweniować musiała policja, na boisku pojawiły się polewaczki. Widzew domagał się od Śląska odszkodowania za zniszczenia, jednak włodarze Wojskowych nie byli skorzy do płacenia i sprawa trafiła do sądu. Jak podał na Twitterze rzecznik RTS Marcin Tarociński, w tej sprawie zapadł wyrok. Klub z Wrocławia musi zapłacić 101 413 zł.
to samo moga powiedziec angole lub niemcy gdzie jest naszych ponad 2 miliony lub norwegowie lub szwedzi…
I co z tego wynika ?Dają nam broń i mówią że są naszymi sługami?
Zniszczony stadion Widzewa ŁódźNie tylko wynik został zapamiętany. Kibice gości urządzili rozróbę w swoim sektorze, interweniować musiała policja, na boisku pojawiły się polewaczki. Widzew domagał się od Śląska odszkodowania za zniszczenia, jednak włodarze Wojskowych nie byli skorzy do płacenia i sprawa trafiła do sądu. Jak podał na Twitterze rzecznik RTS Marcin Tarociński, w tej sprawie zapadł wyrok. Klub z Wrocławia musi zapłacić 101 413 zł.
…motłoch …podła hołota o mentalności zawistnej koorwy
Pewnie myślisz że Putin skończy na Ukrainie. A czy Hitler skonczył na Austrii i Czechosłowacji. Pytanie ilu na forum jest Polaków a ilu kacapów udających
I dlatego, że nie lubimy Putina, nie możemy wyrażać swojej niechęci do wspierania ruchów probanderowskich? Sorry, ale jak się od kogoś oczekuje pomocy, mało tego tą pomoc się dostaje i to w ogromnej ilości, to wypadałoby chociaż temu dobroczyńcy nie pluć w twarz? A co do samego putina. Tak uważam, że nie odważy się zaatakować państw należących do NATO.
Widzisz coś dalej czy tylko tyle co trawnik przed twoim blokiem.
Właśnie widzę. Dlatego wkurwia mnie, jak ślepe jest 3/4 społeczeństwa i jak łatwo łyka medialną papkę.
Tak widzę i moja rodzina tak, jak 3/4 mieszkańców Wrocławia, którzy pochodzą z Wileńszczyzny, lwowskiego i Galicji Wschodniej nie chcemy mieć za sąsiada ukra, dobrze pamiętamy te ich nocne odwiedziny sąsiedzkie – rzeki krwi, krzyki torturowanych, gwałconych, zabijanych i bezimiennie pochowanych naszych krewnych. Nigdy nie padło jedno słowo z ust władz Ukrainy, ani przed wojną z kacapami, ani obecnie, które byłoby prośbą o przebaczenie i przeprosinami. Wprost przeciwnie 2019 r. – rozpoczynają się obchody i gloryfikacja UPA bohaterów, którzy wyzwalali Ukrainę, także spod okupacji Polaków, 2020 r. rokiem Bandery w obwodzie lwowskim, rok 2021 r. przegłosowali i wysłali do parlamentu uchwałę o nadanie stadionowi we Lwowie imienia Stepana Bandery – na tym stadionie zbudowanym na Euro 2012 mogłyby grać reprezentacja Polski i Ukrainy – imienia Stepana Bandery !!! Nie mów mi więc, że nie było czasu, że czas będzie na pojednanie po wojnie Ukraińsko-Rosyjskiej, bo władze Ukrainy uczą swoje dzieci, że mają brać przykład z UPA, z SS Waffen Galizien, SS Waffen Kaminski i ich naśladować dla dobra Ukrainy, bo to byli bohaterowie. We Wrocławiu znamy tych bohaterów i ich potomków za dobrze i dlatego nie chcemy ich u siebie za sąsiadów i to – NIE JEST NASZA WOJNA !!! Dla nas sowiet to wróg, ale upainiec żaden nasz przyjaciel, to mordercy, którzy dokonali czystki etnicznej, wymordowali bestialsko 100.000 Polaków, wyrywając z brzuchów matek nienarodzone dzieci, gwałcąc i żywcem paląc kobiety, dzieci, starców… tych nocy, tego co przeżyli moi bliscy i rodziny 3/4 wrocławian nikt nie zapomni, nie wybaczy i nie oczekuj od nas przebaczenia, zapomnienia i tego, żebyśmy teraz napluli w twarz naszym przodkom, bo taka jest poprawność polityczna !!!
WOŁYŃ – czystka etniczna – wiecznie pamiętana !!!
Brawo, kolejne kilka rubelkow ci wpadło
Tobie k..o 4 hrywny
Ale z Ciebie zjeb, może zamiast tu pierdolic kup sobie karabin i jedz na Ukrainę strzelać do rusków.
Jak to, przecież samozwańcze wolne media twierdzą, że Putin nie ma już rakiet, nie ma czołgów, wszyscy dezerterują, a rosjanie umierają z głodu, bo przez sankcje, półki sklepowe świecą pustkami. Taka lipa, a ty twierdzisz, że po podbiciu Ukrainy, pójdzie dalej i zacznie podbijać kolejne kraje?
Ukrofile, już zaczynacie się gubić w swojej wziętej z dupy narracji.
JAKBY BYŁA WOJNA TO BY SPIERDALALI DO WEGIER LUB SERBII…
I uciekają. Węgry przyjęły w przeliczeniu na liczbę obywateli porównywalną, lub większą liczbę uchodźców od Polski. Natomiast jest to niewygodne info, bo Orban ogłoszony ruską onucą.
Jeśli już to na Węgry lud do Serbii. Tak a propos.
Kurwa pazie żałosne.
Taką mała frekwencja a tylu baranów przychodzi
Wygląda na rosyjską prowokacje tylko gdzie wtedy byli kibole Śląska ?
Oddaj partnerkę życiową Ukraińcowi, chociaż wątpię, byś takową posiadał, ale jeśli jednak, to oddaj, bo jak nie, toś ruska onuca.
Kibole Śląska dbają, aby czystka etniczna Wołyńska i Galicji Wschodniej – 100.000 wymordowanych bestialsko Polaków, już nigdy nie powtórzyło się. Dla nas ta wojna powinna trwać 100 lat, a po niej kamień na kamieniu nie powinien pozostać z sowietów i upainców, nigdy wiecej nie powinni mieć siły podnieść ręki na Świętą Rzeczpospolitą Polską – takie podejście jest patriotyzmem, a nie bezrefleksyjna ukrofilia i anglopoddaństwo w miejsce wcześniejszego sowietosyjonizmu poddańczego.
Ja się zgadzam z kibicami Śląska..
Hasło„to nie jest nasza wojna” w zamyśle twórców było skierowane do 400 tysięcy Ukraińców migających się od obrony kraju. Debili w naszym kraju nie brakuje, to interpretują sobie jak chcą i jak im wygodnie. Ukraińcy, wracać i bronić swojego banderolandu!
Ambitna teza, że kibice piłkarscy mają jakiś szerszy zamysł w jakimkolwiek działaniu, albo że ich działanie podlega różnym interpretacjom. To nie ten świat xD
Poznań ich wyprzedził transparentem „Mamy kurwa dosyć”
Tutaj chodziło o ukraincow którzy mają w naszym kraju jak bułka w maśle. A zwykły obywatel polski gorzej od niego. Polacy są gorzej traktowani. Przywileje. Dzieci w żłobkach przedszkolach i szkołach. A moje dziecko nie może się dostać do żłobka przedszkola czy szkoły. Druga sprawa dostają mieszkania.
Maja naprawdę dobrze w naszym kraju
Serio Ukraińcy się mają lepiej od nas ? Zawsze możesz zmienić obywatelstwo jak im tak zazdrościsz . Nie wiem na jakim zadupiu mieszkasz ale jak się dowiesz gdzie Twoje dziecko ma należeć do żłobka , przedszkola czy szkoły to zapisz go u nas na górnym Śląsku tu niema problemu kto chce to znajdzie miejsce .
Nawet to forum pokazuje jak się dobrze mają. Swojego współrodaka możesz zwyzywać od najgorszych, poruszyć jego rodzicielkę i rodzinę do 5 pokoleń wstecz – nikt się nie odezwie. Napiszesz coś o socjalu dla Ukraińca – nagle się gównoburza robi, jesteś kacap, troll, agent ruska onuca i co jeszcze.
Gdzie do przedszkola i szkoły dostać się nie może? Podaj nazwę gminy. Konkret a nie takie pitolenie że ja to nie, ale koleżanka kolegi…Podpisz się imieniem i nazwiskiem. Weź odpowiedzialność za swoje słowa.
Niestety ale faszyzm żywi się wojną, żywi się krwią. To nie nasza wojna, ale jak ją przegramy to stanie się naszą.
Nazizm wśród ukraincow ma się niestety dobrze, jeśli ktoś odnosi się do naziola bandery to tak będzie
A po meczu dzielni pseudokibice wdziali ubranka z symbolem Powstania Warszawskiego, które zostało uduszone przez ruskich. „To nie nasze powstanie” dajcie od razu.
Poczytaj i dowiedz się kto mordował powstańców, sprawdź SS Waffen Galizien i SS Waffen Kaminski, a następnie poczytaj o ludobójstwie, czystce etnicznej na Wołyniu i w Galicji Wschodniej, nie umiesz myśleć i czytać przyjedź do Wrocławia, to m.in. moja rodzina opowie ci, co znaczy sąsiad upainiec i co zrobił – 100.000 wymordowanych bestialsko Polaków i ani jedno jebane – przepraszam ze strony Ukraińców !!!
A o Wołyniu nic nie wspomnisz jak ukry mordowali Polakow, śmieciu upadlinski.
https://www.tysol.pl/a74422-pszeki-obrazliwie-okreslenie-polakow-niczego-was-nie-nauczyl-39-bialoruska-tv-straszy-video próbka z Białorusi. Jak ktoś pisze, że to nie nasz wojna, to albo jest idiotą, albo opłacanym ruskim agentem
…albo potomkiem wymordowanych 100.000 Polaków na Wołyniu, w Galicji Wschodniej lub Powstaniu Warszawskim przez Ukraińców z UPA, SS Waffen Galizien, SS Waffen Kaminski, którzy dziś są gloryfikowani m.in. w tatuażach i tradycjach pułku azowskiego. Dla młodego Ukraińca Stepan Bandera to wzór patrioty do naśladowania, bo wyzwolił ich spod okupacji Polskiej – tak opowiadają Ukraińcy we Wrocławiu – więc nie dziw się, że dla nas to nie nasza wojna i chcemy, żeby się sowieci i upaincy wzajemnie wybili dla dobra Narodu Polskiego.
Sołowiow właśnie wymienił Warszawę, jako tradycyjne rosyjskie miasto. Ruskij mir już się zbliża….
Widzę że podrzegacze wojenni z weszło wrzucili wyższy bieg propagandy.
To mamy rosyjską opcję we Wrocławiu.ЦСКА ВРОЦЛАВ chyba tak ten klub trzeba nazywać. Ruska piąta kolumna.
Pierdolenie w bambus Nie wiedza jak wybielic sprawe i pieprza bez sensu…….publicznie ogłaszają, że po zajęciu Ukrainy armia rosyjska ruszy na Polskę…… Oj kurwa przydalo by sie Wtedy wszystkie polskie cpuny polskie debile nabraly by troche rozumu a po fakcie kiedy nastapiloby umilowanie do Putina i tolerancja na zakusy ruskiej swoloczy znowu na temat dorzedajnosci polaczkow pojawily by sie legendy
Kibice Śląska mają rację .Rząd pisu wciąga nas coraz bardziej w nienaszą wojnę.Banderowskie hordy rozlały się po Polsce i robią co chcą i słyszymy tylko czerwoną kalinę przy której banderowcy mordowali polaków.OBUDŹMY SIĘ ZANIM BĘDZIE ZA PÓŹNO !!! WOŁYŃ PAMIĘTAMY
Sperdalaj do Rosji gwałcić krowy i świnie. Tam jest wasze miejsce.
Putin to szaleniec jak Hitler. Kiedyś też tchórze mówili „nie będziemy umierać za Polski Gdańsk”. Dzisiaj tchórze wywieszają plakaty, a często sprzedajne ****** za kasę od Ruskich. Obudźcie się. Putina trzeba powstrzymać, im wcześniej tym będzie taniej.
Jak to nie ich wojna? Przecież Wrocław i okolice to w większości przesiedleńcy z dzisiejszej zachodniej Ukrainy…
Śląsk to bydło. Na obcych stadionach srać nie umieją do toalet więc trzeba rozpierdzielic zeby do dziury trafiać, sa zwolennikami zbrodniarzy… Wyrzucic z ligi i tyle.
klub Śląsk Wrocław zaprezentowano w białoruskiej TV Łukaszenki jako sprzymierzeńca tego reżymu ..
Brawo kibice Śląska, a skoro to nasza wojna to wypierdalac na front wspomagać Banderowców, stanowski niech idzie pierwszy razem z tymi zjebami tu co uznają że to nasza wojna
Brawo kibice
To nie nasza wojna, taka prawda. Dla ukraińców polacy są nikim. Jak to ich byly ambasador Melnyk powiedział, jesteśmy wrogami jak bolszewicy i naziści podcAs wojny. Polacy powinni myslec o sobie a nie umierać za kult upa bandery i ukraińskich neonazistów.
Właśnie propagandysta Sołowiow stwierdził, że Warszawa to tradycyjne rosyjskie miasto :D. Trzeba być niespełna rozumu, albo mieć oczy zasłonięte kopiejkami, żeby nie popierać w tej wojnie Ukraińców.
Co by nie mówić, Weszlo jest neo banderowskim gównem sponsorowane przez neo banderowskich polskojęzycznych rządzących polskimi spółkami skarbu państwa. Ciekawe jak często naczelny tego gówna jeździ do komika zrobić mu loda za kilka działek białego szaleństwa?
Czyli z tego wniosek, że Śląsk Wrocław daje do zrozumienia, że to jest nasza wojna. Teraz oczekuję od kibiców Śląska, żeby wywiesili transparent z napisem mówiącym, aby działacze Śląska ubrali się w mundury i żeby wy Pierre Dalali na front bronić swoich braci banderowców. A rozśmieszyło mnie zdanie: „stadion piłkarski nie jest miejscem do manifestowania swoich poglądów politycznych i wyrażamy sprzeciw wobec takich praktyk”. Jasne, ale gdyby był napis: „Putin to zbrodniarz, a Rosja to państwo terrorystyczne” zapewne byłoby zachwytów bez liku. Ja też nie jestem zwolennikiem tego typu transparentów z treściami dotyczącymi polityki i historii pozasportowej, ale działacze Śląska nie protestowali dotychczas kiedy na stadionach były transparenty o politycznym zabarwieniu. Kibice Śląska! Na następny mecz przygotujcie mnóstwo podobnych transparentów, bo jeden to za mało. I dzięki za to, że sprowokowaliście neonazistowskich działaczy, którzy musieli przyznać się do swojej miłości do tej parszywej ideologii.
Deklarujemy otwartość na współpracę i dialog, by wspólnie przeciwdziałać takim zachowaniom. Hahahaahahahahhahahahahaahahahhaha co za brednie.Czasami lepiej nic nie mówić
Podziwiać można kibiców za odwagę.To,że nie jest to nasza wojna, uważa tak prawie 100% Polaków bez Tokarczuk-ukrainki z polskim obywatelstwem i jej podobnych.Piszę małą literą to,co piszecie dużą.To wojna,tak uważają ludzie w większości- USA i Izraela o wpływy i profity na ziemiach wokól Rosji.Polacy,z tego co widzę, nie podzielają poglądów wasala,czyli Polski w rękach polityków Telewizyjne informacje nękają widzów,są jak mobbing.Rosja nie zaatakowała Polski ?”To nie jest nasza wojna,o nasze ziemie,również te,które ukraińcy nam wyrwali razem z kwiatami w ogródkach i glebą przesiąkniętą polską krwią”-tak powiedziała stara babcia siedząca na ławce w Podgórzu.Potem inny pan dodał:”Błaszczak przebiera nogami,by nasze dzieci wepchnąć jak mięso armatnie na wojnę ukraińską.
Oddać Lwów.Oddać to,co nie jest ukraińskie.Dość pomocy za nasze podatki i ładowania broni ukrainie.
Pokój jest najważniejszy.Za wszelką cenę!”.Mówił i coraz więcej ludzi stawało przy nim i biło brawo..Skąd mamy wiedzieć jaka jest prawda skoro gada się jednostronnie?Tylko poprzez własną analizę z narażeniem życia?!Narzucana nienawiść do Rosji w kontekscie ukraińskim nie współgra,zdaniem wielu.Nienawiść jest grzechem,dlatego niszczy się niewygodne chrześcijsństwo i papieża.Po co tam pchało się NATO?Po wpływy ,czy w celu bezinteresownej obrony ukraińców,którzy otrzymali państwo majdanem,politycznie?Nikt nie liczy się z naszym również cierpieniem i upodleniem.Ukraińscy banderowcy,najgorsi mordercy polskich dzieci mają być ważniejsi od Polaków?Kto to widział tak pomagać?!Niech bogatsi pomagają..Jesteśmy każdej wojnie przeciwni.Odwet może być za mord na naszym dziecku,ale nie na skalę wojny,gdzie giną z każdej strony niewinni ludzie(żołnierze też).Nie ma skutku bez przyczyny.Czy Rosja nie jest na swoim terytirium historycznym?USA tu były?Wychowuję i kształcę chore dziecko państwu bez niczyjej pomocy,żadnych zasiłkòw i drugie,bo nie ma rodziców.Nie mam jeszcze do niego praw(łańcuch rozpraw),a jestem jego wychowującą matką 17 lat,począwszy od jego urodzenia.Daję mu swoje życie i własne środki dla jego rozwoju i istnienia.Na pewno dam go do woja ,by ginął ,m.in.za banderowców oraz w obronie interesòw chazarskich uzurpatorów.
Nienawiść,o której wspomniano nie obejmuje tu stosunku Polaków do katów dzieci i kobiet na Wołyniu.Dotyczy Rosji.Ofiary Wołynia bowiem mogą tylko przebaczyć oprawcom.My możemy te mordy nazywać,cierpieć z powodu takiego potraktowania istot ludzkich,dezaprobować czczenie takich „bohaterów.Nikt nie narzuca nienawiści do banderowców,jak w przypadku Rosji.Tymczasem nienawiść musi mieć w danym człowieku podłoże,bazę,pożywkę Nie można jej narzucić,jak miłości.Historia historii nie jest równa okrucieństwem.Jednak torturowanie bestislsko dzieci buduje naturalną odrazę i przerażenie, sprzeciw,niechęć do oprawców.Nienawiść to też uczucie,które rodzi się samo,o czym politycy zapominają. Nakazują kochać i nienawidzić wbrew odczuciu.Można nie mieć pozytywnych uczuć do Rosji,pamiętać jej zło,mieć żal,ale nienawiść uruchamia się sama,gdy obiektywizm na nią wskazuje. Można z racji samej wyobraźni o wymyślnych torturach na dzieciach i kobietach,bez bacisku z zewnatrz uruchomić nienawiść.