Lech Poznań błyskawicznie sprowadził swoich kibiców na ziemię po przejściu Bodo/Glimt w Lidze Konferencji i przełamaniu 32-letniej niemocy polskich klubów w wiosennych fazach europejskich pucharów. W tym sezonie drużyny z Dolnego Śląska są przekleństwem “Kolejorza”, a największym jest właśnie Śląsk Wrocław. Trzeci mecz z zespołem Ivana Djurdjevicia i trzecia porażka.
Stwierdzenie, że goście grali, stwarzali sytuacje i pudłowali, a gospodarze głównie się bronili, kilka razy skontrowali i wykorzystali prezenty być może jest pewnym uproszczeniem, ale na pewno nie mija się całkowicie z prawdą. Lech absolutnie nie musiał dziś przegrać. Czy grał jedenastu na jedenastu czy w osłabieniu, potrafił kreować sobie kolejne okazje. Rafał Leszczyński jednak znów tej wiosny zrobił dużą różnicę. Dziś wygrał pojedynki z Citaiszwilim i Miliciem. Raz też po bombie Skórasia w sukurs przyszła mu poprzeczka.
Śląsk Wrocław – Lech Poznań 2:1. Co zrobił Citaiszwili, gdzie był Holec?
Pół biedy nieskuteczność, ale kilku podopiecznych Johna van den Broma nie tylko podawało tlen Śląskowi, ale jeszcze fundowało obiad z deserem.
Dominik Holec debiutował w poznańskich barwach i cóż, nie sprawił, że holenderski trener ma ból głowy związany z obsadą bramki na kolejne mecze. Słowak, którego pamiętamy raczej z dobrej postawy w barwach Rakowa, niewiele dziś ogarniał. Przy wrzucie wolnym Exposito zachował się dziwnie, odsuwając od “swojego” rogu w momencie strzału napastnika WKS-u. Hiszpan przymierzył świetnie, być może Holec i tak niewiele mógłby zrobić, ale on nawet nie dał sobie szansy na interwencję. W drugiej połowie pokracznie wychodził na przedpole do Nahuela, który na jego szczęście pomógł sobie ręką przy przyjęciu i gol na 3:0 po zaskakująco długiej analizie nie został uznany.
Najwięcej słów krytyki zbierze jednak Heorhij Citaiszwili. W tamtym sezonie na wiosnę imponował w barwach Wisły Kraków, ale w Lechu notorycznie rozczarowuje. Nie poznajemy chłopaka. Jedynego gola (z Radomiakiem) strzelił szczęśliwie, po farfoclu, a oprócz tego niewiele ciekawego pokazał. Dziś na dodatek sabotował grę. Nie dość że zmarnował stuprocentową sytuację po podaniu Szymczaka, to później złamał wszelkie kanony dotyczące zachowania w defensywie i będąc pod presją na skrzydle zagrał do środka przed pole karne prosto pod nogi Johna Yeboaha. Świetnie dysponowany Niemiec przyjął, popatrzył i precyzyjnie uderzył przy słupku. Pedro Rebocho stał blisko i podziwiał.
Citaiszwili dostał pierwszą szansę w tym roku i wysłał sygnał, że najlepiej będzie mu z powrotem na ławce.
Czy Murawski powinien wylecieć?
Do Radosława Murawskiego trener Van den Brom jakichś większych pretensji chyba mieć nie będzie. Yeboah okazał się szybszy, trzeba było podjąć ratunkową interwencję i zakończyła się ona niepowodzeniem. Pytanie, czy kapitan Lecha powinien wylecieć z boiska. Pierwotnie otrzymał żółtą kartkę i dopiero po obejrzeniu powtórek Bartosz Frankowski zmienił swoją decyzję. Trudno w tej sytuacji zawyrokować, w redakcji długo na ten temat dyskutowaliśmy. Z jednej strony Yeboah w ostatniej fazie akcji zaczął zbiegać do środka, zdając się zwiększać szanse goniącego Rebocho na zatrzymanie go. Z drugiej, Yeboah już po odskoczeniu od Murawskiego mógł strzelać, a Rebocho cały czas byłby w bardzo trudnym położeniu co do wykonania czystego wślizgu.
Po namyśle uznajemy więc, że ta czerwona kartka się broni, aczkolwiek dobrze byłoby wreszcie definitywnie ustalić, czy VAR ma naprawiać wyłącznie czarno-białe błędy, czy prostować wszystkie decyzje, co do których są trochę większe wątpliwości. Wersja pierwsza w praktyce jest przepisem równie martwym jak obowiązek płacenia abonamentu radiowo-telewizyjnego.
Problemów w ekipie mistrza Polski było więcej. Kwekweskiri głównie człapał, Marchwiński znów był bezproduktywny i tak można by wymieniać. Sam Skóraś nie mógł robić wszystkiego. Szukając pozytywów – ożywczą zmianę dał najwyraźniej wracający do łask Joao Amaral i nie chodzi tylko o asystę.
Śląsk wycisnął z tego meczu, ile się dało i po raz trzeci w tym sezonie pokonał Lecha, dzięki czemu odskoczył na sześć punktów od strefy spadkowej. “Kolejorz” po tej porażce do prowadzącego Rakowa traci już 16 “oczek”, a do drugiej Legii 7.
Fot. Newspix