Wołodymyr Zełenski obfotografował się z Joe Bidenem podczas niespodziewanej wizyty prezydenta Stanów Zjednoczonych w Kijowie, zapowiedziany został ogromny pakiet pomocy wojskowej dla Ukrainy i szereg nowych sankcji wobec Rosji, a gdzieś w międzyczasie przez ten uciśniony wojennymi demonami kraj na wschodzie kontynentu przechodzi żywioł, który rujnuje tamtejszy futbol. Korozję można przeoczyć.
Niby właśnie wracają rozgrywki Premier Ligi, której mecze odbywają się bez udziału publiczności, przy wojskowej ochronie, w cieniu rosyjskiej inwazji. Nie ma nawet sensu udawać, że jest w tym jakaś normalność. Ale to żadna aberracja przy zawirowaniach na szczytach ukraińskiej piłki nożnej. Andrij Pawełko, prezydent Ukraińskiego Związku Piłki Nożnej, jest ścigany przez prokuraturę za całkiem grube przekręty, a siedzibę federacji przeszukują służby i śledczy. Tym samym struktury państwa ingerują w niezależność UZPN-u, na co oburzyć może się UEFA, której statuty kategorycznie zabraniają podobnych działań i która jawnie sympatyzuje z 47-letnim prezesem. Zbliża się międzynarodowy skandal.
Mało?
Za miesiąc rozpoczynają się eliminacje do niemieckiego Euro 2024, a powrót nieprzesadnie zachwycającego na ekstraklasowych boiskach Jewhena Konoplanki do reprezentacji Ukrainy to najmniejsza kontrowersja wokół Żółto-Błękitnych, bo wciąż nieobsadzone jest stanowisko selekcjonera. Bajzel? Żeby było absurdalniej: tymczasowo funkcję objąć ma Rusłan Rotań, dla którego byłaby to trzecia jednoczesna fucha obok prowadzenia kadry Ukrainy U-21 i FK Ołeksandrii.
Mroczna barwa normalności
Końcówka sierpnia. Inauguracja nowego sezonu Premier Ligi. Szachtar Donieck mierzy się z Metalistem Charków na stołecznym obiekcie NSK Olimpiyskyi. Dla ekipy z Donbasu iście mitologiczna tułaczka po kraju i rozgrywanie „domowych” meczów na cudzych stadionach to chleb powszedni. A to Kijów, a to Lwów, a to Warszawa. Tamtego popołudnia piłkarze obu drużyn wychodzą na boisko owinięci w narodowe flagi. Wyemitowane zostaje przemówienie prezydenta Zełenskiego. Hymn. Minuta ciszy. Hołd dla ofiar. Wejście kulejącego żołnierza w szaliku Szachtara. Symboliczne inicjacyjne kopnięcie kampanii należy do niego.
Połowa stycznia. Mychajło Mudryk trafia do Chelsea. Cena: sto milionów. Rinat Achmetow, Szachtar Donieck, informuje, że niemałą część pieniędzy przekaże ukraińskiej armii. – Przeznaczam dwadzieścia pięć milionów dolarów, by pomóc naszym żołnierzom, obrońcom i ich rodzinom. Pieniądze zostaną oddane na pokrycie różnych potrzeb: zapewnienie leczenia, wsparcia psychologicznego czy realizację konkretnych próśb – wyjaśnia biznesmen.
Początek lutego. W Turcji dochodzi do bijatyki między piłkarzami z Ukrainy i Rosji. Pierwsi reprezentują barwy FK Mynaj, drudzy – Szynnika Jarosław. Zdarzenie ma miejsce w hotelu, któremu ukraińska grupa postawiła jeden warunek: nieprzyjmowanie Rosjan. Warunek, który zostaje złamany po trzęsieniu ziemi na tureckiej i syryjskiej ziemi. Jatka jest ostra. Na miejsce przyjeżdżają policja i pogotowie ratunkowe. Rosjanom się dostało, a Ukraińcy z „bitwy” wyszli niemal nietknięci. Ponoć. Tak głosi bowiem ludowy mit.
Przemawiają piłkarze. Rusłan Malinowski strzela gole, podnosi koszulkę i prezentuje napis „nie dla wojny na Ukrainie”, a następnie dziękuje Polakom za pomoc. Ołeksandr Zinczenko deklaruje, że „nie zamierza bać się kar finansowych za solidarnościowe gesty”, gdy w jego ojczyźnie giną ludzie. Jewhen Konoplanka mówi mi, że zdarzają mu się dni, podczas których myśli tylko o „tym skurwysynie, który zabija ukraińskie dzieci”, czyli krwawym Władimirze Putinie. A to tylko ułamek wszystkich głosów.
Wszystko powszednieje, nawet największy dramat, ale chyba nie sposób udawać, że ukraiński futbol funkcjonuje w atmosferze normalności. Nie ma mowy o zwykłości, sztampowości, szablonowości i codzienności, gdy kraj pogrożony jest w wojnie. I jest coś smutnego w tym, że tamtejsza piłka nożna samoistnie pogrążona się w jeszcze większym chaosie.
Prezes oskarżony, czyli wojna na szczycie
Andrij Pawełko to działacz. Tak to trzeba nazwać. Lokalny i krajowy, polityczny i sportowy w jednym. Wykształcony w prawie i zarządzaniu. Wyuczony w branżach budowlanych i transportowych. Bezskutecznie kandydował na mera Dniepropetrowska, kręcił się przy Froncie Zmian, potem wybierano go na posła VII i VIII kadencji z Batkiwszczyny i Bloku Petra Poroszenki, a w międzyczasie prężnie działał przy Narodowym Komitecie Olimpijskim Ukrainy i Ukraińskim Związku Piłki Nożnej.
W tym drugim jest prezesem od 2015 roku.
Władzy trzyma się mocno, choć już w 2019 roku Prokuratura Generalna Ukrainy informowała, że przeciwko Andrijowi Pawełce toczy się pięć postępowań karnych.
Pięć!
– Gdy obejmował posadę głowy Ukraińskiego Związku Piłki Nożnej, miał za sobą kilka zarzutów o defraudacje pieniędzy. W rządzie zajmował się finansami. Pełnił już pewne funkcje w ukraińskiej piłce, ale na czele tamtejszego futbolu znalazł się trochę niezasłużenie, bo z nadania prezydenta Poroszenki, który zresztą ustawił swoich partyjnych kolegów w obwodowych ZPN-ach. Nie wszystkim się to spodobało, a wśród największych krytyków takiego stanu rzeczy prym wiedli bracia Surkisowie, którzy wcześniej rządzili związkiem przez wiele lat. Tak zaczęła się wojna – mówi Piotr Słonka, twitterowy BuckarooBanzai, który ukraińskie środowisko piłkarskie zna na wylot.
Słonka kontynuuje: – Niekiedy wojna przybierała niemal dosłowny wymiar. Na loży prezydenckiej podczas meczu z Portugalią miało dojść do kłótni, która zakończyła się bójką między wszystkimi trzema panami. Sugerowało się nawet, że bracia Surkisowie podesłali nawet specjalne pismo do UEFA, w którym informowali piłkarską centralę o nieuprawnionym graczu w barwach Ukrainy, czyli o Juniorze Moraesie. Tym samym mieli przeprowadzać sabotaż w swojej własnej federacji. Ot, byle tylko dopiec i zaszkodzić Pawełce, żeby nowy prezydent Wołodymyr Zełenski zyskał silne argumenty do usunięcia go ze stanowiska. To była tylko plotka, ale zawierała w sobie na tyle dużo prawdy, że ludzie w nią wierzyli. Iskrzyło po obu stronach, a Pawełko wygrywał wszystkie starcia. Nieważne, z której strony nadchodził atak, on radził sobie z nim brawurowo.
Zażyłe relacje łączyły go z Andrijem Szewczenką. Również wspólna przeszłość. Szewczenko wystąpił nawet w spocie wyborczym Pawełki, gdy ten ubiegał się o jakąś polityczną fuchę. Gdy Szewie zarzucano koleżeństwo z Romanem Abramowiczem, zadawanie się z rosyjskimi artystami i sportowcami, a także brak znajomości ukraińskiego, Pawełko zaciekle bronił swojego znajomego, głównie za sprawą mediów Rinata Achmetowa, sprzyjających Szachtarowi, choć przecież Szewczenko to dziecko i legenda Dynama. Wybielano go, wyniki się zgadzały, a opinia publiczna to kupowała, więc Surkisowie zaczęli wyglądać na dziwaków i choćby najbardziej prawdopodobne informacje o malwersacjach finansowych w związku przechodziły bez jakiegokolwiek echa. Pawełko był bezkarny. Nie spełniał wyborczych obietnic. Nic nie robił sobie z tego, że punktowano jego niesłowność. Po niespodziewanym odejściu Szewczenki ze stanowiska selekcjonera zaczęły jednak psuć się relacje między nim a Pawełką. Machina medialna obróciła się więc od tego pierwszego. Nagle zaczęto wbijać w niego szpileczki i stawiać poważne zarzuty o przeróżne wygłaszane kłamstwa. Wszystko się zmieniło.
Nad Andrijem Pawełką pojawiły się czarne chmury. Od dobrych kilku lat prokuratura podejrzewa go o defraudację środków na budowę boisk piłkarskich. W 2017 roku Ukraiński Związek Piłki Nożnej uruchomił własną fabrykę do produkcji sztucznej trawy na boiska piłkarskie, do której zaczęły napływać zamówienia w ramach programu budżetowego „Budowa boisk piłkarskich ze sztuczną nawierzchnią w regionach Ukrainy”. Sceptycy dziwili się, że zakład został uruchomiony dokładnie wtedy, gdy zatwierdzono program budżetowy – z bezpośrednim udziałem Pawełki jako szefa komisji budżetowej.
Dziennikarskie śledztwo Bihus.info wykazało, że to śmierdząca sprawa. Od ingerencji Ukraińskiego Związku Piłki Nożnej i projektu Ministerstwa Rozwoju Regionalnego. Przez zakup sprzętu dla zakładu za pośrednictwem firmy SDT FZE ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich z nadpłatą, której kwota miała wynieść ponad jeden milion dolarów amerykańskich. Po samego Andrija Pawełkę, który wypierał się wszystkich zarzutów i nie odpowiadał na żadne pytania.
Jak zwykle.
W listopadzie 2022 roku sąd w Kijowie nakazał aresztowanie prezesa Ukraińskiego Związku Piłki Nożnej na dwa miesiące za kaucją w wysokości prawie dziesięciu milionów hrywien. Kaucja została opłacana w szemrany sposób – przez Ukraiński Związek Piłki Nożnej. Dziennikarze węszyli dalej. Informowali, ze prezydent UZPN mieszka w luksusowej posiadłości pod Kijowem, a jego matka jest właścicielką gruntu o wartości pięciu milionów dolarów. Funkcjonariusze przeszukiwali własności 47-latka, bo podejrzewali, że doszło do defraudacji związkowych środków.
Piotr Słonka: – Pawełko przeżywa ciężki okres. I to od samego początku inwazji Rosji na Ukrainę z minionego roku. Andrij Szewczenko, jego były przyjaciel, próbuje przejąć jego posadę w związku. Otoczenie prezydenta Zełenskiego usiłuje zrzucić go ze stołka. Raz już wychodził z prokuratury z workiem na głowie. Musiał zapłacić kaucję za pozostanie na wolności. Co chwilę słychać o kolejnych przeszukaniach jego firm, jego ludzi, jego związku, a właśnie otrzymał zakaz pełnienia funkcji na miesiąc. Wciąż się trzyma, bo brak konkretów. Wszystko zrzuca na poprzednich rządzących, czyli braci Surkisów, którzy mieli dokonywać wszelkiej maści przekrętów. No i na ataki Rosjan. Kto skrytykuje związek, ten agent Rosji, taką kieruje się retoryką.
17 lutego Sąd Rejonowy w Kijowie zdecydował o zawieszeniu go na miesiąc w roli prezesa Ukraińskiego Związku Piłki Nożnej. Ten ostatni uznał decyzję wymiaru sprawiedliwości za nieuzasadnioną i stwierdził, że jest ona sprzeczna ze „statutami UEFA i FIFA, które nieodwołalnie zabraniają ingerencji lokalnych władz państwowych w prace narodowych organizacji piłkarskich”.
– Podobno Szewczenko miał dostać ostrzeżenie od samego Aleksandra Ceferina za próbę objęcia władzy na szczycie ukraińskiego futbolu w sposób inny niż statutowy. Może skończyć się to dla niego źle. Wszystko to jednak informacje kuluarowe. Prokuratura działa, ale nie przedstawiła jeszcze żadnych konkretnych dowodów na winę Pawełki. Wszystko owiane jest tajemnicą, ale coraz częstsze wizyty organów ścigania sugerują, że sytuacja prezesa związku tylko się pogarsza. Gilotyna w końcu opadnie. On sam twierdzi, że jest czysty. Na pytania o boiska nie odpowiada, a to chyba najbardziej oczywisty z jego grzechów – mówi Słonka.
Poważna afera.
Opuszczona reprezentacja, czyli bajzel na szczycie
Grudzień 2022. Ołeksandr Petrakow, który prowadził Ukrainę od sierpnia 2021 roku, zaś z tamtejszą kadrą na różnych szczeblach związany był od 2011 roku, opuszcza stanowisko. Jego naturalnym następcą zostać ma Serhij Rebrow. Ten jednak steruje emirackim Al-Ain FC i zamierza wypełnić kontrakt, który kończy się dopiero 30 czerwca 2023 roku.
Mija styczeń.
Mija połowa lutego.
Dobiega marzec.
Bezkrólewie trwa.
Ukraina zmierzy się z Anglią, Włochami, Macedonią Północą i Maltą podczas eliminacji Euro 2024. Pojawiają się plotki, że liderzy kadry kontaktują się z Rusłanem Rotaniem i proszą go o przejęciu sterów nad drużyną. Problem jest zasadniczy: ten prowadzi już Ukrainę U-21 i FK Ołeksandrię. Premierowy kwalifikacyjny mecz z Anglią już 26 marca.
– Rusłan Rotań nie ma szans, żeby zostać na stałe. Wciąż nawet nie został oficjalnie ogłoszony w roli selekcjonera tymczasowego. Wszyscy wtajemniczeni wskazują jednak na niego. Nie ma za bardzo innych opcji. Mówiło się jeszcze o współpracownikach Rebrowa, choćby o Vicente Gomezie, ale wygląda na to, że wszyscy postawili na Rotania. I Ukraiński Związek Piłki Nożnej, i Rebrow. Co ten drugi ma do gadania? To właśnie on ma zostać głównym selekcjonerem. I to na wiele lat. Już półtora roku temu był pierwszym kandydatem, ale przez kontrakt w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i upartość właściciela Al-Ain FC nie udało mu się zerwać umowy. Podobnie jest teraz. Związek czeka, ale pomysł jest klarowny: pod koniec lutego kadrę przejmuje tymczasowo Rotań, a od meczów czerwcowych na kilka długich lat przychodzi Rebrow, dla którego ta praca to marzenie.
Ten pierwszy to zasłużony ukraiński piłkarz. Sto meczów w reprezentacji, prawie czterysta spotkań w lidze, masa występów w europejskich pucharach. Po zawieszeniu butów na kołek zajął się trenowaniem. Od 2018 roku prowadzi kadrę Ukrainy U-21, od grudnia minionego roku FK Ołeksandrię.
Piotr Słonka: – Preferuje futbol ofensywny i techniczny. Zupełnie przeciwnie niż Ołeksandr Petrakow, który stosował filozofię prostej i często prymitywnej gry. FK Ołeksandria ma aspiracje europejskie. Rotań przebudowuje klub. Ma dużo pracy. Bo wyobraźcie sobie, że taki Michał Probierz łączy pracę z młodzieżówką Polski ze sterowaniem przykładowej Lechii. Chyba pojawiłyby się wątpliwości i krytyka, prawda? Mało: co jeśli miesiąc później dowiedzielibyśmy się, że PZPN czeka na właściwego selekcjonera i przekierowuje Probierza do roli selekcjonera seniorskiej reprezentacji Polski? Nie przeszłoby! Na Ukrainie ludzie podchodzą do tego z wyrozumiałością w trudnych czasach, ale związkowi i tak się obrywa. Jak można było dopuścić do takiej sytuacji? I to jeszcze drugi raz w niedługim czasie? Nie można było dogadać się z Rebrowem i szejkami z ZEA już półtora roku temu? Jest sporo pytań. I jeszcze więcej bałaganu, a za wszystko odpowiada związek.
I cierpi na tym Ukraina.
Jakby mało miała innych problemów.
Czytaj więcej o piłce nożnej na Ukrainie:
- Niebezpieczne związki Anatolija Tymoszczuka
- Mam tylko torbę i dziecko na ramieniu. Reportaż o Warszawie Wschodniej
- Jak wygląda pomoc po drugiej stronie granicy?
- Wojciech Szewko: – Wojnę na Ukrainie ufundowaliśmy my, czyli Zachód
- Nie możemy do domu. Reportaż o uchodźcach z Ukrainy
- Jak w XX wieku ginęli najważniejsi rosyjscy przywódcy?
- Wołodymyr Zełenski. Historia prezydenta, który stanął na drodze Putina
- Anonymous. Od internetowych trolli do wirtualnej potęgi
- Ramzan Kadyrow. Człowiek, którego boi się nawet Putin
Fot. Newspix