Reklama

Od Cruyffa do Messiego. Holendersko-argentyńskie boje na mundialach

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

09 grudnia 2022, 15:25 • 7 min czytania 2 komentarze

Dzisiejszy ćwierćfinał mistrzostw świata w Katarze będzie dziesiątym oficjalnym starciem Holendrów z Argentyńczykami, a zarazem szóstą ich konfrontacją rozegraną w ramach mundialu. Historia holendersko-argentyńskiej rywalizacji jest dość burzliwa i pełna legendarnych momentów, wart0 ją sobie zatem szybko odświeżyć przed pierwszym gwizdkiem dzisiejszego spotkania. 

Od Cruyffa do Messiego. Holendersko-argentyńskie boje na mundialach

Zdecydowanie jest co wspominać. Zapraszamy.

Holandia 4:0 Argentyna (MŚ 1974)

Mistrzostwa świata w 1974 roku zaczęły się dla Argentyńczyków porażką z reprezentacją Polski (2:3). Potem Albicelestes zdołali się odkuć – zremisowali z Włochami (1:1) i wygrali z Haiti (4:1), co zapewniło im drugie miejsce w stawce i awans do 2. fazy grupowej turnieju. Widać było jednak, że podopieczni Vladislao Capa raczej na niemieckich boiskach o medale nie powalczą. Grali bez polotu, bez iskry. Mimo solidnego składu, prezentowali po prostu przeciętny futbol.

Ich realne możliwości zostały zresztą boleśnie zweryfikowane już w spotkaniu numer cztery. Argentyńczycy wpadli wówczas pod rozpędzony holenderski walec, za którego kierownicą zasiadał legendarny Rinus Michels. „Pomarańczowi” w konfrontacji z ekipą z Ameryki Południowej objawili całą swoją potęgę. Zatriumfowali aż 4:0 po dwóch trafieniach Johana Cruyffa, a także golach Johnny’ego Repa i Ruuda Krola. To był futbol totalny w najczystszej postaci. Dość powiedzieć, że Holendrzy oddali aż 17 strzałów (9 celnych) na argentyńską bramkę, podczas gdy Albicelestes zrewanżowali się zaledwie dwoma uderzeniami.

Całkowita deklasacja, która obudziła argentyńskie środowisko piłkarskie. Tamtejsze myślenie o futbolu zdominowane było latami przez idee skrajnie defensywne, ale lanie od Holendrów zmieniło wszystko. Capa na ławce trenerskiej zastąpił Cesar Luis Menotti – miłośnik ofensywnego stylu gry.

Reklama

Yin i yang. Menotti i Bilardo – dwaj argentyńscy mistrzowie, których dzieliło wszystko

Do dziś trudno uwierzyć, że Cruyff i spółka w 1974 roku nie zostali mistrzami świata.

Argentyna 3:1 [p.d.] Holandia (MŚ 1978)

Za poniesioną klęskę Argentyńczycy zrewanżowali się Holendrom już po czterech latach i to w takim momencie, że trudno sobie wyobrazić lepsze okoliczności do zemsty – w finale mistrzostw świata na Estadio Monumental w Buenos Aires. Podstawowa część spotkania zakończyła się remisem po golach Mario Kempesa oraz Dicka Nanningi, lecz w dogrywce trafiali do siatki już tylko podopieczni Menottiego – najpierw Kempes, a kropkę nad i postawił Daniel Bertoni. „Pomarańczowi” mogli pluć sobie w brodę – gdyby Rob Rensenbrink trafił wcześniej do siatki, a nie w słupek, pewnie żadnej dogrywki by w finale nie było.

Tym samym ekipa Oranje nie ozłociła niesamowitej dekady lat 70. Aczkolwiek trzeba pamiętać, że w 1978 roku Holendrzy nie byli już aż tak mocni, jak cztery lata wcześniej. Na turniej nie pojechał między innymi Johan Cruyff, natomiast Rinusa Michelsa w roli selekcjonera zastąpił Ernst Happel – trener genialny, niewątpliwie jeden z najwybitniejszych w historii, ale jednak niepasujący do holenderskiej drużyny narodowej aż tak doskonale, jak jego poprzednik.

Czas na TOP10! Ranking najlepszych trenerów w historii futbolu (część 3.)

Reklama

Inna sprawa, że w 1978 roku w Holandii panowało zgodne przekonanie, że finału z Argentyną na jej terenie nie dało się wygrać. Nie, gdy mecz z perspektywy trybun obserwował dyktator Jorge Rafael Videla. – Nie miałem takiego poczucia na boisku – zauważa jednak Ruud Krol w rozmowie z Davidem Winnerem. – Choć oczywiście zdawaliśmy sobie sprawę, że sędzia nie jest po naszej stronie. W przerwie nawet trochę o tym gadaliśmy. „Ten kutas z gwizdkiem – on też gra z Argentyną?”. Nie wiem, czy mieliśmy rację, ale tego rodzaju reakcje u zawodników w emocjach to coś normalnego.

Holandia 2:1 Argentyna (MŚ 1998)

Na kolejną mundialową batalię Holendrów z Anglikami przyszło zaczekać aż dwie dekady. W 1998 roku los skojarzył te dwie ekipy w ćwierćfinale mistrzostw świata we Francji. Jedni i drudzy, jak zawsze, mieli swoje ambicje, ale i swoje kłopoty. W 1/8 finału ekipa Albicelestes z niezwykłym trudem uporała się z Anglią. Choć wyspiarze przez znaczną część spotkania grali w dziesiątkę, spotkanie zostało rozstrzygnięte dopiero w rzutach karnych. Z kolei „Pomarańczowi” pokonali reprezentację Jugosławii 2:1 dzięki bramce Edgara Davidsa w doliczonym czasie gry. Poważny błąd popełnił wówczas sędzia Jose Maria Garcia-Aranda, który nieco wcześniej nie wyrzucił z boiska Dennisa Bergkampa, mimo że gwiazdor holenderskiej ekipy w przypływie szaleństwa podeptał swojego oponenta.

Asystent arbitra głównego widział tę sytuację jak na dłoni. On też nie zareagował właściwie.

„Musisz skrócić te włosy o co najmniej 4 centymetry!”, czyli Argentyna na mundialu we Francji

Jak na ironię, to właśnie Bergkamp został bohaterem meczu ćwierćfinałowego z Argentyną. W końcowych sekundach spotkania „Nielatający Holender” w fenomenalnym stylu przyjął górne podanie, po czym przepięknie zwiódł argentyńskiego obrońcę i pokonał Carlosa Roę.

Jeśli chodzi o ekipę Albicelestes, najmocniej zawiódł Ariel Ortega. Tuż przed końcem spotkania El Burrito był de facto faulowany w polu karnym przez Jaapa Stama, ale upadł w sposób tak teatralny i sugestywny, że sędzia… potraktował jego zachowanie jako próbę wymuszenia jedenastki. Rozjuszony Ortega podnosząc się z murawy uderzył głową w podbródek Edwina van der Sara i rzecz jasna obejrzał czerwoną kartkę. No po prostu nie dało się tego gorzej rozegrać.

Holandia 0:0 Argentyna (MŚ 2006)

Po losowaniu grup mistrzostw świata 2006 dość zgodnie uznano, że tym razem grupa C zasługuje na miano grupy śmierci. Z jednej strony – Serbia i Czarnogóra, niemal przysłowiowo nieobliczalna. Z drugiej – złota generacja Wybrzeża Kości Słoniowej. No i do tego Argentyna oraz Holandia – kraje, które właściwie zawsze przystępują do rywalizacji w mistrzostwach świata z gigantycznymi aspiracjami. Nie inaczej było rzecz jasna przed szesnastoma laty.

Układ spotkań grupowych był jednak taki, że bezpośrednie starcie Albicelestes z „Pomarańczowymi” nie dostarczyło wielu wrażeń. Obie ekipy zmierzyły się ze sobą w trzeciej kolejce fazy grupowej, mając już na koncie po sześć punktów. Było jasne, że nikt nie będzie się przesadnie szarpał przed startem play-offów.

Wynik mówi wszystko – padł bezbramkowy remis.

Tym samym Holendrzy wyszli z grupy z drugiego miejsca i w 1/8 finału zmierzyli się z Portugalią. Spotkanie – nazwane „bitwą o Norymbergę” z uwagi na zatrważającą liczbę żółtych i czerwonych kartek – zakończyło się triumfem 1:0 ekipy z Półwyspu Iberyjskiego. Z kolei pięknie grająca Argentyna swój udział w turnieju zakończyła na etapie ćwierćfinału. Podopieczni Jose Nestora Pekermana polegli w rzutach karnych z reprezentacją Niemiec. Słynny szkoleniowiec pewnie do dziś się zastanawia, czy losy meczu potoczyłyby się inaczej, gdyby w końcówce wpuścił na boisko Leo Messiego, a nie Julio Ricardo Cruza.

– Mieliśmy niesamowitą ławkę. Miałem do dyspozycji Messiego, Aimara, Saviolę, Palacio. Postawiłem na Cruza, bo sądziłem, że ze swoimi atutami da nam najwięcej w końcówce. Nie chcę do tego wracać. Rezultat decyduje o wszystkim. To bolesne wspomnienie – przyznał Pekerman w rozmowie z TNT.

Argentyna 0:0 [k. 4:2] Holandia (MŚ 2014)

No i wreszcie wspomnienie najświeższe, czyli mundial w Brazylii. Holandia zaczęła go fenomenalnie, bo od rozgromienia broniących tytułu Hiszpanów. Ale im dalej w las, tym bardziej podopieczni Louisa van Gaala koncentrowali się na defensywie i z tym większymi kłopotami przepychali kolejne zwycięstwa. Z kolei Argentyńczyków od samego początku mistrzostw krytykowano za niezbyt efektowny styl gry. No ale koniec końców jedni i drudzy dotarli do strefy medalowej.

Zmartwychwstanie Louisa van Gaala

Spotkanie, jak można się było spodziewać, nie porwało. Było niezwykle zamknięte, z niewieloma sytuacjami podbramkowymi. Największe gwiazdy obu ekip – Arjen Robben i Leo Messi – nie miały na murawie miejsca, by zaprezentować pełnię swoich możliwości. Efekt? Bezbramkowy remis.

I rzuty karne, które bezbłędnie egzekwowali Albicelestes.

Louis van Gaal nie zdecydował się na powtórzenie brawurowego manewru ze zmianą bramkarza tuż przed konkursem jedenastek. Między słupkami pozostał Jasper Cillessen. – Gdyby zostały mi jeszcze zmiany, na pewno wprowadziłbym Krula za Jaspera. Zmieniłem Bruno Martinsa za Daryla Janmaata, ponieważ Indi nie nadążał z interwencjami i miał już na koncie żółtą kartę. Wolałem nie ryzykować kontuzji Nigela de Jonga, dlatego wszedł na boisko Jordy Clasie, który mógł dać nam więcej w ofensywie. Z kolei van Persie był po prostu bardzo zmęczony – przyznał szkoleniowiec ekipy Oranje.

CZYTAJ WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA:

STAN MUNDIALU:

fot. NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Wszyscy zdrowi, a kapitan w formie – fizycznej i psychicznej. Przed Estonią panuje optymizm

Jakub Radomski
1
Wszyscy zdrowi, a kapitan w formie – fizycznej i psychicznej. Przed Estonią panuje optymizm

Mistrzostwa Świata 2022

Piłka nożna

Wszyscy zdrowi, a kapitan w formie – fizycznej i psychicznej. Przed Estonią panuje optymizm

Jakub Radomski
1
Wszyscy zdrowi, a kapitan w formie – fizycznej i psychicznej. Przed Estonią panuje optymizm

Komentarze

2 komentarze

Loading...