Reklama

PRASA. „Tylko Szczęsny przyjechał w formie godnej uczestniczenia w MŚ”

redakcja

Autor:redakcja

03 grudnia 2022, 09:29 • 8 min czytania 6 komentarzy

Mecz z Francją, echa meczu z Argentyną. Generalnie mundial, mundial, mundial. Sobotnia prasówka. 

PRASA. „Tylko Szczęsny przyjechał w formie godnej uczestniczenia w MŚ”

SPORT

Rozmowa z Januszem Białkiem, byłym selekcjonerem reprezentacji Polski U-19 i U-20.

Był pan zaskoczony jednostronnym przebiegiem meczu Polska – Argentyna?

– Na pewno spodziewałem się czegoś innego w wykonaniu naszej reprezentacji. Po poprzednim, zwycięskim meczu z Arabią Saudyjską, powiało nutką optymizmu, wydawało się, że jesteśmy w stanie zbudować coś sensownego i dobrego. W środę wieczorem zostaliśmy jednak brutalnie sprowadzeni na ziemię, zostaliśmy uderzeni w głowę ciężkim narzędziem. Wyglądało to żałośnie.

Reklama

Zawiodła taktyka, czy zawiedli ludzie?

– Jedno i drugie. Wróciliśmy do schematów obowiązujących w meczu z Meksykiem. Piotrek Zieliński znowu był ustawiony defensywnie, na dodatek z boku boiska. Cofnięcie Roberta Lewandowskiego też nie jest dobrym pomysłem, bo odsunięty od pola karnego przeciwnika niewiele wskóra. Kazać napastnikowi przede wszystkim bronić, to samobójcze założenie. Trudno się zatem dziwić, że Argentyńczycy poczuli przysłowiową krew i pojechali z nami od początku do końca.

Upraszczając sprawę – przepustkę do 1/8 finału załatwili nam piłkarze Arabii Saudyjskiej, strzelając Meksykanom gola w doliczonym czasie gry oraz Wojciech Szczęsny, broniąc w pierwszej połowie rzut karny egzekwowany przez Lionela Messiego?

– Nic dodać, nic ująć. Trzeba sobie szczerze powiedzieć, że Wojtek Szczęsny jest jedynym polskim piłkarzem, który przyjechał do Kataru w formie godnej uczestnictwa w mistrzostwach świata.

Nie będę owijał w bawełnę, tylko walnę prosto z mostu – w meczu z Argentyną mieliśmy więcej szczęścia niż rozumu. Tyle okazji, ile zmarnowali „Albicelestes”, to tylko dziękować Bogu. Podziela pan mój pogląd?

– Niestety, nie mogę zaprzeczyć. Nie mieliśmy żadnych argumentów, by przeciwstawić się Messiemu i spółce. Często w takich sytuacjach mawia się, że piłkarze powinni pójść do kościoła i dać poważną kwotę na tacę. Ja im tego nie polecam, bo nie tędy droga. Wyjście z grupy na pewno jest naszym sukcesem, który jednak rodził się w ogromnych bólach. A styl był… rozpaczliwy.

Reklama

Historyczne mistrzostwa, pierwsze w kraju arabskim, zamknęły pierwszą fazę. Można już coś podsumować. Korespondencja Michała Zichlarza.

Zachodnie media, w tym niektóre polskie, nakręcały i nakręcają histerię wokół katarskiego turnieju. Że przy budowie stadionów ginęli ludzie, że łamane są prawa człowieka, że nie można nosić tęczowych opasek i pić piwa. Równie dobrze tych, co to piszą, można by oskarżyć o rasizm, bo nie bardzo podoba im się pierwszy turniej w kraju arabskim. Ale zostawmy politykę. Jak to wszystko wygląda na miejscu? Jak to ocenić? Są niedociągnięcia, jak na każdej dużej imprezie, ale jedno trzeba miejscowym przyznać – starają się jak mogą, żeby wszystko dobrze funkcjonowało.

NA PLUS

Stadiony

Robią niesamowite wrażenie! Wydano krocie na ich budowę, ale efekt zapiera dech. Są przestronne, o fantastycznych kształtach, funkcjonalne i… pachnące ciągle nowością. Lusail Iconic Stadium, na którym za ponad dwa tygodnie zostanie rozegrany finał, nawiązuje do łodzi. Ma pojemność prawie 90 tysięcy. Z zewnątrz pokrywa go złota fasada, a wieczorem, kiedy jest podświetlony, robi jeszcze większe wrażenie. Klimatyzowany jest poprzez pobieranie energii… słonecznej, nie wytwarza więc śladu węglowego. Ekolodzy mogą być dumni. Stadion 974? Zbudowany został z kontenerów! Winda jeździ między kontenerami, które widoczne są z zewnątrz. Do toalety wchodzi się właśnie do kontenera. Oczywiście wewnątrz obiektu nic nie zdradza, że do budowy użyto tak niespotykanego materiału. Dlaczego nazwa 974? Bo raz, że do budowy zużyto tyle kontenerów, a dwa – to kod telefoniczny do Kataru. Sprytne.

Transport

Do przewiezienia tysięcy fanów z całego świata potrzeba odpowiedniej infrastruktury. Temu służy np. nowoczesne metro. Linie czerwona, złota czy zielona przewożą fanów szybko i w komfortowych warunkach, choć jasne, że jak gra Brazylia czy Argentyna, to wszędzie tłok jest niemiłosierny. Fanów i dziennikarzy przewożą też busy firmy transportowej Karwa. Jej napisy są jednak pozaklejane, bo nie jest sponsorem mundialu. Zresztą ochroniarze nie wpuszczają na stadion nikogo choćby z butelką wody, na której jest logo innego producenta niż sponsor mundialu. Wodę można wziąć, ale naklejkę trzeba usunąć.

Kibice

Gra się dla fanów, a tych do Kataru przejechały setki tysięcy, szczególnie z Ameryki Południowej – z Argentyny, Brazylii czy Ekwadoru. Mocno zaznaczyli też swoją obecność fani z Meksyku. Jednego z kibiców „Canarinhos” – który mieszka w pokoju obok na osiedlu Barawa Barahat Al Janoub w miejscowości Al Wakra – pytam, dlaczego w odróżnieniu od kibiców choćby z Argentyny nie są tak głośni. – W Argentynie jest tak, że obojętnie jakiemu klubowi byś kibicował, to zawsze wspierasz też reprezentację. U nich klub i reprezentacja to ten sam poziom, wspierasz je tak samo. W Brazylii jest inaczej. U nas na pierwszym miejscu jest klub. Reprezentacja to inna sprawa. Zresztą na wyjazd do Kataru mogło sobie pozwolić niewiele osób, bo to olbrzymie koszty. Przyjechali więc ci, co mają pieniądze. W Argentynie to coś innego. Oni są w stanie się zapożyczyć, byle tylko przyjechać na mistrzostwa dopingować swoją drużynę – tłumaczył mi kibic, jak powiedział, najważniejszego klubu z Rio de Janeiro, czyli Vasco da Gama.

Edward Ambrosiewicz, pierwszy trener Jakuba Kamińskiego, wspomina początki kariery reprezentanta, biorącego udział w tegorocznym mundialu.

Wśród zawodników, którzy wywalczyli awans do fazy pucharowej MŚ, jest Jakub Kamiński. Urodzony 5 czerwca 2002 roku pomocnik VfL Wolfsburg do Kataru jechał mając na piłkarskim liczniku 4 występy, ale brak reprezentacyjnego ogrania wychowanka Szombierek Bytom nie przeszkodził selekcjonerowi Czesławowi Michniewiczowi w postawieniu na wychowanka Szombierek Bytom. Urodzony w Rudzie Śląskiej 20-latek zagrał z Meksykiem od pierwszego do ostatniego gwizdka, a w spotkaniach z Arabią Saudyjską i Argentyną był zmiennikiem.

– Debiut Kuby na mistrzostwach świata to był dla mnie szczególny moment, tak samo jak każde jego kolejne wejście na boisko – mówi Edward Ambrosiewicz, pierwszy trener Jakuba Kamińskiego. – Czuję dumę, że „mój chłopak” biega po murawie na mundialu. Pamiętam jak zaczynał. Przyszedł na trening ze swoim o 2 lata starszym bratem, Kacprem. Mama, świętej pamięci Jolanta, która zmarła w 2020 roku, podeszła do mnie i zapytała czy młodszy syn może zostać na zajęciach. Nie musiałem długo się zastanawiać, bo od razu było widać, że – mimo różnicy wieku – wyróżniał się w grupie. Miał szybkość, charakter, ambicję, umiejętność koncentracji na tym co robił i radość z gry. Został więc z nami i przez 3 lata był pod moimi skrzydłami. W tej grupie był też m.in. Kuba Bielecki, dziś bramkarz Ruch Chorzów. Później tę grupę przejął Michał Kołton, ale już wtedy mówiło się o Kamińskim jako o zawodniku, który w Szombierkach długo nie zagrzeje miejsca.

FAKT

W Katarze przepych miesza się z biedą.

Jeszcze w latach 70. ubiegłego stulecia w stolicy Kataru próżno było szukać oznak bogactwa. Dziś Ad-Dauha to symbol luksusu, bogactwa i miasto imponujących wieżowców. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Budżet Kataru jest właściwie nieograniczony. To kraj czerpiący ogromne zyski ze złóż gazu i ropy. Skoro gospodarze turnieju mają pieniądze, kwestią czasu było, by zaczęli za ich pomocą przebijać się do światowej dyplomatycznej elity. I po to właśnie jest im mundial. Bo, nie oszukujmy się, Katar przed 2010 rokiem, kiedy został wybrany na gospodarza turnieju, nie kochał futbolu. Nie kocha go też dziś, a na pewno nie w takim stopniu, jak wiele państw na świecie. Piłka stała się sposobem na promocję kraju. I to się akurat udało.

W trakcie mistrzostw do tego małego państwa na Półwyspie Arabskim zjechało setki tysięcy kibiców. Na własnej skórze przekonali się, że nie taki Katar straszny, jak go malują. Zachwyt budzą przede wszystkim wielkie, nowoczesne budynki i wszechobecny w centrum przepych. Tu wszystko jest ogromne, nowe i wykonane z rozmachem. Jak gdyby gospodarze mundialu chcieli wszystkim wkoło pokazać, że choć są małym państwem, mają wielkie możliwości. Każdy kolejny wieżowiec przybliża Katarczyków do zachodu. Arabskiego klimatu w centrum już nie czuć. Tu znacznie bliżej do Stanów Zjednoczonych. I to nie tylko pod względem architektury. Ubiór też jest podobny. Oczywiście spotkamy tu mężczyzn w tradycyjnych arabskich strojach i kobiety w burkach, ale też osoby w szortach i koszulkach z odsłoniętymi ramionami. Nikt nie robi z tego powodu kłopotów.

Jan Domarski nie ukrywa, że jego nazwisko już nie otwiera drzwi.

FAKT: Nazwisko Domarski wciąż otwiera wszystkie drzwi?

Jan Domarski: Kiedyś może tak, ale dziś odnoszę wrażenie, że większość starszych kibiców zapomniała o mnie i o tym, co zrobiłem dla polskiej piłki. A młodzi ludzie to już chyba nawet nie wiedzą, że był kiedyś taki piłkarz jak ja.

Nie wierzę. Przecież gola Jana Domarskiego w meczu z Anglią na londyńskim Wembley wszyscy pamiętają!

Owszem, pamiętają, ale… gdy zbliża się rocznica tamtego meczu. Wtedy dzwonią dziennikarze, którzy przypominają sobie, że taki człowiek jeszcze żyje i mieszka sobie w Rzeszowie.

SUPER EXPRESS

Były reprezentant Francji Vincent Candela przestrzega przed lekceważeniem Polaków.

 – Czy mecz z Polską będzie łatwiejszy od spotkań w grupie?

– Teraz nie będzie drugiej szansy, dlatego trzeba być maksymalnie skoncentrowanym na wyznaczonym celu. Awansuje ten, kto popełni mniej błędów. Ten mundial już pokazał, że niespodzianki nie są czymś niemożliwym. Naprawdę wszystko może się zdarzyć. Mamy świetny zespół, kapitalnych zawodników wysokiej jakości, ale najpierw wszyscy muszą być maksymalnie skoncentrowani, aby uwydatnić swoje umiejętności.

– Po meczach fazy grupowej dużo mówi się o Wojciechu Szczęsnym, który obronił dwa rzuty karne.

– Rozegrał fantastyczne mecze. Potwierdził, że jest świetnym bramkarzem. Nie jestem jednak tym zaskoczony, ponieważ od wielu lat potwierdza swoją jakość w topowych klubach. Macie mocny zespół, nie tak mocny jak Francja, ale możecie być groźni dla każdego. 

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
5
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Piłka nożna

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
5
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

6 komentarzy

Loading...