Jakub Kamiński latem 2022 roku przeszedł z Lecha Poznań do Wolfsburga za 10 mln euro. Wyrobił sobie markę na poziomie Ekstraklasy, będąc zaledwie nastolatkiem. Zachwycił nie tylko jakością piłkarską, ale także dojrzałością poza boiskiem. Zagrał już kilka meczów w dorosłej reprezentacji Polski i – co najważniejsze – w wieku 20 lat pojedzie na swój pierwszy mundial w karierze. Z okazji zbliżającego się turnieju porozmawialiśmy z młodym kadrowiczem o drużynie narodowej, pierwszych miesiącach w niemieckim klubie, zmianach mentalnych, łatce “przyszłości reprezentacji”, walce z kompleksami, życiu według schematów, pokusach czy byciu dobrym człowiekiem.
Poruszyliśmy również takie tematy jak: nieudane testy w Legii Warszawa, dodatkowa praca nad sobą, braki, ludzka dojrzałość, przebijanie własnych sufitów. Zapraszamy do lektury.
[rozmowa odbyła się 1 listopada]
***
Czym różni się dzisiejszy Jakub Kamiński od tego sprzed roku?
Staram się być tym samym człowiekiem. Nie zmieniają tego ani transfer do Bundesligi, ani występy w kadrze narodowej, ani większe pieniądze czy rozpoznawalność. Wychowano mnie za młodu w określony sposób, dlatego nie boję się zmian.
Co do rzeczy stricte piłkarskich – na pewno poczyniłem duży progres, choć przyznam, że nie było mi łatwo po przenosinach do Wolfsburga. Na początku nie dostawałem minut w takim wymiarze czasowym, jakiego oczekiwałem. Teraz jednak wszystko idzie po mojej myśli. Fizycznie czuję się bardzo dobrze i gram mecze od początku. Liczę na to, że za dobrą formą pójdą bramki i asysty. Nie ukrywajmy: dla skrzydłowego one są bardzo ważne.
Tak naprawdę jedyna rzecz, na jaką teraz jestem sfrustrowany, to właśnie liczby. Mogę mieć je zdecydowanie lepsze. Są asysty drugiego stopnia czy ważne udziały przy golach, ale trzeba również konkretów. Przed mundialem mam jeszcze trochę czasu, żeby wyśrubować indywidualne statystyki. Pragnę pokazywać swoje najlepsze “ja” z Ekstraklasy na boiskach Bundesligi. Jestem świadomy różnic między poziomami obu lig, ale dam radę.
Jeszcze przed odejściem do Wolfsburga deklarowałeś, że minuty w pierwszych miesiącach będą najważniejsze. Masz je, grasz prawie w każdym meczu.
Po powrocie z wrześniowego zgrupowania reprezentacji rzeczywiście gram niemal wszystko. Strzeliłem bramkę, dorzuciłem asysty, a na dodatek nie przegraliśmy żadnego meczu w październiku. Super to wygląda. Chcemy docisnąć tę dobrą passę do końca rundy.
Mówiłeś, że w Lechu wyrobiłeś sobie taką pozycję, że mogłeś nawet krzyczeć na starszych. Wyobrażasz sobie, że dochodzisz do takiego punktu w Wolfsburgu?
W Lechu byłem w radzie drużyny, poza tym byłem wychowankiem. Mogłem pozwolić sobie na więcej. Mogłem wykorzystać cechy przywódcze. Znałem środowisko, klub, wszystko od podszewki. Miałem taki status, że nowym zawodnikom zwracałem uwagę na różne kwestie, pomagałem im się wprowadzać. W szatni zbudowałem sobie mocną pozycję i tak – to samo chcę zrobić w Wolfsburgu. Jestem tutaj prawie pół roku, ale najpierw muszę pokazać, że klub dobrze wydał pieniądze. Muszę pokazać chłopakom z zespołu, ile jestem wart.
Niemiecki top?
Jeszcze nie top, ale zdecydowanie lepiej niż kilka miesięcy temu.
Zaskoczyło cię coś po tej przeprowadzce? Czy wszystko miałeś przeanalizowane?
Na pewno nie mogłem być przygotowany na inną kulturę czy inne podejście ludzi do wielu spraw. Tutaj panuje tzw. niemiecki ordnung, który jest specyficzny, ale mi jak najbardziej pasuje. Ciągle się do niego przystosowuję, choć mogę dzisiaj powiedzieć, że czuję się komfortowo. Trudne początki już za mną. To już nie czas na adaptację, a stawianie kroków naprzód. Cieszę się, widząc swój progres. Ludzie wokół mogą potwierdzić, że jestem w naprawdę dobrej formie fizycznej i psychicznej.
W pewnym stopniu poznajesz siebie na nowo. Zdążyłeś już nauczyć się czegoś nowego, usłyszeć coś, czego wcześniej nie słyszałeś?
Jakichś wielkich nowości może nie odkryłem, ale muszę przyznać, że podejście trenera Kovaca jest inne. Wcześniej nie miałem z takim do czynienia. Chodzi o dostosowywanie się pod konkretnego rywala. U trenera Skorży mieliśmy swój styl gry, który chcieliśmy prezentować w każdym meczu i rozwijaliśmy go w czasie treningów. Trener Kovac natomiast miesza style. Nasze założenia meczowe zmieniają się, chociaż moja rola polega głównie na tym, żeby wbiegać za plecy obrońców. Mam dobry timing i szybkość. Trener wie, że potrafię zrobić tym różnicę. Chce mnie tak wykorzystywać. Nie mam piłki przy nodze już tak często jak w Lechu, ale uważam, że to wyjdzie mi na dobre.
Kiedy już grasz na poziomie Bundesligi, czujesz, czego konkretnie ci brakuje, żeby móc określać się pełnoprawnym zawodnikiem na tym poziomie?
Mam braki, przyznaję, ale tak może powiedzieć każdy piłkarz. Jeśli chodzi stricte o mnie, muszę wzmocnić się fizycznie. Moja sylwetka powinna być lepsza. Nie mam na myśli wytrzymałości, bo biegowo wyglądam super. Trenerzy od przygotowania fizycznego są bardzo zadowoleni z moich wyników. Inna kwestia to jednak rozwój górnych części ciała. Nie mogę odbijać się od rywali przy mocniejszym kontakcie. To bardzo ważne. Pracuję nad tym. Nigdy nie będę rozbudowany jak szafa, bo taką mam budowę ciała, ale żylasty i silny już mogę być.
Patrząc na elementy boiskowe, ten firmowy strzał, który wypracowałem sobie w Ekstraklasie, muszę wykorzystywać lepiej. Dochodzę do sytuacji, ale piłka jeszcze nie chce wpaść do bramki. Myślę, że to kwestia większej pewności na boisku, która nadejdzie.
Dzięki swojej “firmówce” strzeliłeś debiutanckiego gola w reprezentacji. Przechodząc na chwilę do tego tematu – co robi na tobie największe wrażenie, kiedy patrzysz na doświadczonych kadrowiczów?
Przede wszystkim doświadczenie. Uważam, że starsi piłkarze powinni dyrygować na boisku, a w kadrze robią to dobrze. Pomagają, asekurują, dyktują tempo gry. Ale najbardziej w tej reprezentacji podoba mi się chyba to, że jest w niej tylu młodych zawodników. Co ważne: są fajnie przyjmowani. Nie chcę mówić, jak było kiedyś, ale dzisiaj mogą przyjeżdżać bez obaw, że komuś nie spodoba się ich pokaz umiejętności. Atmosfera to klucz, a na nią nikt narzekać nie może. Patrząc na swoje doświadczenia, ja na pewno mogę być zadowolony.
Ty też tworzysz grono młodych piłkarzy, a określa się ciebie nawet przyszłością reprezentacji Polski. Ciążą na tobie takie hasła czy w ogóle się nimi nie przejmujesz?
Szczerze mówiąc, nie zajmuję sobie głowy takimi łatkami. Gdybym to robił, mogłaby eksplodować mi głowa. Pracuje przede wszystkim nad tym, żeby jak najlepiej wyglądać w klubie. Reszta przyjdzie sama. Jestem w jednej z najlepszych lig świata, gram, mam duże pole do rozwoju. Jestem na dobrej drodze, żeby w przyszłości regularnie dawać jakość reprezentacji. Mam dopiero 20 lat i zaledwie trzy występy w kadrze, więc wszystko przede mną. Nie chcę jednak stawiać sobie celów w reprezentacji. Nie wiem, ile meczów jestem w stanie w niej zagrać. Każdy ma swoją historię. Gra z orzełkiem na piersi to duma, którą chcę czuć jak najczęściej, lecz nawet gdybym miał tylko przyjeżdżać na zgrupowania i nie grać, i tak byłaby to dla mnie czysta przyjemność.
Swego czasu powiedziałeś, że chciałbyś być jak Kuba Błaszczykowski. To zobowiązuje!
To prawda, niech będzie!
Dobra, śmiejemy się, ale tak zupełnie serio: jaki jest twój sufit?
Czasami myślę, że swój sufit już przebiłem… Żartując oczywiście. Na pewno widziałem w swoim roczniku lepszych zawodników od siebie, ale mój charakter doprowadził mnie do miejsca, w którym jestem. Do tego dochodzi też zdrowie i szczęście, bo to nigdy nie jest zasługa jednej rzeczy. Dążę do tego, żeby mój sufit był jak najwyżej. Chcę go dosięgnąć. Ale gdzie on dokładnie jest? Trudno powiedzieć, choć moim marzeniem jest regularna gra w Lidze Mistrzów. Gdybym był w zespole, który to umożliwia, pewnie ktoś mógłby pozazdrościć takiej kariery. W barwach Lecha posmakowałem Ligi Europy, lecz mam nadzieję, że to dopiero początek. Warto pod tym względem podpatrywać Roberta Lewandowskiego, który ciągle podwyższał swój sufit. Mam takie samo podejście.
Trener Małecki, z którym miałeś styczność w Lechu, powiedział, że byłeś chłopcem, który walczył ze swoimi kompleksami. Dzisiaj mógłbyś powiedzieć, że się ich wyzbyłeś? Właśnie dzięki ambicji i drodze, którą przeszedłeś, a której największa część dopiero przed tobą?
Kompleksy… Coś w tym jest. Nigdy nie byłem perełką akademii, na którą ludzie postawiliby pieniądze. Nikt nie mógł pomyśleć, że będę odgrywał kluczową rolę w pierwszym zespole Lecha, a potem wyjadę za granicę za duże pieniądze w tak młodym wieku. I to bez wypożyczenia do innego klubu po drodze, czego się spodziewałem. Szczerze? Nawet ja sam bym na siebie nie postawił. Wykorzystałem jednak swoją szansę.
Za kadencji trenera Żurawia brakowało prawego obrońcy, tam zagrałem, spisałem się dobrze, a potem utrzymałem swoją pozycję w zespole. To było najważniejsze – skorzystać z nadarzającej się okazji. Lech mi ją stworzył. Mam taką cechę, że jeśli ktoś naprawdę we mnie uwierzy, to w większości przypadków udaje mi się go nie zawieść. Zawsze się o to staram. Liczę na to, że do końca kariery tych wykorzystanych szans będę miał zdecydowanie więcej.
Szczęście to chwila, w której jesteś gotowy na wykorzystanie szansy. Ty byłeś.
Dokładnie tak.
Innym zapowiadano lepszą przyszłość, choćby Filipowi Marchwińskiemu z twojego rocznika, któremu obok czystego talentu jednak czegoś brakuje.
Jeśli ktoś ma talent, a nie pracuje wystarczająco dużo nad sobą, cóż, daleko nie zajdzie. Są też tacy, którzy łącza obie rzeczy, ale z kolei inny element nie domaga. Wszystkie czynniki muszą być na odpowiednim poziomie, żeby odnieść sukces. Żeby móc pokazać swoje najlepsze oblicze, iść dalej, a nie zatrzymywać się w miejscu. Dużo rzeczy dzieje się teraz w głowie i myślę, że właśnie tam zaczynają się największe problemy. Jeśli ma się poukładany i spokojny umysł, wszystko przychodzi łatwiej. Moim zdaniem to mocno przekłada się na boisko. Dlatego warto skupiać się na tym, co się kocha. Na swojej pasji, radości z niej.
Powiedziałeś kiedyś, że bardzo lubisz porządek, że masz wręcz pedantyczne zapędy. Coś takiego bardzo często bywa spójne z porządkiem w głowie. Ty go masz, ale czy zastanawiałeś się kiedykolwiek, że jego brak mógłby ci poważnie zaszkodzić? Że życie bez pewnych schematów nie jest dla ciebie?
Osoby, które mnie dobrze znają, wiedzą, że czasami mógłbym wyjść poza pewne schematy. Powiedzieć coś więcej czy zrobić. Ale powstrzymuję się. Kiedy wstrzymywałem język, niejednokrotnie tym sobie pomagałem. Nie chciałbym się zmieniać. Nigdy nie byłem problemowym chłopakiem. Za to spokojnym, dbającym o porządek w swoim życiu, normalnym człowiekiem. Może to się kiedyś zmieni, nie wiem, lecz na ten moment mogę powiedzieć, że jestem w pełni zadowolony ze swojego funkcjonowania. Ono dało mi fajne chwile, które mogę dzisiaj przeżywać.
Czy ktoś kiedyś może powiedział, że brakuje ci szaleństwa?
Nie, bo też potrafię być szalony. Nie jestem nudziarzem!
A jesteś odporny na wszelkie pokusy, które – jak na pewno dobrze wiesz – krążą wokół młodych piłkarzy?
Myślę, że na razie ciężko z tym u mnie. Mam wokół siebie osoby, które krótko mnie trzymają. Gdyby pojawiła się jakaś pokusa, smycz od razu zostałaby skrócona. Nie widzę innej możliwości. Pokusy pojawiają się w różnej postaci, owszem, widzę je, lecz mam jasno obrany cel. Chcąc go realizować, z pewnych rzeczy naturalnie muszę rezygnować. Może kiedyś człowiek będzie tego żałował? Tego nie wykluczam. Trzeba jednak sporo poświęcić, żeby dotrzeć do fajnego miejsca. Pragnę wycisnąć maksimum ze swojego potencjału, dlatego wolałbym, żeby coś mi w tym nie przeszkadzało.
Taki Robert Lewandowski raczej nie narzeka. To koszty wchodzenia na szczyt w tym fachu.
Dokładnie. Czasami trzeba odstawić rzeczy, które lubimy. Przyznaję, że nie zawsze jest łatwo pogodzić się z czymś takim. W ten sposób wygląda jednak droga do długotrwałego sukcesu. Nie ma innej.
Bycie piłkarzem to nie tylko pokusy, ale też duże pieniądze. Jakie masz do nich podejście? Ostatnio rozmawiałem z Łukaszem Bejgerem, znacie się z akademii Lecha. Powiedział mi o swoim biznesowym podejściu, o odkładaniu pieniędzy i inwestycjach.
Fakt, w naszym życiu pojawiają się większe kwoty. Myślę jednak, że każdy mądry zawodnik w młodym wieku powinien zdawać sobie sprawę, że kiedyś buty na kołek trzeba zawiesić. Jeśli ma poukładane w głowie i otacza się wartościowymi ludźmi, jest w stanie sprawić, żeby po karierze nie robić nic lub skupić się na przyjemnościach. Wtedy jest na to czas. Warto dbać o to, żeby były również pieniądze. Podpisuję się pod słowami Łukasza, bo też mam takie podejście. Inwestuję, żeby kiedyś być spokojnym o swoją przyszłość.
“Kariera piłkarza jest bardzo ważna, ale głównie trzeba być dobrym człowiekiem” – powiedziałeś w jednym wywiadzie. Jak u ciebie to dobro się objawia?
Dobro oddaje, więc warto je w sobie pielęgnować. Nie daj Bóg, jeśli moja przygoda z piłką źle się skończy, to właśnie dzięki dobru sobie poradzę. Piłka dała mi wszystko, przede wszystkim możliwości. Piłka stworzyła Jakuba Kamińskiego, który zaszedł do tego miejsca. Ukształtowała jako osobę. Odrzucając jednak futbol na bok, chcę być po prostu dobrym człowiekiem. Chcę, żeby dobrze o mnie mówiono. To mój główny cel na życie. Kontrowersyjna ścieżka nie jest dla mnie, to wiem na pewno.
Co to znaczy być dobrym człowiekiem?
Dobry chłopak był, zawsze dzień dobry na klatce mówił – tak mogliby mnie wspominać! A poważnie: kiedy ktoś pisze do mnie z prośbą o pomoc, zawsze staram się mu pomagać. Czasami to są nawet dalsze osoby, nie tylko te najbliższe. Bycie dobrym człowiekiem to również robienie szeregu małych rzeczy, których wielu nie dostrzega. Myślę, że łapię się do tej definicji.
Miałeś takie momenty w swoim życiu, kiedy w siebie zwątpiłeś?
Jakiejś wielkiej zapaści nie miałem, ale na pewno po gorszych meczach były takie momenty. Wątpiłem też, czy jestem w stanie przejść na wyższy poziom, osiągnąć kolejny sufit, o którym wcześniej rozmawialiśmy. Bliskie osoby dawały mi jednak siłę. Na nowo wzniecały we mnie wiarę, że potrafię. Że wcześniej w życiu nie miałem łatwo, ale zawsze pokonywałem kolejne trudności w sporcie i życiu. To generalnie jest moja siła.
Człowiek stworzony do trudnych wyzwań?
Tak, jestem stworzony do trudnych wyzwań i ciężkiej pracy.
Takim wyzwaniem były kiedyś testy w Legii Warszawa?
To krótka historia…
Opowiadaj.
Testy trwały dwa dni. Przyjechałem na nie z mamą, poza tym było ze mną 2-3 kolegów z reprezentacji Śląska. Zdobyliśmy wtedy mistrzostwo Polski, więc kluby nas rozchwytywały. Pamiętam, że w czasie naszego pobytu odbyła się jakaś bijatyka w restauracji Legii. Mama po tym ekscesie spytała mnie, czy chcę tu zostać, czy jednak zabieramy się z powrotem z rodzicami innych chłopaków. Powiedziałem, że nie jestem przekonany. Chyba się zraziłem.
Słyszałem, że w tej bójce mogło pójść o barwy klubowe. Jeden z rodziców miał czapkę Górnika Zabrze.
To bardzo możliwe. Słyszałem coś podobnego.
Kiedyś powiedziałeś, że lubisz drzemki. Stoi za tym coś więcej? Masz ten temat zgłębiony czy robisz to spontanicznie?
To ciekawy temat, ale kiedy czuję się bardzo zmęczony, po prostu idę spać. Wiem, kiedy organizm potrzebuje snu. W moim przypadku sprawdzają się półgodzinne drzemki. Po nich czuję się bardzo dobrze. Generalnie lubię jeść i spać. Powiedziałbym nawet, że uwielbiam te czynności.
Pracujesz dodatkowo nad sobą w jakimś aspekcie?
Z trenerem od przygotowania fizycznego robię dodatkową pracę w tygodniu, ale nie jest jej wiele. Nie chcę przedobrzyć. Organizm poddawany regularnemu i intensywnemu wysiłkowi potrzebuje dużo relaksu. Objętość treningów w klubie jest duża i skuteczna, więc nie muszę martwić się o dokładanie dodatkowych obciążeń.
Jakie masz odczucia związane z mundialem?
Powiedziałbym, że moje uczucia w tej chwili to jedna wielka niewiadoma. Nie wiem, czy będę powołany do ścisłej kadry na mundial, lecz pracuję na to. Chcę spełnić swoje marzenie. Obojętnie, w jakiej roli, byle pojechać do Kataru. Cierpliwie czekam, choć oczywiście świat się nie zawali, jeśli nie pojadę. Wtedy przynajmniej trochę odpocznę.
Na co twoim zdaniem stać obecną reprezentację Polski?
Każdy turniej przynosi niespodzianki. Mam nadzieję, że jedną z nich będzie Polska. Skoro potrafiliśmy pozytywnie zaskakiwać we Francji w 2016 roku, dlaczego nie teraz? Mamy ku temu potencjał.
Ambitnie.
Tak, ale po wyjściu z grupy wszystko może się wydarzyć. Patrząc realistycznie, pierwsze miejsce jest poza naszym zasięgiem. Będziemy walczyć o drugie z Arabią Saudyjską i Meksykiem, a więc drużynami, które możemy pokonać. Naszym celem jest faza pucharowa, w której o wszystkim będzie decydować dyspozycja dnia i zapewne też trochę szczęście. Lepszy na papierze nie zawsze okazuje się lepszy na tablicy wyników. Chcemy dostarczyć kibicom dumy i radości, a do tego trzeba ambitnego podejścia. Życzyłbym nam wszystkim, żeby Katar nie był tylko krótkim przystankiem.
WIĘCEJ O JAKUBIE KAMIŃSKIM:
- Jakub Kamiński: Chcę dołączyć do Puszki, Modzia i Józia w reprezentacji
- Drabina Jakubowa. Kamiński dotarł na szczebel reprezentacyjny
- Premierowe trafienie Jakuba Kamińskiego dla Wolfsburga [WIDEO]
Fot. Newspix