Jakub Kamiński od niedzieli ma 20 lat i trudno oprzeć się wrażeniu, że – zgodnie ze słowami pewnej piosenki – przed nim siódme niebo. Gol strzelony Walii to dopiero początek międzynarodowej kariery skrzydłowego, który już jest gotowy do występów w dorosłej reprezentacji.

W ostatnią środę Kamiński w mniej więcej pół godziny odmienił losy spotkania z Walią. Najpierw sam zdobył bramkę, następnie brał udział w akcji, po której z trafienia cieszył się Karol Świderski. Nie ma wątpliwości – bez nowego pomocnika VfL Wolfsburg kadra na inaugurację Ligi Narodów nie odniosłaby zwycięstwa 2:1 i nie zgarnęłaby kompletu punktów. Selekcjoner Czesław Michniewicz słusznie zatrzymał młodzieżowca w zespole, mimo że we wtorek reprezentacja U-21 zagra kluczowy w kontekście awansu do mistrzostw Europy mecz z Niemcami. Miejsce Kamińskiego jest w drużynie dorosłych.
Jakub Kamiński i czterogodzinne zgrupowanie
Przez dobre dwa lata skrzydłowy miał pecha do pierwszej kadry. Premierowe wezwanie dostał jeszcze za kadencji Jerzego Brzęczka w październiku 2020, w nagrodę za świetną wiosnę w ekstraklasie i bardzo dobre występy w eliminacjach Ligi Europy jesienią. Tyle że debiutanckie zgrupowanie trwało dla Kamińskiego… nie więcej niż cztery godziny.
Zanim ogłoszono listę powołanych, pomocnik Lecha odebrał telefon od Brzęczka. Po rozmowie z selekcjonerem nie odkładał komórki, tylko momentalnie obdzwonił bliskich – tatę, babcię, kolegów. Później wspominał, że w tamtej chwili czuł, że zmierza w odpowiednim kierunku. Wszystko się układało.
Niestety tylko do czasu, bo w spotkaniu ligowym Kolejorza Kamiński nabawił się urazu mięśnia dwugłowego uda. Przyjechał do Warszawy, punktualnie stawił się na kadrowej zbiórce w hotelu, tyle że zamiast rozpakowywać się w pokoju, sam zapakował się w auto i z doktorem Jackiem Jaroszewskim ruszył na badania. Z wynikami przed sobą usiedli z Brzęczkiem i wspólnie doszli do wniosku, że nie ma sensu ryzykować. Młodzieżowiec wrócił do domu. Później sam Kamiński żartował, że przeżył najszybszy obóz reprezentacji w życiu.
Do dwóch razy sztuka
Wiosnę 2021 roku Jakub Kamiński miał słabszą, jak cały Lech, a następnie nadszedł czas Paulo Sousy. Portugalczyk szybciutko zraził się do naszej ligi, podczas zgrupowania w Opalenicy poprzedzającego EURO 2020 wściekał się na tempo myślenia zawodników z ekstraklasy. Potrafił przerywać zajęcia i pytać, na co właściwe czekał dany piłkarz i po co mu było tyle kontaktów z futbolówką.
Sousa już w 2015 roku jako szkoleniowiec Fiorentiny po pokonaniu Lecha w Poznaniu (2:0 w fazie grupowej Ligi Europy) rozmawiał z gospodarzami i wskazywał, że w polskiej ekstraklasie gracz po odebraniu podania ma mnóstwo czasu na reakcję. Nie ma agresywnego pressingu i presji czasu, można się dłużej zastanawiać nad rozwiązaniem akcji. A na najwyższym poziomie tak nie ma. W związku z tym, kiedy jako selekcjoner przekonał się, że przez te sześć lat wiele się nie zmieniło, niechętnie wzywał zawodników z naszej ligi. W Opalenicy można było usłyszeć, że za zamkniętymi drzwiami zawsze nazwę „ekstraklasa” poprzedza wulgarnym przymiotnikiem. Dlatego o ile nie musiał, nie powoływał jej przedstawicieli.
Kamiński na tym cierpiał, choć sam sobie nie pomógł postawą w debiucie z San Marino (7:1) we wrześniu 2021 roku. Co prawda początkowo w ogóle nie znalazł się w składzie na eliminacje mistrzostw świata, ale po czasie Sousa jednak zmienił zdanie, zaprosił skrzydłowego Kolejorza na kadrę. Tyle że młokos w Serravalle spisał się przeciętnie na tle miejscowych amatorów i tym samym Portugalczyk utwierdził się w przekonaniu, że nie ma sensu brać ludzi z ekstraklasy. Do końca jego kadencji Kamiński jeździł na młodzieżówkę Macieja Stolarczyka.
Kolejną szansę w reprezentacji seniorów Jakub Kamiński dostał już od Michniewicza i tym razem ją wykorzystał. Do dwóch razy sztuka.
Jakub Kamiński nadzieją na silne skrzydło
Kamiński prędko dojrzewa i systematycznie pokonuje kolejne szczeble kariery. W grudniu 2018 jako 16-latek nagle, bez choćby jednego występu na poziomie seniorów, prosto z zespołu Centralnej Ligi Juniorów pojechał z Lechem do Krakowa na potyczkę z Wisłą. Ostatecznie usiadł na trybunach, a z pierwszego razu w I zespole najbardziej zapamiętał niewyspanie. Autokar Kolejorza zajechał z powrotem do Poznania między 2 a 3 w nocy, a o 9 rano pomocnik musiał zaliczyć test progresywny przed zimowym obozem. Wówczas zestresowany siedział cichutko, ale już kilka miesięcy później publicznie zapowiadał, że chce być jednym z liderów. I ostatecznie dotrzymał słowa.
Latem 2021 roku Kamiński wyjechał na wakacje, pierwsze w życiu, bo wcześniej jakoś się nie składało. Albo nie miał czasu ze względu na obozy czy turnieje, albo kasy. Odpoczął fizycznie i mentalnie po wymagającym sezonie 2020/2021 i ewidentnie odżył. Na trwające zgrupowanie przyjechał jako mistrz kraju, którego był bezapelacyjnie kluczową postacią. W ekstraklasie zdobył dziewięć bramek i zanotował osiem asyst, dzielnie sekundując Joao Amaralowi i Mikaelowi Ishakowi. Szefowie VfL Wolfsburg robili pod niego dwa podejścia i za drugim – w styczniu – udało im się dopiąć swego, choć musieli liczyć się z półrocznym wypożyczeniem.
Kamiński o swoje miejsce w stadzie „Wilków” zacznie walczyć za kilka tygodni, ale przygotowania do tego zaczął już pół roku temu. Przede wszystkim uczył się języka niemieckiego, by opanować go przynajmniej w stopniu komunikatywnym. Za powodzenie podboju miasta Volkswagena przez pomocnika powinni trzymać kciuki kibice reprezentacji, bo 20-latek wyrasta na główną nadzieję, że w najbliższej przyszłości kadra będzie mieć klasowe skrzydła. Odkąd upływ czasu odcisnął piętno na formie Jakuba Błaszczykowskiego oraz Kamila Grosickiego, kolejni selekcjonerzy mają problem z obsadą boków drugiej linii. W tym momencie Kamiński wydaje się najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem problemu z jedną z flanek.
A bez silnych skrzydeł nie ma co myśleć o wysokich lotach w Katarze.
MATEUSZ JANIAK
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Było pięknie, jest przeciętnie. Co się dzieje z Mateuszem Klichem?
- Adam Buksa i siła logicznych kroków
Fot. Newspix
Jezuuuuuuuu Ale wy męczycie takimi pseudo artykułami. Sousa okazał się być debilem, który spieprzył wszystko co tylko możliwe. Brzęczek chciał postawić na Kamińskiego ale ten był zwyczajnie był obsrany nadarzającą się szansą. Teraz Czesio z musu go zabrał i o dziwo – Kamyk zaskoczył jak powinien.
To co z tą drabiną?
Wiki : Drabina Jakuba – biblijnadrabina oglądana przez Jakuba we śnie. Sięgała nieba, a po niej schodzili i wchodzili aniołowie; na jej szczycie Jakub ujrzał BogaJahwe. Miejsce, w którym doznał tego widzenia, nazwał Betel („dom Boga”).
Wolski, Kapustka, Kozłowski, czyżby czas na Kamińskiego z tych naszych młodych „supertalentów” przepaść po wyjeździe na Zachód?
Taa. Moder Bednarek ,Linetty,Kedziora ,Zielinski faktycznie PRZEPADLI
O nieśmiertelny o komentarz o Kapustce.