Reklama

Cierpienie za cudze grzechy, czyli przypadek Filipa Szymczaka

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

10 października 2022, 17:42 • 3 min czytania 41 komentarzy

Kto wie, jaka przyszłość czeka Filipa Szymczaka. To wciąż młody, 20-letni chłopak, który pokazywał już, że ma talent i może się rozwinąć, stając się w przyszłości ciekawym punktem nie tylko Lecha, ale i całej polskiej piłki. Natomiast nawet jeśli, to wszystko stanie się „kiedyś”. A teraz, na datę notowaną na początek października, Szymczak nie jest wzmocnieniem Lecha, tylko co najwyżej uzupełnieniem kadry. Jednak gra więcej niż powinien – z brakiem korzyści dla siebie i drużyny.

Cierpienie za cudze grzechy, czyli przypadek Filipa Szymczaka

Dlaczego można wierzyć, że ma talent? Choćby dlatego, że bardzo korzystnie zaprezentował się na wypożyczeniu w GKS-ie Katowice w zeszłym sezonie. W 32 spotkaniach rozegranych na zapleczu, strzelił 11 bramek. To wynik w okolicach Patryka Makucha, który miał tych trafień 14, a dzisiaj jest podstawowym zawodnikiem Cracovii, która kręci się blisko czuba tabeli. Z tym że Makuch strzelał dla drużyny, która rozniosła pierwszą ligę, a Szymczak radził sobie w GKS-ie, ekipie bez wstępu nawet do baraży. Tym bardziej należy więc docenić zeszły sezon w wykonaniu młodego napastnika.

Warto o tym wszystkim wspomnieć, by podkreślić, że nie widzimy w Szymczaku druta, który do niczego się nie nadaje, a po prostu piłkarza, który został wrzucony na obecnie zbyt głęboką wodę. Widać, że Szymczak z tym przeskokiem sobie nie radzi. Pokazują to podstawowe statystyki – 20 spotkań, 949 minut, ani jednej bramki, trzy asysty – ale i te, które grę śledzą nieco dokładniej.

Filip Modrzejewski przytoczył na Twitterze takie liczby Szymczaka z wczorajszego meczu przeciwko Radomiakowi:

  • pojedynki 0/11
  • 20 kontaktów z piłką
  • 7 celnych podań

A to nie był jeden gorszy mecz, tylko potwierdzenie trendu, bo Szymczak notuje średnio osiem strat na spotkanie, zagrywa średnio z celnością 70%, oddaje 0,2 celnego strzału na 90 minut. Dla porównania Ishak w Ekstraklasie traci sześć piłek na mecz, podaje w 78% przypadkach celnie, oddaje 0,8 celnego strzału na 90 minut. A i tak wiadomo, że Ishak obecnie lepszy jest w Europie, gdzie choćby średnią celnych strzałów potrafi podnieść do 1,3, by nie wspomnieć o liczbie bramek, których ma 10 we wszystkich rozgrywkach.

Reklama

I to jest oczywiste, że Szymczak jest gorszy od Ishaka. Nikt nawet nie wymaga od niego, by był lepszy, bo gdyby był, już dawno grałby w Wolfsburgu czy innym Brighton, będąc sprzedanym za 10 milionów euro. Zwracamy jednak uwagę na to, że Lech pokpił sprawę na rynku transferowym, bo różnica między podstawowym snajperem a rezerwowym snajperem jest po prostu zbyt duża. Nigdy nie będzie to skalowanie 1:1, ale tutaj jest jeszcze mniej niż nakazuje rozsądek. Lech z Szymczakiem czasem gra po prostu w dziesięciu.

Van den Brom próbował już różnych sztuczek – wystawiał Szymczaka na szpicy, na lewym skrzydle, na prawym, jako jokera. Ale na dziś to po prostu nie działa. Nie w klubie, który gra w Lidze Konferencji i jednocześnie broni mistrzostwa. To obecnie są najzwyczajniej w świecie za wysokie progi.

A trener kombinuje, bo musi. Zarząd na pozycji napastnika zapewnił mu tak naprawdę jedynie Ishaka, bo poza tym ma piłkarza-widmo, czyli Sobiecha i melodie przyszłości: Szymczaka oraz Pacławskiego. Tylko fakt biedy sprawia, że nuty Szymczaka są wykorzystywane tak często. A może gdyby podejść do tematu poważniej i tę piłkę na nodze miałby solidny zmiennik, to dwumecz z Karabachem potoczyłby się inaczej?

Trochę jest więc tak, że Szymczak cierpi dziś nie za swoje grzechy. On chce grać jak najlepiej, ale na razie umie tyle i na tyle wystarcza mu jakości. Z meczu na mecz jest mu coraz ciężej, bo pewnie sam widzi, że jeszcze nie dojeżdża, że nie ma liczb, a kibice się frustrują. Gdyby go wprowadzać tak, jak w sezonie 20/21, kiedy jako 19-latek dostawał końcówki – byłoby to pewnie dużo sensowniejsze.

Reklama

Ale cóż – Szymczak musi grać, bo Lech mając trzy fronty przed sobą, zadbał o jednego napastnika gotowego do gry.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

41 komentarzy

Loading...