Reklama

Iga jednak jest człowiekiem. Pierwszy przegrany finał Polki od 2019 roku

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

09 października 2022, 18:44 • 5 min czytania 18 komentarzy

To był wyjątkowy mecz. Nie tylko dlatego, że potrwał ponad trzy godziny. Barbora Krejcikova oraz Iga Świątek doświadczyły gorętszego i głośniejszego dopingu niż podczas meczów na największej, wielkoszlemowej scenie. Fani w Ostrawie spisali się na medal. A tenisistki im za to podziękowały, dostarczając kapitalne widowisko. Po trzysetowej batalii zwycięstwo trafiło do Czeszki – nasza zawodniczka przegrała zatem pierwszy finał rangi WTA od 2019 roku.

Iga jednak jest człowiekiem. Pierwszy przegrany finał Polki od 2019 roku

Godna rywalka

Co mogliśmy powiedzieć o Barborze Krejcikovej? To oczywiście jedna z najlepszych deblistek na świecie, która wspólnie z Kateriną Siniakovą regularnie sięga po wielkoszlemowe tytuły. W ostatnich latach Czeszka rozwinęła się jednak też, jeśli chodzi o rywalizację w singlu. Odniosła przede wszystkim wielki sukces, wygrywając Roland Garros w 2021 roku. Ostatnio oczywiście nie zdołała obronić tytułu. Bo ponownie najlepsza na paryskiej mączce okazała się nasza tenisistka.

Można jednak powiedzieć, że w Ostrawie mierzyły się dwie specjalistki od kortów ceglanych. Iga oczywiście dobrze radzi sobie też na nawierzchni twardej. Ale i Krejcikova daje na niej radę. W tym roku wygrała zawody w Tallinie, a rok temu okazała się najlepsza w Pradze. Teraz ponownie zawędrowała do finału turnieju rozgrywanego w jej ojczyźnie. A że z Polski do Ostrawy niedaleko, to na trybunach, poza kibicami Krejcikovej, mogliśmy zobaczyć wielu polskich fanów.

Jeśli chodzi o faworytkę: wiadomo, była nią Iga. Raz, że w finałach miała serię dziesięciu wygranych meczów. Dwa, że jest najlepszą tenisistką na świecie. Nic odkrywczego nie dało się tu wymyślić, choć należało wspomnieć o tym, że Polka zmagała się z przeziębieniem, więc wyzwanie na nią czekające było większe niż zwykle. Ale mimo tego to na jej zwycięstwo stawiano.

Reklama

Niewykorzystane okazje lubią się mścić?

Czeszka od początku meczu grała jednak nie najgorzej. Miała parę break pointów przy stanie 1:1, w tym doskonałą piłkę przy niemal pustym korcie, którą… wyrzuciła w aut. Nie wykorzystała zatem szansy, co się zemściło podwójnie. Bo Polka nie tylko wygrała tego gema, ale i kolejnego. A potem następnego. I po dobrym początku Barbora niemal straciła szansę na wygranie seta. Byliśmy w końcu niemal pewni, że ze stanu 1:4 się już nie wyratuje. Szczególnie kiedy Polka przełamała ją raz jeszcze i prowadziła już 5:1.

Tyle że… nasza tenisistka tę przewagę roztrwoniła. Zaczęła popełniać sporo błędów, a Krejcikova – grająca już bez większej presji – trafiała uderzenia, które jej wcześniej nie wychodziły. I doprowadziła do remisu w gemach (5:5). W tamtym momencie miał serię, w której wygrała 11 z 16 poprzednich wymian.

Ale na szczęście – Świątek się obudziła. Obroniła trzy break pointy przy własnym serwisie, a potem wykorzystała szansę na przełamanie przy podaniu Czeszki. No i wygrała seta. Choć po znacznie bardziej zaciętej rywalizacji, niż się zapowiadało.

To jeszcze potrwa!

Trzeba przyznać, że w drugim secie mecz – który i tak wcześniej oglądało się naprawdę nieźle – wszedł chyba na jeszcze wyższe obroty. Wymiany były długie, zacięte, żadna z zawodniczek nie zamierzała odpuszczać. W nieco lepszej sytuacji znajdowała się jednak Krejcikova, która już na początku partii uzyskała przełamanie (po tym, jak Polka wyrzuciła forehand poza kort). Czeszka przy kolejnych gemach utrzymywała wysoki poziom gry, broniąc trzech break pointów przy stanie 2:1. W końcu jednak skapitulowała i Polka zdołała wyrównać stan rywalizacji (4:4). A potem sprawy zawędrowały ku tie-breakowi.

W nim najwidoczniej presja głośnych trybun w Ostrawie dała się Idze we znaki. Polka popełniła parę – niecharakterystycznych dla siebie – błędów. Wyrzucała piłki poza kort, szybko przegrywała wymiany. I niestety musiała uznać wyższość Krejcikovej (która momentami wznosiła się na wyżyny umiejętności) w tym fragmencie meczu (7:4). Czeszka zgarnęła drugą partię.

Reklama

Porażka i łzy… szczęścia

W trzecim secie przez długi czas zapowiadało się na powtórkę z rozgrywki. Tenisistki cały czas toczyły zacięte boje i wymieniały się wygranymi gemami. W końcu jednak Krejcikova zdołała wyjść na czoło, przełamując Świątek. Jak do tego doszło? Cóż, Iga próbowała zaskoczyć Czeszkę na różne sposoby, ale ta zawsze wiedziała, jak zareagować na jej akcje. Przede wszystkim – świetnie returnowała, czy też wymijała Polkę, kiedy ta podchodziła pod siatkę. W ten sposób zdobyła cztery punkty z rzędu i była już o krok od wygrania meczu.

Przy stanie 5:3 pomagał świetny serwis. Tylko że… Iga się mu przeciwstawiła. I oglądaliśmy serię nieprawdopodobnych wymian. Polka utrzymywała się w spotkaniu centymetrami, jej uderzenia – przy piłkach meczowych dla Barbory – lądowały regularnie na linię. W końcu jednak Krejcikova dopięła swego. Punkt z zagrywki dał jej wygranego seta i triumf w całym meczu.

Po nim przyszła pora na przemowy zawodniczek i wręczenie trofeum. – Popłakałam się w ostatnim gemie, wiem, że to nie było bardzo profesjonalne. Ale to były łzy szczęścia, spełniły się moje marzenia – powiedziała Iga, po czym się rozkleiła. I podziękowała kibicom, którzy wspierali ją podczas finału i w poprzednich meczach w Ostrawie, a także pogratulowała swojej rywalce. Na koniec Polka poinformowała również, że wszystkie pieniądze zarobione w turnieju przekaże organizacji non-profit zajmującej się tematem zdrowia psychicznego.

Wzruszona była też oczywiście Krejcikova. Było widać, że dzisiejszy mecz kosztował obie tenisistki sporo wysiłku, ale też przyniósł im wiele radości. Nie wątpimy, że obie w przyszłości jeszcze nieraz zagrają w Ostrawie. I ponownie zostaną przywitane z należytymi „hołdami”.

Iga Świątek – Barbora Krejcikova 7:5, 6:7, 3:6

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Polecane

„Mój najlepszy mecz w tym roku”. Iga Świątek w kolejnej rundzie turnieju w Madrycie

redakcja
0
„Mój najlepszy mecz w tym roku”. Iga Świątek w kolejnej rundzie turnieju w Madrycie

Komentarze

18 komentarzy

Loading...