Reklama

Serena Williams jeszcze nie kończy. Legenda pokonała wiceliderkę rankingu WTA!

Szymon Szczepanik

Opracowanie:Szymon Szczepanik

01 września 2022, 09:39 • 5 min czytania 11 komentarzy

Kiedy Serena Williams na początku sierpnia zapowiedziała, że po US Open 2022 kończy karierę, oczywistym stało się, że każdy jej mecz będzie cieszył się ogromnym zainteresowaniem. W końcu nie wiadomo było, który z nich będzie tym ostatnim. Jednak gdy w drugiej rundzie trafiła na Anett Kontaveit – obecny numer 2 kobiecego tenisa – wszystko wskazywało na to, że ów ostatni mecz właśnie nadszedł. Że co jak co, ale na ogrywanie zawodniczek z samego topu Serena nie ma już zdrowia i formy. A jednak Amerykanka, ku euforii kibiców zgromadzonych na Arthur Ashe Stadium, pokonała Estonkę, zadziwiając świat tenisa. Nie wypada zapytać inaczej, niż – który to już raz w karierze? Tym samym ostatni taniec ikony tenisa trwa. I kto wie, może zakończy się wynikiem, którego po Williams nie oczekiwaliby nawet jej najwierniejsi fani.

Serena Williams jeszcze nie kończy. Legenda pokonała wiceliderkę rankingu WTA!

TO MIAŁ BYĆ OSTATNI MECZ

Wiecie jak to jest, kiedy ogląda się w akcji wielkie gwiazdy, których kariera już za chwilę dobiegnie końca. Często w swoich ostatnich meczach nie są one żadnymi faworytami, kiedy przychodzi im zmierzyć się z kimś z topu. Tak było również z Sereną Williams – w końcu jedną z największych gwiazd kobiecego tenisa w historii. A wielu sympatyków tej dyscypliny powiedziałoby zapewne, że po prostu – najlepszą kobietą, która kiedykolwiek dzierżyła rakietę tenisową w dłoni.

Dziś Amerykanka zmierzyła się z Anett Kontaveit, światową dwójką w rankingu WTA. Które miejsce w tym zestawieniu zajmuje obecnie Serena – z szacunku do jej osiągnięć, nie ośmielimy się tego napisać. Zresztą nie o miejsca w rankingach chodziło w tym meczu, a o emocje. Dziś odchodziła legenda – tak przynajmniej się wydawało.

Orlen baner

W życiu Sereny Williams tenis już od dawna nie znajduje się na pierwszym miejscu listy życiowych priorytetów. Lecz od jeszcze dłuższego czasu młodsza z sióstr jest kimś więcej, niż tylko tenisistką. Jest ikoną sportu i popkultury, a jej droga życia stanowi drogowskaz dla tysięcy ludzi. W szczególności czarnoskórych kobiet, dla których Serena jest dowodem na to, że można dojść na szczyt startując z samego dołu drabinki społecznej.

Reklama

PIĘĆ NAJWAŻNIEJSZYCH MOMENTÓW Z KARIERY SERENY WILLIAMS

Nie mogło zatem dziwić, że kiedy Williams na łamach magazynu Vogue ogłosiła, że po US Open zakończy sportową karierę, to jej mecze miały być rozgrywane na Arthur Ashe Stadium – najpojemniejszej arenie imprezy. W końcu nie wiadomo było, które ze spotkań będzie dla Amerykanki tym ostatnim, stąd zainteresowanie każdym było ogromne. Podczas pierwszej rundy, kiedy Amerykanka ograła 2:0 Dankę Kovinić, na trybunach zasiedli chociażby Mike Tyson czy Bill Clinton.

OSTATNI TANIEC TRWA

Wszystko wskazywało na to, że przygoda Williams zakończy się dziś w nocy, kiedy o godzinie 1:15 polskiego czasu rozpoczęła mecz z Kontaveit. Atmosfera na trybunach była bardzo podniosła. Kibice celebrowali wyjście legendy na kort tak, jakby ona już wygrała to spotkanie. Można było powspominać jej najlepsze momenty z ubiegłych lat amerykańskiego turnieju. A tych nie brakowało, w końcu Serena zwyciężyła w Nowym Jorku aż sześć razy.

Williams zaprezentowała w pierwszym secie to, z czego słynęła w trakcie całej kariery. Przede wszystkim, zabójczo mocny serwis, którym ustawiała wymiany. Trudny w odbiorze i celny jak za dawnych lat. A jeżeli już do tych wymian dochodziło, Serena przy nich nie wymiękała. Grała dosłownie tak, jakby euforia na trybunach, która powstawała po każdym jej udanym zagraniu, dodawała Williams paliwa. Pokazała też, jak silna mentalnie występuje w Stanach Zjednoczonych. W końcu w pierwszym secie było już 6:5 dla Estonki. I choć to Amerykanka miała serwis, to poprzednie podanie przegrała. Ale nie pękła. W tie-breaku już w ogóle popisała się stalowymi nerwami, a seta zakończyła asem serwisowym. Dała popis jak dawniej.

Drugą partię przegrała gładko, 2:6. W przypadku Williams – tak jak przy okazji wielu innych mistrzów będących po drugiej stronie rzeki – jej fani mogli po każdym niepowodzeniu swej idolki powtarzać sobie, że Serena z najlepszych lat rozszarpałaby Estonkę na strzępy. Który konkretnie to były lata? O tym nam samym trudno było zdecydować, skoro tworząc listę najlepszych sezonów w kobiecym tourze od 2000 roku, w pierwszej piątce znalazły się aż trzy jej autorstwa. Ale zostawmy dywagacje „co by było gdyby”. Liczyło się tu i teraz. Wyglądało na to, że amerykańska lwica dała z siebie wszystko, ale nie oszuka własnego organizmu.

Reklama

Tymczasem set numer trzy to był majstersztyk w jej wykonaniu. Williams była agresywna, a na returnie walczyła o każdą piłkę. Kontaveit długimi fragmentami wyglądała tak, jakby nie spodziewała się odrodzenia amerykańskiej legendy. Jednak kiedy ta wyszła na prowadzenie 4:1 w gemach, wygrywając własne podanie do zera, stało się jasne, że legenda tego nie wypuści. Ostatecznie zwyciężyła 6:2, a cały mecz 2:1 w setach.

W trzeciej rundzie US Open Williams zmierzy się z Ajlą Tomljanović , zajmującą 46. miejsce w rankingu WTA. Po tym, co dziś pokazała Serena, z pewnością nie należy jej skreślać w następnym pojedynku. Jutrzejszy mecz wciąż może być dla niej tym ostatnim. Niemniej jednak, jeżeli zdoła wyeliminować Australijkę, kibice z pewnością będą liczyć na to, że w pożegnalnym turnieju Serena może dokonać wielkich rzeczy. W końcu w jej części drabinki, z pierwszej dziesiątki rankingu WTA pozostała wyłącznie Ons Jabeur. Półfinał czy nawet finał wielkoszlemowego turnieju w USA, wciąż będzie szalenie trudnym wyczynem. Ale po pokonaniu Estonki nie ośmielimy się napisać, że to wynik nierealny. W końcu mowa o Serenie Williams.

Serena Williams – Anett Kontaveit 2:1 (7:6, 2:6, 6:2)

Fot. Newspix

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Tenis

Komentarze

11 komentarzy

Loading...