Reklama

Rapid Wiedeń – bogata historia, od której klub wolałby się odciąć

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

21 lipca 2022, 14:07 • 8 min czytania 21 komentarzy

Rapid Wiedeń to najbardziej utytułowany klub w Austrii. Zdobył najwięcej mistrzostw kraju, w tym jedno nie swojego. Od lat nie pełni jednak pierwszoplanowej roli na swoim podwórku, dlatego Lechia Gdańsk w starciu z Huetteldorfczykami nie stoi na straconej pozycji. 

Rapid Wiedeń – bogata historia, od której klub wolałby się odciąć

Choć ostatnie mistrzostwo Austrii zdobył przeszło 15 lat temu, to nadal jest najbardziej utytułowaną drużyną w kraju. Mało tego w dorobku ma również tytuł innego państwa – Niemiec. Ten okres historii klubu jest dość mroczny i splamiony nazistowskimi koneksjami, które niekiedy powracają. Tak samo jako wizja bankructwa, która zajrzała w oczy działaczy niejednokrotnie. Rapid Wiedeń to również wieloletnie dziedzictwo futbolu, które wykroczyło daleko poza sport. Największa kibicowska tradycja została nawet zgłoszona jako niematerialne światowe dziedzictwo UNESCO. Najbliższy rywal Lechii Gdańsk to spory kawał historii nie tylko piłki nożnej, ale również polityki czy kultury.

Rapid Wiedeń – Lechia Gdańsk

Rapid Wiedeń powstał w XIX wieku jeszcze w Austro-Węgrzech. Był marginalnym robotniczym klubem, który zbierał cięgi od niemal wszystkich okolicznych drużyn. Zawodnicy grali za darmo lub marne pieniądze, jak np. 108 austriackich koron, jakie zaproponowała FK Austria za sparing. Żaden inny wiedeński zespół nie zgodził się na tak niską stawkę, natomiast Rapid ochoczo udał się do Czech pociągiem trzeciej klasy, by sprawdzić swoje umiejętności. Oczywiście nie zdołał wygrać. Pierwsze zwycięstwa zaczął odnosić dzięki małemu przekrętowi. Rapid przeniósł się w 1903 roku do Wiednia na stadion w dzielnicy Rudolfsheim. Boisko było nierówne, czego dowodem były dwa metry różnicy między bramkami. Die Gruen-Weissen zdawali sobie z tego sprawę i często to wykorzystywali.

Rapid-Viertelstunde

Nowy stadion stał się talizmanem Rapidu. Widać było z niego wieżę kościoła Rudolfsheimer z zegarem. To dzięki niemu piłkarze mogli śledzić czas dzielący ich do końca danej połowy. Skrzętnie to wykorzystywali w końcówkach, gdy drużyny przeciwne słabły fizycznie. Huetteldorfczycy przyspieszali tempa na ostatnie 15 minut, wielokrotnie przesądzając o swoich zwycięstwa. Najdobitniejszym przykładem jest spotkanie z 1921 roku, gdy Rapid do przerwy przegrywał 1:5, a na kwadrans przed końcem 3:5 z Vienną AC. Mecz decydował o mistrzostwie Austrii. Rapid w ostatnich 15 minutach zdobył cztery bramki, pokonując rywali 7:5.

Do dziś „Rapid-Viertelstunde”, czyli Kwadrans Rapidu jest celebrowany przez kibiców, którzy w końcówkach potyczek gromko zagrzewają do boju swoich piłkarzy. Innym z czynników tak dużej popularności „Rapid-Viertelstunde” są fani, którzy przychodzili na końcówki meczów. W trakcie światowego kryzysu gospodarczego XX wieku, skutkującego wysokim bezrobociem i niskim standardem życia wielu ludzi, bramy stadionu za darmo otwierano w połowie drugiej części gry. Dlatego wielu widzów pojawiało się wtedy na trybunach, zagrzewając zawodników do gry z jeszcze większą intensywnością. W 2011 roku starano się, by ten fanowski gest został wpisany do niematerialnego światowego dziedzictwa UNESCO Austrii, ale wniosek został odrzucony.

Reklama

Rapid nie zaczął wygrywać wyłącznie dzięki nierównej murawie czy też kibicom. W końcu doczekał się odpowiednich piłkarzy i trenera. Drużynę przejął zecer Dionys Schoenecker, którego pomnik stoi nieopodal stadionu. Z nim Huetteldorfczycy zdobyli pierwsze mistrzostwo Austrii, a później powtórzyli to kilkukrotnie m.in. nie przegrywając żadnego meczu w sezonie. Oprócz tego grali bardzo ofensywnie i intensywnie, dzięki czemu pozyskiwali coraz więcej fanów. W końcu nie bez przyczyny nazywają się Rapid, czyli szybko. Stosowali inną niż np. w Niemczech taktykę odwróconej piramidy, gdzie występowało pięciu napastników, trzech pomocników i dwóch obrońców. Gra była nastawiona na atak. Zaowocowało to również sukcesami poza granicami kraju. Die Gruen-Weissen są jednym ze zdobywców Pucharu Mitropa – turnieju drużyn Europy Środkowej. Sięgnęli po niego w 1930 roku. W kolejnym roku pozyskali z St. Poelten Franza Bimbera, który miał rzekomo zdobyć przeszło tysiąc bramek dla Rapidu. „Bimbo” może byłby bardziej znany, gdyby nie fakt, że klub stopniowo zagłębiał się w odmętach nazizmu.

Drużyna Aryjczyków

W 1938 roku Niemcy dokonały Anschlussu Austrii, czyli przyłączenia kraju do Rzeszy Niemieckiej. W marcu tego roku w ramach „planu Otto” Wermacht przekroczył granicę obu państw, a Adolf Hitler z wiwatami przejechał ulicami Wiednia. Wśród ogromnego tłumu gapiów znajdowali się liczni działacze Rapidu. Szybko klub wcielono w szeregi niemieckiego futbolu, a co drugi pracownik Huetteldorfczyków dołączył do NSDAP. Pierwsze sukcesy, m.in. zdobycie w 1938 roku Tschammerpokal, znanego obecnie jako Puchar Niemiec, sprawiły, że Die Gruen-Weissen zaczęto traktować jako drużynę Aryjczyków, zupełnie wymazując żydowskie koneksje.

Rapid był opisywany jako „robotniczy” i „ludowy”. Nazistowska prasa pisała o „klubie zawsze prowadzonym przez Aryjczyków”. Doprowadziło to również do tego, że całkowicie zapomniano o żydowskich urzędnikach, którzy pracowali w Rapidze. Na przykład Wilhelm Goldschmidt, urzędnik, który w 1899 r. przedstawił propozycję zmiany nazwy ówczesnego 1. Wiedeńskiego Robotniczego Klubu Piłkarskiego na „Sportklub Rapid”. Został później zamordowany przez nazistów, podobnie jak napastnik Rapidu Fritz Duenmann – przekazał Georg Spitaler, politologz Uniwersytetu Wiedeńskiego w rozmowie z science.orf.at.

Kulisy zdobycia pucharu, a także mistrzostwa Niemiec w 1941 roku do dziś budzą wiele kontrowersji. Pokonani w finale Tschammerpokal piłkarze FSV Frankfurt długo twierdzili, że przed meczem, a nawet w przerwie byli zastraszani. Na prowadzenie wyszli już w 17. minucie i utrzymywali je do 80. Wtedy znowu zadziałał magiczny „Rapid-Viertelstunde”, w wyniku którego Huetteldorfczycy  zwyciężyli 3:1. Kontrowersje budzi również tytuł zdobyty trzy lata później. Krąży wiele teorii spiskowych dot. finałowego spotkania – mistrza wyłaniano w drodze turnieju – z Schalke, który Rapid wygrał 4:3. Dokonano tego w dniu ataku III Rzeczy na ZSRR w ramach operacji Barbarossa. 

Nazistowski klub?

Po obu stronach istnieją teorie spiskowe, które same z siebie dowodzą, że nie można mówić o żadnej manipulacji. W niemieckich publikacjach często zauważa się, że klub z Austrii był lepszy i wygrał zasłużenie. Z punktu widzenia klubu informacja w kronikach o mistrzostwie ma prawdopodobnie charakter wyłącznie sportowy. Ale jeśli pomyśleć o urzędnikach, to nie ma powodu, aby pozytywnie odnosić się do lat 1938-1945. Około połowa z nich była w tym czasie członkami NSDAP. Błędem byłoby jednak nazywanie Rapidu „klubem nazistowskim” – kontynuował Spitaler. – Rapid był klubem odnoszącym największe sukcesy w czasach nazistowskich, co z pewnością odgrywa pewną rolę. Nie tylko tylko był mistrzem Niemiec w 1941 roku, ale także wygrał Tschammerpokal w 1938 roku. Ogólnie rzecz biorąc, i to nic nowego, że Rapid zdecydował się rozliczyć z przeszłością. Austria pozostaje w tyle za Niemcami, a kluczowa jest w tym aspekcie „teoria ofiary” – dodał inny z politologów Jakob Rosenberg.

Reklama

Faktem jest, że Rapid największe sukcesy odnosił w czasach nazistowskich i zaraz po nich. Łącznie na 34 tytuły mistrzowskie Austrii i Niemiec, a także Pucharu Mitropy ponad 60% zdobył do 1955 roku, czyli do ostatecznego odłączenia obu państw. Później zmagał się z coraz większymi problemami. Najważniejszym było jednak odcięcie się od nazistowskiej przeszłości. Tak jak w wielu przypadkach w Niemczech, tłumaczenie klubu było podobne. – Po wyzwoleniu w 1945 r. wyłania się odwrotny obraz klubu. Uzasadnienia zaangażowanych działaczy w pracę na rzecz NSDAP prawie wszystkie brzmiały tak samo – zostali członkami partii tylko po to, aby chronić stowarzyszenie, aby móc dalej wykonywać swój zawód – wyjaśnił Rosenberg.

O nazistowskiej przeszłości często nie pozwalają klubowi zapomnieć fani. W latach 80. wywołali ogromny skandal skandując w kierunku piłkarzy Austrii Wiedeń „żydowskie świnie”. – To pokazuje jak skuteczny był nazizm. Nie tylko likwidował ludzi fizycznie, ale również zupełnie wymazywał pamięć o nich. W końcu w Rapidzie pracowało wiele osób żydowskiego pochodzenia. Ten problem będzie powracał do Rapidu – stwierdził Rosenberg. Nie był to jedyny wybryk fanów Huetteldorfczyków. Niebywale zżyci z klubem, liczba osób, która posiada dożywotni karnet na mecze liczona jest już w tysiącach, wykorzystywali spotkania jako sposób demonstracji swoich poglądów.

Na skraju bankructwa

Najbardziej znamienny cytat kibiców brzmi: – Komercjalizacja wydaje się nie do pokonania… Niestety przemoc jest jedyną drogą. Najmocniej przekonał się o tym Andreas Ivanschitz, który zdecydował się przejść z Rapidu do Salzburga. Podczas każdego meczu między tymi zespołami austriacki pomocnik był wygwizdywany i obrażany z trybun. Fizycznie nie przekonał się o zdecydowaniu fanów Huetteldorfczyków, w przeciwieństwie m.in. do bramkarza Austrii, Joeya Didulicy, którego obrzucono racami w 2005 roku. Jeszcze większy skandal wybuch trzy lata wcześniej, gdy podczas towarzyskiego meczu z Arsenalem kibice podpalili trybunę stadionu w Eisenstadt a później starli się z policją, obrzucając funkcjonariuszy butelkami czy ławkami. Wtargnięcia na murawę podczas spotkań były czymś, do czego można było się przyzwyczaić. Mimo to nie przez fanów Rapid miał największe problemy.

Te ściągnęli na siebie sami działacze swoim fatalnym zarządzaniem. Na początku lat 90. klub znalazł się na skraju bankructwa. Dług wynosił przeszło 100 mln szylingów. Pomocną dłoń w jego spłacie wyciągnął Bank Austria. Mimo to klub musiał przejść przez postępowanie upadłościowe, a w ciągu kolejnych dwóch lat spłacić 40% długów. Był z tym ogromny problem, dlatego procedowano możliwość przekształcenia Rapidu w półprofesjonalny klub lub przystąpić do fuzji z Austrią. Na obie z tych opcji zgody nie dali kibice. Finalnie finansowe wyjście na prostą zajęło trzy lata. Sportowo w pełni drużyna nie zdołała się podnieść, a prób podbojów było wiele.

Pomysły jak sprowadzanie Lothara Matthaeus w roli trenera, polskie wątki jak udane występy Krzysztofa Ratajczyka czy wyskoki jak dwa mistrzostwa Austrii w XXI wieku to tylko epizody i pojedyncze przebłyski dobrych momentów Rapidu. Od lat klub próbuje wrócić na szczyt, ale bezskutecznie. W Austrii dominującą rolę na początku XXI wieku odgrywała Austria. Później od Fiołków palmę pierwszeństwa przejął Salzburg z wielomilionowym zapleczem Red Bulla. Rapid próbuje się odnaleźć w nowej rzeczywistości, ale nie przychodzi mu to łatwo. Nie odgrywa już bowiem pierwszoplanowej roli. Wciąż ma jednak swoje ambicje i pozostaje rekordzistą na krajowym podwórku. Tego, przynajmniej przez kilka lat, jeszcze nikt mu nie odbierze. O nazistowskich korzeniach też będzie mu ciężko zerwać.

WIĘCEJ O ZAGRANICZNYM FUTBOLU:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

W objęciach Skarbu Państwa. Sprawdzamy wkład państwowych spółek w polskie kluby

Szymon Szczepanik
0
W objęciach Skarbu Państwa. Sprawdzamy wkład państwowych spółek w polskie kluby
Polecane

Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi walczy o skok… na 300 metrów

Sebastian Warzecha
0
Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi walczy o skok… na 300 metrów

Liga Konferencji

Komentarze

21 komentarzy

Loading...