Reklama

Czterech bossów, cztery życia. Dzisiaj kolejna walka o Ligę Konferencji

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

21 lipca 2022, 11:31 • 4 min czytania 23 komentarzy

Po blamażu Lecha Poznań z Karabachem wylądowaliśmy w rzeczywistości, w której nie czeka na nas nic lepszego niż Liga Konferencji. Nie jest to jednak powód do narzekań, słuchajcie – naprawdę nie ma co wybrzydzać. Taki obrót spraw pozwala nam wierzyć, że aż 50% polskich pucharowiczów przedłuży swoją przygodę w Europie. Dziś wszystkie cztery ekipy z Ekstraklasy będą miały szansę, żeby zbliżyć się o krok do tego rodzaju marzeń.

Czterech bossów, cztery życia. Dzisiaj kolejna walka o Ligę Konferencji

Lech Poznań zagra z Dinamo Batumi, Pogoń Szczecin z Broendby, Lechia Gdańsk z Rapidem Wiedeń, a Raków Częstochowa z FC Astaną. Patrząc na poszczególne marki z zagranicy, najłatwiej powinien mieć mistrz Polski, ale tylko na papierze. Drużynę Kolejorza trapią urazy, które mogą mieć swój wpływ na optymalny rezultat.

Przed Pogonią, Lechią i Rakowem – zdaje się – większe wyzwanie. Ale nie z kategorii tych, które określamy mianem „mission impossible”.

Raków Częstochowa – FC Astana. Zderzenie wicemistrzów

Raków, obok Lecha, powinien mieć najłatwiejszą przeprawę. Okej, Astana ma swoją historię w europejskich pucharach i przypadkowym zespołem nie jest. Ale jeśli chcemy grać przynajmniej w Lidze Konferencji, taki zespół nie może być dla nas skałą nie do skruszenia. Jeszcze rozumiemy, gdyby to była ekipa, która co roku gra w fazie grupowej jakichś rozgrywek. Ale nie – ta sama Astana rok temu potknęła się z fińskim KuPS. Także w eliminacjach LKE, tyle że rundę później.

Podczas premierowej przygody w eliminacjach Raków udowodnił, że potrafi wygrywać z lepszymi od siebie. Teraz nie musi tego robić, bo na papierze Kazachowie wypadają słabiej. Ot, trzeba po prostu zagrać swoje i wygrać w Częstochowie. Najlepiej z dobrą zaliczką przed rewanżem, bo Kazachstan to idealny kraj do użycia hasła „trudny teren”.

Reklama

Marek Papszun i spółka będą mieli teraz o tyle prościej, że Astana przyjeżdża na mecz za pięć dwunasta. Zamiast przylecieć do Polski wczoraj, rywale Rakowa wylądują pod stadionem dopiero dzisiaj po długiej jeździe autobusem. Taki organizacyjny strzał w stopę może mieć swoje znaczenie, choćby minimalne.

Lechia Gdańsk – Rapid Wiedeń. Trudne się wylosowało

Cóż, nie da się ukryć, że Lechia mogła zagrać w kolejnej fazie eliminacji ze zdecydowanie przystępniejszym rywalem. Logika podpowiada, że to pierwszy polski zespół do odstrzału, który nie przetrwa z europejską przygodą do sierpnia. Nie ma co jednak podchodzić do tego meczu z porażką wymalowaną na twarzy. Później na własnym stadionie gdańszczanie mogą pozytywnie zaskoczyć, choć nie zdziwilibyśmy się, gdyby dzisiaj w Wiedniu zostali poważnie zweryfikowani.

Rapid w ostatnich 10 latach pięć razy grał w fazie grupowej Ligi Europy. W ostatnich dwóch sezonach się tam zadomowił, ale w tym roku będzie musiał zadowolić się co najwyżej Ligą Konferencji. Oczywiście, jeśli wyeliminuje Lechię, na co wiele wskazuje. Różnica w prezentowanej jakości na boisku może być już dzisiaj aż nadto widoczna.

Pogoń Szczecin – Broendby. Jak równy z równym?

Pogoń stanie w szranki z klubem, który ma problem, żeby wychodzić z eliminacji do europejskich pucharów suchą stopą. Duńczycy w ostatniej dekadzie tylko raz znaleźli się w fazie grupowej i było to w poprzednim sezonie. Nie można zatem powiedzieć, że szczecinianie mierzą się z jakimś asem. To czwarta siła swojej ligi, która śmiało jest w zasięgu każdej medalowej ekipy w Polsce. Marka Broendby robi wrażenie, nie można tego klubu lekceważyć, ale dzisiaj nie można powiedzieć, że jest znacznie ponad polskimi klubami.

Pogoń nie musi zatem wspinać się na Mount Everest. W meczu u siebie nie powinna przegrać albo inaczej – stracić szansy na awans po rewanżu. Oczywiście w Danii będzie zdecydowanie trudniej o dobry wynik, ale na własnym stadionie trzecia siła Ekstraklasy na pewno będzie miała mocne argumenty.

Reklama

Lech Poznań – Dinamo Batumi. Zwycięstwo obowiązkiem?

Mimo problemów, jakie Lech ma z ustawieniem linii defensywnej, nie powinniśmy uświadczyć negatywnej niespodzianki. Z drugiej strony – Lech na początku sezonu wygląda na mocno rozklekotany zespół, któremu dosłownie każdy może strzelić bramkę. Taka porażka ze Stalą Mielec może niepokoić fanów Kolejorza w kontekście rywalizacji z Dinamo, co jest zupełnie naturalne. Atmosfera w szatni nie może być idealna, to samo z morale, skoro dajesz sobie pakować tyle goli w zaledwie kilku meczach (bilans 2:9) nowego sezonu.

To byłaby katastrofa, gdyby falstart Lecha przedłużył się o dwumecz z gruzińskim Dinamo. Przegranie Superpucharu Polski i zaprzepaszczenie szans na grę w pucharach w ciągu kilku tygodni? Gigantyczna kompromitacja. Ale nie wyprzedzajmy faktów, bo Lech, przynajmniej w teorii, ma wszystko, żeby wyeliminować Gruzinów. Jakość na większości pozycji ma większą, więc przynajmniej na własnym stadionie kibice Kolejorza mogą spodziewać się zwycięstwa. A jeśli ono nie nastąpi – będzie klops i bicie na alarm.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Liga Konferencji

Komentarze

23 komentarzy

Loading...