Lechia Gdańsk nie miała szczęścia w losowaniu II rundy eliminacji Ligi Konferencji. Trafiła na Rapid Wiedeń, choć równie dobrze mogła dostać kogoś z par Flora Tallinn – Seinajoen SK czy Olimpija Ljubljana – Differdange. Nie ma co jednak płakać nad rozlanym mlekiem, trzeba grać i powalczyć. Austriacy to mocna ekipa, ale nie będziemy jej mitologizować. Ona również zmaga się z różnymi problemami.
Wystarczy wspomnieć, że piąte miejsce z ostatniego sezonu było w klubie olbrzymim rozczarowaniem. Lepszy okazał się nie tylko Salzburg, ale także Sturm Graz, Austria Wiedeń i Wolfsberger, w barwach którego jesienią występował przeważnie rezerwowy w Zagłębiu Lubin Cheikhou Dieng.
Rapid Wiedeń – charakterystyka rywala Lechii Gdańsk
Sezon do zapomnienia
– Rapid fatalnie zakończył poprzedni sezon. Nie dość, że został zepchnięty z podium, to pierwszy raz od trzech lat w tabeli wyprzedził go derbowy rywal – Austria Wiedeń. A przecież “Fiołki” zmagają się z problemami finansowymi. Jeszcze niedawno były na skraju bankructwa i wycofania z ligi, a do nowego sezonu startują z trzema ujemnymi punktami. Rapid w dziesięciu meczach grupy mistrzowskiej zdobył zaledwie dziewięć punktów, przez co musiał babrać się w play-offach o Ligę Konferencji. W nich poszło mu już stosunkowo łatwo, bo dwukrotnie pokonał WSG Tirol – mówi nam Mieszko Pugowski, ekspert od austriackiego futbolu.
– Oczekiwania są takie, że Rapid zawsze musi być co najmniej na podium. Gdy ja byłem w klubie, to również co roku był wyjściowy cel – potwierdza napastnik Górnika Zabrze, Alex Sobczyk (obecnie kończy rehabilitację po poważnej kontuzji), który w wiedeńskim klubie zaczynał seniorską karierę.
Rapid na mistrzostwo czeka od 2008 roku. Został zepchnięty ze szczytu w erze Salzburga, ale wicemistrzostwo lub trzecie miejsce to w ostatnich latach był standard. Czy tegoroczne niepowodzenie sprawia, że układ sił w Austrii za plecami giganta sponsorowanego przez Red Bulla zaczyna się zmieniać?
– W ostatnich latach Rapid budował swoją markę jako druga siła w Austrii. Myślę, że nadal jest to aktualne, choć po poprzednim sezonie wyrósł nowy kandydat na tę pozycję – Sturm Graz. Sturm od paru sezonów jest mądrze budowany, prowadzi go świetny trener jakim jest Christian Ilzer, gra ciekawą piłkę, a do tego regularnie sprowadza i sprzedaje młode talenty. Posiada też jednego z najlepszych, jeśli nie najlepszego austriackiego napastnika w lidze, czyli Jakoba Jantschera, który mimo 33 lat z roku na rok gra coraz lepiej. Miniony sezon skończył z czternastoma golami i siedemnastoma asystami. Starcie między tymi dwoma drużynami będzie należało moim zdaniem do najciekawszych w Austrii, a ewentualne powodzenie Sturmu w europejskich pucharach może trochę zepchnąć Rapid z piedestału – tłumaczy Pugowski.
Osłabienia w ofensywie zrekompensowane dopiero teraz
Ostatni sezon do pewnego momentu zapowiadał, że wszystko pójdzie zgodnie z planem, ale końcówka to totalne wyhamowanie. – Rapid zimą stracił swoich dwóch najlepszych napastników. Do MLS odeszli Ercan Kara i Taxiarchis Fountas, którzy łącznie strzelili 16 goli w samej tylko lidze. Oni robili robotę z przodu. Fountas odszedł bardzo późno, dopiero w marcu. Trochę grał na przetrzymanie, chyba chciał wymusić transfer i dopiął swego. Nie udało się tych braków uzupełnić, dlatego Rapid bardzo słabo finiszował. Teraz powinno być inaczej, bo przyszedł doświadczony Guido Burgstaller, który od lat dużo strzelał w 1. i 2. Bundeslidze – wyjaśnia Alex Sobczyk.
Pugowski zaznacza, że na Burgstallerze letnie wzmocnienia się nie kończą. – Do ataku z AZ Alkmaar wykupiony został Ferdy Druijf, który nieźle grał wiosną na wypożyczeniu. Michael Sollbauer mimo spadku do trzeciej ligi niemieckiej, dobrze prezentował się w Dynamie Drezno. Do tego Rapid ściągnął ligowe gwiazdy, jak pomocników Patricka Greila, który w barwach beniaminka z Klagenfurtu dobił do dziesięciu punktów w klasyfikacji kanadyjskiej, Romana Kerschbauma z Admiry Wacker czy skrzydłowego Ante Bajicia, mocno wyróżniającego się w SV Ried.
– Rapid to dość młoda drużyna, słynie ze swojej szkółki, którą można umieścić zaraz za szkółką Salzburga. Na boisku widać, że ta młodzież daje radę – wtrąca Sobczyk.
Potwierdza to Pugowski: – Wiedeńska młodzież świetnie sobie radzi, na czele z Yusufem Demirem. Część ubiegłego sezonu spędził na wypożyczeniu w Barcelonie i zagrał w dziewięciu meczach pierwszego zespołu. Po powrocie do Austrii trochę spuścił z tonu, ale jeśli się rozkręci, to swoim dryblingiem wywoła ostry ból głowy u zawodników Lechii – ostrzega nasz ekspert.
Obrona słabszym punktem
Nie będzie zatem kontrowersją stwierdzenie, że największą bronią rywala podopiecznych Tomasza Kaczmarka będzie siła ofensywna i uporządkowana druga linia. Potencjalnych słabych punktów trzeba szukać niżej.
Sobczyk: – Do LASK odszedł doświadczony prawy obrońca Filip Stojković, może go brakować. Od dłuższego czasu problemy zdrowotne ma stoper Maximilian Hofmann, który normalnie byłby kapitanem. To duże osłabienie. Na tę pozycję przyszedł ten 32-letni Sollbauer z Drezna, a za Stojkovicia wzięto reprezentanta Słowacji Martina Koscelnika ze Slovana Liberec. Jest sporo zmian w defensywie Rapidu, jeszcze nie jest zgrana i to może być szansa Lechii.
Pugowski: – W bramce najpewniej stanie Niklas Hedl, wychowanek, całkiem obiecujący. Nie jest on jeszcze zawodnikiem z najwyższej półki, ale prezentuje na ten moment solidny poziom. Jeśli miałbym się do jakiejś formacji przyczepić, to trochę na siłę do środka obrony. Rapid ma trzech dobrych stoperów. Emanuel Aiwu, często grający też jako defensywny pomocnik, to 21-letni austriacki talent, który pomimo młodego wieku ma na liczniku ponad 100 spotkań w Admiral Bundeslidze. Wspomniany Sollbauer jest doświadczonym obrońcą, który grał zarówno w Championship, jak i 2. Bundeslidze. Kevin Wimmer ma jeszcze lepsze CV, pokopał trochę w Premier League i 1. Bundeslidze, ale moim zdaniem on z tej trójki jest dziś najsłabszy. Problem zaczyna się, gdy spojrzymy na ławkę. W odwodzie są jedynie 31-letni Christopher Dibon, który w ciągu ostatnich trzech sezonów stracił 90 meczów przez kontuzje oraz dwaj juniorzy – Leopold Querfeld i Aristot Tambwe-Kasengele. Co do kapitana Maxiego Hofmanna: w maju doznał złamania kości jarzmowej i dopiero niedawno dostał pierwsze minuty w sparingach. Byłbym zaskoczony, gdyby wystąpił z Lechią.
Podobnie jak w przypadku Broendby, z którym zmierzy się Pogoń Szczecin, gdańszczanie muszą być przygotowani na duży kocioł na terenie przeciwnika. – Wielkim atutem Rapidu jest własne boisko. Kibice są zaangażowani, na największe mecze przychodzi ich grubo ponad 20 tysięcy. Gorąca atmosfera potrafi robić wrażenie na przeciwnikach i trochę ich zdeprymować. Mówi się “ostatnich piętnastu minutach Rapidu”, w których dzieje się najwięcej. Publiczność w końcówce zaczyna klaskać i jeszcze głośniej dopingować. Z Lechią pewnie też to usłyszymy – zapowiada Alex Sobczyk.
Rada dla Lechii? Autobus przed bramką
– Gdybym miał ocenić obecną kadrę Rapidu względem tej z poprzednich lat, to chyba uznałbym ją za nieco słabszą. Zimą jednak było dużo osłabień, bo sprzedani zostali nie tylko Kare i Fountas, ale także podstawowy lewy obrońca Max Ullman, a latem odszedł grający na drugiej stronie Stojković. Do tego drużyny nie oszczędzają kontuzje. Hofmann, Kerschbaum, Petrović – trochę tego jest. Z drugiej strony, poważnie wzmocniono drugą linię i sprowadzono Burgstallera – podsumowuje Pugowski wątki personalne.
Będzie on zaskoczony, gdyby to Lechia znalazła się w kolejnej rundzie. – Faworytem obu spotkań jest Rapid, tu nie ma o czym gadać. Zdziwię się, jeśli ich nie wygra. Nikt w klubie nie wyobraża sobie nie grać w europejskich pucharach i zdecydowanie trzeba będzie silniejszego rywala niż Lechia, by te marzenia tam odebrać, szczególnie patrząc na ostatnie poczynania defensywne gdańszczan. Nie spodziewałbym się jednak żadnego pogromu, bo odkąd Rapid zmienił trenera, jest chyba jednym ze “spokojniejszych” zespołów w Austrii. W jego meczach pada około 2,5 bramki na mecz, a średnia ligowa za poprzedni sezon wyniosła 2,89. Jeśli miałbym dać jakąś radę Lechii: autobus i próba utrzymania 0:0. Podopieczni Ferdinanda Feldhofera mogą mieć problemy z przebijaniem muru, co pokazał chociażby ich ostatni mecz pucharowy z trzecioligowym SK Treibach, któremu gola na 1:0 wcisnęli dopiero w ostatnich minutach meczu. Pójście na wymianę ciosów może się skończyć katastrofą – ostrzega.
Doświadczenie po stronie Austriaków
Czego się obawiać w meczu z Rapidem? – Na pewno lewego skrzydła. Marco Grull to zawodnik, który robi różnicę swoją przebojowością, jest w stanie zarówno zagrozić zejściem na skraj pola karnego i strzałem, jak i przede wszystkim groźnymi podaniami czy dośrodkowaniami. W zeszłym sezonie był trzeci w lidze pod względem xA, przebijali go tylko niekwestionowani królowie asyst – Michael Liendl i Jakob Jantscher. Możliwy jest również schemat: laga ze środka na wysokich Druijfa i Burgstallera, więc trzeba będzie uważać na takie zagrania. Zagrożenie mogą stanowić również stałe fragmenty gry, a szczególnie rzuty rożne, z których Rapid generuje spore xG – w trzech ostatnich meczach kolejno: 0.82, 0.72, 0.70. Wiedeńczycy nie siedzą zwykle na przeciwnikach – owszem, są w stanie dominować, ale nie objawia się to okupowaniem połowy rywala i wymienianiem setek podań, a bardziej krótszymi akcjami kończącymi się strzałem. Miejsca na niestaranność będzie więc dla Lechii niewiele – precyzuje Mieszko Pugowski.
Alex Sobczyk pozostaje większym optymistą. – W pucharach gra się inaczej niż w lidze. Czujesz większą świeżość, dostajesz dodatkowej energii, wyciskasz z siebie rezerwy. Wcale nie uważam, żeby Lechia stała na straconej pozycji. Procentowo widzę to 51 do 49 – przekonuje. I dodaje: – Presja na Rapidzie jest duża, kibice są przyzwyczajeni do faz grupowych w pucharach. Czasami wynagradzały one niepowodzenia ligowe. To będzie duża przewaga Austriaków: znacznie większe doświadczenie na arenie międzynarodowej.
Krótko mówiąc, o ile w poprzedniej rundzie oczekiwaliśmy od Lechii, że awansuje po dwóch zwycięstwach – i to udało się osiągnąć, za co brawa – o tyle teraz pozostaje trzymać kciuki za awans w jakiejkolwiek, choćby najmniej efektownej postaci. A jeśli się nie uda, niech przynajmniej losy rywalizacji ważą się do samego końca.
WIĘCEJ O LECHII GDAŃSK:
Fot. Newspix