Reklama

Lech pozytywnie zaskoczył i zmiótł Dinamo Batumi z boiska

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

21 lipca 2022, 20:26 • 4 min czytania 115 komentarzy

Gdyby ktoś nam powiedział, że Lech Poznań rozklepie Dinamo Batumi w taki sposób, że Gruzini będą musieli odkręcać się przez co najmniej tydzień, chyba byśmy nie uwierzyli. Choćby dlatego, że mistrz Polski miał poważne problemy kadrowe oraz kilka świeżych porażek na koncie, które mogły podkopać morale. Wielu kibiców Kolejorza obawiało się wpadki, ale takowa nie miała miejsca. Lech rozegrał dzisiaj świetne zawody i właściwie zagwarantował sobie awans do następnej fazy eliminacji Ligi Konferencji. Rewanż będzie formalnością, a może nawet szansą dla rezerwowych, bo nie wydaje się, żeby w Gruzji Lechowi miała stać się jakaś krzywda.

Lech pozytywnie zaskoczył i zmiótł Dinamo Batumi z boiska

Nie bylibyśmy zdziwieni, gdyby starcie z Dinamem poważnie nadwyrężyło mistrza Polski. Okazało się jednak, że to była przyjemna gierka okraszona sosem o smaku europejskich pucharów. Gruzini momentami wyglądali tak, jakby nie dojechali na mecz do Poznania. Nie wykorzystali słabych punktów Lecha.

Lech Poznań – Dinamo Batumi 5:0. Przebudzenie Skórasia

W 10. minucie chciało się wykrzyknąć „O matko, ale urwał!”. Lech objął wtedy prowadzenie za sprawą ładnego gola z dystansu Michała Skórasia. Istnieje prawdopodobieństwo, że on sam nie spodziewał się, że potrafi tak dobrze uderzyć na bramkę z 30-40 metrów. Do tej pory nie stał za nim atut w postaci jakości uderzenia czy liczby trafień (w poprzednim sezonie dwa gole), ale akurat dzisiaj 22-latek pokazał klasę. Przyjął piłeczkę, wycelował i posłał kąśliwy strzał. Co ciekawe, w prostszej sytuacji 1 na 1 z bramkarzem nawet nie trafił w światło bramki, a do drugiego gola potrzebował rykoszetu.

Do pewnego momentu Lech był groźny głównie za sprawą Skórasia, naładowanego dzisiaj jak kabanos. Skrzydłowy Kolejorza dorzucił od siebie dwie bramki, a w międzyczasie próbował strzelić kolejnego ładnego gola z dalszej odległości. Jego druga próba wylądowała jednak na słupku, co oczywiście nie zmieniło faktu, że w ciągu pierwszych 30 minut rywalizacji Michał Skóraś został jednym z bohaterów spotkania. Nieczęsto można coś takiego napisać.

Cztery gole zaliczką nie do zdarcia

Podczas tego wieczoru kibice Lecha mieli sporo powodów do radości. Dinamo miało tendencję do zamotania się w rozgrywaniu piłki, co polskiej ekipie udawało się wykorzystywać. Raz futbolówkę przejął Ishak, a Amaral po jego przytomnej asyście umieścił piłkę w siatce. Takich obrazków widzieliśmy więcej, ale brakowało skuteczności lub szczęścia. Tak czy siak, nie skończyła się nawet pierwsza połowa, a było już 3:0. Można było odnieść wrażenie, że Gruzini są dla Lecha jak upierdliwe końskie muchy, które o ile potrafią denerwować i jakieś szkody narobić, o tyle ostatecznie można je zgnieść celnym ruchem łapska. Takich Lech wymierzył finalnie pięć.

Reklama

W drugiej połowie przebieg meczu wyglądał podobnie. Lech nie odpuszczał i próbował strzelić jak najwięcej bramek. Czwarta padła w 66. minucie, kiedy Velde kapitalnym podaniem z głębi pola obsłużył Amarala. To był gwóźdź do trumny. Ta rywalizacja właśnie w tamtym momencie została zamknięta, ot, Gruzini mogli już myśleć o powrocie do domu i wolnych czwartkach. Trener Kolejorza natomiast miał prawo posłać w bój piłkarzy rezerwowych, bo ci z pierwszego planu zrobili świetną robotę i mogli już myśleć o meczu z Mie… No nie, mecz z Miedzią został oczywiście przełożony, choć Lech, rozgrywając takie spotkanie jak dziś, mógł pomyśleć, że jednak chce kolejnym meczem odbić się od dołka, w którym wcześniej się znalazł.

W ostatnich minutach piątego gola dla Lecha dorzucił Ishak. Co ważne dla poznańskich kibiców, pierwszą asystę w koszulce Kolejorza zaliczył Afonso Sousa, właśnie przy trafieniu szwedzkiego napastnika. A szczerze mówiąc – mogło być zdecydowanie wyżej niż 5:0.

Lech zaskoczył pozytywnie

Generalnie Lech udowodnił, że potrafi być bardzo wytrawnym bokserem nawet mimo własnych problemów. Zadał wiele mocnych ciosów, wykorzystywał błędy rywala (szczególnie średnią dyspozycję bramkarza) i sam nie dał się sprowadzić do parteru. Tak naprawdę bardzo niewiele było sytuacji, w których defensywa mistrza Polski mogła poczuć poważne zagrożenie we własnym polu karnym. Sklecona taśmą, ale dała radę. Ba, w pewnym fragmencie meczu defensywa Lecha była złożona z czterech bocznych obrońców, co wiele nam mówi.

Zważywszy na tak duże obawy przed tym meczem, można uznać, że wysokie zwycięstwo z Dinamo Batumi jest dużym sukcesem. Ileż pojawiało się przecież głosów w stylu „Nie można ich lekceważyć”. Było tego multum. Mimo to Lech stanął na wysokości zadania i zaskoczył. Na szczęście pozytywnie.

Lech Poznań – Dinamo Batumi 5:0 (3:0)

10′ Skóraś, 24′ Amaral, 33′ Skóraś, 66′ Amaral, 94′ Ishak

Reklama

WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ: 

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Liga Konferencji

Komentarze

115 komentarzy

Loading...