Reklama

Hello mokra szmata, my old friend

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

16 lipca 2022, 17:52 • 5 min czytania 107 komentarzy

Poprzedni sezon był dla Lecha szczególny, wyjątkowy, zjawiskowy. W tym wita się z kibicami starą, dobrą mokrą szmatą. Chciałoby się napisać, że wpadka na inaugurację ligi to pokłosie dobrego i wyczerpującego awansu na trudnym w terenie w Baku. Ale nie. To zwyczajna konsekwencja tego, że „Kolejorz” jest tak daleko od formy, jak strzał Joao Amarala od celu.

Hello mokra szmata, my old friend

Konkretnie ten:

Lech Poznań – Stal Mielec 0:2. Pucharowa forma Kolejorza

Niesamowite frajerstwo zaprezentował dzisiaj Lech i jednocześnie – niebywały wyczyn osiągnęła Stal Mielec. Gdy spojrzeliśmy w skład, jaki mielczanie przygotowali na start Ekstraklasy, mieliśmy wrażenie, że pomyliliśmy ligi. No bo tak: Wolski – gość z ogromnymi wahaniami formy, z przewagą na dołki, którego ŁKS oddał bez większego żalu. Żyra – piłkarz, który rozegrał w Bruk-Becie 233 minuty (a przecież Bruk-Bet spadł). Lebedyński – napastnik może i solidny jak na pierwszą ligę, ale każde z jego podejść do Ekstraklasy było porażką. Mrozek – trzeci, a może czwarty bramkarz w Lechu Poznań. Wlazło – no stary, dobry, poczciwy Wlazło, bardzo solidny piłkarz, ale wiecie jak jest. Gdyby nie zgłosiła się Stal, pewnie musiałby zejść o poziom niżej. Ta cała mieszanka – w dodatku po odejściach Tomasiewicza, Sitka i wielu innych – powodowała jeden wniosek: to skład pierwszoligowy. I to niekoniecznie taki na awans. Bardziej taki na walkę o miejsce w barażach.

Reklama

I Stal… znowu to zrobiła.

Znowu zlepiła paczkę, która może być w tej lidze wartością dodaną. Znowu z góry nie można przekreślać tego zespołu, bo można skończyć na koniec sezonu ze strojem Borata. Znowu jest ekskluzywny tak jak kotlet z psa przemielony razem z budą, a jednocześnie nikomu łatwo skóry nie odda. I tu największe brawa powinny powędrować oczywiście w stronę Adama Majewskiego, który pracując w ekstremalnych warunkach potrafi bardzo szybko stworzyć zgraną drużynę, która nie gra fajerwerków, ale jest do bólu skuteczna i upierdliwa. Oczywiście nie chcemy pompować balonika, bo wiadomo, że na drodze Stali stanie jeszcze mnóstwo przeciwności losu. Po prostu po tak burzliwym lecie to nie miało prawo się udać. A jednak na ligę przyjeżdża dobrze zlepiona drużyna, która jak gdyby nigdy nic wywozi sobie komplet z Bułgarskiej.

Pomysł Stali na ten mecz? Bardzo prosty. Siedzieć za podwójną gardą, a gdy tylko pojawi się okazja (czytaj: gdy tylko uda się odebrać piłkę) ruszamy w kilka osób z kontratakiem. No i stały fragmencik gry, bo to właśnie w taki sposób Lech stracił pierwszego gola. Pamiętacie, jak dwa lata temu mielczanie przyjechali na Bułgarską? Strzelili wtedy dwa gole po akcjach, które zaczęły się właśnie wrzuceniem piłki zza lini bocznej. Teraz scenariusz był podobny – zaczął Getinger, piłkę umiejętnie zgrał Matras, dzięki czemu Wlazło miał sporo wolnego miejsca (Velde na grzybach), więc huknął w swoim stylu z woleja.

Trudno znaleźć w Lechu kogoś, kto nie zawiódł

Oczekiwaliśmy jakiejś reakcji Lecha, ale Lech, który wcześniej grał wolno, przewidywalnie i bez pomysłu, po stracie gola grał wolno, przewidywalnie i bez pomysłu. „Kolejorz” chyba liczył na to, że Stal się położy zaraz zacznie popełniać błędy, dzięki czemu stworzą się luki, ale, no cóż – Stal nie popełniała zbyt wielu błędów, a cała drużyna była poustawiana tak, jakby grała ze sobą pięćdziesiąty mecz.

Najaktywniejszy w drużynie gospodarzy był Skóraś, co nie znaczy, że za ten mecz należy mu się pochwała. Jakimś cudem 22-letni piłkarz mistrza Polski z 75 meczami na poziomie Ekstraklasy nie posiadł jeszcze umiejętności oddawania strzału. Gdy po prezencie od Stali miał piłkę na klepce Kamińskiego, walnął w bramkarza. Gdy dostał zajebiste podanie z obrony od Pereiry, nie trafił w bramkę. Gdy oddawał kolejne próby uderzeń, to zwykle: a) musiał przyjąć sobie piłkę lub: b) to przyjęcie było tak czytelne, że zaraz był blokowany. Niesamowity przypadek, ale przynajmniej chciało mu się najbardziej. No i został też okradziony z asysty – najpierw bez sensu podał w poprzek, lecz zanim Stal poszła z kontrą, pobiegł na sprincie i wyłuskał piłkę spod nóg rywala. A potem poszła rekontra, Skóraś zagrał prostopadle do Amarala, lecz jego strzał nogą zablokował Mrozek.

Kristoffer Velde? Absurdalne decyzje i proste błędy. Joao Amaral? Forma żurawiowa. Mikael Ishak? Niczego konkretnego nie zrobił. Nika Kwekweskiri? To on, a nie rezerwowy napastnik Stali, powinien dziś nazywać się Hamulić, bo koncertowo spowalniał akcje. Pingot? Zaliczył dwie straty, po których poszła kontra i wrzucił Rudkę na konia, podając mu, gdy był pod dużą presją. W zasadzie próżno szukać w Lechu postaci, która nie zawiodła. Zresztą – najlepszym piłkarzem „Kolejorza” był dziś Bartosz Mrozek, którego tenże „Kolejorz” dopiero co oddał na wypożyczenie, by się ogrywał.

Reklama

Goście mogli wygrać nawet wyżej

Stal konsekwentnie grała swoje i drugiego gola wcisnęła po kontrataku. Najpierw Przemysław Maj w banalny sposób ograł na boku Barry’ego Douglasa, dał piłkę w pole karne, Lebedyński przepuścił ją między nogami, a Domański zapakował obok słupka. To wcale nie tak, że Stal zrobiła w tym meczu dwie akcje. Domański trafił wcześniej w słupek, po ciekawej kontrze z ostrego rogu próbował Wlazło (dobra interwencja bramkarza). Im dalej w las, tym bardziej było wiadomo, że Lech nie ma szans na odwrócenie wyniku. Posyłał randomowe wrzutki w pole karne, grał od prawej do lewej, jego pozorna cierpliwość była tak naprawdę bezradnością. Udało się Amaralowi uderzyć z pola karnego (obronił Mrozek), udało się Ishakowi strzelić głową (obronił Mrozek), ale nie były to absolutnie stuprocentowe sytuacje.

Smutno się patrzy na tego Lecha. Naprawdę smutno. Jeszcze w maju przeżywał swój piękny czas, a teraz… wszystko się rozlazło. I tylko pucharów szkoda.

Lech Poznań – Stal Mielec. Składy i noty:

Lech Poznań: Rudko 5 – Pereira 5, Satka 4, Pingot 3, Rebocho 3 (63. Douglas 2) – Murawski 5 (39. Karlstrom 5), Kwekweskiri 3 (63. Sousa 3) – Velde 2 (74. Citaiszwili 3), Amaral 2, Skóraś 3 – Ishak 3

Stal Mielec: Mrozek 7 – Kasperkiewicz 6, Matras 7, Barauskas 5 – Wolski 6, Żyra 5 (74. Hiszpański -), Wlazło 7, Getinger 6 – Domański 6, Ciepiela 5 (48. Maj 6) – Lebedyński 6 (63. Hamulic 3)

Sędzia: Damian Kos 6

Plus: Piotr Wlazło

Minus: Kristoffer Velde

WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ: 

Fot. newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Kłopoty kadrowe Bayernu przed półfinałowym meczem Ligi Mistrzów

Piotr Rzepecki
0
Kłopoty kadrowe Bayernu przed półfinałowym meczem Ligi Mistrzów

Komentarze

107 komentarzy

Loading...