To już niemalże pewne – przepis o młodzieżowcu zostanie w Ekstraklasie. W innej, odświeżonej, bardziej liberalnej formie, o której możecie przeczytać tutaj. Wypisaliśmy ostatnio minusy tego pomysłu (czy też inaczej: sposoby, jak można go łatwo obejść), natomiast to nie tak, że widzimy w tej regulacji tylko niedociągnięcia. Przeciwnie – choć nie jest to rozwiązanie idealne, nie da się uciec od tego, że przepis o młodzieżowcu zmienił kilku zdolnym zawodnikom życie.
I właśnie nad nimi chcemy się pochylić w tym tekście. Wybraliśmy jedenastkę piłkarzy, którzy od sezonu 19/20 (to wtedy przepis wszedł w życie) zyskali dzięki niemu najwięcej. Kryteria mamy dość luźne – bierzemy pod lupę tych, którzy – naszym zdaniem – mieliby znacznie trudniej, gdyby ich trenerzy nie byli zmuszeni do wystawiania jednego młodzieżowca w każdym meczu. Kompletnie nie rozważamy więc przykładowo Jakuba Kamińskiego, bo on i tak by się przebił. Skupiamy się na tych, którzy tułali się gdzieś po rezerwach i CLJ-tkach, szybko dostali szansę i okazali się beneficjentami.
Sąd nad przepisem o młodzieżowcu w Ekstraklasie
Komu w Ekstraklasie pomógł przepis o młodzieżowcu?
Spis treści
FILIP MAJCHROWICZ (Radomiak Radom)
Przykład wręcz modelowy, choć pomógł mu nie tylko przepis, ale też Legia Warszawa. Radomiak miał jasny pomysł na obsadę pozycji młodzieżowca pt. „nie mamy zbyt wielu zdolnych juniorów, więc zabezpieczymy się bramkarzami”. Takim sposobem w Radomiu postawili na wypożyczonego z Legii Mateusza Kochalskiego, którego dublerem miał być ściągnięty pół roku wcześniej, niechciany w Cracovii Filip Majchrowicz.
Tuż przed startem sezonu Legia – w obliczu problemów z bramkarzami po kontuzji Cezarego Miszty – przywróciła na miesiąc Kochalskiego z wypożyczenia. Dariusz Banasik nie miał więc wyboru: musiał postawić na Majchrowicza, który wcześniej…
- nie zawsze łapał się na ławkę Radomiaka,
- nie mógł liczyć na regularne granie w rezerwach Cracovii,
- nie pograł sobie na wypożyczeniu do Resovii.
Szansa spadła mu jak z nieba. W minionym sezonie należał do czołówki bramkarzy w Ekstraklasie i trafił do reprezentacji U-21. Gdyby nie przepis, pewnie nikt w Radomiaku nie wpadłby na pomysł, by ściągać golkipera przegrywającego w rezerwach Cracovii rywalizację z Adamem Wilkiem.
KAMIL PIĄTKOWSKI (ex Raków Częstochowa)
Mamy lekki problem z oceną jego sytuacji. Bo z jednej strony jego przykład pokazuje siłę przepisu o młodzieżowcu, z drugiej… wystawia słabą laurkę w Zagłębiu Lubin. Wiadomo, że w zespole „Miedziowych” prędzej czy później dostałby szanse. Zwłaszcza, gdy popatrzymy, jak szeroko w Lubinie chcą promować młodzież. No, ale jednak tej szansy tam nie dostał. Bujał się gdzieś między rezerwami, a CLJ-tką.
Po awansie do Ekstraklasy, Raków zaproponował mu znacznie szybszą ścieżkę rozwoju. Marek Papszun dysponował wtedy jeszcze między innymi Miłoszem Szczepańskim i Michałem Skórasiem. Piątkowski szybko zaczął grać. Najpierw upychano go na prawym wahadle, gdzie wykorzystywał swoją szybkość i zmysł do wprowadzania piłki, potem stał się niezbędnym elementem defensywnej trójki. Czy byłoby to możliwe, gdyby Raków nie musiał zadbać o szeroką kołderkę na pozycji młodzieżowca?
RAFAŁ STRĄCZEK (Stal Mielec)
Z miejsca stał się w Ekstraklasie podstawowym zawodnikiem, rozwiązując problem Stali z brakiem młodych piłkarzy. Do tego momentu jego bilans wyglądał następująco:
- 8 meczów w pierwszej lidze w Stali (rozłożone na trzy sezony),
- 31 meczów na poziomie III ligi.
Nie jest to bilans, który robi wrażenie. Duża w tym zasługa roboty, jaką Strączek wykonał podczas przygotowań, gdzie wygryzł podstawowego młodzieżowca z sezonu pierwszoligowego – Szymona Stasika. Dodatkowo zrobił się wakat w bramce, bo Stal zakończyła wypożyczenie Jakuba Wrąbla. Zaliczył świetny debiutancki sezon, został w składzie Stali, gdy już przestał łapać się w widełki wiekowe przepisu, a później zapracował na zagraniczny transfer. Inna sprawa, że potoczyło się pechowo – podpisywał kontrakt z Bordeaux w momencie, gdy to było w Ligue 1. W międzyczasie, wskutek kłopotów organizacyjnych, zleciało na trzeci poziom rozgrywkowy.
Strączek: Chciałem kończyć z piłką. Byłem załamany
ALEKS ŁAWNICZAK (Warta Poznań / Zagłębie Lubin)
Wychowanek Warty Poznań, którego ta wysłała kiedyś na wypożyczenie do Miedzi Legnica. A w zasadzie do rezerw Miedzi Legnica, które występowały w III lidze. Nie wróżono mu wielkiej kariery. W Warcie ceniono kilka innych talentów.
Ławniczak opowiadał o tym w naszym wywiadzie:
Ty podobno w swoim roczniku w Warcie się nie wyróżniałeś.
Nie tyle się nie wyróżniałem, co nie odgrywałem żadnej roli.
Byłeś fusem?
No, totalnym fusem. Ja się tam w osiemnastkach nie łapałem. Zacząłem grać, jak wszyscy najlepsi poodchodzili. Pamiętam, wtedy w Warcie był Kuba Kamiński w środku pola – poszedł do Legii po turnieju Nike Cup. Świetny technicznie zawodnik. Potem Dawid Kurminowski do Lecha, Kuba Paprzycki do Pogoni. Kuba Moder, Mateusz Ciapa. Albo Mateusz Lewandowski, który dziś gra w Płocku – tytan pracy. Cristiano Ronaldo grup młodzieżowych.
Kolejni odchodzili, na kogoś trzeba było postawić, a więc padło na Ławniczaka. Grał na pozycji młodzieżowca jeszcze w pierwszej lidze, a potem obronił się w Ekstraklasie, co poskutkowało transferem do Zagłębia Lubin.
Aleks Ławniczak: W juniorach byłem totalnym fusem
MATEUSZ ŻUKOWSKI (ex Lechia Gdańsk)
Grywał w Lechii jeszcze przed wejściem przepisu o młodzieżowcu. Widziano w nim duży talent, który trzeba umiejętnie oszlifować, dlatego w pierwszym sezonie obowiązywania regulacji oddano go na wypożyczenie do Chojniczanki. Był napastnikiem i skrzydłowym. Przed minionym sezonem w Lechii pojawiły się jednak dwa problemy:
- w kadrze zespołu nie było żadnego prawego obrońcy (choć brzmi to absurdalnie, faktycznie to się wydarzyło),
- regularnie grającemu dotąd Tomaszowi Makowskiemu wygasł wiek młodzieżowca.
Piotr Stokowiec – idąc manewrem znanym w polskiej piłce od lat – zrobił z napastnika/skrzydłowego bocznego obrońcę. Żukowski miał swoje dobre mecze, choć był chwalony głównie za ofensywę. Koniec końców okazał się wygrany – jako napastnik nie dostałby szansy regularnego grania, jako „niemłodzieżowiec” pewnie też, a rundę z kilkoma momentami spuentował obiecującym transferem do Glasgow Rangers.
KACPER SKIBICKI (Legia Warszawa)
Typowy przykład zawodnika, który gra w markowym klubie nie dlatego, że jest dobry, a dlatego, że ktoś musi. Niczego specjalnego nie zrobił w Olimpii Grudziądz i Pogoni Siedlce. Legia ściągnęła go trochę na ślepo, chcąc pokazać, że doskonale zna rynek. Upychała go na różnych pozycjach. Swój debiut zaliczył w prestiżowym meczu z Lechem Poznań, gdy Legii brakowało zdolnych do gry młodzieżowców. Jakieś momenty miał – jak mecz z Bodo/Glimt – ale ogólnie raczej nie dojeżdżał poziomem. Ciężko uznać go za oczywistego wygranego, choć szans dostał sporo, zagrał w pucharach, a pewnie nigdy by się to nie wydarzyło, gdyby Legia nie musiała ściągnąć do siebie większej liczby młodzieżowców.
Komu pomógł przepis o młodzieżowcu w 1. lidze?
TOMASZ MAKOWSKI (Lechia Gdańsk / Zagłębie Lubin)
Tomasz Makowski, gdy łapał się w wiek młodzieżowca:
- Sezon 19/20: 28 meczów w Ekstraklasie (2065 minut)
- Sezon 20/21: 19 meczów w Ekstraklasie (1292 minut)
W rozgrywkach 21/22, gdy już nie miał tego statusu, zagrał 15 meczów (965 minut), co jasno wskazuje na to, jak bardzo pomogła mu regulacja, bo teoretycznie jego pozycja w klubie powinna z każdym rokiem rosnąć. Piotr Stokowiec chętnie na niego stawiał w Lechii, bo ten był najmniejszym złem. Oczywiście – ów szkoleniowiec generalnie ceni tego zawodnika, przecież wystawiał go jeszcze przed wejściem przepisu, a teraz ściągnął go do swojego Zagłębia. Mamy jednak wrażenie, że gdyby nie konieczność, Makowski tak często by nie grał. Jest kompletnie bezbarwny. Nie ma żadnych jaskrawych atutów. Największym z nich jest doświadczenie w Ekstraklasie, w której natrzaskał już 84 mecze.
MATEUSZ PRASZELIK (Śląsk Wrocław) i ARIEL MOSÓR (Piast Gliwice)
Rozpatrujemy ich jako duet, bo ich przypadki są bardzo podobne. Byli w Legii Warszawa, gdzie niby był na nich jakiś pomysł, niby mieli wytyczoną drogę rozwoju, ale mieli problem, by realnie zaistnieć. Mimo niewielkiego doświadczenia w dorosłej piłce, bardzo szybko znaleźli sobie dobre kluby, walczące o więcej niż tylko utrzymanie, w których stali się pierwszoplanowymi postaciami. Wyrzuty sumienia Legii to szeroka historia, znacznie szersza niż przykłady Praszelika czy Mosóra, ale czy ci piłkarze podjęliby tak odważne decyzje, gdyby nie świadomość, że nowy pracodawca najpewniej da im dużą szansę, bo z miejsca są dla nich najlepszymi młodzieżowcami? Okoliczności z pewnością im to ułatwiły. W obu przypadkach warto było doczekać do końca kontraktu, nawet kosztem tego, że w ostatnich miesiącach cieszyli się mniejszym zaufaniem w Legii.
KAROL NIEMCZYCKI (Cracovia)
Jako młody chłopak zaliczył dwa mecze w Eredivisie, zatem i tak prędzej czy później dostałby szansę w polskiej piłce. No ale właśnie – gdyby nie przepis, to może jednak później? Szybko ściągnęła go do siebie Puszcza Niepołomice, gdzie bronił przez cały sezon, będąc młodzieżowcem. A potem szybko zgłosiła się Cracovia i również uczyniła go podstawowym golkiperem. Sam Michał Probierz wyżej ceni Lukasa Hrosso, ale ten nie rozwiązywał mu problemów regulaminowych. Gdy Niemczyckiemu wygasł wiek młodzieżowca, to… stracił miejsce w składzie. Przynajmniej u Probierza, bo u Jacka Zielińskiego gra już regularnie. Niewykluczone, że tułałby się gdzieś po klubach albo liczył na szansę w NAC Breda, ale wolał wrócić do Polski, gdzie miał przynajmniej pewność regularnych szans.
MAKSYMILIAN SITEK (Podbeskidzie Bielsko-Biała / Stal Mielec)
Był młodzieżowcem Podbeskidzia w sezonie, gdy to spadło z ligi. Wyglądał słabiutko. Jeśli czymś się wyróżnił, to ambicją i… zdolnością do marnowania okazji. Strzelił jednego gola, miał u nas oszałamiającą średnią not 3,63. W normalnych okolicznościach zostałby na poziomie pierwszej ligi i zbierał doświadczenie. Niespodziewanie przyszła do niego oferta wypożyczenia z Ekstraklasy.
Ksywa „wędka”. Poznajcie Maksa Sitka
Ze Stali Mielec, która nie miała pół sensownego młodzieżowca. Chciała kogokolwiek, kto zna ten poziom. Dla Sitka okazało się to zwrotem w karierze, bo w lepiej funkcjonującej drużynie pokazał znacznie więcej atutów i dziś jego postrzeganie jest kompletnie inne. Czy ta sama Stal wyciągnęłaby do niego rękę, gdyby nie fakt, że szukała na gwałt jakiegokolwiek młodzieżowca do regularnego grania? To pytanie retoryczne.
WIĘCEJ O MŁODZIEŻOWCACH:
- Dziś wyjaśni się przyszłość przepisu o młodzieżowcu?
- Kreatywny dyrektor sportowy. Jak obejść nowy przepis o młodzieżowcu?
- Przepis o młodzieżowcu zostaje w Ekstraklasie. Kto będzie miał problem?
Fot. FotoPyK