Jest niemalże przesądzone, że przed nami ostatnie tygodnie z przepisem o młodzieżowcu w Ekstraklasie. Od nowego sezonu ma on zostać zniesiony i zastąpiony bardziej zachęcającym systemem premiowania z Pro Junior System, o czym w ostatnim dniu marca pisaliśmy na Weszło. Można już zatem zacząć podsumowywać okres, w którym ten wymóg obowiązywał. Na ile zaszkodził, a na ile pomógł? Czy właściwie odczytaliśmy wyjściowe założenia? Czy na pewno wszystkie minusy mu przypisywane faktycznie miały miejsce? Czy przepis o wychowanku mógłby być rozsądną alternatywą? Zapraszamy.

Podsumowanie przepisu o młodzieżowcu w Ekstraklasie
Wystawienie do gry przynajmniej jednego zawodnika o statusie młodzieżowca zaczęło być obowiązkowe od sezonu 2019/20, a zatwierdzone zaledwie pół roku wcześniej, więc czasu na przystosowanie się do zmian było niewiele. Z tego względu ostatecznie wykonano ukłon w stronę klubów, zmieniając kryteria: najstarszym dopuszczalnym rocznikiem mieszczącym się w widełkach był nie 1999, a 1998. Dziś, w trzecim sezonie, najstarsi młodzieżowcy to ci urodzeni w roku 2000.
Nowa regulacja od początku wzbudzała mnóstwo emocji i w środowisku bez wątpienia miała więcej przeciwników niż zwolenników. Nawet ci drudzy przeważnie też dostrzegali różne zagrożenia, ale potencjalnie widzieli przewagę plusów. Niewykluczone, że jedynym absolutnie bezkrytycznym orędownikiem tej zmiany był Zbigniew Boniek, który ją wymyślił.
Jedni praktycznie nie zauważyli, że coś się zmieniło, bo i tak wcześniej stawiali na młodzież i rozwijali akademie. Jak łatwo się domyślić, mowa tu o takich ekipach jak Lech Poznań, Pogoń Szczecin czy Zagłębie Lubin. Górnik Zabrze czy Lechia Gdańsk też raczej przeszły suchą stopą do nowej rzeczywistości. Niektórzy jednak musieli kombinować i wystawiać chłopaków, którzy w normalnych okolicznościach znacznie dłużej poczekaliby na szansę. Czasami się to opłacało (Bartosz Bida w Jagiellonii, Damian Michalski w Wiśle Płock), a czasami wręcz przeciwnie (Kamil Antonik w Arce Gdynia, Paweł Sokół w Koronie Kielce).
Są beneficjenci tej regulacji, ale to nie jest sportowa rywalizacja
– Uczciwie muszę przyznać, że gdyby nie przepis, Bartek Bida na pewno tak szybko nie zaistniałby w Ekstraklasie. Niektórzy twierdzili, że to samo dotyczyło Klimali, ale mylili się, on był innym przypadkiem. Później, gdy Patryk wyleczył kontuzję, grali obaj. Bartek zyskał w nowych okolicznościach. Na boku pomocy mieliśmy sporą rywalizację, byli Prikryl, Camara czy Kostal i trudno byłoby mu o regularną grę. A tak wskoczył do składu, zaliczył debiut marzeń z Arką i strzelił gola. Jeśli tylko był zdrowy, praktycznie przez całą rundę występował w pierwszym składzie – mówi nam Ireneusz Mamrot, który jako trener Jagiellonii dwukrotnie na różnych etapach musiał radzić sobie w Ekstraklasie z wystawianiem młodzieżowca.
– Na pewno ten przepis ma swoje dobre strony. Wypromowali się zawodnicy, którzy być może w normalnych okolicznościach mogliby nie grać, przykładów mamy sporo. Kluby jeszcze mocniej zobaczyły, że opłaca się promować młodzież i trzeba inwestować w szkolenie. Mam wrażenie, że dziś do Polski przychodzi mniej słabych obcokrajowców niż jeszcze trzy lata temu – dodaje Mamrot.
– Na tę chwilę nie widzę żadnego istotnego plusa tej regulacji. Badania statystyczne pokazują, że ani liga przez to nie odmłodniała, ani poziom tych chłopaków nie wzrósł. Ba, jako dyrektor sportowy najbardziej zmagałem się z ogólnym obniżeniem jakości młodzieżowców. U zarania tego przepisu założeniem było podniesienie poziomu szkolenia w klubach, natomiast wiadomo, że to tak nie działa. Nowy wymóg nie sprawił, że nagle wszystkie kluby zaczęły świetnie szkolić. Niektóre po prostu zaczęły wypożyczać młodzieżowców, nie mając ich u siebie. Ci chłopcy w wielu przypadkach mają miejsce za darmo, bo jakościowo są słabsi. Nie uczestniczą w normalnej sportowej rywalizacji – komentuje Robert Graf, który obecnie odpowiada za transfery w Rakowie Częstochowa, a do niedawna robił to w Warcie Poznań.
Robert Graf: – Piłkarze wiedzą, że w Ekstraklasie można się wypromować [WYWIAD]
Za wcześnie na ocenę?
Trochę inaczej na temat ogólnej oceny tej regulacji patrzy Maciej Zieliński z agencji menadżerskiej ProSport Manager. – Zgadzam się z tezą niedawnego tekstu Michała Treli, że tak naprawdę trudno podsumować tego typu przepis po trzech latach, a więc jest za wcześnie, żeby go zmieniać. Uważam, że wszelkie reformy w piłce typu zmiana systemu rozgrywek, systemu szkolenia czy właśnie wymóg o wystawianiu młodzieżowca można oceniać po dekadzie, a minimum po 7-8 latach. Przepis ten miał także wpłynąć na podejście do młodszych zawodników w niższych ligach, które docelowo miałaby być ich inkubatorami. Wiadomo, że zawsze i tak były, ale w ten sposób Ekstraklasa jeszcze bardziej byłaby dla tych chłopaków naturalnym kierunkiem, a kluby Ekstraklasy byłyby zmuszane do sprowadzania graczy z niższych szczebli. Pieniądze spływałaby do mniejszych klubów i w ten sposób finansowo polska piłka mogłaby się budować. Moim zdaniem ten element przepisu o młodzieżowcu został niezauważony i niedoceniony. Po jego zniesieniu może to pójść w gorszym kierunku. Praktycznie w ogóle nie patrzy się tu przez pryzmat naczyń połączonych – uważa agent m.in. Kamila Piątkowskiego.
Graf kontruje: – Nie sądzę, żeby utrzymywanie tego przepisu przez dekadę coś w większym stopniu zmieniło. Gdyby coś miało się zadziać, to już byśmy to widzieli. W wielu klubach nie dzieje się, nie powstają odpowiednie struktury, a przecież do niedawna nikt nie zakładał, że ten wymóg wkrótce będzie wycofywany. Nie wierzę w to, że na przestrzeni dziesięciu lat wszystkie kluby w Ekstraklasie zaczęłyby szkolić na takim poziomie, żeby mieć w pierwszym składzie przynajmniej jednego swojego zawodnika.
Przepłacani młodzieżowcy – fakt czy mit?
Od początku jednym z głównych zarzutów dotyczących tej regulacji było stworzenie sztucznego popytu na młodego polskiego piłkarza, co przy ograniczonej podaży mogło łatwo doprowadzić do przepłacania przy transferach i kontraktach.
– Nikomu w portfel nie zaglądam, ale jeżeli ktoś w tym wieku zaczyna rozmowy kontraktowe od pieniędzy, to coś jest nie tak. Młodzieżowcy się cenią i niejednokrotnie zamiast iść tam, gdzie mieliby najlepsze warunki do rozwoju sportowego, wybierają kierunki lepsze finansowo, co na dłuższą metę im szkodzi – mówi Mamrot.
Z tym zarzutem nie zgadza się Maciej Zieliński. – Gotuję się, gdy słyszę argumenty z klubów, że przez ten przepis grali młodzieżowcy kosztujący i zarabiający zbyt dużo. Argument z gatunku „wszyscy słyszeli, nikt nie widział”. Wymyślony na poczekaniu, który przyjęto za pewnik. Raczej nikt nie jest w stanie tego zrobić, ale chętnie poczytałbym wyliczenia, czy polski drugo- lub pierwszoligowiec pięć lat temu kosztował dużo więcej, biorąc pod uwagę kwotę odstępnego i wysokość kontraktu. Nie sądzę, żebyśmy mieli do czynienia z ogromną zmianą. Pięć lat temu przeprowadzałem takie transfery i przeprowadzam teraz, nie widzę drastycznego skoku cen. Nie miałem nigdy sytuacji, w której transfer się wysypał, bo kluby się nie dogadały. Nikt nie stawiał horrendalnych żądań – przekonuje.
Zdaniem Zielińskiego nawet w obecnej sytuacji stawianie na młodych Polaków jest znacznie rozsądniejsze niż na nijakich obcokrajowców. – Przeciętna pensja polskiego młodzieżowca waha się w przedziale 8-16 tys. zł miesięcznie. Symboliczni „starzy Słowacy” zarabiają po 40 tys. zł miesięcznie. Nie widzę tu oszczędności. Ok, argument jest taki, że stary Słowak przychodzi za darmo, choć nigdy nie ma za darmo, zawsze jest jakaś kasa za podpis. Ale załóżmy nawet, że wyjątkowo nie było, a za młodego Polaka z niższych lig trzeba zapłacić. Po pierwsze – dobrze wyskautowany młodzieżowiec to inwestycja, na której dużo można zarobić. Po drugie – znam wiele przypadków chłopaków, którzy byli do wyciągnięcia z niższych lig za 30 tys. zł. Za tyle do kilku klubów Ekstraklasy proponowałem z IV ligi Karola Knapa i zostałem wyśmiany. Po pół roku, gdy był już w Puszczy Niepołomice, połowa z tych klubów nagle chciała go pozyskać, gdy cena stała się kilkanaście razy wyższa. Pytanie, czy on w tym czasie stał się o wiele lepszym piłkarzem? Nie, po prostu przychodził jako czwartoligowiec, więc postrzegano go jako słabego. W Puszczy uwiarygodnił się kilkoma meczami i nagle stał się dobry. Bardzo krótkowzroczne podejście – podaje przykład.
I dodaje: – Jasne, za młodzieżowca z I ligi musisz zapłacić kilkaset tysięcy złotych, ale za tego z III czy IV ligi już nie. Tylko trzeba pojechać na mecz, przyjrzeć mu się. W naszej piłce wciąż szwankuje też nawiązywanie trwałych relacji między dużymi klubami a małymi. Więksi dostają preferencyjne warunki zakupu, mniejsi mogą z czasem dużo zyskać. Wszyscy zadowoleni, tak to się powinno robić. Są takie przypadki, ale za rzadko.
Zablokowanie rozwoju przez brak wypożyczenia
Pytanie, czy przepis o młodzieżowcu przyczynił się do rozwoju skautingu w tym zakresie. Wydawało się logiczne, że to może być jeden z pozytywów. Pojawił się dodatkowy szczebel, na którym młody Polak stał się niezbędny, więc fakt ten powinien oznaczać przeczesywanie terenu jeszcze głębiej, jeszcze dokładniej, aby zminimalizować ryzyko przegapienia wielkiego talentu.
– Generalnie skauting w klubach powoli, zbyt powoli, ale jednak się rozwija. Nie wiem natomiast, czy można to powiązać z przepisem o młodzieżowcu, czy po prostu kluby zrozumiały, jak ważny to aspekt w ich funkcjonowaniu – mówi Maciej Zieliński.
– Mogę się odnosić do Jagiellonii. Tam od początku akademia uważnie penetrowała lokalny rynek, a wtedy nie było jeszcze przepisu. Bida czy Struski trafiali tam mając 14 czy 15 lat, więc „Jaga” dobrą robotę skautingową robiła już wcześniej – wtrąca Mamrot.
Czy da się obronić Mamrota? Liczby sugerują, że można spróbować [ANALIZA]
Istnieje wada obowiązku wystawiania młodzieżowca, z którą w zasadzie nie da się dyskutować.
Robert Graf: – Dziś w kadrze meczowej trzeba mieć 2-3 takich chłopaków, a w całej kadrze 4-5. Normalnie mogliby oni iść na wypożyczenie do I lub II ligi, żeby w zdrowym trybie zbierać doświadczenie seniorskie. W obecnej sytuacji go nie zbierają, tylko siedzą na ławce lub na trybunach.
Ireneusz Mamrot: – Mnóstwo chłopaków zatrzymało się w rozwoju, bo blokuje się ich wypożyczenia do niższych lig. Puchacz, Gumny, Moder, Bida, Klimala – każdy z nich w ten sposób dorastał do ekstraklasowego grania. Ktoś powie, że skoro ktoś jest słaby i nie gra, to i tak nic nie traci, ale to nieprawda. Jeden zawodnik dojrzewa szybciej, inny rozwija się wolniej i dłużej wskakuje na określony poziom. I właśnie ze względu na ten aspekt byłem przeciwko.
Maciej Zieliński: – Na pewno część chłopaków mogących się ogrywać na wypożyczeniach jest obecnie blokowana. Pytanie, czy to bardziej efekt złego zarządzania kadrą i brania młodzieżowców na sztuki, czy samego przepisu. Są kluby, które nie mają skautingu i opierają się na poleceniach, a te okazywały się chybione. Jeżeli chłopak jest pozyskiwany przez klub Ekstraklasy, zapłacono za niego i on przez rok nie zagrał ani minuty, to znaczy, że prawdopodobnie się na ten poziom nie nadaje. Tylko to wtedy bardziej wina tego klubu, że w ogóle się w nim znalazł.
Najlepsi radzą sobie tak czy siak
Jeśli ktoś z rocznika granicznego w danym sezonie grał mało lub bardzo mało, to bardzo rzadko jego sytuacja zmieniała się na lepsze. Z przedstawicieli rocznika ’98, którzy nie poszaleli w sezonie 2019/20, mocniejszą pozycję w swoim klubach mają dziś jedynie Przemysław Mystkowski, Mateusz Hołownia i od biedy Konrad Poprawa, który już bez wieku młodzieżowca dostał poważniejszą szansę w Śląsku Wrocław, co zaowocowało przedłużeniem kontraktu. Za ciosem jednak nie poszedł, w trwającej edycji zaliczył zaledwie cztery ligowe występy. Z rocznika ’99 takiego przykładu chyba nie znajdziemy.
A jak jest z tymi wyróżniającymi się, którzy po wejściu w regulaminową dorosłość musieli już normalnie walczyć o skład? Najlepsi urodzeni w 1998 roku często grali w Ekstraklasie już wcześniej bez żadnych podpórek i dziś są już za granicą (Kamil Jóźwiak, Robert Gumny, Karol Fila) lub pokazali się na tyle, że mogli wyjechać po jednym sezonie (Przemysław Płacheta). Rok młodszy Jakub Moder na wypożyczenie do Odry Opole poszedł jeszcze w normalnym trybie i dużo na nim zyskał. Po powrocie do Lecha zrobił furorę i półtora roku później był już w Premier League. Ci, którzy na razie nie wyjechali z obu „odstawionych” roczników, jak Sebastian Kowalczyk, Przemysław Wiśniewski, Adrian Gryszkiewicz, Patryk Szysz, Rafał Strączek (od lipca w Bordeaux), Kacper Chodyna czy Kamil Pestka, mają równie wysokie lub nawet jeszcze wyższe notowania niż wcześniej.
Strączek: Chciałem skończyć z piłką. Byłem załamany psychicznie
Są też przypadki zawodników, którym ewidentnie jest trudniej bez tego bonusu. Karol Niemczycki w Cracovii ostatnio znacznie częściej ustępuje miejsca Lukasowi Hrosso. Tomaszowi Makowskiemu po przyjściu trenera Tomasza Kaczmarka ciężko przebić się do środka pola Lechii Gdańsk. Sebastian Milewski przez pierwszy sezon w Piaście Gliwice grał niemal wszystko, tyle że szybko został przesunięty ze środka pola na skrzydło, żeby w zamyśle „jak najmniej zepsuć”. Nie prezentował się tam źle, z czasem okrzepł na nowej pozycji, ale gdy już nie był młodzieżowcem, tylko na początku kolejnego sezonu grał równie dużo. Piast latem ubiegłego roku chciał Milewskiego zatrzymać, lecz ten szukał regularnych występów i przede wszystkim powrotu do roli środkowego pomocnika, dlatego nie przedłużył umowy. Dziś walczy o awans z Arką Gdynia.
Promowanie średniaków
Ciekawym przypadkiem jest Sylwester Lusiusz. W pierwszym sezonie z nowym przepisem występował ewidentnie więcej, niż występowałby bez podpórki. Doszło do tego, że Michał Probierz koniecznością jego wystawiania tłumaczył odejście Damiana Dąbrowskiego, co dziś brzmi jeszcze bardziej groteskowo, bo Dąbrowski to kapitan bijącej się o mistrzostwo Pogoni. Skoro jednak Probierz wolał wystawiać Milana Dimuna… Co do Lusiusza, w ubiegłym sezonie prawie nie grał. W dużej mierze przez problemy zdrowotne, ale i tak wydawało się, że przepadnie, stając się sztandarowym przykładem zawodnika sztucznie napompowanego przez przepis. Teraz jednak znów jest stałym elementem rotacji w zespole „Pasów” i pojawiła się nadzieja, że okrzepnie w lidze.
Generalnie odnosimy wrażenie, że przepis o młodzieżowcu wielu nie zaszkodził, ale naprawdę mocno pomógł nielicznym. Ci najlepsi i tak by grali. Może nie aż tak dużo i nie tak szybko, może trwałoby to kilka miesięcy dłużej, ale spokojnie by sobie poradzili. Słabi nawet jako młodzieżowcy nie wskakiwali na stałe do pierwszego składu. Średniacy często byli później szybko weryfikowani. Pozostały im wspomnienia ze swoich pięciu minut. – Jeżeli argumentem było niepromowanie średniaków, to niestety wyszło dokładnie na odwrót – uważa Robert Graf.
Przepis o wychowanku rozsądną alternatywą?
Jesienią podczas programu Debata+ dyrektor sportowy Górnika Łęczna, Veljko Nikitović rzucił pomysł, żeby zmodyfikować obecny wymóg i pójść krok dalej. Klub Ekstraklasy musiałby wystawiać nie tyle samego młodzieżowca, co swojego wychowanka. Taki status miałby zawodnik, który między 15. a 21. rokiem życia przez przynajmniej trzy lata przebywał w danym klubie.
Nasi rozmówcy mają skrajne opinie na ten temat.
– Przepis o wychowanku jeszcze bardziej obniżyłby poziom młodych piłkarzy w Ekstraklasie, bo miejsce w składzie jeszcze bardziej byłoby za darmo. Skoro już dziś niektórzy mają problem z jakościowym młodzieżowcem, to co byłoby po takiej zmianie, zwłaszcza w zespołach z dolnej części tabeli? Pewnie wyglądałoby to tak, że w jednym sezonie chłopak gra, bo jest młodzieżowcem, a gdy wygaśnie mu ten status, poszedłby w zupełną odstawkę. Moim zdaniem ten wymóg narobiłby jeszcze więcej szkód. Kluby nie są gotowe. Nie wszyscy mają na tyle mocnych wychowanków, żeby móc nimi grać na poziomie Ekstraklasy – uważa Robert Graf.
Ireneusz Mamrot z kolei byłby zwolennikiem takiego kroku. – Jeżeli już obligować do czegoś kluby, to właśnie takim przepisem. On byłby lepszym rozwiązaniem. Kluby zostałyby zmuszone do szkolenia. Trzeba byłoby zadbać o jakość pracy z młodzieżą, o trenerów młodzieży – tu jest najwięcej do poprawy – i odpowiedni skauting, żeby pozyskiwać utalentowanych nastolatków odpowiednio wcześnie. Już nie byłoby furtek do ominięcia wymogu. Przepis o młodzieżowcu na to pozwalał poprzez wypożyczenia, przez co w samym szkoleniu w jednym czy drugim klubie nic się nie zmieniało. W nieco dłuższej perspektywie, polski futbol z pewnością by na tym zyskał.
– Jeśli już kiedykolwiek coś takiego robić, to z dużym, powiedzmy pięcioletnim, okresem przejściowym. Kluby miałyby czas, żeby przygotować zawodników gotowych do gry. Wprowadzenie tego z roku na rok wypaczyłoby rywalizację w Ekstraklasie. Niektóre kluby – niestety – nie mają wychowanków w swoich kadrach, bo nie mają normalnych akademii. Miałyby się wycofać z ligi? Jasne, kogoś z juniorów by się wyciągnęło, ale w praktyce byłoby to granie w dziesięciu. Zresztą, nawet po okresie przejściowym, ilu zawodników na Ekstraklasę mogłyby wyszkolić mniejsze kluby? Jednego rocznie? Ten dozna kontuzji i dajemy kogoś zupełnie nieprzygotowanego? No i nagle zaczęłoby się masowe sprowadzanie 14- czy 15-latków, znów pojawiłyby się głosy o przeszacowaniu rynku. Fajnie ten pomysł brzmi w pierwszym odruchu, widziałem, że na Twitterze ludzie go chwalili, ale gdy chwilę pomyślimy, wychodzi nam absurd – komentuje Maciej Zieliński.
Większość i tak będzie stawiać na młodzież
Koncepcja ta raczej jednak pozostanie w sferze luźnych rozważań. Na dziś wszystko wskazuje na to, że przepis o młodzieżowcu zostanie zastąpiony bardziej atrakcyjnym systemem Pro Junior System. Wszystko odbywałoby się na zasadzie dobrowolności. Nie chcesz grać młodzieżą, to nie graj, ale może cię ominąć spora kasa. Twój wybór, twoja kalkulacja. – Ogólnie jestem wielkim zwolennikiem PJS, stanowi ważną część budżetu dla wielu klubów niższych lig, ale on w Ekstraklasie nie robi większej różnicy w porównaniu do pieniędzy wypłacanych przez Canal+. Kwoty z PJS musiałyby pójść do góry ze cztery razy, żeby to faktycznie przyniosło wyraźny efekt zachęcający – zauważa Zieliński.
Większość klubów zapewne i tak będzie grała młodymi Polakami w podobnym stopniu jak do tej pory, ale bez presji obowiązkowego wystawiania ich za każdym razem. Można mieć jednego lub dwóch chłopaków gotowych na Ekstraklasę, których w danym tygodniu zabraknie i nie trzeba będzie na siłę kombinować ze składem. To także była zmora niektórych trenerów. Przykładowo: w Śląsku Wrocław, gdy nie mógł wystąpić Płacheta, miejsce na lewej obronie stracił Dino Stiglec, żeby wcisnąć tam ewidentnie słabszego Mateusza Hołownię. Z drugiej strony, gdyby nie przepis, Cracovia pod wodzą Probierza niejednokrotnie miałaby w składzie jedenastu obcokrajowców.
– Kluby, w których szkolenie stanowi kluczowy element strategii, nie potrzebują dodatkowych bodźców. W wielu innych klubach – mam na myśli również niższe ligi – strategia potrafi się zmieniać z roku na rok, w zależności od tego, kto został prezesem, dyrektorem sportowym czy sponsorem – zauważa Maciej Zieliński.
– Nasze kluby muszą sprzedawać dla zbilansowania budżetu, od tego nie uciekniemy. A młodzi Polacy sprzedają się najlepiej, więc czy będzie przepis, czy go nie będzie, tak czy siak kluby muszą stawiać na młodzież. Róbmy to jednak w sposób naturalny, a nie sztuczny – puentuje Robert Graf.
Zieliński zwraca uwagę na brak stabilności przepisów. – Niepoważne jest odchodzenie od tego pomysłu w maju, na dwa miesiące przed startem nowego sezonu. Niektóre kluby zimą poczyniły inwestycje z wyprzedzeniem. Teraz może się okazać, że niepotrzebnie wydały pieniądze, a ci zawodnicy będą im znacznie mniej potrzebni. Takie zmiany to musi być minimum rok buforu – podkreśla.
No właśnie. Taka Lechia Gdańsk zimą zapewniła sobie od lipca usługi Dominika Piły z Chrobrego Głogów. Uprzedziła konkurencję, zainwestowała, a być może latem okaże się, że chłopak ma znacznie słabsze perspektywy, niż w chwili podpisywania kontraktu. Z drugiej strony, wracamy do tego, że jeśli naprawdę jest dobry, to koniec końców i tak się obroni.
Pozostaje mieć nadzieję, że ostatnie trzy lata wprowadziły trwałe zmiany w myśleniu szefów ekstraklasowych klubów. Jeżeli niektórzy jeszcze się wahali, czy warto inwestować w młodzież, to teraz nie powinni mieć żadnych wątpliwości.
PRZEMYSŁAW MICHALAK
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Czy sędziowie faktycznie wpływają na walkę o mistrzostwo? Sprawdzamy!
- Trelowski: Stres czy trema nakręcają mnie, ale tylko pozytywnie [WYWIAD]
Fot. FotoPyK/Newspix
Wystarczy spojrzeć na ilość promowanych piłkarzy i kasę z nich sprzed i w trakcie przepisu
Wystarczy też sprawdzić ilu się utrzymało w klubie do którego poszli, a ilu przepadło 🙂 Świetny przepis dla klubów i agentów, by rok w rok czesać kasę na totalnych drewnach.
(Dane z transfermarkt, rekordowe transfery z ekstraklasy)
Przed przepisem odeszli (przed 19/20): Reca, Buksa, Bednarek, Piątek, Kownacki, Żurkowski, Walukiewicz, Kapustka.
Po przepisie: Kamiński, Białek, Moder, Kozłowski, Jóźwiak, Szymański, Piątkowski, Klimala, Fila, Niezgoda, Karbownik.
Dalej mi się nie chce wymieniać, ale wystarczy spojrzeć na 3 sezony przed przepisem i trzy sezony po, żeby zobaczyć jak bardzo bezsensowny jest ten argument. Dodatkowo, większość z tych co odeszli w okresie przepisu to piłkarze z najlepszych akademii w Polsce (Lech, Zagłębie, Pogoń i mimo wszystko Legia). Przeszli standardową ścieżkę rozwoju i z pewnością graliby w swoich klubach bez dodatkowego przepisu.
—
Przepis o młodzieżowcu się w ekstraklasie nie sprawdził i nie trzeba czekać kilka lat z jego likwidacją. W I lidze jeden obowiązkowy, w II dwóch i w III trzech. PJS należy zwiększać właśnie w niższych ligach, a nie w ekstraklasie.
Największa brednią jaka ludzie powtarzają jest „jak jest dobry to będzie grał”. Przecież jakieś 90% młodych talentow promuje się przypadkiem, bo nie było już komuś grać. Wprowadzanie młodych praktycznie nie istnieje. Zobaczcie na Legię, co chwilę się kogoś pozbywają i zaraz się okazuje, że to był błąd….a Moder? Gdyby kibice tego nie wymusili gość do dzisiaj grałby w rezerwach Lecha. Zauważyłem też, że ludzie strasznie głupio na to patrzą. Mianowicie Kulesza na początku im zaimponował więc teraz bezkrytycznie podążają za jego debilnymi pomysłami – do czasu aż inny autorytet dla ludu nie wypowie się krytycznie
Dokładnie! Jest przecież tyle przykładów, nawet w ostatnich latach, zawodników którzy się przebili głównie dlatego że dostali szanse zagrać kilka(naście) meczy z rzędu bo zawodnik 1-szego składu złapał kontuzję, nagle stracił formę lub okazał się niewypałem transferowym. Nawet w dobie obowiązkowego młodzieżowce w samej Legii dwukrotnie miała miejsce taka sytuacja. Najpierw Karbownik prosto z rezerw wszedł do 1-szego składu bo Obradović okazał się niezdatny do gry a w tym sezonie Nawrocki wypożyczony z rezerw Werderu grał zamist Rose i Abu-Hanny którzy okazali się totalnymi badziewiakami. Gdyby Legia miała lepszy scouting możliwe że Karbownik grałby teraz w Radomiaku a Nawrocki szykował się do powrotu do Bremy po roku spędzonym głównie na ławce rezerwowych.
uwielbiam ten argument jak jesteś dobry to sie przebije, a najlepiej jak podają przykład Bońka, tylko że pare naście lat temu, dopływ piłkarzy był ograniczony tylko do polskich ligi, i młody pilkarz rywalizował o sklad z młodym Polakiem lub innym 25 latkiem z 4ligi. W ostatecznym rozrachunku i tak grał Polak. Teraz młodzi o angaż rywalizują z całą europą, jeszcze gdyby był oceniany potencjał mlodego w perspektywie lat, to decyzje o wyborze gracza u Polskich trenerów jest przez pryzmat doświadczenia. Tak tak jak kiedyś były prześmiewcze ogłoszenia o pracę, najlepiej młody z bogatym doswiadczeniem. I tak to sie kręci przychodzi 30letni słowak z doświadczeniem i gra..
A to młodzi Polacy nie są w stanie na treningach pokazać, że są lepsi od 30 letnich Słowaków? No nie róbcie już z nich takich totalnych sierot…Na zachodzie nie ma takich przepisów i codziennie wyskakuje młody byczek za byczkiem…Po prostu oni mają lepszą pulę genetyczną.
Zastanów się co piszesz. Gdyby młody był lepszy do ogranego doświadczonego zawodnika z zagranicy, który ma jeszcze dobrego agenta zaprzyjaźnionego z klubem to musiałby mieć już wtedy taki poziom, że byłby lepszy od połowy ligowców. A przecież on dopiero wchodzi na ten poziom. Kto cokolwiek miał wspólnego z piłką wie, że młodym jest trudno wejść do drużyny chyba, że klub bankrut lub plaga kontuzji ewentualnie nieliczne kluby rzeczywiście szkolące młodzież. Ja wiem, że łatwiej kupić zawodnika niż wyszkolić i o to w tym wszystkim chodzi – tym nieudacznikom co nie potrafią wyszkolić zawodnika, a potem narzekają na poziom młodych zawodników. Ale, że dyrektor Rakowa się tak wypowiada nie dobrze to świadczy o współpracy pierwszej drużyny z Akademią, chyba zbyt wielu samców alfa.
Co ty fan Hitlera? Lepsza pula genetyczna?
Ale z tym Moderem pierdolnąłeś głupotę, jak nie masz pojęcia o jakimś temacie, to się nie wypowiadaj. Moder normalnie przebił się do I składu i kibice nie mieli tu nic do gadania, pewnie 99% z nich nawet nie zdawało sobie sprawy z jego istnienia gdy grał w drużynie rezerw, a potem na wypożyczeniu w Odrze Opole.
„Jeżeli niektórzy jeszcze się wahali, czy warto inwestować w młodzież, to teraz nie powinni mieć żadnych wątpliwości.”
Tak, dlatego chcą się pozbyć tego przepisu…
Napisałem dwa normalne komentarze w tym jeden bardzo długi i zostały wyjebane. Dlaczego?
Celem przywrócenia komentarza, tuż po jego napisaniu użyj magicznego przycisku F5
Magic
Jak ktoś jest dobry to się go wystawia do składu bez względu na wiek. Jakieś parytety na siłę to pomyłka.
Tak, kij z tego że 3/4 piłkarzy jest wypróbowanych przypadkiem. Na pewno taki Majchrowicz, Trelowski czy Mosor świetnie by się rozwijali tkwiąc w rezerwach. To co napisałeś to BZDURA. U nas nie ma scoutingu, nie ma trenerów i nie ma prezesów…
Wypromowanych miało byc
Popatrz na takiego Płachetę, Karbownika czy Puchacza, oni byli beneficjentami tego przepisu, ale popatrz, gdzie są teraz? Nie ma ich. Kompleta weryfikacja. Kto na tym zyskał? Ich agenci, że jakiś zagraniczny naiwniak postanowił ich kupić po kilku niezłych meczach w eklapie. I co z tego wychodzi? Agenci najbardziej czerpali na tym przepisie, kasowali procent z transferów, zawodnicy szybko znikali 🙂 Good job!
Trabzonspor Mistrz i lider w Turcji. Puchacz tam gra. Wiec jak ? Jest czy go nie ma ?
Ile spotkań w Bundeslidze? 0. Zachód totalnie go wypluł. Liga turecka jest w sam raz dla oldbojów, którzy nie są w stanie wytrzymać tempa gry na zachodznie. Zajebisty awans, bez kitu 🙂
Jak to gdzie są? Grali w kadrze i fajnie zarabiają? Gdyby nie przepis graliby w 2 lidze polskiej
Zarabiają? Fajnie, że mają na utrzymanie, ale najlepsze lata marnują na trybunach lub na totalnych zapleczach futbolu 🙂 Good job!
No to chwała im jak tak potrafią.
Po 1 Puchacz nie był beneficjentem tego przepisu, bo w tym czasie w Lechu przebywalo regularnie 4-5 juniorow.
Po 2 zas, podstawowy lewy obronca lidera ligi tureckiej, to taka nie do konca negatywna weryfikacja.
W Lechu w jednym czasie grali Moder, Kamiński, Puchacz i Jóźwiak. Trójka stała się beneficjentem, ale on nie, tak? 🙂
Ty kurwa upośledzony jesteś. Żaden z nich nie był beneficjentem, bo taka jest od dawna polityka Lecha, żeby szkolić i sprzedawać.
Płacheta zagrał 9 meczy w Premier League, w tym 6 od pierwszego gwizdka, Karbownik póki Olympiakos zdecydował się go nie wykupywać zagrał mniej więcej połowę dostępnych meczy kiedy był zdrowy. Puchacz z kolei gra w pierwszym składzie lidera ligi tureckiej.
Większość piłkarzy na świecie marzy by być tak „zweryfikowanym”. A co do tego kto czerpał z zyski z tego przepisu, to np. kluby które na tej trójce zarobiły łącznie 11 baniek euro.
Wiadomo, że można pucować się, że ktoś wylądował w tureckim klubie, ale chyba nie o to chodziło, co? Puchacz przeszedł do Bundesligi, liczba spotkań rozegranych? 0. Ciekawe dlaczego!
A kluby nie zyskały kasy na transferach? Przypadkowo przepalarki pieniędzy publicznych dostawały ekstra bonus z nieba. Oni nawet nie wiedzieli dlaczego tak się dzieje.
Ale co z tego, że kluby i agenci skasowali kasę skoro większość zawodników przepadła z kretesem, a oni już myślą kogo sprzedać w kolejnym roku? Do czego to ma prowadzić poza zarabianiem kasy jak na składzie drewna?
Przepis o młodzieżowcu nie sprawi cudownie budowy systemu, dobrych trenerów i odpowiednich działaczy, opie. To mit, którym nawet dupy nie wytrzesz.
Nigdzie nic takiego nie napisałem
„To co napisałeś to BZDURA. U nas nie ma scoutingu, nie ma trenerów i nie ma prezesów…”
Twoje słowa 🙂
TEN PRZEPIS NIE STWORZYŁBY TEGO, ROZUMIESZ? Kilku zawodników zostałoby sprzedanych za dobre pieniądze, weryfikacja raz dwa dla większości, kasa za transfer na otarcie łez dla zawodnika i agenta, a potem obudowa gdzieś w Kazachstanie czy trzeciej lidze belgijskiej i tak to się kręci…Byle ktoś chciał go kupić, klub skasował forsę i agent swoją działkę i za rok to samo z innymi zawodnikami i tak w kółko 🙂
Jedynie Moder jakoś wygląda. Reszta zweryfikowana.
W teorii. W praktyce część trenerów nie wystawia młodych z definicji, bo nawet jeśli mają umiejętności, to „nie mają doświadczenia” i nie chcą ryzykować w ważnych meczach.
Pewnie tak jak Tuszyński, Arak….Każdy sezon w ich wykonaniu to totalna tragedia a oni zawsze znajdą zatrudnienie na poziomie Ekstraklasy. Jakim cudem?
jedynym powodem likwidacji tego przepisu jest presja z rakowa czestochowa, bo im sie nie chce pracowac i tworzyc akademii
jedynym powodem oddelegowania wojciecha cygana z rakowa do pzpn jest likwidacja przepisu o mlodziezowcu, to jest jego zadanie w pzpn – zalatwic rakowowi, zeby nie musial sie trudzic pilka mlodziezowa
pzpn juz raz zlamal przepisy licencjyjne i pozwoli rakowowi grac w ekstraklasie, chociaz boniek jak zawsze najpierw mowil, a potem zrobil co inego – rakow zrobil wszystkich w chuja i gra na wiacie trwmwajowej
teraz rakow specjalnie wyslal do zarzadu pzpn swojego prezesa z jednym celem – zlikwidowac przepis o mlodziezowcu, bo im sie nie chce w to bawic, tak samo jak im sie nie chce miec stadionu i bazy, chca mieć sukces tu i teraz, za szemrana kase jak swego czasu wojciechowski, a polska piłka ich chuj obchodzi
Coś w tym jest… Ogólne to spore pierdolenie, że młodzieżowiec musi być drogi. Podpisujcie masowo kontrakty 5-letnie z 16-18-latkami. Drogo nie będzie. Tych którzy nie rokują, oddawać do 1 ligi
Czy tobie się wydaje, że stadion, bazę i całe zaplecze tworzy się w ciągu jednego dnia? Wszystko przyjdzie z czasem, bo to nie sztuka wziąć duży kredyt i w ten sam sezon nie mieć wyników lub nawet zjebać się z ligi, co tylko spowodowałoby wieloletnie komplikacje. Patrzcie szerzej.
Po co wklejasz wszędzie ten sam komentarz xD?
Oni chyba mają nadzieję, że Papszun będzie takim Arsenem Wengerem na kolejne 10 lat. Cały sukces Rakowa to jego zasługa, bo piłkarzy wcale nie mają jakichś wybitnych. Są to po prostu zgrani zadaniowcy. Ktoś w tej lidze marzy o Musioliku, Gutkovskisie, Arseniciu, Ledermanie czy Papanikolau? Może lepsi są Ivi, Kovacevic, Tudor plus Kun.
jedynym powodem likwidacji tego przepisu jest presja z rakowa czestochowa, bo im sie nie chce pracowac i tworzyc akademii
jedynym powodem oddelegowania wojciecha cygana z rakowa do pzpn jest likwidacja przepisu o mlodziezowcu, to jest jego zadanie w pzpn – zalatwic rakowowi, zeby nie musial sie trudzic pilka mlodziezowa
pzpn juz raz zlamal przepisy licencjyjne i pozwoli rakowowi grac w ekstraklasie, chociaz boniek jak zawsze najpierw mowil, a potem zrobil co inego – rakow zrobil wszystkich w chuja i gra na wiacie trwmwajowej
teraz rakow specjalnie wyslal do zarzadu pzpn swojego prezesa z jednym celem – zlikwidowac przepis o mlodziezowcu, bo im sie nie chce w to bawic, tak samo jak im sie nie chce miec stadionu i bazy, chca mieć sukces tu i teraz, za szemrana kase jak swego czasu wojciechowski, a polska piłka ich chuj obchodzi
papszun, swierczewski, cygan nie przyszli do polskiej pilki tworzyc, ale po trupach i na trupach, wbrew zasadom, krotkoterminowo zaspokajac swoje rzadze
Brawo leśne dziadki z okregowych zpn, wygraliscie…
Kul(esz)a u nogi.
Polska piłka i liga jest takim gównem jebanym że na siłe trzeba zmuszać tych nieudaczników zeby zabrali sie za szkolenie. Ilu Polska kadra ma gości którym piłka nie przeszkadza? 5? Lewy Zielu Moder Bielik Szymanski.
Mejweni walili konia do Legia Training Center jakby postawienie 4 ścian i sprzęt za miliony miało nauczyć grać w piłe, a dziady tylko scam i przekrety na kase robią, hiszpański pies ma lepszą technike niż polskie szczochy
Dodałbym jeszcze Rybusa. Piłka mu nie przeszkadza, bo zwykle gra tak, żeby tej piłki nie dostać
Moim zdaniem zróbmy w ekstraklasie ,I lidze może drugiej zespóły składający się z perspektywicznych Polaków z owych lig , zespół trenowany byłby i opłacany przez PZPN .
Mamrot: „Nikomu w portfel nie zaglądam, ale jeżeli ktoś w tym wieku zaczyna rozmowy kontraktowe od pieniędzy, to coś jest nie tak.”
Ale ta młodzież roszczeniowa! Nie dość że dostają okazję do grania to oni jeszcze chcą pieniądze zarabiać? Niewdzięcznicy! Ja w waszym wieku szczaw i mirabelki zbierałem po pracy by było co jeść a wam się tostów z awokado zachciało!
A tak na serio, to jak piłka nożna (czy jakakolwiek inna dziedzina życia) ma się w tym kraju rozwijać jak nawet trenerzy Ekstraklasy mają mentalność Janusza biznesu.
Apeluje o odwróconą debatę, co z nie pisanym przepisem dyrektorów sportowych, że każdy 30letni szrocik za 40týś, ma grać kosztem Polaka młodego czy starego, zrobiliście debatę o mlodzieży jakby to był główny problem polskiej Piłki jakoby przez Kozlowskiego, Modera, Benedyczka, Walukiewicza, Klimalę, Karbownika i wielu innych, nasza piłka cofała sie w rozwoju. Problemem jest to, że po wejściu do UE nasz scouting jedyne co potrafi wyskoutowac to 30letnich slowaków lub inne odpady nie łapiące sie do poważnej piłki. Kiedy debata i ograniczenie szrotowiska? Sciągajmy kilku bardzo dobry zagranicznych graczy a nie 15 słabych i średnich. Próbujecie pokazać, że droga Cracovii Probierza, to stan naturalny. Zobaczymy po roku, o ile wzrośnie liczba grających zagranicznych graczy i czy oni dźwigną nas w rankingu lig uefa.
Z jednej strony sporo graczy którzy już teraz coś prezentują gralo by w rezerwach (Mosor w Legii się nie przebił). Dodatkowo kilka razy młody prosto kopnie i można sprzedać „potencjał” za ojro czy dolary.
Z drugiej strony wielu młodych z E-klappe nie jest nawet na poziomie II ligi.
Dodatkowo dochodzi do absurdów na pozycji bramkarza. Często jest tak, że właśnie 1 bramkarz musi siedzieć na ławce aby zrobić miejsce bo młodzi z pola nie nadają się tak naprawdę do gry.
W efekcie gra na przykład Trelowski który inaczej u Papszuna nie powachal by murawy.
Tutaj dobrym przykładem jest Bieganski. Za żadne pieniądze nie chciał iść do Rakowa bo u Papszuna z gra miał by ciężko a jak widać w Wiśle pokazuje jakość
Fornalik pierdoli, a Roki za nim, że teraz trzeba trzymać pięciu młodzieżowcóe w pogotowiu (chuja prawda, ale niech będzie) żeby jeden mógł grać i gdyby nie to, to tych pięciu młodych możnaby wypożyczyć do pierwszej ligi i mieliby szansę grać
to ja się pytam – czy Piast albo jakikolwiek zespół prowadzony przez Fornalika kiedykolwiek przed tym przepisem wypożyczył pięciu graczy do niższej ligi, żeby ich ogrywać?!
argumenty pod tezę, piszecie że to dobrze że Moder poszedł na wypożyczenie się pokazać, pytanie czy gdyby nie przepis o Mlodzieżowcu w 1 lidze to Odra by go chciała, a drugie pytanie czy gdyby nie przepis o mlodzieżowcu w Esa to Lech ściągnął by go po roku, czy kisił by się tam do dzisiaj??
Drenaż talentów z ligi jest fajny dla reprezentacji bo wszyscy, którzy są obiecujący mogą wpaść do profesjonalnego systemu szkolenia mega szybko ale dla klubów jest słaby bo z roku na rok muszą stawiać albo na coraz młodsze talenty albo na gości, których nikt za granicą nie chce jak np. Skibicki.
Przepis o mlodziezowcu zostawic… Wprowadzic zakaz wystepowania wiecej niz dwom podstarzalym Slowakom…
Moim zdaniem należy ograniczyć liczbę obcokrajowców w klubach szczebla centralnego. Wiem, że przepisy unijne itd., ale nie wierzę, że nie można znaleźć jakiejś furtki prawnej, która dała by możliwość ograniczenia tych hord cieniasów z zagranicy.
Przecież to co wyprawiał Probierz w Cracovii to kryminał. W Legii koczuje też całkiem pokaźne stado pobieraczy pensji. Można by dlugo wymieniać. Uważam, że to jest jednym z głównych powodów słabości naszej piłki klubowej.
Pińskowski oddaj mi w końcu te 11 zł
To przerażające jak wielu ludzi z niewiadomych względów krytykuje ten przepis. Jeśli klub na poziomie najwyższej klasy rozgrywkowej nie ma gotowego do gry 21-latka, bo nawet nie mówimy tu o jakichś 17-18-latkach, to co to za klub? Przecież polscy pseudotrenerzy nie potrafią poznać się na talentach i puszczają za czapkę gruszek, by potem robiły karierę na zachodzie. Mistrzem w tym jest chyba Legia. Gdyby nie ten przepis, to wielu zawodników nie powąchałoby murawy. Nagle się okazuje, że Cracovia ma całkiem niezłego, młodego bramkarza, Raków wystawia na środek obrony Piątkowskiego.
Lech, Pogoń, Lubin czy względnie Legia i tak grałyby młodzieżą, bo mają taką filozofię, ale co z takim Piastem, Rakowem? Potem nagle banan na twarzy, bo sprzedaliśmy chłopaka za 4 mln e.
Przepis o wystawianiu przynajmniej jednego mlodzieżowca w ekstraklasie to najlepsze co wymyślono w Polskiej piłce od lat. Obalmy argumenty skorumpowanych pismaków:
1. Młodzieżowiec nie dostaje miejsca za darmo bo wygrywa rywalizację w grupie rówieśników. Załóżmy że klub ma po 20 zawodników w każdej kategorii wiekowej to w grupie zawodników 18 do 21 to wygrywa rywalizację z 79 zawodnikami. Podstarzały Słowak lub 30 letni Potykamsieoswojenogi-ovic wygrywa musi grać bo dyrektor sportowy wydał na niego 300 tys EUR.
2. Roszczeniowi 20 latkowie chcą zarabiać za tą samą pracę tyle w miesiac co obcokrajowiec który nigdy nie grał na europejskim poziomie w piłkę przez tydzień
3. Okazuje się że taka Cracovia probierza nie wiedziała że ma świetnego bramkarza Niemczyckiego
4. Piłkarze którzy wg kolejnych trenerów Legii nie nadają się na ekstraklasę po roku w innych zespołach, które szukają kogoś żeby wystawić mlodzieżowca odchodzą i grają w poważnych ligach
5. Zawodnicy młodzi widzą szansę że mogą zaistnieć w poważnym futbolu
6. Nawet jak ktoś nie przebije się w ekstraklasie a już nie jest młodzieżowcem podwyższa poziom niższych lig
Czy ktoś wie czy możemy napisać petycję on-line ws nie likwidowania przepisu o młodzieżowcu?
Proponuję zrezygnować z przepisu o mlodziezowcu, za dwa lata znowu do niego wrócić na rok i potem z niego ponownie zrezygnować. W międzyczasie zmieniałbym liczbę drużyn w ekstraklasie raz 18, potem 15 i następnie 17. Co dwa lata wprowadźmy play-offy. Oczywiście możecie co pół roku przeprowadzać, czy zmiany się przyjęły czy jednak były bezasadne.
Powiem tak cały ten przepis jest trochę śmieszny. My się nigdy z bagna nie wyciągniemy jak coś takiego będzie warunkować czy młody gra czy nie. Niemcy, Hiszpanie , Włosi i inni nie maja takich udziwnień a rok w rok wychodzą z tych krajów talenty. Dopóki się nie zmieni mentalność w tym kraju to bedxiemy się cieszyć z 1 Lewandowskiego na pół wieku
Właśnie u nas ten problem jest że kluby mega rzadko wypożyczają piłkarzy między sobą, młodych wola kisić w rezerwach a starszych co się nie łapią trzymają na trybunach
Zastanawiające, że na przepis o młodzieżowcu najgłośniej narzekają dyrektorzy sportowi, swoją drogą najbardziej niedorozwinięta grupa zawodowa polskiej ligi.
OJOJ centralne planowanie znowu zawiodło. (smuteczek) Nawet nie czytam waszych wypocin bo i po co? Zmieniliście sie w gówno stronę już dawno więc nie dziwota, że nawet nie pamiętacie jak chwaliliście ten poroniony pomysł.
CENTRALNE narzucanie innym jak maja prowadzić swoje biznesy NIGDY nie zadziała zrozumcie to wreszcie!