– Najlepszy mecz w tym wieku? – retorycznie pyta z okładki węgierski dziennik „Nemzeti Sport”. Zwycięstwo w Anglii, w dodatku w takich rozmiarach, przeszło do historii piłki na Węgrzech. Porozmawialiśmy z Laszlo Borsosem, dziennikarzem wspomnianej gazety, żeby zrozumieć, ile ten wynik znaczy dla całego narodu.
Dziewięć zwycięstw i siedem remisów z silniejszymi od siebie rywalami według rankingu elo. Reprezentacja Węgier pod wodzą Marco Rossiego notuje duży progres, nawet jeśli w walce o mistrzostwa świata nie udało jej się pokonać Polski. Startując z niskiego poziomu Węgrzy pokazują jednak, że ze światowymi potęgami można grać jak równy z równym. Dwukrotnie pokonali Anglików, tuż po mundialu w 2018 roku okazali się lepsi od Chorwatów, remisowali także z Niemcami (dwukrotnie), Anglią czy Francją.
Jak udaje im się to, czego my nie możemy doświadczyć od lat?
***
Wygraliście z Anglią 4:0 i mówi o was cały świat. Jakie to uczucie?
To wielki dzień dla całego kraju. Mam dopiero 25 lat, więc to najważniejsze piłkarskie doświadczenie w moim życiu. Pamiętam kilka udanych i wielkich meczów. Na EURO 2016 zdobyliśmy pięć punktów i wyszliśmy z grupy, na EURO 2020 zagraliśmy bardzo dobre mecze z Francją i Niemcami, ale i tak trudno to porównać z tym, co stało się w spotkaniu z Anglią. To było fantastyczne, nie mogę znaleźć słów na opisanie tego, jak wiele to dla nas znaczy. Minęły 94 lata od momentu, gdy Anglia ostatni raz przegrała czterema bramkami (1:5 ze Szkocją — przyp.). W całej historii angielskiego futbolu nie zdarzyło się jeszcze, że w domu nie strzelili bramki i przegrali 0:4. To historyczne wydarzenie dla obydwu krajów, kilka lat temu nikt nie spodziewał się nawet, że może nas być na to stać.
Jak do tego doszło? To efekt świetnej taktyki?
Mamy włoskiego trenera, Marco Rossiego, który od 10 lat pracuje na Węgrzech, z małą przerwą na Słowację, ale w klubie, którego właścicielem jest Węgier. Zna wszystkich zawodników z naszej ligi, wygrał ją, wie wszystko o węgierskiej piłce. Jest świetnym taktykiem, zawsze potrafił dobrze przygotować nasz zespół pod kątem taktycznym. Ostatni mecz, w którym nasza taktyka nie była zbyt dobra, to chyba rok 2019, gdy przegraliśmy z Walią w eliminacjach do mistrzostw Europy. Wtedy zmieniliśmy ustawienie, przeszliśmy na trójkę z tyłu i to daje efekty. Nie mamy wielu dobrych piłkarzy, grających w topowych ligach w Europie. Nasza drużyna to bardziej rodzinna atmosfera, jedność, walka wszyscy za jednego.
Można to było zobaczyć w meczu z Anglią — u Rossiego wszyscy grają na maksimum możliwości. Anglię pokonaliśmy także u siebie, zagraliśmy nieźle z Włochami, zremisowaliśmy z Niemcami… Stać nas na coraz więcej, a piłkarze są głodni tych sukcesów. Z Anglią zagraliśmy bardzo solidnie w defensywie, mieliśmy też rzecz jasna trochę szczęścia, bo przed naszym pierwszym golem rywale mieli kilka okazji, prawa strona obrony miała z nimi lekkie problemy. Kiedy już strzeliliśmy, poprowadziliśmy ten mecz wzorowo i byliśmy bardzo efektywni. Oddaliśmy siedem strzałów, strzeliliśmy cztery gole. Anglicy nie byli tak skuteczni. Skoncentrowaliśmy się, mieliśmy też dodatkową motywację, bo kibice na stadionie wygwizdali nasz hymn, krzyczeli, że jesteśmy rasistami.
To ciąg dalszy tego, co działo się na pierwszym meczu?
Nasz stadion był zamknięty po EURO 2020. Pojawiła się jednak nowa regulacja, która mówiła, że dzieci do lat 14 mogą wejść na stadion. Na grupę 10 dzieci przypadał jeden opiekun, więc na stadionie pojawiło się trochę osób. Przed pierwszym gwizdkiem angielscy piłkarze zawsze klękają w ramach Black Lives Matters. Wtedy część dzieci zaczęła na nich gwizdać. Teraz jesteśmy dla nich rasistami. Widziałem nawet nagłówek z prasy po meczu — Anglia vs rasiści 0:4.
Rozmawiałem kiedyś z Giovannim Costantino, byłym asystentem Marco Rossiego. Mówił mi, że to człowiek, który jest idolem na Węgrzech.
Tak, dla wielu z nas jest idolem. Od lat nie mieliśmy tak dobrych wyników, jak za jego kadencji. Nie byliśmy przecież na mundialu od blisko 40 lat. Teraz, dzięki tym rezultatom, mamy szansę na pierwszy koszyk przed kolejnym losowaniem — jeśli zajmiemy pierwsze czy drugie miejsce albo będziemy jednym z lepszych zespołów z trzecich miejsc. To da nam większe szanse w kolejnych eliminacjach. Drużyna pod wodzą Marco pokazuje, że możemy być równym rywalem dla każdego, także dla najlepszych drużyn świata, bo jesteśmy bardzo dobrze zorganizowani. Przeciwko silniejszym od siebie zwykle idzie nam dobrze. Na EURO 2020 nie straciliśmy żadnego gola do przerwy.
Jest jednak problem: mamy kłopot, gdy gramy z porównywalnym rywalem. W eliminacjach do mistrzostw świata dwukrotnie pokonała nas Albania, dlatego to wy jedziecie na mundial. Niedawno pokonała nas Słowacja, nie wygraliśmy z Rumunią. Tak jak mówiłem, nie mamy wielu piłkarzy z topowych lig w Europie. Spora część naszej kadry to piłkarze grający w lidze węgierskiej, w dodatku nie tylko w Ferencvaros, także w słabszych drużynach. Martin Adam został najlepszym strzelcem ligi, ale grał w Paksi, szóstej drużynie na Węgrzech. Strzelił 31 bramek, z Anglikami zanotował dwie asysty, wygrał wszystkie pojedynki. To była kluczowa zmiana. Zsolt Nagy, który strzelił trzeciego gola, zaliczył wielki mecz. To duża rzecz dla niego, bo ma 29 lat i większość kariery spędził w Puskas Akademia, małym węgierskim klubie, nigdy nie grał w zagranicznym klubie. Attila Fiola spędził całą karierę na Węgrzech i najpierw zatrzymał Kaia Havertza, a potem Anglię.
Giovanni Costantino o reprezentacji Węgier od kulis [WYWIAD]
Pod wodzą Marco Rossiego robicie progres. Sprawdziłem ranking elo, z którego wynika, że wygraliście dziewięć meczów przeciwko silniejszym, wyżej ocenianym drużynom. W tym samym okresie Polska wygrała dwa takie spotkania. To coś znaczy.
Brakuje nam tylko wygranych z Albanią czy z wami, które dałyby nam sukces. Musimy to poprawić, ale i tak przebyliśmy długą drogę. W 2017 roku pokonał nas Luksemburg, przegrywaliśmy też z Andorą. Pamiętam remisy z Estonią i Wyspami Owczymi. W kilka lat doszliśmy z tego punktu do zwycięstwa 4:0 z Anglią. To coś wielkiego. Gdy patrzę na ten zespół, czuję, że mamy przed sobą świetną przyszłość. Mamy utalentowanych, młodych piłkarzy jak Dominik Szoboszlai czy Andras Schafer, którzy rozwijają się w Niemczech.
Dla niektórych zaskoczeniem może być to, że nie zwolniliście Marco Rossiego po nieudanych kwalifikacjach do mundialu. W Polsce za brak awansu poleciałaby głowa selekcjonera.
Nie patrzymy na to w ten sposób. Węgierska federacja ma więcej niż stuprocentowe zaufanie do Marco Rossiego, podpisał kontrakt do 2025 roku. Na konferencji prasowej selekcjoner zażartował, że każdy kiedyś umrze, ale po tym meczu chyba zapewnił sobie minutę ciszy na węgierskich stadionach, gdy odejdzie z tego świata. Chcielibyśmy, żeby został z nami jak najdłużej.
Zwycięstwo z Anglią wylądowało na pierwszym stronach wszystkich gazet?
Oczywiście. Na moim Facebooku dziewięć na dziesięć postów dotyczy tego meczu. Piszą do mnie znajomi, którzy są zszokowali i szczęśliwi. Przed startem Ligi Narodów nikt nie oczekiwał nawet, że w tak silnej grupie uzbieramy chociaż trzy punkty, a teraz jesteśmy liderem grupy. Cała piłkarska społeczność wspiera naszą reprezentację, atmosfera jest wspaniała. Czuję, że te sukcesy mogą sprawić, że wzrośnie frekwencja we wszystkich meczach na Węgrzech, bo na tym polu mamy jeszcze sporo do poprawy. Oby kibice przenieśli swoją miłość do kadry na mecze ligowe.
A jak reagują piłkarze?
Głównie powtarzają, że brak im słów, żeby opisać to, co właśnie się stało. Sami są w szoku. Strzelenie czterech bramek nie zdarza się często, zwłaszcza gdy grasz z Anglią. Oni przeszli do historii.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI WĘGIER:
- Jak węgierska piłka wstaje z kolan?
- Anglia: wielka burza po historycznej porażce
- Dominik Szoboszlai – człowiek, który wysłał Węgrów na EURO
ROZMAWIAŁ SZYMON JANCZYK
fot. Newspix