Dramatu i kompromitacji przed własną publicznością nie było, co sobie pobiegali, to ich sprawa, ale w piłce nożnej chodzi przede wszystkim o kopanie futbolówki, więc trudno o wielką przychylność i łaskawość wobec piłkarzy reprezentacji Polski. Najlepszy był Jakub Kiwior, a najgorsi Karol Linetty i Mateusz Wieteska. Oto nasze noty za drugi mecz z Belgią w Lidze Narodów. Skala: 1-10.
Noty Polaków za mecz z Belgią w Lidze Narodów
Wojciech Szczęsny – 5
Nie miał szans przy golu dla Belgów, Michy Batshuayi główkował nie do obrony. Podejmował słuszne decyzje o wybiegnięciu z bramki, skutecznie interweniował na przedpolu, nie dał się zaskoczyć na linii. Inna sprawa, że gdyby przepuścił którykolwiek ze strzałów wyłapanych lub schwytanych w koszyczek, miałby na sumieniu babola.
Matty Cash – 5
Starał się. Ponownie zostawił na murawie dużo serducha. W defensywie ganiał się z braćmi Hazard – wyprzedzał, uprzedzał, wracał, asekurował, czuwał. W ofensywie chociaż próbował, chociaż aktywizował się, chociaż szukał wolnej przestrzeni, chociaż wchodził w luki, chociaż podejmował starania przełamania niemocy polskiego ataku. Napędził akcję, po której gola mógł strzelić Zalewski, powinien mieć asystę przy wypuszczeniu Szymańskiego. Na minus fakt, że był jednym z dwóch piłkarzy, którzy złamali linię spalonego przy trafieniu Batshuayi’ego.
Mateusz Wieteska – 2
Kolejny przypadek zawodnika, który umiejętnościami nie dorasta do reprezentacyjnego poziomu. W warunkach ligowych to wyróżniający się stoper z potencjałem na wyjazd do przyzwoitego europejskiego klubu, ale raczej nieprzypadkowo w seniorskiej kadrze zadebiutował dopiero w wieku dwudziestu pięciu lat. Zgubił krycie przy golu Batshuayi’ego. Przegrywał pojedynki na ziemi i w powietrzu. Koślawo wyprowadzał piłkę spod własnej bramki. Gubił się pod presją. Za wysokie progi na pana nogi. No sorry.
Kamil Glik – 3
Lubi wjeżdżać na raz. Wie to chyba każdy, kto widział przynajmniej jeden jego mecz. Są takie mecze, że to jego naturalne zdecydowanie, bezkompromisowość i ryzykanctwo wychodzą wszystkim na dobre, bo Glik czyści. Ale są też takie spotkania, że bardziej utalentowani technicznie piłkarze drużyn przeciwnych wykorzystują jego naiwność i prostotę do kręcenia go i wrzucania na bęben na własną modłę. I to był właśnie przykład takiego starcia.
Jakub Kiwior – 6
Kiedy patrzy się na niego w koszulce z orzełkiem na piersi, nie trzeba nerwowo obgryzać paznokci. Ten facet nie dyga na robocie. Komfortowo – o jakaż to przyjemność w odbiorze – czuje się z piłką przy nodze. Nie asekuruje się wyborem najprostszych rozwiązań, ale robi to tak umiejętnie, że w razie niepowodzenia swojego pomysłu, nie wpieprza resztę w tarapaty. Poza tym bardzo pewnie wyglądał w tyłach. Szczególnie w kontraście do Wieteski i Glika. Zalicza naprawdę udane wejście do reprezentacji.
Sebastian Szymański – 3
Zmarnował świetną okazję na strzelnie gola. Liczby mogą mylić, bo wygrał siedem pojedynków na siedem podjętych, ale był mało aktywny. Cofał się dosyć głęboko w defensywie, latał za Belgami, to nie jest jego naturalne środowisko i jego gra, ale czekaliśmy na jakiś zryw, na jakieś błysk i się nie doczekaliśmy.
Szymon Żurkowski – 5
Zaliczył najwięcej kontaktów z piłką spośród wszystkich piłkarzy z polskiego środka pola. Nie boi się brać na siebie odpowiedzialności za kreowanie gry. Ciągnie go do przodu. Jest twardy, silny, zdecydowany, pewny siebie. Pewnie mogłoby tylko z tego jego zaangażowania więcej wynikać. W destrukcji również pracował sporo, ale z każdą minutą słabł, wracał na swoją połowę w coraz wolniejszym tempie, a w centralnej części boiska pozostawiał wielką dziurę.
Karol Linetty – 2
Chyba trudniej o bardziej przezroczysty występ. Mógłby zdezerterować przed meczem, zostać w szatniowych blokach, a wcale nie byłoby tak, że nie dostrzeglibyśmy jego nieobecności w mniejszym stopniu niż podczas jego marnych osiemdziesięciu czterech minut na murawie. To było – wliczając piłkę klubową i reprezentacyjną – jego drugie spotkanie w pierwszym składzie w tym roku. Michniewicz powołał go, żeby pokazać potencjalnym kupcom przed letnim oknem transferowym, że to kadrowicz, a nie przypadkowy grajcar. No cóż, nie pykło. Karolek nie może stać się Karolem.
Nicola Zalewski – 4
Timothy Castagne i Dries Mertens raz po raz niepokoili go w tyłach, a Zalewski, czym wcale nie jesteśmy zdziwieni, niespecjalnie radził sobie z tymi zakusami dwóch doświadczonych rywali. Nie rozwiązał odwiecznego problemu reprezentacji Polski z obsadą lewej flanki defensywy, ale też wstydu sobie nie przyniósł, bo szczególnie z piłką przy nodze i w fazie ataku już w tym momencie swojej kariery jest w stanie wnieść na murawę mnóstwo jakości i świeżości. Ma ten luz, ma ten dryg. Szkoda tylko, że delikatnie przestrzelił w świetnej okazji do zdobycia swojej pierwszej bramki w narodowych barwach.
Piotr Zieliński – 3
Siedemnaście razy dotknął futbolówki. W tym miejscu moglibyśmy postawić kropkę, choć w pierwszej połowie całkiem przyzwoicie pracował w destrukcji, całkiem umiejętnie zagęszczał środek pola w defensywie, bla-bla-bla. Nie no, od Ziela wymagamy błysku i show, a zamiast tego przez godzinę irytował nas bezradnością, nieróbstwem i nietrafionymi pomysłami. I nawet kółeczka nie zaprezentował.
Robert Lewandowski – 5
Mógł mieć dwie asysty. Najpierw fenomenalnie – bez patrzenia – dograł do Nicoli Zalewskiego na czystą pozycję, ale piłkarz Romy strzelił wewnętrzną częścią stopy obok słupka, a później mierzenie dośrodkował wprost na główkę Karola Świderskiego, który trafił w słupek. W tych akcjach przejawiała się jego wielkość. Poza tym zaliczył aż trzynaście strat, przegrywał pojedynki z Dendonckerem, nie za bardzo znajdował sobie miejsce na murawie.
Przemysław Frankowski – 3
Kiepska zmiana. Ani do przodu, ani do tyłu, ani lewą nogą, ani prawą nogą. Ot, tak, stał sobie w miejscu i patrzył.
Karol Świderski – 5
Taki tam polski Ole Gunnar Solskjaer. Wchodzi na murawę i robi szum. Pięknie złożył się do strzału nożycami, ale jego huknięcie wyjął Simon Mignolet. Zabrakło mu precyzji i trochę szczęścia przy główce po dośrodkowaniu Lewego. Na dobrą sprawę mógł kończyć ten wieczór na Stadionie Narodowym w roli bohatera z dwoma golami na koncie. Tym razem nie weszło, tym razem nikt korony na głowę mu nie założy, ale swoją aktywnością i rezolutnością Świderski znacznie przybliżył się do wyjazdu do Kataru.
Mateusz Klich – bez oceny
Jego dwudziestominutowy występ określił pierwszy kontakt z piłką. Przyjął futbolówkę w fazie konstruowania ataku na połowie Belgów i zagrał ją kompletnie do nikogo. Nie miał na siebie pomysłu.
Kamil Grosicki, Jacek Góralski – bez oceny
Grali za krótko.
Czytaj więcej o reprezentacji Polski:
- Trening biegowy i kilka okazji. Belgowie wciąż poza zasięgiem
- Jak za Brzęczka – Liga Narodów to lekcja biegania
- Czar Narodowego prysł? Tym razem szczęścia nie mieliśmy
Fot. Fotopyk