Thierry Henry jest idealnym przykładem tego, że nie każdy fantastyczny piłkarz, musi być równie dobrym trenerem. Może być natomiast świetnym asystentem, chwalonym przez wszystkich zawodników, z którymi współpracuje. I tak właśnie jest z Francuzem w reprezentacji Belgii. Co sprawia, że były gwiazdor Arsenalu czy FC Barcelony nie potrafi pokierować żadną drużyną?
Henry to absolutnie jedna z największych gwiazd w historii futbolu. Były napastnik na zawsze zapisał się w historii Premier League, gdzie brylował przez lata w barwach Arsenalu. Do tego należy mu dopisać jeszcze sukcesy z AS Monaco czy FC Barceloną, ale przede wszystkim z reprezentacją Francji. W końcu nie każdy zawodnik, nawet z grona tych najlepszych, może się pochwalić mistrzostwem świata i mistrzostwem Europy.
Thierry Henry – trener
Na papierze – materiał na trenera idealnego. W dodatku rzeczone sukcesy osiągał pod wodzą wielkich trenerskich umysłów takich jak Arsene Wenger, Pep Guardiola czy Aime Jacquet. Czego chcieć więcej? Na pewno chęci i ogromnej determinacji, ale rzecz w tym, że u Henry’ego tego nigdy nie brakowało. Kilka lat po zakończeniu kariery Francuz dołączył do akademii Arsenalu, gdzie rozpoczął współpracę z młodzieżą. Jednocześnie podjął się także misji bycia ekspertem stacji telewizyjnej Sky Sports.
I tutaj właśnie pojawił się pierwszy zgrzyt w jego raczkującej karierze trenerskiej. Jako ekspert Henry spisywał się znakomicie. Jego błyskotliwe wypowiedzi, cięty język i ogromna wiedza były i nadal są uwielbiane przez kibiców, ale nie da się ukryć, że wtedy trochę mu to przeszkodziło. W 2016 roku, kiedy Francuz uzyskał licencję UEFA A, szef akademii Arsenalu Andries Jonker zaproponował mu posadę trenera drużyny do lat 18.
Obaj panowie umówili się, że nie będzie problemu z łączeniem tego z pracą w telewizji, ale na drodze do porozumienia stanął Arsene Wenger. Nie zgodził się bowiem na takie rozwiązanie, ponieważ chciał na tym stanowisku trenera zaangażowanego w pełni w swoje obowiązki. W tej sytuacji jego były podopieczny się spakował i odszedł z Arsenalu po niewiele ponad roku.
Czy to był pierwszy sygnał ostrzegaczy dotyczący kariery trenerskiej Henry’ego? Bardzo możliwe, ponieważ kolejny pojawił się już po dwóch latach. W międzyczasie Francuz pracował jako asystent trenera Roberto Martineza w reprezentacji Belgii (do czego jeszcze wrócimy), ale dostał bardzo kuszącą propozycję powrotu do AS Monaco. Władze klubu zwolniły właśnie Leonardo Jardima, który po stracie niemal wszystkich kluczowych zawodników w letnim oknie transferowym wylądował z zespołem w strefie spadkowej Ligue 1. W księstwie stwierdzili, że najlepszym rozwiązaniem będzie powierzenie misji ratowania drużyny właśnie Henry’emu.
Były gwiazdor klubu był witany z wielką pompą i równie wielkimi nadziejami. Jednak media i eksperci mieli sporo wątpliwości co do tej nominacji, szczególnie kiedy słyszeli o wdrażaniu przez Francuza filozofii Pepa Guardioli do zespołu. Jak można się domyślić, był to przepis na kolejną katastrofę. Henry nie okazał się cudotwórcą i pożegnał się ze stanowiskiem już po trzech miesiącach. W 20 spotkaniach zdobył zaledwie 19 punktów i nawet nie wyciągnął Monaco ze strefy spadkowej.
Było to bardzo bolesne zderzenie się z rzeczywistością, ale trzeba przyznać, że Henry podjął się bardzo trudnego zadania. Po zwolnieniu wybuchła prawdziwa burza i cała masa rozważań na temat jego dalszej przyszłości w trenerce. Francuz długo nie potrafił się odkręcić po zamieszaniu z Monaco, ale po niemal roku postanowił udać się w nieco spokojniejsze miejsce. W listopadzie 2019 spróbował na nowo i został trenerem występującego w MLS Montreal Impact.
Henry nie musiał ratować drużyny przed upadkiem, więc ciśnienie nie było aż tak wysokie. Opinia publiczna nie naciskała nawet w połowie tak bardzo jak w Europie. W porównaniu do tego, co przeżywał jeszcze niedawno – były to wakacje. – Chodzi o to, aby zawsze podnieść się po porażce. To historia mojego życia. Jedyny błąd, jaki możesz popełnić, to nie wyciągnięcie wniosków z tego, co się stało. Musisz wrócić i się z tym skonfrontować – mówił Francuz na prezentacji w Kanadzie. Jak powiedział, tak zrobił i wyszło mu to całkiem nieźle. Udało się doprowadzić zespół do play-offów po raz pierwszy od czterech lat, ale los znów mu nie sprzyjał.
Pomimo tego, że w Montrealu byli z niego zadowoleni, Henry postanowił odejść po wygaśnięciu kontraktu w 2021 roku. Nie mógł już dłużej przeżyć rozłąki z dziećmi, które mieszkały w Londynie. Szczególnie że w trakcie trwającej pandemii nie mógł prawie w ogóle wydostać się z Kanady. Przygoda z MLS była więc całkiem udana, ale daleka od prawdziwych ambicji 44-latka, który znów nie czuł się spełniony.
Chaos, bojkot Izraela i narodziny legendy. Walia na mundialu w 1958 roku
Thierry Henry – asystent
Po powrocie do Europy Henry znów postanowił poszukać trochę spokoju, więc… wrócił do reprezentacji Belgii. Bycie asystentem Martineza wychodziło mu zdecydowanie najlepiej ze wszystkich zadań, jakie do tej pory wykonywał. Oczywiście oprócz samego grania w piłkę. Już podczas jego pierwszej przygody z belgijską kadrą, można było usłyszeć tylko pochwały na temat jego pracy. Zawodnicy byli zachwyceni jego osobowością, podobnie jak kibice przed telewizorami, oglądający go w Sky Sports.
– Henry to najlepsza rzecz, jaka mi się przytrafiła. Każdego dnia, niezależnie od tego, czy słyszę pozytywne, czy negatywne uwagi, podchodzę do tego spokojnie, ponieważ wiem, czego oczekuje się na najwyższym poziomie. Pracując z nim w Belgii, naprawdę nie spieszę się, zadając mu pytania. Czasami rozmawiam z nim przez dwie godziny. Zdobywam potrzebne informacje i biorę je do siebie – w ten sposób mówił o Henrym w 2018 roku Romelu Lukaku. Napastnik Chelsea nie raz podkreślał, że współpracę z Francuzem ceni sobie najbardziej.
Jednak nie tylko Lukaku jest pod wrażeniem Thierry’ego Henry’ego. Pozytywne zdanie na jego temat mają wszyscy zawodnicy ofensywni reprezentacji Belgii, którzy często nie potrafią mu nawet dorównać na treningach. W mediach społecznościowych pojawiło się kiedyś słynne nagranie z treningu kadry, na którym Francuz wykonywał rzut wolny. Uderzył tak, jak za najlepszych lat kariery. Piłka przeleciała nad murem i wpadła idealnie w okienko. Bramkarz nawet nie drgnął. – To jest ten problem. Trenowaliśmy pół godziny i strzeliliśmy kilka bramek, a on idzie po prostu na swoją lewą i nas zabija! A jutro mamy mecz! – mówił „zrozpaczony” Kevin De Bruyne, który akurat w kwestii rzutów wolnych nie może mieć sobie nic do zarzucenia.
Class is permanent. 🤩 #DEVILTIME #EURO2020 pic.twitter.com/6PO27JGEVV
— Belgian Red Devils (@BelRedDevils) June 20, 2021
Wróćmy jeszcze do Lukaku, który opowiedział też nieco więcej na temat codziennych relacji z Henrym podczas zgrupowań. – On jest naprawdę z nami. Czasami przychodzi napić się herbaty albo pograć z nami w PlayStation. Często bierze mnie, Benteke i Hazarda na bok, poprawia nasz sposób gry. Spędzamy sporo czasu przed ekranem – opowiadał napastnik Chelsea. To idealnie pokazuje, jaką rolę ma Francuz w belgijskiej kadrze i też być może to, dlaczego trudno jest mu pracować jako główny trener. W końcu tak bliskie relacje nie zawsze wychodzą na dobre, ponieważ czasami musisz być „szefem”.
Henry jest w drużynie postrzegany jako idealny łącznik pomiędzy trenerem a zawodnikami. Jak wynika z relacji Lukaku pozostaje z nimi w bardzo bliskich, wręcz przyjacielskich relacjach. Wprowadził do treningów urozmaicenia, które pomogły piłkarzom, ale też ociepliły nieco wizerunek Martineza w ich oczach. – Thierry jest niezwykle ważny jako mój asystent. Wnosi doświadczenie w przekształcaniu talentu w sukces na tym poziomie – mówił o swoim współpracowniku selekcjoner Belgów w rozmowie z „The Athletic”.
Współpraca z kadrą Belgii jest zdecydowanie tym, co jak na razie najlepiej wychodzi Henry’emu trenerowi. Mówi się, że „złote pokolenie Belgów” nie zostało w pełni wykorzystane, ale to właśnie może dlatego, że tacy ludzie jak Henry i Martinez zbyt późno zostali zatrudnieni. Choć i tak ich drużyna nie ma się czego wstydzić, ponieważ brązowy medal mistrzostw świata również jest sporym sukcesem.
W tym roku kolejny mundial, który będzie prawdopodobnie będzie ostatnim tańcem wspomnianej dwójki za sterami belgijskiej drużyny narodowej. Co dalej stanie się z Henrym? Tego oczywiście nie wiadomo, ale z pewnością dostanie jeszcze swoją szansę. Może okaże się, że zdecydowanie bardziej nadaje się do roli asystenta niż pierwszego trenera. Te nieudane przygody z pewnością sporo go nauczyły, więc można zakładać, że kolejne podejście będzie już znacznie lepsze. Na pewno rozsądniej będzie wybierał nowych pracodawców i nie podejmie już tak pochopnej decyzji, jak podjęcie misji niemożliwej w Monaco. A nawet jeżeli znów nie wyjdzie, to z pewnością znajdzie dla siebie odpowiednie zajęcie.
Czytaj więcej o piłce reprezentacyjnej:
- Starość nie radość. Mundial w Katarze ostatnim tańcem „złotego pokolenia” Belgów?
- Gdzie może trafić Jacek Góralski. Kilka słów o Bochum
- Lubański: – W Belgii ułożyłem sobie życie wokół ludzi, których cenię
Fot. Newspix