Jacek Góralski jest bardzo blisko podpisania kontrakt z VfL Bochum. Klub z Zagłębia Ruhry to beniaminek minionego sezonu Bundesligi, który zakończył rozgrywki na 13. miejscu. Czego należy się spodziewać w kontekście gry polskiego pomocnika w zespole Thomasa Reisa?
Jacek Góralski trafi do Bochum?
Według poniedziałkowych doniesień m.in. Tomasza Włodarczyka Jacek Góralski jest bardzo blisko podpisania kontraktu z VfL Bochum. Drużyna z Bundesligi najpierw wynegocjowała z reprezentantem Polski indywidualny kontrakt, a następnie przystąpiła do rozmów z Kajratem Ałmaty ws. wysokości odstępnego za pomocnika. Klub z Zagłębia Ruhry, zlokalizowany między Essen a Dortmundem, nie zamierzał wydawać ani jednego eurocenta. Choć początkowo Kazachowie nie chcieli o tym słyszeć, to obie strony znajdują się coraz bliżej finalizacji transferu. Kajrat postanowił nie stawać na drodze wychowanka Zawiszy Bydgoszcz i pół roku przed końcem umowy dojdzie do jej polubownego rozwiązania. Do ogłoszenia przejścia Góralskiego brakuje jedynie, by piłkarz przeszedł testy medyczne i podpisał kontrakt. Co zatem może czekać 29-latka w Bochum? Do jakiej drużyny trafia i jakie ma szanse na grę?
W telegraficznym skrócie przybliżmy historię klubu. Powstał on w 1848 roku jako jedna z pierwszych drużyn sportowych na świecie. Do Bundesligi Bochum awansował w 1971 roku i przez kolejne ponad 20 lat rokrocznie był zamieszany w walkę o utrzymanie. Właśnie dlatego przylgnął do piłkarzy przydomek Die Unabsteigbaren (Niedegradowalni). Zmieniło się to w 1994 roku, gdy ostatecznie zleciał z Bundesligi i nie potrafił się w niej utrzymać przez dłuższy czas. Ostatnią dekadę spędził głównie na zapleczu elity, a zeszłoroczny powrót do Bundesligi okazał się dla fanów wielkim zaskoczeniem. Choć beniaminek był skazywany na pożarcie, to zajął bezpieczne 13. miejsce i spokojnie, na kilka kolejek przed końcem mógł myśleć o przyszłym sezonie.
Trener najważniejszą postacią
Jak to się stało, że Bochum bez większych problemów się utrzymał? Nie jest to zapewne zasługa przydomka nadanego przed laty ani wielkich pieniędzy, których klub z Zagłębia Ruhry nie posiada. Sukcesu należy upatrywać w kilku kluczowych postaciach zespołu. Odbudowę drużyny rozpoczął urodzony w Krapkowicach Sebastian Schindzielorz. W lutym 2018 roku były piłkarz Bochum objął stanowisko kierownika ds. sportowych. To on rok później postanowił zatrudnić trenera Thomasa Reisa, który przeprowadził stopniowo reformę drużyny, co nie udałoby się, gdyby nie pozyskane odpowiednie fundusze, za co odpowiedzialność wziął nowy kierownik ds. finansów, Szwajcar – Ilja Kaenzig. Na rynku nie szastano jednak pieniędzmi, a większość transferów odbywało się bezgotówkowo.
Stopniowy rozwój drużyny, wprowadzanie młodych piłkarzy jak np. Armela Bella-Kotchapa czy odpowiedni skauting nowych piłkarzy – te elementy nie odbyłyby się bez aktywnego udziału Reisa. Dla urodzonego w polskim Prudniku Petera Peschela – legendy przełomu wieków Bochum – szkoleniowiec jest najważniejszą postacią w zespole. – Pozwoliłbym Schindzielorzowi zakończyć fazę transferową. Zrobił bardzo dużo dobrego w ostatnich kilku latach. Jednak od teraz powinien wziąć na tapet negocjacje z Reisem i Patrickiem Fabianem [asystentem kierownika ds. sportowych przyp. red.]. To kluczowe dla zabezpieczenia całego projektu. Powinien dać trenerowi podwyżkę, na jaką zasługuje. Jest najważniejszym człowiekiem Bochum – ocenił na łamach „Bilda” Peschel.
Klub z Zagłębia Ruhry musi się spieszyć z przedstawieniem propozycji szkoleniowcowi. Aktualny kontrakt wygasa w przyszłym roku. Jednak już teraz zakusy pod sprowadzenie 48-latka robił VfL Wolfsburg, który ostatecznie postawił na Niko Kovaca. Reis oczekuje jednak umowy co najmniej do 2025 roku i rocznej pensji na poziomie 1,2 mln euro. Być może tej decyzji nie podejmie już nawet Schindzielorz, bowiem z końcem roku odchodzi z klubu, a jego prawdopodobny następca – Fabian. Pewne jest natomiast, że latem Bochum opuści kilku kluczowych piłkarzy, w tym środkowy obrońca Maxim Leitsch, który przechodzi do FSV Mainz za trzy miliony euro, a także dwaj środkowi pomocnicy, wracający z wypożyczeń do swoich klubów Elvis Rexhbecaj i Eduard Loewen. Właśnie dlatego Bochum tak mocno zabiega o Góralskiego.
Odbiór, przechwyt, wybieganie
Obecnie Reis ma do dyspozycji dwóch zawodników na pozycję reprezentanta Polski. 36-letniego kapitana Anthony’ego Losillę i byłego piłkarza grup młodzieżowych Borussii Dortmund oraz Werderu Brema – Patricka Osterhage’a. O ile pierwszy z nich pozostawał jednym z podstawowych wyborów szkoleniowca, o tyle drugi spędził na boiskach Bundesligi niespełna 600 minut. Bochum potrzebuje zawodnika do pierwszego składu, a do tego uniwersalnego. Te dwie role powinien spełniać Góralski, choć na pierwszy rzut oka z tym drugim można dyskutować. Chodzi tu jednak o odpowiednią adaptację pod konkretne wydarzenia boiskowe, zdolność szybkiej reakcji i przystosowania się do zmieniających się okoliczności oraz taktyk. Z tym Polak nie powinien mieć problemu.
Oprócz tego Góralski powinien przyswoić jeszcze kilka aspektów gry, którymi Bochum charakteryzował się w Bundeslidze. Sam powinien również wnieść coś od siebie, czyli agresję. Die Unabsteigbaren przodowali w lidze w innych aspektach.
- Przechwyty zespołowo na mecz – 12,7 – drugie miejsce w Bundeslidze
- Odbiory zespołowo na mecz – 17,2 – czwarte miejsce
- Faule zespołowo na mecz – 12,5 – szóste miejsce
- Wybiegany środek pola: Losilla był drugim najwięcej biegającym piłkarzem w lidze – 372,1 km
Dodatkowo większość gry skupiała się na skrzydłach. Bochum rzadko budował swoje akcje przez środek, co również powinno ułatwić adaptację Góralskiemu, nienależącemu do najbardziej kreatywnych zawodników. Zdecydowanie lepiej czuje się on w asekuracji, doskoku do rywala i przecięciu. Zapewne będzie musiał nieco odpuścić z agresywnymi wejściami wślizgiem, bo z marszu może stać się jednym z największych brutali w zespole. W całym poprzednim sezonie Bochum otrzymał tylko 53 żółte i dwie czerwone kartki, w wyniku czego w klasyfikacji fair play zajął 4. miejsce.
Problemem gra głową
W jakich aspektach styl gry Bochum zaadaptowany przez Reisa powinien również pasować Góralskiemu? – Jego autentyczność sposobu bycia pasuje do klubu. Żyje wartościami starej piłki nożnej, która jest niezwykle dobra dla ludzi w czasach wyobcowania. Jestem pewien, że wie też, że jego historia jest tutaj bardziej szczera niż gdziekolwiek indziej. Myślę, że może stać się dla Bochum kimś na wzór Christiana Streicha we Freiburgu. Nawet jeśli futbol w Schwarzwaldzie funkcjonuje inaczej niż w Zagłębiu Ruhry, gdzie emocje są jeszcze bardziej intensywne, to byłoby miło, gdyby sprawy trwały tutaj tak długo – powiedział w „Bildzie” Kaenzig.
Kierownik ds. finansów ma w zupełności rację. Bochum od lat kreuje swój wizerunek na tradycji i przywiązaniu do barw. Liczy sobie blisko 18 milionów sympatyków, choć Vonovia Ruhrstadion może pomieścić tylko 27,5 tys. widzów. Dla tych, którzy na obiekt się dostają, ważniejsze od wyniku końcowego jest dobre piwo, kiełbasa i emocje, które może wywołać równie dobrze piękna bramka, co czyste wejście wślizgiem. To może zagwarantować Góralski.
Największe problemy polski pomocnik może mieć z grą w powietrzu. 29-latek mierzy jedynie 172 cm, czyli przeszło dziesięć mniej niż Losilla, który wygrał najwięcej pojedynków główkowych w Bundeslidze – 143 i 20 cm mniej niż Sebastian Polter, czyli napastnik Bochum, który w tym samym zestawieniu zajął trzecią lokatę. Góralski częściej niż pod nogi lub przed siebie, będzie zmuszony do zerkania w górę. Średnio w spotkaniach Die Unabsteigbaren do walk w powietrzu dochodzi co dwie minuty i 25 sekund. Oprócz tego polski pomocnik będzie musiał wykręcać bardzo dobre wyniki biegowe, by dorównać innym piłkarzom ze środka pola.
Mali, wielcy
Mimo wszystko nadal trzeba pamiętać, że Góralski może trafić raczej do outsidera Bundesligi niż drużyny ze środka tabeli. W kadrze ciężko znaleźć wirtuozów futbolu, a raczej twardo walczących piłkarzy. Polak również ma taką charakterystykę, ale będzie musiał się pogodzić z faktem, że może przegrać wiele spotkań. W Bochum każdy zdaje sobie z tego sprawę i nie zamierza zmieniać swojej filozofii. Cel, jaki klub obrał lata temu będzie realizowany bez względu na poziom rozgrywkowy.
– Miniony sezon był dla nas historyczny i emocjonalnie stojący na wysokim poziomie. W przyszłym mimo wszystko musimy bardziej postawić na aspekt sportowy. Rok temu postrzegano nas jako jeden ze słabszych, teraz widzą nas jako tych rażąco najsłabszych. Bez wątpienia. Niewielu ekspertów spodziewało się, że zakończymy sezon na 13. miejscu. Teraz wszyscy będą myśleć, że będzie to 18. lokata. To najlepsza pozycja wyjściowa, ponieważ wiemy, gdzie jesteśmy i kogo możemy zaatakować – wyjaśnił Kaenzig.
Dla Bochum nie będzie to pierwszy sezon, w którym zostanie potraktowany jak biblijny Dawid. Przez wiele lat kariery Góralski również musiał mierzyć się z podobnymi przytykami. Niejednokrotnie udowadniał, że są one przesadzone, bowiem nawet w małym, niepozornym ciele może drzemać wielka siła, którą wielokrotnie pomocnik pokazywał, a obecnie jest jego znakiem rozpoznawczym.
WIĘCEJ O BUNDESLIDZE:
- Dziecko za sterami Bayernu. Wszystkie grzechy Hasana Salihamidzicia
- Poważny czy niepoważny? Co z Lewandowskim zrobi Bayern?
- Lewandowski: – Moja historia w Bayernie dobiegła końca
Fot. Newspix