Reklama

Ostatni mecz jak całe eliminacje. Młodzieżówka, czyli jeden wielki niedosyt

redakcja

Autor:redakcja

07 czerwca 2022, 20:44 • 4 min czytania 100 komentarzy

Listopadowy mecz z Niemcami był najfajniejszym momentem młodzieżówki pod wodzą Macieja Stolarczyka w walce o Euro 2023 i wiemy już, że nim pozostanie. Młodzi Polacy nie wykorzystali szansy, która pojawiła się na horyzoncie kilka dni temu po porażce Izraela z Łotwą i baraże oraz sam turniej obejrzą w telewizji. 

Ostatni mecz jak całe eliminacje. Młodzieżówka, czyli jeden wielki niedosyt

Szkoda, a w zasadzie – cholernie szkoda. Oczywiście Niemcy mają taką jakość piłkarską, że faworytami nie byliśmy (poza wspomnianym 0-4 z nami wygrali wszystkie mecze), ale akurat dziś byli do puknięcia. Zdecydowanie. Momentami wręcz się o to prosili, ale naszym chłopakom – tak jak w opowieści Bolca ze słynnej komedii – brakowało luzu.

Albo precyzji. Albo po prostu piłkarskich umiejętności, bo sprawę można też postawić w ten sposób. No a teraz konkrety.

Po pierwsze – skuteczność Polaków w tym meczu przypominała, nie przymierzając, skuteczność transferową Wisły Kraków w najgorszych okienkach. Największe pretensje chyba należy mieć do Michała Skórasia, który był aktywny, szarpał, ale jak przyszło co do czego, to najpierw pieprznął w poprzeczkę w świetnej sytuacji, a później tak się przestraszył faktu, iż może zmarnować kolejną, że na siłę szukał podania do Białka. Wyglądało to absurdalnie, bo miejsca i czasu w polu karnym miał tyle, że mógłby rozstawić namiot, a dopiero potem oddać strzał.

No ale dwie dobre okazje zmarnował też Kozłowski, mieli je również inny zawodnicy. W brodę może sobie teraz pluć w zasadzie pół drużyny – tak źle dziś bronili Niemcy. Rozgrzeszyć możemy Bartosza Białka, bo choć przy nieco lepszych wiatrach mógł mieć na przykład dublet, to jednak na listę strzelców się wpisał. Sytuacja nie była oczywista, ale po wrzutce Kozłowskiego (który prócz zmarnowanych okazji mnóstwo kreował) popisał się klasowym wykończeniem z baniaka. Generalnie napastnik VfL Wolfsburg świetnie wyglądał, szczególnie pod względem fizycznym, na tle gości, którzy kiedyś mają zrobić kariery w Bundeslidze i zapukać do drzwi seniorskiej kadry mistrzów świata z 2014 roku. Oby to był dobry znak przed kolejnym sezonem.

Reklama

Po drugie – proste błędy w grze obronnej skutecznie przypominały nam, że oglądaliśmy mecz – jakkolwiek patrzeć – piłki juniorskiej. Oczywiście Niemcy też je popełniali, stąd tak wiele sytuacji naszych, o których przed chwilą mówiliśmy, ale rywale potrafili zrobić większy użytek z prezentów. Czesław Michniewicz wysłał Stolarczykowi posiłki z pierwszej kadry w postaci Jakuba Kiwiora oraz Sebastiana Walukiewicza i o ile pierwszy przez większość meczu wyglądał dobrze, o tyle drugi (ustawiony dziś blisko prawej strony) drużynie nie pomógł. Pomyłek było sporo, ale jedna zabolała najmocniej – w pierwszej połowie nie dogadał się z Arielem Mosórem, a obrońca Piasta w dodatku zaliczył obcinkę i Youssoufa Moukoko dał gościom prowadzenie. Gol absolutnie z niczego, kompletnie się na niego nie zanosiło, bo wyglądaliśmy lepiej od Niemców.

W drugiej połowie, przy stanie 1-1, Polacy szukali bramki, która dałaby zwycięstwo i baraże, więc nieco łatwiej zaakceptować to, że rywale mieli dużo miejsca i kreowali sobie kolejne sytuacje, choć też nie brakowało wstydliwych pomyłek. Szczególnie 17-letni Moukoko potrafił zrobić naszych w konia bez większego wysiłku. W ostatnim kwadransie wrzucił Miszcie jeszcze dwie bramki, ale w pierwszym wypadku sędzia doszukał się u niego zagrania ręką. I choć nie doczekaliśmy się powtórki, która rozwiązałaby wszystkie wątpliwości, to chyba niesłusznie.

Po trzecie – no właśnie, sędziowanie w tym meczu pozostawiało wiele do życzenia. We wspomnianej przed chwilą sytuacji arbiter zachował się tak, jakby chciał nam oddać to, co zabrał w pierwszej połowie. A zabrał rzut karny, bo jeden z Niemców pograł sobie w siatkówkę, gdy piłka zmierzała na głowę Walukiewicza.

Reklama

Chłop z gwizdkiem mylił się wiele razy, jego szczęście polegało też na tym, iż po nim mylili się również piłkarze – jak choćby wtedy, gdy Fornalczyk nie trafił z kilku metrów po wrzutce Poręby (zagwizdano spalonego, którego nie było).

Ale też nie ma sensu się w ten sposób tłumaczyć, bo ostatecznie i tak wszystko było w głowach i nogach wybrańców Stolarczyka. Możemy teraz żałować, że nie było Kamińskiego czy Zalewskiego (szczególnie ten pierwszy raczej wykorzystałby to, czego nie potrafił Skóraś), ale rozkręcanie po raz kolejny dyskusji na temat reprezentacyjnych priorytetów chyba mija się celem. Drugiego cudu z udziałem Izraela nie było, tym razem nasi rywale w walce o baraże pokonali San Marino i to oni finiszują na drugim miejscu.

Można było wycisnąć z tych eliminacji zdecydowanie więcej – dwumecz z Niemcami bardzo fajny, dostarczyciele punktów zrobieni na miękko, ale w grupie na nasze nieszczęście były jeszcze dwie drużyny.

Polska U-21 – Niemcy U-21 1-2

Białek 34′ – Moukoko 25′ i 84′

Więcej o kadrze U-21: 

Najnowsze

Komentarze

100 komentarzy

Loading...