Gdy Krzysztof Piątek strzelał jak szalony w barwach Genui, wówczas bardzo modnym tematem podejmowanym w mediach była kwestia możliwości gry na trzech napastników. Dzisiaj o Piątka nikt w kadrze nie dopytuje, Milik znalazł się na bardzo długim i ostrym zakręcie w reprezentacji, a jedyną stałą w tym równaniu jest Robert Lewandowski. Świetnie liczby w kadrze notuje Karol Świderski, pozycję w zespole sukcesywnie buduje Adam Buksa. To chyba moment, by przeanalizować hierarchię napastników w reprezentacji Polski.
2018 rok. Sprawdzamy nasze archiwum z tego okresu. Czytamy teksty o tym, czy gra w trio Piątek-Lewandowski-Milik jest możliwa w reprezentacji kraju. Analizujemy inne kadry, które próbowały systemu gry z trzema napastnikami na desancie. Pytamy byłych strzelców kadry, zwracamy uwagę na to, że Milik jest stosunkowo podobnym piłkarzem do Piątka. Rozważamy różne opcje.
2022 rok. Arkadiusz Milik przez ostatnie dwa lata w ekipie biało-czerwonych strzelił dwa gole (jeden w sparingu z Finlandią, drugi Andorze w eliminacjach do mundialu). Piątek na piętnaście ostatnich możliwych meczów wystąpił tylko w czterech, ani razu nie dłużej niż przez nieco ponad godzinę.
Wydawało się, że obaj będą tylko rosnąc piłkarsko i powoli będziemy mogli w reprezentacji pomyśleć o erze po Lewandowskim. Nie to, by od razu “Lewego” odstawiać do składu, ale by już powoli wizualizować sobie młodszych kolegów przejmujących po nim schedę w drużynie. Ale obaj mieli po drodze sporo problemów. Błędy w wyborze klubu, złe relacje z trenerami, komplikacje w sytuacją w zespołach, urazy, urazy i jeszcze więcej urazów. A konkurencja w reprezentacji nie spała.
Wielofunkcyjny Lewandowski
W 2018 roku reprezentacja Polski przez ponad połowę meczów grała z maksymalnie jednym napastnikiem. W 2019 i 2020 roku podobnie. Od 2021 roku widzimy zgoła inną tendencję. Od momentu przyjęcia zespołu przez Paulo Sousę najczęstszymi formacjami Polaków były 3-5-2 (36% czasu gry) i 3-4-1-2 (27%). W 2022 roku przez blisko 2/3 meczów rozgrywanych przez kadrę graliśmy z ofensywnym trójkątem z przodu – albo z napastnikiem na szpicy i dwiema blisko ustawionymi koło niego dziesiątkami (czasem w tej roli jeden z nominalnych napastników), albo z duetem napastników i dziesiątką tuż za nimi.
Robert Lewandowski wygląda bardzo dobrze w każdym z tych ustawień. Nie będziemy tutaj bawić się w omawianie tego, że kapitan kadry jest piłkarze wybitnym w skali świata, bo to wie i Janusz z Sarbinowa, i Grażka z Krapkowic. Ale ciekawe jest to, że przez długi czas o Lewandowskim mówiło się, że kadra musi na niego pracować. Że on niech stoi w polu karnym, dokłada szuflę, bo w tym jest wybitny. Znajdzie się pod bramką, wyprzedzi obrońcę, dołoży nogę i strzeli gola. A jak tylko widzieliśmy Lewandowskiego walczącego o piłkę gdzieś w kole środkowym, to od razu podnosił się lament – o nie, Lewy jest sfrustrowany, Lewy musi walczyć, Lewy znów musi ciągnąć kadrę za uszy!
Sęk w tym, że napastnicy na cały świecie grają właśnie w taki sposób. Wybiegają z pola karnego, uciekają spod krycia obrońców, angażują się w konstruowanie akcji, a później atakują wolne strefy w polu karnym wykorzystując moment zaskoczenia obrońcy. Uwaga, Lewandowski w Bayernie też wybiega z pola karnego:
Lewandowski zatem może grać w duecie z napastnikiem, który nie jest tak wszechstronny jak on. Bo co by nie mówić o napastniku Bayernu – on też potrafi konstruować akcje, wygrać pojedynek, rozegrać, kiwnąć, przyspieszyć. Nie jest piłkarzem jednowymiarowym. Może popracować na to, by kolega z duetu mógł skupić się na wykańczaniu, a jednocześnie by sam też mógł strzelać gole.
Kapitan tej kadry zapewnia selekcjonerom nie tylko jakość, ale i wszechstronność. Wcale nie jesteśmy skazani na to, by otaczać Lewandowskiego innymi piłkarzami, ale możemy pozwolić sobie też na to, by Lewandowskiego ustawić pod napastników, którzy akurat są w formie.
Buksa i Świderski – dwójka grająca i strzelająca
Od marcowego debiutu w kadrze w 2021 roku Karol Świderski rozegrał 648 minuty w kadrze i strzelił siedem goli oraz dorzucił do tego jedną asystę. Adam Buksa przez ostatni rok w kadrze zagrał osiem meczów (358) minut i to mu wystarczyło, by strzelić pięć goli.
Oczywiście suche liczby nam wszystkiego nie powiedzą. Bo jednak na liście zespołów pokonanych przez Świderskiego i Buksę są: Andoria, Islandia, San Marino, Albania, Węgry, Walia. Aż sześć z dwunastu ich goli zostało strzelone w meczach z San Marino. Niemniej jednak obaj mają coś, czego nie mają w ostatnim czasie Milik z Piątkiem, czyli po prostu gole w kadrze.
Ale mają też stabilizację w klubie, której wyżej wymienieni mogą im pozazdrościć. Buksa jest fenomenem pod tym względem wśród polskich napastników, bo tylko w tym sezonie strzelił jedenaście goli w trzynastu meczach. Poprzedni sezon – siedemnaście trafień w 32 spotkaniach. I do tego łącznie sześć asyst. Nie łapie urazów, opuścił dosłownie pojedyncze starcie, bardzo rzadko pauzuje przez urazy. Świderski? W Charlotte ma cztery gole (dwa razy ustrzelił dublet), ale od ośmiu spotkań nie trafił do siatki. Natomiast wciąż jest podstawowym napastnikiem, w Grecji też nie opuszczał meczów, częściej grał w wyjściowym składzie niż zaczynał na ławce. Na przestrzeni całego sezonu rozegrał ponad 40 meczów.
W ich przypadku nie ma mowy o tym, co Michniewicz zarzucał Milikowi i Piątkowi jeszcze przed zgrupowaniem, gdy mówił: – Arkowi Milikowi brakuje regularności gry. Przyszłość Krzyśka Piątka nie jest jasna – zaznaczał i dodawał: – Karol Świderski żyje swoim ślubem. Adam Buksa wydaje się drugim wyborem, bo nie ma takich problemów jak jego koledzy. Gra i strzela w miarę regularnie.
Buksa nie przez przypadek wyszedł obok Lewandowskiego w starciu z Walią. Na dziś jest po prostu drugim po Lewandowskim najregularniej grającym, najregularniej strzelającym polskim snajperem. I nie ma przypadku też w tym, że pierwszą opcją do wejścia jest Świderski. Jego konwersja strzałów na gole jest imponująca. W kadrze ma siedem bramek przy expected goals 5.53 xG i przy ledwie 21 oddanych uderzeniach. W dodatku sporo pracuje na boisku – bierze udział w pojedynku średnio co 4,1 minuty, mocno pracuje na połowie rywala (25 przejęć piłki w kadrze, ponad 70% na połowie rywala).
Piątek i Milik – potrzebna odbudowa
Na papierze liczby Milika wyglądają doprawdy świetnie. 20 bramek w Marsylii w tym sezonie nie wzięło się znikąd – nawet jeśli kiepsko wyglądał jesienią po urazie. Ale na początku roku potrafił się popisać hat-trickiem z Angers, strzelał z Metz, Niceą czy Stade Brestois.
Problem jednak polega na tym, że Milik od końca 2020 roku w kadrze jest permanentnie nieobecny. Na Euro nie pojechał przez uraz. W eliminacjach zaczynał w wyjściowym składzie, ale później przyszedł uraz. Wrócił dopiero na ich końcówkę, zagrał od początku z Andorą i wszedł z ławki z Węgrami. Wcześniejsze eliminacje do Euro? Był rezerwowym, jak już zaczął wracać, to najpierw poszła pachwina, a później opuścił dwa mecze przez kontuzję mięśniową.
Tak patrzymy, to dochodzimy do wniosku, że nie było w karierze Milika eliminacji, w których nie doznałby żadnego urazu i nie opuściłby choćby jednego meczu przez kontuzję. Eliminacje do Euro 2016 – problem z biodrem. Eliminacje do mundialu 2018 – więzadła, później jeszcze raz kolano. Eliminacje do Euro 2020 – pachwina i mięśnie. Eliminacje do mundialu 2022 – kolano i mięsień już na same baraże.
W konsekwencji Milik od Euro 2016 strzelił łącznie w kadrze – uwaga, podkreślmy to – pięć goli.
- 2017 – gol z Kazachstanem
- 2018 – gol z Portugalią
- 2019 – gol z Macedonią
- 2020 – gol z Finlandią
- 2021 – gol z Andorą
- 2022 – póki co bez gola
Dla porównania: Świderski , który zadebiutował w tym zespole w 2021 roku, strzelił dla reprezentacji już siedem goli. Buksa też ma pięć goli jak Milik – ale nie w pięciu ostatnich latach, a od września zeszłego roku.
Milik musi być zdrowy. Ale nie w tym sezonie, że na jedno zgrupowanie przyjedzie, na kolejne też, a później wypadnie na dwa tygodnie, następnie na miesiąc, przyjedzie, wróci, złapie uraz… No nie, nie ma to sensu. I obawiamy się, że przy podatności Milika na urazy po prostu trudno będzie mu wyrosnąć na filar tej kadry. Poza tym Milik tak naprawdę rywalizuje teraz z trzema piłkarzami, z których dwóch gra regularnie, jeden z nich zaraz trafi do jego ligi (Buksa), a trzeci do tej rywalizacji może i gra równie nieregularnie jak Milik, ale ma lepsze liczby w kadrze.
“Problem” z Piątkiem polega na tym, że facet ma imponującą łatwość do strzelania goli z niczego. Podobnie Świderski, ale Piątek w reprezentacji ma świetny współczynnik 10 strzelonych goli przy xG 7.55. Nie to jest to piłkarz kreujący grę, wiemy to nie od dziś, ale przy odnajdywaniu się w polu karnym i dochodzeniu do sytuacji strzeleckich bywa świetny. Jest kilku takich piłkarzy w Europie, choć to typ pewnie powoli wymierający przy dzisiejszej intensywności gry, ale Piątka stać na to, by odnaleźć się w zespole, który kreuje szanse, ale potrzebuje egzekutora.
Paradoksalnie choć Milik ma mocniejsze nazwisko na rynku europejskim, to w rywalizacji o miejsce w hierarchii napastników łatwiej może być Piątkowi. Napastnik Fiorentiny (choć właściwie to znów Herthy) może zmienić klub, a czy Milik zmieni swoje zdrowie na tyle, by nie mieć tak labilnej formy? Potrafimy sobie wyobrazić sytuacje, gdy któryś z selekcjonerów zastanawiając się nad budową przyszłości ataku stawia sprawę tak: mam dwóch zawodników grających w niezłej lidze, obaj mają podobne umiejętności, Milik jest nawet lepszy, ale czy mam gwarancje, że gość dźwignie mi zdrowotnie całe eliminacje?
Jak wygląda hierarchia w ataku?
Wracając zatem do naszej myśli, od której zaczęliśmy – jak na ten moment wygląda hierarchia w ataku kadry?
Numerem jeden był, jest i będzie Lewandowski. Tutaj nie ma nawet co podejmować dyskusji.
Numer dwa? Na ten moment chyba Buksa. Gra, strzela, pasuje do gry z Lewandowskim w roli napastnika szukającego sobie miejsca poza polem karnym.
Trzeci jest prawdopodobnie Świderski. Zwłaszcza, że w meczach z silniejszymi rywalami, gdzie to by będziemy biegać za piłką, napastnik Charlotte może wcielić się w rolę nękającego napastnika. Gościa, który jest pierwszy obrońcą na połowie rywala. Taką rolę zadaniowca pełnił na Euro w starciu z Hiszpanią, gdy jak wściekły biegał za Rodrim?
Piątek i Milik? Na ten moment muszą zadowolić się byciem w trzecim szeregu. Ale rywalizacja nie jest jeszcze zakończona.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Było pięknie, jest przeciętnie. Co się dzieje z Mateuszem Klichem?
- Adam Buksa i siła logicznych kroków
fot. FotoPyk