Nicola Zalewski wyrzucił za reprezentacyjną burtę Arkadiusza Recę. Jakub Kiwior zwiększa rywalizację na środku obrony, choć na co dzień w swoim włoskim klubie występuje w roli defensywnego pomocnika. Gabriel Słonina owiany jest pewną tajemnicą i będzie musiał zdecydować – Polska czy Stany Zjednoczone? Czesław Michniewicz ogłosił powołania na mecze biało-czerwonej kadry w Lidze Narodów i sięgnął po kilka świeżych nazwisk, które w bliższej lub dalszej perspektywie mają stanowić o sile polskiej drużyny narodowej.
Na czerwcowym zgrupowaniu reprezentacja Polski zwiedzi cztery miasta, w których zmierzy się z trzema rywalami:
- 1 czerwca, Wrocław: Polska – Walia, 18:00,
- 8 czerwca, Bruksela: Belgia – Polska, 20:45,
- 11 czerwca, Rotterdam: Holandia – Polska, 20:45,
- 14 czerwca, Warszawa: Polska – Belgia, 20:45.
Zaczyna się czas testów, czas prób, czas eksperymentów. I czyżby też czas młodych?
Zalewski rozbudza wielkie nadzieje
Lewa obrona jest dla reprezentacji jak wrzód na tyłku, jak kamyk w bucie, jak przyciasne gacie. Swojego czasu Kuba Wawrzyniak szczerze mówił: „jestem zmiennikiem zawodnika, który nie istnieje”. I od tego czasu niewiele się w tej kwestii zmieniło. Bartosz Bereszyński nie operuje lewą nogą. Maciej Rybus wykwalifikował się w opuszczaniu kolejnych zgrupowań. Tymoteusz Puchacz miewa dobre mecze, ale lista jego piłkarskich wad jest równie długa, jak lista jego piłkarskich zalet. Arkadiusz Reca szybko biega i chyba tu postawimy kropkę. Patryk Kun to nominalny wahadłowy, wyróżniający się ligowiec, ale nieprzypadkowo prawie nigdy nie wspomina się o nim w kontekście jakiegokolwiek zagranicznego transferu. Kamil Pestka jest wciąż dość młody, wciąż perspektywiczny, w przyszłości może zagrzać miejsce w kadrze, ale coś nam podpowiada, że zbawcą lewej flanki defensywy nie będzie.
Co innego Nicola Zalewski.
Nicola Zalewski budzi emocje. Nicola Zalewski pobudza wyobraźnię. Nicola Zalewski daje nadzieję. Ma dwadzieścia lat i właśnie szturmem podbija włoską piłkę w barwach Romy. Chwali go Jose Mourinho. Klaszczą mu kibice Giallorossi. Zbiera bardzo dobre noty w La Gazzetta dello Sport. Świetnie zaprezentował się na tle Leicester w półfinale Ligi Konferencji. Niby nie ma się czym podniecać na zapas, bo dopiero rozgrał pierwsze poważne kilka miesięcy w seniorskej piłce, a do zdrowia wrócił Leonardo Spinazzola i jeszcze nie wiadomo, czy Zalewski utrzyma swoją pozycję i swoje minuty w rzymskiej układance, ale jedno jest pewne: ten chłopak ma olbrzymi talent i potrafi robić z niego użytek.
Późną wiosną 2022 roku wiemy o nim dużo więcej niż późną jesienią 2021 roku. Wcześniej bazą danych na temat jego potencjału był jego występ z San Marino w eliminacjach do mistrzostw świata. Podobał nam się. Miał luz, był pewny siebie, chciało mu się działać. Wygrywał pojedynki, wchodził w dryblingi, szukał sytuacji jeden na jeden. Wywalczył rzut wolny, który początkowo miał być rzutem karnym. Zaliczył jedno kółeczko i oskrzydlenie, które można byłoby mu wyciąć do kompilacji najlepszych zagrań z seniorskiej kariery w tamtym momencie historii. Zaliczył ładną asystę przy trzeciej bramce Buksy. Dalej nasza wiedza o jego talencie była szczątkowa, umowna, ale potwierdzał, że warto było go obserwować, choć nawet nie wiedzieliśmy, czy to lewy pomocnik, czy to prawy pomocnik, czy to rozgrywający, czy to ósemka, czy to wolny elektron.
Jose Mourinho wymyślił mu pozycję lewego wahadłowego. I chwała mu za to. Bo choć Zalewski nie jest mistrzem defensywy, wciąż miewa obcinki, wciąż czasami przysypia, wciąż brakuje mu doświadczenia i ogrania w obronie, to eksperci od Serie A przekonują, że w każdym meczu zauważalna jest poprawa. Potrafi współpracować z pół-lewym stoperem w trójce, wygląda na niezmordowanego, konsekwentnie realizuje założenia taktyczne i mądrze wpisuje się w schematy. Podczas swojej rzymskiej podróży Michniewicz rozmawiał nie tylko z Zalewskim, ale też z Mourinho – nieprzypadkowo, bo posiadanie takiego lewego wahadłowego, jakim Zalewski jest w Romie, rozwiązałoby wiele problemów reprezentacji Polski.
Liga Narodów będzie doskonałą okazją do przetestowania Zalewskiego w reprezentacyjnej układance. Jeśli daje radę w Serie A i w Lidze Konferencji, dlaczego miałby odstawać od reszty z Walią, Belgią czy Holandią? A nawet jeśli spaliłby się i pogubił, wciąż jest młody, wciąż wszystko przed nim.
Na jakiej pozycji gra Jakub Kiwior?
Bardzo płynnie rozwija się kariera Jakuba Kiwiora. Dwadzieścia dwa lata na karku. Dziesięć występów w kadrze U-19. Sześć występów w kadrze U-20. Czternaście występów w kadrze U-21. Prawie osiemdziesiąt meczów na Słowacji. Transfer do Włoch i ponad dwadzieścia spotkań w debiutanckim sezonie w Serie A. Kiedy swego czasu rozmawialiśmy z jego trenerami, usłyszeliśmy, że to chłopak bardzo dobry technicznie i mocny mentalnie, a jego wielkim atutem jest lewonożność. No bo ilu mamy ciekawszych stoperów z wiodącą lewą nogą? Paweł Bochniewicz, Marcin Kamiński, Jarosław Jach – garstka, naprawdę garstka, do tego nie jakoś wielce ekskluzywna.
Inna sprawa, że lewą stronę środka obrony kadry obstawia Jan Bednarek, więc siłą rzeczy nie pali się, dramatu nie ma i nie jest tak, że Kiwior jest potrzebny na hurra, na gwałtu rety, spokojnie, jak mawia klasyk. Czesław Michniewicz widzi go jako stopera, choć przecież w Spezii pełni rolę defensywnego pomocnika. W dwudziestu spotkaniach na dwadzieścia jeden meczów ligowych Thiago Motta wystawiał go w środku pola. W perspektywie kilku lat, kiedy rozegra kolejne kilkadziesiąt występów na boiskach jednej z najsilniejszych lig świata, mogą być z niego ludzie.
Na czerwcowym zgrupowaniu powalczy o jakiekolwiek minuty. Duet Jan Bednarek-Kamil Glik jest zgrany, rozegrał razem niezliczoną liczbę meczów, więc nie trzeba go hartować w bojach w każdym jednym spotkaniu, pewnie pojawi się przestrzeń dla zmienników. A Kiwior wcale nie wypada tu blado. Mateusz Wieteska ma za sobą najwyżej przeciętny sezon w Legii Warszawa. Marcin Kamiński jest w niezłej formie, ale raz, że przyjeżdża na kadrę z 2. Bundesligi (po awansie do 1. Bundesligi), a dwa, że umówmy się: piłka reprezentacyjna negatywnie weryfikuje Marcina Kamińskiego za każdym razem, gdy tylko Marcin Kamiński dotyka piłki reprezentacyjnej. Sebastian Walukiewicz ma słabszą pozycję w Serie A niż Kiwior.
Podchodzimy ostrożnie, ale jeszcze możemy się zaskoczyć.
Tajemnica Słoniny
Najbardziej zagadkową postacią jest Gabriel Słonina. Czesław Michniewicz nie przewiduje wielkich problemów z jego przyjazdem na zgrupowanie reprezentacji Polski, ale żadną tajemnicą nie są zakusy kadry Stanów Zjednoczonych, której przedstawiciele namawiają młodego bramkarza do wybrania gry w barwach tamtejszej drużyny narodowej. Sam zainteresowany przekonuje, że marzy o występach dla Biało-Czerwonych, ale obie strony – abstrahując od kwestii narodowościowych – mają silne argumenty. W USA chociażby Słonina miałby bliżej do bramki i bluzy z numerem jeden na mistrzostwach świata za cztery lata.
Na ten moment w hierarchii Czesława Michniewicza jest piątym bramkarzem. I to w najlepszym razie. Jedynka należy do Wojciecha Szczęsnego, a rywalizacja o miano pierwszego zmiennika to walka między Łukaszem Skorupskim, Bartłomiej Drągowskim i Kamilem Grabarą. Cała czwórka jest starsza Słoniny, ale wciąż albo młoda i perspektywiczna, albo niestara i doświadczona, do tego ograna w europejskiej piłce i lepiej znająca wewnętrzne klimaty reprezentacyjnej szatni.
Słyszy się, że Słonina może dostać symboliczne minuty w jednym z czterech czerwcowych meczów Ligi Narodów, ale ani Michniewicz, ani Kulesza, ani nikt inni nie są w stanie tego zagwarantować. Jego powołanie do kadry ma więc specyficzny cel i wymiar – Słonina ma wykonać ruch, który potwierdzi jego słowa o chęci przynależności do polskiego narodu. Tylko tyle i aż tyle.
Czytaj więcej:
- Kulesza: – Mnóstwo osób mnie szanuje, ale przyjdą gorsze czasy [WYWIAD]
- Pięćdziesiątka Michniewicza. Kto może pojechać na mundial?
- Czy Polska powinna zbojkotować mundial w Katarze
- „Jeśli Moder zrobi wszystko wzorowo, jest do gry za trzy miesiące”
- Sebastian Szymański, czyli wielki grzech Paulo Sousy
- Kadra za jaką tęskniliśmy. Vlog Polska – Szwecja
- Premie za awans na MŚ: Przynajmniej 10 mln zł dla piłkarzy. Złotówki nie dostanie Paulo Sousa
Fot. Newspix