Wisła Kraków w weekend stopniowo traciła nadzieję na utrzymanie. Najpierw po golu Zagłębia Lubin. Potem po remisie w meczu Stali Mielec ze Śląskiem Wrocław. A kiedy w Radomiu “Biała Gwiazda” prowadziła już 2:0 i wydawało się, że stypę trzeba będzie odłożyć o tydzień, zespół Jerzego Brzęczka stwierdził, że w sumie ta 1. liga nie jest taka zła.
Wisła spieprzyła się z ligi w sposób spektakularny, trzeba to przyznać. Mniejsza już o to, co działo się przez cały sezon, jaki jest stan wewnętrzny klubu i tak dalej. Wystarczy się skupić na dzisiejszym meczu, żeby dojść do takich samych wniosków. Grasz mecz o życie, prowadzisz 2:0, jest druga połowa. Wiadomo, co zawsze powtarzał Czesław Michniewicz o dwubramkowym prowadzeniu, ale umówmy się: w tym przypadku był to całkiem przyjemny wynik. Zwłaszcza że Radomiak grał tak, jak gra w ostatnich tygodniach, czyli kiepsko.
I wtedy Wisła mówi: potrzymaj mi piwo.
Radomiak Radom – Wisła Kraków. Wisła spada z Ekstraklasy
Mecz w Radomiu nie mógł zacząć się lepiej dla “Białej Gwiazdy”. W zasadzie już pierwsza jej akcja zakończyła się bramką. Gio Citaiszwili zabrał się z Dawidem Abramowiczem na plecach, bujnął jeszcze jednym rywalem i wpakował piłkę do siatki. Gospodarze nie za bardzo kwapili się do odrabiania strat. Do przerwy dwie najlepsze okazje Radomiaka to:
- wybicie piłki z własnej połowy przez Mateusza Cichockiego, które spadało za kołnierz Pawła Kieszka
- płaski strzał zza pola karnego Raphaela Rossiego
Były jeszcze jakieś niedoloty, jak sytuacja Luisa Machado, który mogąc wyłożyć piłkę Mateuszowi Radeckiemu postanowił zagrać ją za plecy kolegi, ale w zasadzie – to tyle. Nie to, żeby Wisła Kraków miała zdecydowaną przewagę czy multum sytuacji do podwyższenia wyniku. Najlepszą była ta, gdy Jan Kliment wypuszczony przez Citaiszwilego nie trafił w bramkę z ostrego kąta. Ale na starcie drugiej części spotkania krakowianie wcisnęli drugą sztukę. Po rzucie wolnym i zablokowanym strzale Michala Frydrycha skuteczną dobitką popisał się Stefan Savić. Trochę pomógł mu Filip Majchrowicz, ale była to ostatnia pomoc ze strony Radomiaka, która spotkała piłkarzy z Krakowa.
Karol Angielski spuszcza Wisłę do 1. ligi
Radomiak przed meczem zapowiadał, że poszuka rewanżu za ostatnie 1:6. Karol Angielski w rozmowie z Mają Strzelczyk, twierdził, że jeśli wejdzie na boisko, zrobi wszystko, żeby strzelić bramkę. No i strzelił. Jedną, drugą, a potem trzecią. Jeśli widzieliście kiedyś film, który w pewnym momencie kompletnie odwraca fabułę, to na podstawie tego meczu można nakręcić lepszy. Bo Angielski trzy gole strzelił w sumie po trzech kontaktach z piłką:
- Thabo Cele zagrał do boku, Dawid Abramowicz płasko podał na dalszy słupek, napastnik Radomiaka wbił piłkę do siatki z bliska
- Abramowicz wywalczył róg, Daniel Łukasik wrzucił na nos Angielskiego, który przeskoczył Frydrycha i trafił po raz drugi
- Abramowicz wrzucił piłkę z autu, Angielski znowu wygrał główkę
Trzy sztuki, prawy, lewy i podbródkowy. Wisła z każdą kolejną bramką gasła, bo nawet remis nie wystarczał jej do utrzymania. I choć o ten remis do końca walczyła, nie da się im tego odmówić, to Radomiak na spokojnie wyczekał gości i trafił po raz czwarty. Cele uruchomił kontrę, Radecki koślawo mijał bramkarza, ale przy okazji wystawił piłkę Abramowiczowi, który dokończył zniszczenia.
***
Jeśli ktoś się dziś odrodził, to właśnie lewy obrońca Radomiaka, a nie nadzieje Wisły na utrzymanie. Zaczął od zawalenia gola, skończył na dwóch asystach i bramce pieczętującej zwycięstwo. Gol zapewne smakował wyjątkowo, bo przecież nie tak dawno Abramowiczowi w Krakowie podziękowano. Wówczas wrócił do Radomia, do pierwszej ligi.
On sam jednak pewnie nie przypuszczał, że rok później role się odwrócą i pomacha “Białej Gwieździe” na pożegnanie z Ekstraklasą.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix