Reklama

Iga zmiażdżyła Sabalenkę! Jutro może wygrać 5. turniej z rzędu

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

14 maja 2022, 14:35 • 3 min czytania 9 komentarzy

Jeszcze nieco ponad pół rok temu Aryna Sabalenka była w stanie nawiązać rywalizację z Igą Świątek. Ba, potrafiła ją nawet pokonać. Ale mamy inne czasy, inny sezon. W nim od dłuższego czasu na światowych kortach karty rozdaje Polka. Nasza tenisistka z łatwością wygrała z Białorusinką (6:2, 6:1) i awansowała do finału zawodów WTA w Rzymie.

Iga zmiażdżyła Sabalenkę! Jutro może wygrać 5. turniej z rzędu

Chciałoby się powiedzieć: kolejny dzień w robocie. Bo naprawdę ciężko być zdziwionym, że Iga wywalczyła kolejny finał prestiżowego turnieju czy pokonała zawodniczkę ze światowego topu. Bylibyśmy zszokowani, gdyby tego nie zrobiła. Jest w takiej formie, że możemy tylko odliczać jej kolejne zwycięstwa. Dzisiejsze jest… dwudziestym siódmym z rzędu Igi.

Jak to już bywa: łatwo i przyjemnie

Jak wyglądał pierwszy set sobotniego pojedynku? Wiemy, że Sabalenka to zawodniczka, która potrafi mocno serwować. Ale Iga odpowiadała jej returnem, najlepiej, jak tylko mogła. Wiemy też, że Białorusinka dysponuje silnym uderzeniem – ale to ona nie potrafiła sobie poradzić z pociskami posyłanymi przez Świątek, a nie w drugą stronę.

Generalnie – inaugurująca partia nie miała większej historii. Jeśli ktoś myślał, że Sabalenka, która w tym roku już dwukrotnie przegrała z Igą, będzie tym razem w stanie ją zaskoczyć, mocno się pomylił. Oglądaliśmy koncert w wykonaniu Polki.

Reklama

A drugi set? Ten nasza zawodniczka błyskawicznie ustawiła pod siebie, uzyskując przełamanie. Po chwili co prawda Aryna niby odżyła – bo miała breakpointa. To zresztą wywołało poruszenie wśród widowni, na zasadzie: to Iga jest człowiekiem, a nie robotem? No ale właśnie – Polka i tak się obroniła i wyszła na prowadzenie 2:0 w gemach. Sytuacja została uspokojona.

To sprawiło, że Sabalenka zgasła. Było widać, że coraz mniej wierzy w wygraną. Choćby wtedy, kiedy przy stanie prowadzeniu 3:0 Iga posłała dropshota, do którego jej rywalka nawet nie ruszyła. I na tablicy wyników było już 4:0. Na domiar złego dla Białorusinki – odezwały się u niej pewne kłopoty z plecami. Po tym, jak wreszcie wygrała własne podanie, potrzebna była przerwa medyczna. A po niej stało się to, co musiało się stać – polska tenisistka zamknęła mecz (6:2, 6:1).

Jeszcze jeden!

Jutro Iga Świątek zmierzy się w finale turnieju WTA Masters w Rzymie z lepszą z pary Ons Jabuer-Daria Kasatkina. Oczywiście – będzie murowaną faworytką do zwycięstwa, nieważne, która tenisistka stanie na jej drodze.

A co będzie po Rzymie? Naturalnie Roland Garros. Polkę czeka większa presja, większe nagrody, większe wyzwanie. Ale trudno wyzbyć się wrażenia, że jeśli Świątek ma z kimś przegrać, to tylko… z samą sobą? Jest w tak fantastycznej formie, że żadna rywalka nie ma do niej startu. Na razie skupmy się jednak na tym, co jest teraz. Jutro polska tenisistka może wygrać piąty turniej rangi WTA z rzędu – w jakich my czasach się znaleźliśmy?!

Fot. Newspix.pl

Reklama

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Media: Podstawowy obrońca przedłuży swój kontrakt z PSG

Bartosz Lodko
0
Media: Podstawowy obrońca przedłuży swój kontrakt z PSG
Piłka nożna

U-21: Nie będzie nam łatwo o awans do fazy pucharowej. Poznaliśmy skład koszyków

Bartosz Lodko
1
U-21: Nie będzie nam łatwo o awans do fazy pucharowej. Poznaliśmy skład koszyków

Inne sporty

Komentarze

9 komentarzy

Loading...