Mecz Warty Poznań z Piastem Gliwice nie będzie meczem podwyższonego ciśnienia, ale jedni i drudzy jeszcze mają swoje cele do zrealizowania. Goście zachowali szanse na eliminacje Ligi Konferencji, a gospodarze dla własnego spokoju potrzebują jednego zwycięstwa, by w praktyce być pewnymi utrzymania i nie bawić się już w żadne liczenie.
Warta Poznań – Piast Gliwice: gospodarze zdziesiątkowani
– Może się okazać, że nasz obecny dorobek wystarczy do pozostania w lidze, ale uważam, że są nam potrzebne jeszcze minimum 2-3 punkty. Trzeba zrobić wszystko, żeby ten krok w stronę utrzymania się wykonać już w meczu z drużyną z Gliwic – mówił trener Dawid Szulczek na przedmeczowej konferencji.
Trudno wróżyć „Zielonym” powodzenie akurat w ten wieczór. Piast pozostaje niepokonany w lidze od dziesięciu kolejek (siedem zwycięstw, trzy remisy). W tym czasie aż siedem razy kończył z czystym kontem, stracił tylko cztery gole. Warta z kolei ma drugą najsłabszą ofensywę w całej stawce (28 bramek). Pod wodzą Dawida Szulczka co prawda poprawiła się również w grze do przodu, ale nadal chodzi o średnią niewiele ponad jednego gola na mecz (16 meczów, 19 goli). Inna sprawa, że za ten sam okres gliwiczanie zdobyli o… jedną bramkę mniej.
Największy problem klubu z Poznania to nie statystyki, a sprawy kadrowe. Szulczek mówi wprost o jedenastu chorych zawodnikach w ostatnich dniach. Do gry ma wrócić Dawid Szymonowicz, prawdopodobnie nieobecni będą jednak m.in. Ivanov, Trałka, Zrelak, Maenpaa czy Kiełb. Na tym absencje się nie kończą, bo za żółte kartki pauzuje Mateusz Kupczak. Łącznie wychodzi 5-6 piłkarzy, którzy wyszliby na boisko w podstawowym składzie.
Szulczek stara się widzieć dobre strony tej sytuacji. – Szansę udowodnienia swojej wartości mogą dostać zawodnicy, którzy wcześniej mieli mniej okazji do pokazania swoich umiejętności. Widzę, jak ta grupa zawodników jest zaangażowana w treningi i jak bardzo chce zapracować na swoją szansę. Sytuację, która wydaje się być problematyczna, możemy przekuć w bardzo dobry sposób. Ktoś wykorzysta swoje pięć minut i pojedzie na tym do końca sezonu – cytuje go oficjalna strona Warty.
Warta Poznań – Piast Gliwice: każdy gol może być kluczowy
Jak wspomnieliśmy, Piast nadal może myśleć o czwartym miejscu. Łatwo nie będzie, choć jeszcze byśmy piłkarzy Waldemara Fornalika nie skreślali. Poza meczem z Lechem, mają raczej zachęcający terminarz (dzisiejsza osłabiona Warta plus Termalica na wyjeździe i Radomiak u siebie). Lechia ma pięć punktów przewagi. Jej utrzymania lub powiększenia musi szukać przede wszystkim w najbliższych spotkaniach z Zagłębiem Lubin i Stalą Mielec, bo później z Pogonią i Rakowem będzie już ciężko. Konfrontacje z przedstawicielami podium grożą popsuciem bilansu bramkowego, który na finiszu może odegrać decydującą rolę.
Dlaczego?
W bezpośrednich starciach między Lechią a Piastem jest po równo. Kto był gospodarzem, wygrywał 1:0. Przy równej liczbie punktów między tą dwójką decydowałby zatem ogólny bilans bramkowy.
Wariantów sprawiających, że na mecie sezonu jedni i drudzy będą mieli ten sam dorobek punktowy jest sporo. Na przykład jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, że Lechia remisuje w Lubinie z mającym nóż na gardle Zagłębiem, pokonuje u siebie Stal, a potem przegrywa z Pogonią i Rakowem, natomiast Piast ulega Lechowi, za to w pozostałych spotkaniach zwycięża. Wówczas obie drużyny miałyby po 56 punktów i zrobiłoby się bardzo ciekawie. Aktualnie biało-zieloni są o osiem goli lepsi (47:32 vs 39:32), ale gdyby wysoko przegrywali z faworytami, mogłoby być różnie. Każdy gol zaczyna być na wagę złota.
WIĘCEJ O PIAŚCIE GLIWICE:
- Ariel Mosór: Wpadłem w mentalny dołek. W Piaście odzyskałem pewność siebie [WYWIAD]
- Sappinen: Sędzia nie uznał naszego gola, za chwilę Legia strzeliła. To było niesprawiedliwe [WYWIAD]
- Hateley: Chciałbym zobaczyć Lewandowskiego w Premier League [WYWIAD]
Fot. FotoPyK