Reklama

Jan Błachowicz wróci 14 maja. Rywalem Polaka Aleksandar Rakić

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

12 kwietnia 2022, 20:54 • 5 min czytania 2 komentarze

Jan Błachowicz wróci do oktagonu 14 maja. Numer jeden rankingu UFC w wadze półciężkiej stoczy wtedy walkę z Aleksandarem Rakiciem, która najpewniej będzie eliminatorem do starcia o pas. Sam Błachowicz zapewnia, że do będzie doskonale przygotowany do pojedynku, na który warto będzie poczekać. 

Jan Błachowicz wróci 14 maja. Rywalem Polaka Aleksandar Rakić

14 maja. Tę datę w swoich kalendarzach powinni zakreślić wszyscy fani MMA w Polsce. To wtedy Jan Błachowicz ponownie pojawi się w klatce, by zawalczyć z Aleksandarem Rakiciem i przybliżyć się do odzyskania utraconego w walce z Gloverem Teixeirą mistrzostwa UFC w wadze półciężkiej. Powrót na właściwą ścieżkę przez obóz Polaka jest oczywiście bardzo pożądany – w końcu przed swoją nieudaną obroną pasa miał na koncie serię pięciu zwycięstw. Teraz do tego, by ponownie dobić się do pasa, najpewniej wystarczą mu dwa.

Walka przełożona, ale oby warto było czekać

Pierwotnie starcie Błachowicz – Rakić miało odbyć się 26 marca. Nie doszło jednak do skutku, bo Polak na treningu doznał urazu kręgosłupa, który uniemożliwił mu treningi. – Była chwila grozy, kiedy podczas treningu dostałem cios na głowę przez gardę i sparaliżowało mi całą lewą stronę ciała. Przestraszyłem się, bo nie wiedziałem, o co chodzi. Dostałem diagnozę, że jest to kilka przepuklin i jedna z nich naciska na nerw – mówił w magazynie “Koloseum”.

Reklama

Teraz – taką mamy nadzieję – pojedynek już się odbędzie. Tym bardziej, że ma być walką wieczoru na gali UFC Fight Night w Las Vegas i z tego powodu zostanie zakontraktowany na pięć rund. Błachowicz mówi, że szykuje się na ciężką, trudną walkę, w której najmniejszy błąd może kosztować kogoś wygraną, ale równocześnie jest przekonany, że stać go na to, by na końcu to jego rękę sędzia uniósł w górę.

– Biorąc pod uwagę moją ostatnią walkę, wydaje mi się, że Rakić na 90 procent spróbuje mnie obalić i to bardzo szybko. Pewnie będzie się spodziewał, że będę w takiej samej dyspozycji i poradzi sobie ze mną równie łatwo jak Glover Teixeira. […] Jestem przekonany, że mam więcej argumentów, większy arsenał. Pomimo tego, że moja stójka bazuje na mocnych podstawach, to i tak raczej mam do zaoferowania większy zasób ciosów, nie mówiąc już o grze parterowej. Z kolei pod względem zapaśniczym, pod względem zakresu technik, jesteśmy pewnie na zbliżonym poziomie – mówił Polak w dzisiejszej rozmowie z “Przeglądem Sportowym”.

Jeśli jego słowa okażą się prawdą, to starcie 14 maja może być prawdziwą ucztą dla oczu… i serc polskich kibiców. Bo nie ulega wątpliwości, że jeśli wszystko pójdzie dobrze, to jego zwycięzca zmierzy się potem z aktualnym mistrzem UFC.

Po pas!

Sytuacja w kategorii półciężkiej wygląda następująco. Mistrzem jest Glover Teixeira, który pas odebrał Błachowiczowi. On szykuje się do swojej pierwszej obrony, która nastąpić ma 11 czerwca. Wtedy zmierzy się z długo typowanym do walki o mistrzostwo Jiřim Prochazką, aktualną “dwójką” rankingu w tej wadze. Zwycięzca tego starcia stanie potem do kolejnego pojedynku – “już” bądź “wciąż” z pasem przy sobie – z… no właśnie, kim?

Naturalne wydaje się – i trudno uwierzyć, by można było pokusić się o inne zestawienie – że ze zwycięzcą pojedynku Błachowicza z Rakiciem. “Cieszyński Książe” pozostaje bowiem numerem jeden rankingu (mistrzowie zawsze klasyfikowani są na szczycie, ale bez numeru) swojej wagi, a Rakić to jego “trójka”. W obecnej sytuacji nie można było ułożyć lepszego eliminatora do starcia o mistrzostwo. Wie o tym z pewnością Austriak, a Błachowicz sam podkreślał to na łamach “PS”:

– Mam nadzieję, że sprawy potoczą się po mojej myśli, a podobnie uważa większość ludzi – skoro ja zajmuję pierwsze miejsce w rankingu, a Rakić trzecie, wygląda to na naturalną walkę eliminacyjną. Jeśli okaże się ona ciekawa, widowiskowa, emocjonująca, to bez dwóch zdań stawką kolejnego pojedynku powinien być pas. Nie wybiegam jednak w przyszłość, koncentruję się na Rakicu. To moje obecne zadanie.

Reklama

I jasne, podejście Błachowicza jest w pełni uzasadnione (zresztą rozpoczął też współpracę z trenerką od przygotowania mentalnego). Nie ma co wybiegać myślami do walki o mistrzostwo, jeśli nie wiesz, czy w ogóle w niej będziesz. Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli wszystko pójdzie dobrze, to możliwe, że jeszcze w 2022 roku Polak powalczy o odzyskanie pasa. Najpierw jednak musi pokonać Aleksandara Rakicia.

Austriacka siła

Rakić to ciekawy gość. Syn emigrantów z Serbii, wychowany w Austrii. Coś z bałkańskiej natury pewnie mu jednak zostało, bo raz, że za młodu bardzo chciał grać w piłkę. Dwa, że na boisku był do tego stopnia agresywny, że został wyrzucony z drużyny. Ale to właśnie przez to trafił do kickboxingu i boksu. Miał wtedy 13 lat, przez kolejnych sześć stoczył już ponad 40 walk.

I wtedy przeszedł do MMA, tłumacząc to tym, że chciał poszerzyć swój arsenał – dołączając do niego grappling oraz zapasy.

W mieszanych sztukach walki zaczął co prawda od falstartu – przegrał w debiucie z Christianem Radke, ale kolejnych siedem walk na europejskich galach wygrał przed czasem (o jego umiejętnościach przekonał się choćby Marcin Prachnio). W 2017 roku, po ostatnim z tych starć został zauważony przez UFC. Test bojowy w tej organizacji przeszedł na dwóch Fight Nightach zorganizowanych w Europie. Obie walki wygrał jednogłośnymi decyzjami i wyruszył za ocean.

Tam pokonał Devina Clarka, po czym wrócił do Europy, by na gali w Sztokholmie zaprezentować się z fantastycznej strony – Jimiego Manuwę załatwił w 42. sekundzie walki znakomitym kopnięciem. Dostał bonus za występ wieczoru i znalazł się w wielu kompilacjach najlepszych nokautów. Jego rozwój spowolnił jednak kolejny pojedynek – przegrany na punkty z Volkanem Oezdemirem. Szybko się jednak odbił i po dwóch jednogłośnych decyzjach pokonał Anthony’ego Smitha oraz Thiago Santosa.

Z rywalem klasy Błachowicza jeszcze jednak nie walczył. I nie walczył też o taką stawkę. Choć jest szybki, ma ogromny arsenał ciosów, a bilans walk (14-2) naprawdę dobry, to jednak faworytem starcia zdecydowanie będzie Polak. I oby potwierdził to 14 maja.

Fot. Newspix

Czytaj więcej o MMA:

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

2 komentarze

Loading...