GKS Katowice wyznacza nowe standardy piłki nożnej. Otóż okazuje się, że udając się na najbardziej fanatyczny sektor kibiców, trzeba w depozycie zostawić mózg. Nie wiemy, czy to legalne. Nie wiemy też, czy to humanitarne. Mamy jednak mocne dowody na istnienie tego procederu.
Ten kontrowersyjny wymóg wejścia na stadion doprowadził wczoraj do przykrych skutków. Deficyt szarych komórek sprawił, że kibice GKS-u wpadli na wspaniały pomysł: postrzelajmy sobie fajerwerkami w sektor gości! Katowiczanie oczywiście szybko wcielili swoją kapitalną ideę w życie. Cel, pal. Szampańska zabawa. Podobno niektórzy bawili się tak dobrze, że aż posikali się ze śmiechu.
Pośmiejcie się heheheh i wy:
Zaczęło się od tej oprawy @_GKSKatowice_ pic.twitter.com/q91ZfwHY5O
— Rafał Musioł (@rafal_musiol) April 6, 2022
Strzały pic.twitter.com/33r8TUnqv4
— Maciej Grygierczyk (@magrygier) April 6, 2022
Na drodze fajerwerkowej salwy stali piłkarze (widać chociażby uciekającego w popłochu zawodnika Widzewa). Za bramkami umieszczeni byli fotoreporterzy i służby porządkowe. No i wreszcie – na sektorze gości przebywali kibice, którzy nie mieli dokąd uciec.
Czy to jest, kurwa, normalne?
Czy ktokolwiek na trybunach GKS-u zdaje sobie sprawę z tego, jakie są skutki poparzenia pirotechniką?
Ten wysokich lotów pokaz fajerwerków poprzedziła oprawa z napisem „Persona non grata”. No i cóż – musimy się z kibicami GieKSy zgodzić. Jeśli zamierzają odwalać taki chlew, faktycznie nie ma dla nich miejsca na polskich stadionach. Jeśli na tym meczu pojawił się ojciec z dzieckiem, to co on ma później powiedzieć dzieciakowi? Że to były tylko takie światełka, bo panowie chcieli się pobawić? Że sylwester w Katowicach przypada na 6 kwietnia?
Kiedy już skończyły się petardy, zabawom dalej nie było końca. Ludzie nazywającymi się kibicami GKS-u wyrywali krzesełka ze stadionu (z własnego stadionu!!!) i rzucali nimi w służby porządkowe.
Tak wygląda sytuacja na stadionie @_GKSKatowice_ pic.twitter.com/AIsckwPWyy
— Rafał Musioł (@rafal_musiol) April 6, 2022
Mecz został przerwany na 22 minuty. I nie jesteśmy w stanie zrozumieć, dlaczego pozwolono na to, by kontynuować ten pokaz głupoty. Tu już nie chodzi zresztą o samą głupotę – mamy przecież realne zagrożenie zdrowia dla będących na meczu widzów. Rachunek jest bardzo prosty – skoro jedna grupa kibiców w ewidentny sposób atakuje drugą grupę, to nad czym tu się zastanawiać? Wpisujemy walkowera i rozjeżdżamy się do domów.
Dlaczego delegatowi PZPN zabrakło jaj, żeby tupnąć nogą i dać walkowera? Co jeszcze musiałoby się stać, żeby uznać, iż należy zakończyć mecz i wpisać 3:0 dla Widzewa? Aż głupio nam snuć jakieś teorie, ale – no przepraszamy – ktoś miał ucierpieć? Kogoś miało oślepić? Komuś miało rozerwać rękę? Miała wjechać karetka i zabrać kogoś do szpitala? Wtedy tak – przerywamy? A skoro ten idiotyczny atak nie zakończył się żadnymi konsekwencjami (miejmy nadzieję) to gramy dalej?
Jaki to jest przykład dla innych grup kibicowskich? Przecież jak ktoś teraz wyjmie na jakimś sektorze fajerwerki i zacznie nimi strzelać dookoła, będzie wiedział, że skoro w Katowicach nie przerwano meczu, to i każdego innego też pewnie nie przerwą. Brak zdecydowanej reakcji w takich sytuacjach tylko wzmaga bezkarność troglodytów, którzy myślą, że strzelanie petardami w innych mieści się w konwencji kibicowskich opraw.
Apelujemy – skoro nie potrafił zainterweniować delegat, niech inne organy czym prędzej ukarają to bydło. Jeśli chcą sobie postrzelać, to niech idą do Ligi Obrony Kraju. Jeśli chcą pobawić się pirotechniką, to niech robią to w swoim ogrodzie (tylko z dala od dzieci, matek, żon czy kochanek – pamiętajcie!). Jeśli tęsknią za sylwestrem, to niech odpalą sobie “Sylwester z dwójką” na DVD. Jeśli interesuje ich zachowywanie się jak istoty człekokształtne, to niech dublują małpy w pobliskim zoo (choć i te małpy mogą olśnić ich intelektem).
Nie jest to najlepszy czas dla kibiców pierwszoligowych klubów. Dopiero co kilka dni temu fanatycy GKS-u Tychy i ŁKS-u połasili się na pęto kiełbasy i podpalili punkt gastronomiczny, w którym schowały się bezbronne panie z obsługi. Wczoraj na GKS-ie… Ech, szkoda gadać. Zaraz pewnie usłyszymy hasła, że “GieKSa to my”, a ludzie, którzy krytykują takie zachowania, nie rozumieją kibicowskich tradycji. Obyśmy nie usłyszeli ich bezpośrednio ze stadionu GKS-u, który powinien być zamknięty do momentu, aż każdy kibic ponownie zostanie wyposażony w mózg.
WIĘCEJ O WYBRYKACH KIBICÓW:
- Wielkie Bitwy Kiboli – odcinek 2625. Sterroryzowane pracownice i kradzież kiełbasy
- Jacek Zieliński uspokaja szalejących kibiców Cracovii
- Jak Janusz Waluś został bohaterem stadionów?
Fot. screen z filmiku Rafała Musioła (“Dziennik Zachodni”)