Biorąc pod uwagę, że Bayern nie dowiedział się o meczu z Villarrealem wczoraj czy przedwczoraj, jesteśmy zdziwieni, jakie faux-pas popełnił. Umówić się na spotkanie i się nie pojawić? Oj, nie wypada. No bo przecież Bawarczyków dziś na Estadio de la Ceramica nie było. Okej, ktoś tam biegał w czerwonych koszulkach, ale przecież trudno uwierzyć, że to mistrzowie Niemiec.
VILLARREAL – BAYERN MONACHIUM. DOMINACJA, ALE I NIESKUTECZNOŚĆ GOSPODARZY
Mówiąc poważnie, ta porażka 0:1 jest dla Bayernu… dobrym wynikiem. Tak, dokładnie. Bawarczycy mogli dzisiaj wylecieć z Ligi Mistrzów, przyjmując ze cztery bramki. Nie mieliby wówczas prawa mówić, że rywal miał dużo szczęścia i tak dalej. Nie. To byłby wynik jak najbardziej uzasadniony.
To Bayern miał dziś farta i może dziękować Hiszpanom, że się nad nim zlitowali.
Gerard Moreno trafił w słupek po uderzeniu zza pola karnego. W innej sytuacji w ostatniej chwili zablokował go obrońca rozpaczliwym wślizgiem. W jeszcze innej – Moreno pomylił się z połowy, po tym jak Neuer podarował mu piłkę. Strzał Hiszpana odkręcał się od bramki i ostatecznie minął ją o dwa czy trzy metry.
I mówimy tylko o naprawdę dobrych okazjach, bo przecież ile było takich, kiedy Bayern chwytał się tylko złego przyjęcia, złej decyzji rywala? Bardzo dużo. Cały stadion pewnie myślał: rany, zabijcie ten dwumecz. Ale Villarreal tego kroku postawić akurat nie umiał postawić.
A jak potrafił stworzyć zagrożenie, to decydowały centymetry. Neuer został zaskoczony przez Couquelina centrostrzałem imienia Marka Sokołowskiego, sędzia początkowo bramkę uznał, ale potem musiał cofnąć swoją decyzję – Francuz znajdował się na minimalnym spalonym. Więc choć trudno w to uwierzyć, ostatecznie Villarreal trafił do siatki tylko raz. Konkretnie za sprawą Danjumy, który ubiegł obrońców w piątce i załadował bezradnemu Neuerowi.
Przypomniała się aż bramka, którą Hiszpanie załadowali nam na Euro. Wtedy też wydawało się, że wszystko pokryte, że ewentualnie spalony, a nic bardziej mylnego. Ani składnej obrony, ani ułaskawiającej decyzji sędziego.
VILLARREAL – BAYERN MONACHIUM. GDZIE BYŁ BAYERN?
Co na to wszystko Bayern? Problem polega na tym, że nic. Bawarczycy oddali cztery celne strzały, ha, więcej niż Villarreal (aż nieprawdopodobne), ale właśnie – cóż to były za farfocle. Z takimi uderzeniami radziłby sobie najprzeciętniejszy bramkarz z Ekstraklasy, to tym bardziej Rulli. Bayern kompletnie nie miał pomysłu, jak sforsować te żółte zasieki. Był tak nudny i przewidywalny, że Villarreal po prostu musiał rozbijać kolejne marne próby.
A jak się udało oddać jakieś uderzenie, to najczęściej właśnie nieprzygotowane, bez zagrożenia dla Hiszpanów. W końcówce niezłą okazję miał Sane, ale podał bramkarzowi, wcześniej nad poprzeczką kopnął Gnabry. Jednak naprawdę – nie ma czego wspominać. Robert Lewandowski czuł się w tym meczu chyba jak za najgorszych reprezentacyjnych czasów. Biegał między obrońcami, ale nie był nawet blisko, by znaleźć się w dogodnej okazji. Dziś został niestety schowany do kieszeni. Wiadomo: koledzy nie pomagali, wręcz przeciwnie, natomiast Robert potrafi zrobić coś z niczego, a dziś i tego błysku brakowało.
PARTNEREM PUBLIKACJI O LIDZE MISTRZÓW JEST KFC. SPRAWDŹ OFERTĘ TUTAJ
Bayern miał zresztą problemy ze wszystkim. W obronie – to przerobiliśmy. Ale też pressing wyglądał skandalicznie. Był nieskoordynowany, nieprzemyślany. Zupełnie tak, jakby zakładali go ludzie, którzy widzą się na boisku pierwszy raz. Villarreal nie miał żadnych problemów, by go ominąć. A potem autostrada do bramki Neuera.
Jeśli Hiszpanie odpadną po tym dwumeczu, będą sobie pluli w brodę. Powinni dziś załatwić sobie awans. A tak to trzeba też trochę liczyć, że Bayern i na rewanż nie dojedzie. No – będzie miał bliżej.
Villarreal – Bayern Monachium 1:0
Danjuma 8′
CZYTAJ WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW:
- 18 scen z kariery Sergio Aguero
- Serbska maszyna do strzelania goli. Dusan Vlahović nie przestaje zadziwiać
- Real Sociedad 2002/03 – nieudany zamach na „Galaktycznych”
- Efektowny wzlot i bolesny upadek chińskiego futbolu
- „Kino sportowe nigdy nie mówi tylko o sporcie. Musi być coś jeszcze”
- Cud na Riazor. Jak Deportivo rzuciło Milan na kolana
Fot. Newspix