Reklama

Mecz fantastyczny, tylko wynik nie ten. Hurkacz przegrał z Alcarazem

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

02 kwietnia 2022, 04:32 • 7 min czytania 5 komentarzy

Hubert Hurkacz nie obroni tytułu w turnieju ATP 1000 w Miami. W półfinale, po fantastycznym meczu, lepszy od niego okazał się Carlos Alcaraz. Niespełna 19-letni Hiszpan zagra już o swój trzeci tytuł ATP, ale pierwszy tej rangi. Hurkaczowi została za to szansa na zdobycie tytułu w deblu, gdzie jest już w finale. 

Mecz fantastyczny, tylko wynik nie ten. Hurkacz przegrał z Alcarazem

W pogoni za historią

I Polak, i Hiszpan w Miami mieli szansę osiągnąć historyczne sukcesy. Alcaraz zresztą zrobił to już po poprzednim spotkaniu – wcześniej tylko czterech innych nastolatków dochodziło do półfinału i w Indian Wells, i w Miami. Wśród nich Rafael Nadal, rodak Alcaraza i człowiek, do którego młodego Hiszpana bardzo często się porównuje. Co jednak istotne – każdy z tenisistów, którzy wcześniej osiągali takie wyniki, finalnie został też liderem rankingu ATP.

Nikogo nie zdziwi, jeśli Carlos też takim zostanie, bo jego dojrzałość i poziom gry już teraz wskazują na to, że za kilka lat powinien rozdawać karty w najważniejszych turniejach świata. Zresztą po Miami już będzie o ledwie krok od miejsca w najlepszej “10” rankingu.

Mimo więc, że grał z tenisistą sporo od siebie młodszym, przed Hurkaczem leżało naprawdę trudne zadanie. Dość napisać, że jako obrońca tytułu i człowiek, który na Florydzie niezmiennie gra swoje najlepsze mecze, według bukmacherów i ekspertów… nie był przed tym spotkaniem faworytem. Raczej stawiano na jego rywala, choć z zaznaczeniem, że to powinien być wyrównany mecz, w którym obaj pokażą, na co tak naprawdę ich stać. I tak też się stało.

Reklama

Wspomnieliśmy jednak o tym, że historycznego wyczynu mógł również dokonać Hubert Hurkacz, choć jeszcze nie w tym meczu – gdyby jednak wygrał cały turniej, byłby dopiero piątym zawodnikiem w historii, który w Miami obroniłby wywalczony sezon wcześniej tytuł. Do tej pory dokonywali tego:

Zacne towarzystwo, co? Znaleźć się w takim gronie byłoby naprawdę pięknie, bo to galeria największych mistrzów tego sportu. Niestety, już wiemy, że Hubert Hurkacz będzie musiał na takie osiągnięcie poczekać co najmniej dwa kolejne lata. Dziś lepszy okazał się bowiem Carlos Alcaraz, który tym samym wyrównał najlepszy wynik… Rafy Nadala. 21-krotny mistrz wielkoszlemowy w Miami nigdy bowiem nie wygrał, choć pięciokrotnie znajdował się w finale.

Kto wie, czy pod tym jednym względem Carlos – drugi najmłodszy, właśnie po Rafie, finalista tej imprezy – nie przerośnie go już w tym roku? Jeśli w finale z Casperem Ruudem zagra tak, jak przeciwko Hurkaczowi, będzie to bardzo możliwe.

Me-czy-cho!

Mieliśmy co do tego spotkania wielkie oczekiwania. Alcaraz to taki gość, który jest w stanie dać show z każdym przeciwnikiem, a Hubert – choć jego styl w teorii nie jest zbyt widowiskowy – gdy ma rywala, z którym można na korcie poszaleć, też potrafi wyczyniać cuda. I choć na fajerwerki trzeba było poczekać kilka gemów, to ostatecznie ani trochę się na tym spotkaniu nie zawiedliśmy. Obaj grali absolutnie fantastycznie, obaj dali z siebie wszystko.

Jasne, pierwszych kilkanaście minut to głównie rozpoznawanie u rywala słabych i mocnych stron oraz przyjętej na to spotkanie taktyki. Obaj jeszcze ze sobą nie grali, więc nikogo specjalnie dziwić to nie mogło – to trochę tak, jak pierwsze runda czy dwie w wielu walkach bokserskich. Krótka analiza tego, co przeciwnik chce zrobić, żeby potem przejść do młócki.

Reklama

I tu ta młócka rzeczywiście się zaczęła. Ale jaka była piękna!

Bo ten mecz naprawdę miał wszystko. Obaj znakomicie grali z głębi kortu, regularnie bombardując się mocnymi forehandami i celnymi backhandami. Obaj lubili podejść do siatki i spróbować gry na małe pola. Alcaraz raz po raz w ważnych momentach znakomicie korzystał z drop shotów, widząc, że Hurkacz staje daleko za linią końcową. Hubert odwdzięczał się dobrymi serwisami. Różniło ich tylko jedno – o ile Hiszpan w najważniejszych momentach grał swój najlepszy tenis, o tyle z Polakiem było różnie.

https://twitter.com/TennisTV/status/1510060305551958025?s=20&t=C7B2UUAiS_NCxXGHo-G9JA

Bo bronić break pointów potrafił znakomicie, owszem. Kilka piłek będzie go jednak prześladować przez naprawdę długi czas. Szczególnie wyrzucony forehand przy 5:3 w tie-breaku pierwszego seta. Gdyby go wykorzystał – a patrząc na to, jakie uderzenia umieszczał dziś w korcie (choćby fenomenalny wolej kilka punktów wcześniej), to naprawdę nie było to trudne zagranie – miałby trzy piłki setowe. A tak Alcaraz odrobił stratę małego przełamania, po czym ostatecznie wygrał całego seta. W Hurkaczu z kolei zdawała się narastać frustracja.

W pierwszych gemach drugiej partii Polak trzymał się głównie serwisem. Dopiero z czasem faktycznie wrócił do swojej gry. I znów obaj biegali po całym korcie, próbując doprowadzić do kapitulacji rywala. Publiczność szalała, bo to było show, jakiego nie powstydziliby się w najlepszych latach Andy Murray, Rafa Nadal czy Novak Djoković. I znów też… Hubert nie wykorzystywał szans. Po raz kolejny popełnił stosunkowo prosty błąd, gdy miał break pointa. Po raz kolejny w tie-breaku wyrzucił łatwy forehand. A po nim to już wszystko się posypało. Owszem, próbował jeszcze walczyć, ale Alcaraz nie miał zamiarów wypuścić z rąk najważniejszej wygranej w swojej karierze.

Blisko finału turnieju rangi ATP 1000 młody Hiszpan był już zresztą dwa tygodnie temu – w Indian Wells minimalnie lepszy okazał się jednak Rafa Nadal. W Miami Carlosowi już się udało. I choć zrobił to, pokonując Huberta Hurkacza, to trudno tego gościa nie podziwiać. Bo prawdopodobnie jeden z najlepszych (jeśli nie najlepszy) nastoletnich tenisistów w historii.

Jeśli wszystko pójdzie dobrze, za kilka lat będzie absolutnie wielkim zawodnikiem.

Hubert, nie jest źle!

Jasne, że chcielibyśmy widzieć Polaka wygrywającego turniej tej rangi, ale trudno być jakkolwiek rozczarowanym z powodu występu Huberta Hurkacza. Broniąc tytułu i pierwszy raz zmagając się z tego rodzaju presją, dotarł do półfinału, odprawiając po drodze najwyżej rozstawionego Daniiła Miedwiediewa. W półfinale też rozegrał świetne spotkanie, a o porażce zadecydowały wyłącznie detale – tak, jak to jest zwykle na najwyższym poziomie. Hubert po prostu potwierdził, że na Florydzie jest jednym z najlepszych tenisistów świata.

Teraz pozostało to udowodnić też w innych miejscach. Zwłaszcza na mączce.

Poprzedni sezon na ziemi Hubert miał bowiem katastrofalny. Wystartował w czterech turniejach – Monte Carlo, Madrycie, Rzymie i na Roland Garros. Wygrał… jeden mecz. Potem zresztą przegrał też w pierwszym spotkaniu w Stuttgarcie, na trawie, ale to akurat poprawił półfinałem Wimbledonu. Paradoksalnie może się jednak okazać, że tak słaba dyspozycja w zeszłym sezonie, stanie się dla niego atutem w tym roku. Bo w Miami mimo wszystko stracił sporo punktów – aż 640 – i spadł przez to na 14. miejsce w rankingu ATP.

https://twitter.com/TennisTV/status/1510044180793364481?s=20&t=C7B2UUAiS_NCxXGHo-G9JA

Do Wimbledonu, a więc przez trzy najbliższe miesiące, bronić będzie jednak zaledwie… 75 oczek. Dwa dobre lub cztery przyzwoite turnieje na mączce i ten wynik da się naprawdę solidnie podreperować, a przez to poprawić swoje notowania we wspomnianym rankingu. No i zabezpieczyć się na wypadek wcześniejszego wylotu z Londynu, bo nie ukrywajmy – powtórzyć półfinał na wimbledońskiej trawie będzie niezwykle trudno.

Jeśli jednak Hubert już na mączce zaprezentuje się dobrze, będziemy skłonni uwierzyć, że stać go w tym sezonie na wiele. Na razie ten rok nie wygląda źle, ale szału też nie ma – Polak pokonał kilku wyżej notowanych rywali, jeśli już z kimś przegrywał, to (poza Australian Open) były to mecze, po których mimo wszystko można go było chwalić. Hurkacz po prostu wszedł na stałe do szerokiej światowej czołówki. I teraz powinien pracować nad tym, by wykreślić w tym stwierdzeniu słowo “szerokiej” zamienić na “wąskiej”.

Czy mu się uda? Dowiemy się właśnie w najbliższych miesiącach. Najpierw jednak powalczy jeszcze o… triumf w Miami. Deblowy, w parze z Johnem Isnerem. Ich finał jutro, jako drugi mecz od 19 naszego czasu. Czyli tuż po tym, jak o tytuł na Florydzie zagra Iga Świątek. Szykuje się polski dzień. Obyśmy to samo mogli napisać jutro wieczorem.

Hubert Hurkacz – Carlos Alcaraz 6:7(5), 6:7(2)

Fot. Newspix

Czytaj także: 

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

5 komentarzy

Loading...