Reklama

Czy Polska powinna zbojkotować mundial w Katarze?

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

31 marca 2022, 20:41 • 14 min czytania 96 komentarzy

Wyczytywanie listy katarskich grzechów przypomina rozkładanie nieskończenie długiego zwoju papirusu. Kary śmierci i plutony egzekucyjne. Gwałty i chłosty. Korupcje i przekupstwa. Inwigilacje i szpiegostwa. Homofobie i mizoginie. Łamanie praw człowieka. Dyskryminowanie innowierców. Plutokracja. Sportwashing. Brudna polityka. Mundial w 2022 żywi się obrzydliwą niegodziwością współczesnego świata. Naprawdę nietrudno o wycelowanie oskarżycielskiego palca w stronę kraju znad Zatoki Perskiej, ale czy w związku z tym Polska, stając niejako na straży moralnego porządku globu, powinna zbojkotować mundial w Katarze?

Czy Polska powinna zbojkotować mundial w Katarze?

W Muzeum Sztuki Islamskiej w Dosze widnieje cytat z nauk średniowiecznego historyka Muhammada ibn Ali Rawandiego: „Poznaj swoich wrogów. Bądź czujny. Obserwuj. I działaj z wyprzedzeniem jednego kroku”. Współczesne demony wielkiego futbolu to przyszłe demony wielkiej polityki. Przed 2018 rokiem Ukraina apelowała o powstrzymanie mistrzostw świata w barbarzyńsko imperialnej Rosji. Nikt nie zareagował. Gianni Infantino kopał piłkę z Władimirem Putinem, który ogłaszał wszem i wobec, że właśnie zorganizował najlepszy światowy czempionat w historii piłki nożnej. Cztery lata później Rosja – po zbrojnej inwazji na Ukrainę – została zawieszona w strukturach FIFA. W 2022 można powstrzymać mistrzostwa świata w łamiącym prawa człowieka Katarze. Ile w takim bojkocie byłoby niesprawiedliwości i wrogości, a ile słuszności i godności?

Pogrzebałeś tysiące, więc świętuj

David Beckham skosił dziesięć milionów funtów za legitymizowanie swoim wizerunkiem katarskich mistrzostw świata, a Guardian informuje, że migranci z samego Bangladeszu zapłacili prawie dwa miliardy dolarów opłat rekrutacyjnych, żeby pozwolono im podjąć pracę przy budowie mundialowej infrastruktury. Mało: kalkulacja nie zawiera informacji o należnościach im podobnych z Indii, Nepalu, Pakistanu czy Sri Lanki, a 94% katarskiej siły roboczej pochodzi właśnie z tych terenów Azji i Afryki. Większość z nich na miejscu otrzymuje śmieszną pensję minimalną, co oznacza, że czeka ich ponad roczna harówka na spłatę samego długu wobec rekrutrów, a przecież na Półwysep Arabski przybywają z marzeniami o zarobieniu na godny byt pozostawionych przez siebie rodzin. Rodzin – dodajmy – zazwyczaj żyjących na skraju ubóstwa we wsiach i miasteczkach zapomnianych przez cywilizację.

W latach 2010-2022 w Katarze zginęło prawie siedem tysięcy robotników-migrantów. Najwyższy Komitet, organ rządowy nadzorujący organizację mistrzostw świata, nie wyjaśnił siedemdziesięciu procent spośród wszystkich przypadków zgonów. Wykpiwano się żenującymi gadkami o „wskaźniku śmiertelności wśród społeczności migrujących mieszczącym się w oczekiwanym zakresie dla wielkości i demografii populacji”. Tłumaczono się nie przeprowadzaniem autopsji ciał ofiar śmierci z powodów naturalnych, a Najwyższy Komitet twierdzi, że to około dziewięćdziesiąt procent wszystkich agonii. Wedle oficjalnych wykazów wypadki w miejscu pracy, wypadki drogowe, samobójstwa, morderstwa i choroby to tylko pojedyncze sytuacje.

Reklama

W międzyczasie powstała potęga Kataru – spektakularne stadiony, lotniska, hotele, drogi, systemy komunikacji miejskiej, a nawet całe miasta, które kibice, piłkarze, trenerzy i decydenci z całego globu będą podziwiać między 21 listopada a 18 grudnia 2022 roku. Międzynarodowa Organizacja Pracy ONZ publikowała badania, z których wynikało, że pracownicy-migranci mieszkają w uwłaczających warunkach, chodzą głodni i umęczeni, a na placach budowy spędzają po szesnaście godzin dziennie, poddawani działaniu temperatur grubo przekraczających czterdzieści stopni Celsjusza. Działacze Amnesty International raportowali o historiach przedstawicieli klasy robotniczej, którzy nawet nie słyszeli o podstawowych prawach pracowniczych i zdawali się na wyzysk ze strony pracodawców.

Olbrzymie kontrowersje wzbudzał system kafali – specyficznego rodzaju sponsoringu, stosowanego w krajach Zatoki Perskiej, zapewniającego zwierzchnikom nieproporcjonalnie dużą władzę wobec praw i możliwości zagranicznych robotników. Szeregowy proletariusz, wjeżdżający na terytorium kraju GCC, staje się ściśle związany z podejmowaną przez siebie pracą, a sponsor może w pełni kontrolować jego wjazd i pobyt w kraju, a także jego wizę. Oprócz tego sponsor ma prawo okresowo zatrzymywać paszporty finansowanych przez siebie pracowników, a nierzadko także praktycznie na stałe konfiskować ich dokumenty. Kafala jawiła się więc jako system rygorystycznego ograniczania prawa migrantów do zmiany pracodawcy lub miejsca pracy. Tym samym powstał niebezpieczny precedens współczesnego niewolnictwa.

Minęła dekada, a jedyną szykaną wobec Kataru za łamanie podstawowych praw człowieka okazała się dezaprobata części środowiska zachodniego świata. FIFA, słowami własnego rzecznika, przekonywała wręcz o „przedsięwzięciu przez Katar tak wzorowych zasad BHP, że częstotliwość wypadków na placach budowy infraskturury pod mistrzostwa świata 2022 była zadowalająco niska w porównaniu z innymi dużymi projektami budowlanymi na całym świecie”, co brzmi tak karykaturalnie, jak obrzydliwie. Równocześnie Najwyższy Komitet fatycznie poczynił szereg działań, mających na celu zadbanie o los strudzonych dusz. Kilkukrotnie wzrosła pensja minimalna. Na przedmieściach największych miast – w Dosze i Al-Wakrah – powstały olbrzymie osiedla robotnicze, w których coraz mniejsza liczba mieszkańców gnieździ się w sześcioosobowych klitkach z dostępem do jednej toalety na grupę siedemdziesięciu ludzi. Mundialowa infrastruktura jest już gotowa, w najgorszym razie w ostatniej fazie wykończeniowej, więc wzmożoną uwagę przykłada się też do kontroli jakości pracy i zachowywania szacunku dla zasad BHP. Nie ma już takiej samowolki…

A to już coś.

Ale co z tego? Czy wypada zapomnieć o tysiącach ofiar? Pewnie łatwiej machnąć ręką, jeśli śmierć stanowi tylko pusty numerek w bazie danych, ale co jeśli każda ofiara przygotowań do katarskich mistrzostw świata miała swoją twarz, swoje ciało, swój głos, swoją historię i swoją rodzinę? Co jeśli to matka, co jeśli to ojciec, co jeśli to córka, co jeśli to syn? Mohammad Shahid Miah z Bangladeszu, ginąc w swojej ciupie podczas rzęsistych ulew, zostawił rodzinie kilka tysięcy długu w dolarach do spłaty agentowi rekrutacyjnemu. Kilkuletni synek Madhu Bollapally’ego z Indii ponoć do dzisiaj pyta wszystkich obcych napotkanych na drodze: „przepraszam, gdzie jest mój tata?”. Tymczasem Mundial w Katarze się odbędzie. Będziemy śpiewać, będziemy klaskać, będziemy tańczyć. I świętować.

Reklama

Komu kara śmierci, komu chłosta?

Katar to państwo wyznaniowe. Może i bardziej jakaś forma uwspółcześnionej plutokracji, rządów pieniądza i bogatych, ale niezmiennie szariat jest głównym źródłem ustawodawstwa w tym kraju, a artykuł 57 katarskiej konsytuacji złowrogo głosi: „Przestrzeganie porządku publicznego i moralności, tradycji narodowych i ustalonych zwyczajów jest obowiązkiem wszystkich, którzy mieszkają w Katarze lub wjeżdżają na jego terytorium”. Dlatego za łatwowierność należy uznać kiwanie głową na łaskawości i dobrotliwości Najwyższego Komitetu wobec wątpliwości kulturowych powstałych wokół mistrzostw świata.

W jednym z najbogatszych państw świata – najbogatszym ze wszystkich pod względem PKB per capita – wciąż wykonywana jest kara śmierci. Rzadko, bo rzadko, głównie za morderstwa, ale tamtejsze prawo zezwala na zasądzenie wyroku poprzez wystrzał plutonu egzekucyjnego również za rabunek, którego skutkiem jest śmierć, podpalenie, tortury, porwanie, terroryzm, gwałt, handel narkotykami, wymuszenie pod groźbą oskarżenia o popełnienie przestępstwa honorowego, krzywoprzysięstwo powodujące bezprawną egzekucję i zdradę, a także apostazję, współżycie osób tej samej płci i bluźnierstwo. Sugerowanym, a wręcz wymuszonym, wyznaniem jest islam, choć akurat w Katarze istnieje furtka bezpieczeństwa dla zagranicznych pracowników i turystów, którzy mogą identyfikować się w ramach innych religii, ale – uwaga – powinni robić to w sposób niezauważalny i dyskretny.

Innym kontrowersyjnym katarskim prawem jest kara chłosty. Wieczór kawalerski, chlasz w mieście? Oglądaj się za siebie, bo następnego poranka sąd będzie miał w poważaniu twojego kaca i zasądzi ci czterdzieści uderzeń batogiem. Przelotny romans, jedna upojna noc? Uważaj, bo ryzykujesz zarobieniem stu bizunów. Dekadę temu Amnesty International regularnie informowało o setkach przypadków skazania na chłostę. To i tak lepiej niż na ukamienowanie, które wciąż figuruje jako realna kara w kraju organizatora mistrzostw świata 2022.

Najwyższy Komitet oczywiście umywa ręce. Hassan Abdulla al Thawadi przekonuje, że na mundialu nie dojdzie do zderzenia kultur, jeśli kibice z całego świata będą odnosić się do siebie z szacunkiem. Fatma Al-Nuaim uspokaja amatorów piwa, wódki i drinków, dając jasno do zrozumienia, że choć alkoholu nie będzie można spożywać w miejscach publicznych, to zostaną ku temu wyznaczone specjalne strefy. Katar ma respektować wolność fanów z innych krajów, choć znów w tle jawi nam się tworzenie zasłony dymnej przed gniewem mitycznego zachodu. Kiedy przyjedziecie, nie róbcie bydła, a my przymkniemy oko na wasze grzeszki, żeby budować wizerunek potężnego i wspaniałego Kataru, a jak wyjedziecie i opowiecie światu o naszej wielkości, my sobie wrócimy do naszych kar śmierci, chłost i szykan.

Gdzie ukryją się kobiety i geje?

Jeszcze niedawno środowiska intelektualne w Katarze prowadziły kampanię z hasłem przewodnim – „legginsy to nie spodnie”. Akcja miała na celu przekonanie przyjezdnych kobiet do szanowania zasad cnotliwego ubioru i zachowania w krajach Bliskiego Wschodu, w których prawa piękniejszej płci różnią się od przywilejów zachodniego świata, do którego zawsze i wszędzie równa Najwyższy Komitet. Mniejsza o to, że raport Doha News informuje, iż kobiety na Półwyspie Arabskim zarabiają kilkukrotnie mniej niż mężczyźni, choć przepracowują porównywalną liczbę godzin tygodniowo. Pal licho, że religijny niesmak ożywia tam odkryta kobieca skóra. Największy niepokój ponownie budzi bowiem katarskie prawo, które w wielu oczywiście krzywdzących sytuacjach orzeka przeciwko niewiastom.

Za wejście w „nielegalny związek o charakterze seksualnym” kobiecie grozi do siedmiu lat pozbawienia wolności. No chyba, że albo udowodni swoje dziewictwo, albo wejdzie w związek małżeński ze swoim kochankiem. Podobnie działa to w przypadku gwałtów. W większości przypadków pokrzywdzona kobieta, zgłaszając się na policję, momentalnie z ofiary staje się oskarżoną o „nielegalny związek o charakterze seksualnym”. Niedawno głośno było o Paoli Schietekat, meksykańskiej ekonomistce behawioralnej działającej przy Najwyższym Komitecie, zgwałconej w pokoju hotelowym w stolicy Kataru i zmuszonej do ucieczki z kraju, w którym do dzisiaj grozi jej siedem lat za kratkami więzienia i sto batów w ramach wyroku za cudzołóstwo.

Cudownie też, że Nasser Al-Khater, dyrektor generalny mundialu 2022, przekonuje, że Katar – mimo własnych wątpliwości i zasad – zezwoli na wnoszenie na stadiony tęczowych flag LGBT, ale taki akt wyrozumiałości dla woli FIFA niewiele zmienia w kwestii prymarnej całego problemu – jakiekolwiek przejawy homoseksualnego uczucia między dwoma mężczyznami (katarskie prawa nie zakłada podobnej relacji między dwoma kobietami) nazywane są sodomią i podlegają karze do pięciu lat pozbawienia wolności.

Życie gejów w stolicy Kataru barwnie opisywał Bert Archer, kanadyjski dziennikarz, który poleciał do Dohy i odbył w niej szereg stosunków płciowych z ukrywającymi swoją tożsamość seksualną wyznawcami islamu. „Każda relacja wiązała się z obustronnym ryzykiem napotkania na tajniaka, który na aplikacji randkowej, w lobby klubu gejowskiego lub na bazarze podszywa się pod homoseksualistę, żeby przycisnąć cię do ściany, zaciągnąć do policyjnej suki i wymusić współpracę, mającą na celu zdemaskowanie innych takich jak ty i… on” – pisał Archer.

Polskie środowisko kibicowskie wyznaje przeważnie konserwatywne podejście do życia i składa się głównie z heteroseksualnych mężczyzn, którzy wcale nie muszą specjalnie płakać nad losem „jakichś tam kobiet i gejów”, ale tu chodzi o coś więcej, o jakąś większą solidarność, o jakąś większą sprawiedliwość. Mundial powinien być świętem różnorodności. Przybywają na niego ludzie z całego świata. Z Europy, z Azji, z Afryki, z Ameryki Północnej i Ameryki Południowej, z Australii i Oceanii. Różnią się językami i kolorami skóry, radościami i smutkami, wyznaniami i poglądami, orientacjami i miłościami. A jednak wszyscy razem kibicują i wszyscy razem grają w piłkę nożną, która od lat występuje pod banderą jakże prostego hasła – „szacunek”.

Jak wyszpiegować cenę mundialu?

Katar kupił sobie mistrzostwa świata.

– Czegokolwiek Katar się nie dopuścił w kwestii łapówek, to najważniejszą kwestią dla FIFA, oficjeli sportowych, dla nas – międzynarodowego środowiska piłkarskiego – jest fakt, że pozostali robili to samo. Wskazywanie na Katar jako jedynego sprawcę takich przestępstw jest po prostu dyskryminujące. Nie bronię Kataru i jego łapownictwa, ale istnieją twarde dowody na to, że Rosja zachowywała się podobnie przy okazji mistrzostw świata 2018. Mundiale w zachodnich krajach, jak Francja 1998 czy Niemcy 2006, też były załatwiane za łapówki. Podobnie rzecz się ma w kwestii igrzysk. Powinniśmy być wdzięczni Katarowi za to, że jego kandydatura i afera łapówkarska z nią związana sprawiła, że na jaw wyszła skala zepsucia w FIFA. Reformy są efektem tamtej sprawy. Dziś mamy zupełnie inną światową federację. Nie twierdzę, że lepszą, ale jednak inną. A w Katarze, jeśli chodzi o sport, pieniądze nie stanowią nigdy przeszkody. To kluczowy szczegół – bronił katarskiego interesu prof. Simon Chadwick w rozmowie z Piotrem Żelaznym na Sport.pl.

Komitet Wykonawczy, aktualnie Rada FIFA, czyli organ wewnętrzny światowej federacji piłkarskiej przyznający prawo do organizowania mistrzostw świata, składa się z trzydziestu ośmiu osób: prezydenta FIFA, ośmiu wice-przewodniczących i dwudziestu ośmiu członków członków dobieranych przez federacje członkowskie FIFA. Z komitetu, wybierającego Katar na organizatora czempionatu w 2022 roku, szesnastu członków zostało zawieszonych, oskarżonych o korupcję lub za nią skazanych, a wewnętrzne śledztwo FIFA potwierdziło, że wybrali Katar, bo im za to zapłacono.

Ostatnio Michał Listkiewicz mówił nam tak: – Rosja przez lata umiejętnie oplatała świat sieciami zależności. Dotyczyło to prawie wszystkiego, więc sport również nie był wolny od tej rosyjskiej metody wielkiego uzależniania, przyniosło to namacalny efekt i stąd też biorą się te wszystkie współczesne problemy.

Katar działał podobnie.

Mohammed bin Hamad bin Khalifa Al Thani okręcił sobie wokół palca wpływowych Francuzów, Nicolasa Sarkozego i Michela Platiniego, którzy w zamian za wsparcie i uwiarygodnienie katarskiej kandydatury organizacji mistrzostw świata rozgrywali własne polityczne interesy – piłkarskie, ekonomiczne, medialne, energetyczne… tak można byłoby wymieniać i wymieniać w nieskończoność. W tle – co jasne – migotały potężne pieniądze.

Mało? Katar sobie ten mundial wyszpiegował.

Pisaliśmy: Według śledztwa The Associated Press, Katar od początku swoich starań o organizację mistrzostw świata zatrudniał byłego członka CIA w charakterze… szpiega. Trudno to inaczej określić, skoro zadaniem byłego pracownika amerykańskich służb było szukanie haków na działaczy konkurentów w wyścigu o tytuł gospodarza oraz osobnych materiałów, już na prominentnych ludzi z FIFA. Kevin Chalker, bo tak nazywał się ten katarski James Bond miał najpierw dbać o to, by Katar znał wszystkie słabości USA, Korei Południowej, Japonii i Australii, bo ta czwórka stanęła w szranki z szejkami w okresie wyboru gospodarza. Równolegle „pracował” nad głosującymi.

Ale na tym nie koniec. Jak podaje AP – Chalker pozostał na stanowisku, by rozładowywać wszelkie medialne bomby, które raz po raz wybuchały wokół organizacji mistrzostw świata w Katarze.

Sposoby pracy? Wszyscy je znamy ze szpiegowskich filmów. Jakiś fejkowy profil internetowy atrakcyjnej kobiety, by zbliżyć się do jednego z działaczy. Zbieranie kompromatów przez podstawionego fotografa podczas zamkniętego spotkania FIFA. Szantaże. Metoda kija, gdy udawało się znaleźć jakiś słabszy punkt, metoda marchewki, gdy jedyną słabością danego działacza była chciwość. AP wylicza, że całe ich śledztwo jest doskonale udokumentowane, dziennikarze sprawdzali rejestry rozmów, odnotowywali wspólne fotografie Chalkera i działaczy, dotarli do listów, maili i poleceń kierowanych osobiście przez Chalkera do swoich współpracowników. Co więcej, zdobyli też anonimowe relacje, m.in. pokrzywdzonych, ale i tych, którzy z Chalkerem pracowali..

Wszystko to składa się na niemoralną mozaikę świata, w którym futbol stał się jedną wielką i brudną polityką, w ramach której wszystkich można inwigilować, wszystko można kupić, każdego można przekupić. Tym bardziej, że Katar wciąż pozostaje bezkarny.

Czy bylibyśmy sami?

Katar potrzebuje tego mundialu. Jako ekonomiczna potęga i wzrastający gracz na światowym rynku polityki, a zarazem kraj usytuowany w owładniętym imperialistycznymi i wojennymi demonami regionie, potrzebuje uwagi, zainteresowania i aprobaty zachodniego świata. Organizacja mundialu ma sprawić, że przez miesiąc setki milionów ludzi skupią swoje oczy na szklanym ekranie, który zaprezentuje migawki z katarskiej wspaniałości – ziemi obiecanej, istnej idylli, arkadyjskiego raju. To będzie wyjątkowy czempionat. Pierwszy raz w historii nie odbędzie się w lecie, tylko w zimie. Do tego w najmniejszym powierzchniowo i demograficznie kraju, jaki kiedykolwiek organizował mistrzostwa świata.

Będzie ekologicznie i klimatycznie.

Będzie na bogato i na luksusowo.

Będzie święto.

Będziecie klaskać.

Tak chciałby to widzieć Najwyższy Komitet, który każdym sposobem próbuje zagłuszać nawoływania do bojkotu mundialu. I robi to skutecznie. Niewielu pamięta już krytyczne słowa Toniego Kroosa, który przekonywał, że „błędem było przyznanie Katarowi tak historycznego turnieju”, bo co też aktualnie taki Toni Kroos znaczy w piłce reprezentacyjnej, a w ogóle to sam Niemiecki Związek Piłkarski opublikował oficjalne oświadczenie, z którego jasno wynikało, że Niemcy nie zbojkotują mistrzostw świata w Katarze 2022. Niewielu wspomina już piękny apel Tima Sparva, który zdobyciu wiedzy na temat katarskich grzechów poświęcił kilka lat swojego życia, skoro ani Tim Sparv, ani jego reprezentacja Finlandii nie pojawią się w Katarze. Niewielu obchodzą regularne nawoływania Norwegów, skoro na kongresie FIFA głos prezesa tamtejszej federacji jest wyciszany i ignorowany.

Don’t look up, nie patrz w górę, chciałoby się zakrzyknąć.

Naprawdę aktem ryzykownie olbrzymiej odwagi byłoby teraz wyjście przed szereg i ogłoszenie, że bojkotuje się mistrzostwa świata, na które właśnie awansowało się po finale baraży. Katar ma bowiem zaplamioną krwią robotników koszulę, brudne paznokcie, sakwę pieniędzy do łapówkarstwa i niezbyt czyste egoistyczne intencje, ale też legitymację słuszności od wielkiego świata piłki nożnej. Jeśli godzimy się na egzystencję w takim bagnie, zostańmy i walczmy o wyjście z grupy na listopadowo-grudniowych mistrzostwach świata. Jeśli jednak marzymy o ciut don-kichotowskiej sprawiedliwości, zbojkotujmy ten mundial. Szkoda tylko, że bagno ma to do siebie, że cholernie trudno się z niego wykaraskać.

Czytaj więcej o mistrzostwach świata w Katarze:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

96 komentarzy

Loading...