Tymoteusz Puchacz to zdecydowanie jedna z najbardziej hejtowanych jednostek w polskim środowisku piłkarskim. Spokoju nie dają mu nie tylko kibice, ale i silący się na bycie „zabawnymi” dziennikarze. A może warto w końcu odpuścić?
Odkąd pamiętam, kibice, dziennikarze, internauci narzekali na charaktery polskich piłkarzy. Że teraz to są wszyscy tacy grzeczniutcy. Że są miałcy. Że ułożeni i ostrożni. A w latach dziewięćdziesiątych to w ogóle było jakoś fajniej i lepiej, jak to kopacze nie gryźli się w język. Fan polskiej piłki był jak Michał Milowicz w filmie „Chłopaki nie płaczą”, który powtarzał, że naszym chłopakom brakuje luzu!
I fakt – może coś w tym jest. Nie znam człowieka, który niecierpliwie obgryzałby paznokcie, odliczał minuty i nastawiał popcorn, nie mogąc doczekać się kolejnego wywiadu w przerwie meczu z Damianem Gąską czy Bartoszem Sliszem. No nie. Zaryzykowałbym wręcz tezę, że te rozmówki są po prostu bezsensowne i można spokojnie pomyśleć na całkowitą rezygnacją z tej formuły – nikomu wtedy nie stanie się krzywda, a kibice nie będą zmuszeni do wysłuchiwania tych samych frazesów po raz 159. I choć Dawid Abramowicz w tym sezonie robi co może, to samemu nie jest w stanie odmienić oblicza tych wywiadów. Odnoszę wrażenie, że piłkarze zwyczajnie się… boją. Boją się, że ich nazwisko zostanie w jakiś sposób zaszufladkowane, boją się, że agencje PR-owe stojące za nimi (bądź za klubami) spłoną z wściekłości, a przede wszystkim – boją się powtórzenia casusu Tymoteusza Puchacza.
Piłkarz Trabzonsporu od zawsze był tym, który nie gryzł się w język. Lubił poszaleć w socialach – okej, nie zawsze pisał mądre rzeczy. Nie zawsze były to rzeczy potrzebne. Ale nie można mu odmówić jednego – bycia wyrazistym. Chcemy wyrazistych postaci. Ciągle narzekamy na ich brak. A co robimy, kiedy takie się pojawiają? Oczywiście, krytykujemy je na każdym kroku. Wchodzący do piłki piętnasto-, szesnasto-, siedemnastolatkowie widzą to, co działo się wokół „Puszki” i mówią sobie: „dobra, nie warto wychodzić przed szereg, nie warto się odzywać, nie warto śmieszkować”. Taśmowo produkujemy młodych piłkarzy, którzy nie mają w sobie krzty charyzmy, mimowolnie kształtując przekaz, że piłkarz wyrazisty to piłkarz zły i nieudolny. Ile razy czytaliśmy przecież: „ty się chłopie weź za grę, a nie na tych Instagramach siedzisz”. A czasy się zmieniają. Przecież teraz trudno znaleźć nastoletniego piłkarza, który nie korzysta z social mediów. Wspomniany już Instagram stał się naturalnym środowiskiem dla młodzieży i walka z tym po prostu nie ma sensu. Trzeba się z tym pogodzić.
W pewnym momencie uderzanie w Tymoteusza Puchacza stało się po prostu modne. Nieudana przygoda w Berlinie sprawiła, że uwypuklany i wyśmiewany był praktycznie każdy szczegół z jego życia. Puchacz tańczy w szatni? Hehe, jajca. Puchacz przyjaźni się z raperami? Hehe, no beka. Puchacz chodzi na dodatkowe treningi? XDDDDDD. Puchacz tatuuje sobie ważny dla siebie symbol na swoim własnym ciele? Hehe, no jak tak można. Oczywiście dochodzi to tego sytuacja z Julią Wieniawą, którą niektórzy wypominają piłkarzowi do dziś. Przypomnijmy, cała afera wzięła się z tego, że – krótko mówiąc – chłop skomentował jej kilka zdjęć na Instagramie. Zakończyło się to jednym z najbardziej żenujących nagłówków, jaki miałem okazję zobaczyć w życiu (a pracując w lokalnych mediach widziałem wiele kretynizmów), kiedy to po meczu Polski z Rosją jeden z dziennikarzy zatytułował swój tekst “Puchacz nieudolny jak z Wieniawą”. No ludzie kochani. Dokąd my zmierzamy?!
Aby nie popadać w skrajność – w żadnym wypadku nie mówię, że powinniśmy Puchacza oklaskiwać za każdy wpis na Instagramie i chwalić jego tatuaże. Ale może po prostu dajmy chłopakowi spokój? Odnoszę wrażenie, że to, w jaki sposób przywitał się z Trabzonsporem – regularna gra, uwielbienie wśród kibiców, filmiki, na których bawi się z całym stadionem – troszkę „pozamykało mordy” wielu stałym krytykom „Puszki”. Ale stawiam dolary przeciwko orzechom, że jeden, dwa, trzy gorsze występy, średni (nie, nie zły – w jego przypadku wystarczy średni) występ w reprezentacji Polski i to wszystko wróci – wróci beka z Bedoesa, wróci Wieniawa, wrócą tatuaże.
W niedawnym wywiadzie z Łukaszem Wiśniowskim i Kubą Polkowskim na kanale Foot Truck 23-latek przyznał, że jego te komentarze nie ruszają, że on się nimi nie przejmuje. Ma twardą psychikę i po prostu robi swoje. Tylko ilu młodych chłopaków może pochwalić się tak grubą skórą? Ilu chłopaków przejdzie poważny meltdown po tym, jak jakiś Marek, Łysy i Tomcio, siedząc z browarkiem w ręce w swoim BMW z 1996 roku zaczną krytykować ich z taką intensywnością? Tymoteusz Puchacz może być pewnym symbolem. I tylko od nas zależy, czy z biegiem czasu stanie się symbolem zmiany na lepsze w kontekście podejścia do nieco bardziej charakternych młodych piłkarzy, czy też stanie się symbolem totalnego upadku poziomu polskiego kibica.
A polski kibic nie uznaje półśrodków. Wszystko jest czarne albo białe. Nie ma szarości. Albo walczymy o mistrza, albo zaraz będziemy walczyć o utrzymanie. Albo prasujemy koszulę na mistrzowską fetę, albo szykujemy się na kolejną „mokrą szmatę w ryj”. I jest to podejście dość karykaturalne – to trochę tak, jakby nie można było zjeść po prostu dobrej zupy pomidorowej. Albo jest wykwintny krem z pomidorów z restauracji z gwiazdkami Michelin, albo kruszymy chińską zupkę z paczki i zalewamy zimną wodą, bo nie stać nas nawet na wrzątek. Pytanie brzmi – czy my w ogóle jesteśmy w stanie zmienić swoją mentalność?
Kacper Bagrowski
Fot. FotoPyK
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Michniewicz: „O Szwedach wiem aż za dużo. Kto przebiera psa, czyja mama grała w piłkę ręczną”
- Tomasz Tchórz: Lustrzane odbicie w krzywym zwierciadle [ANALIZA TAKTYCZNA]
- Czachowski: „Nie jestem optymistą, Szwedzi jako zespół wyglądają lepiej [WYWIAD]
- Łapiński: W obecnej dyspozycji Krychowiak nie nadaje się do reprezentacji [WYWIAD]
- Wahadłowi, półlewi i trójka z tyłu. Czy my w ogóle mamy wykonawców do tego systemu?
- Lewy czy Ibra – który zapisał piękniejszą kartę w kadrze?