Reklama

Wahadłowi, półlewi i trójka z tyłu. Czy my w ogóle mamy wykonawców do tego systemu?

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

27 marca 2022, 18:19 • 9 min czytania 87 komentarzy

Przed spotkaniem, które rozstrzyga o naszym być albo nie być na mundialu, Czesław Michniewicz rozważa wystawienie na lewym wahadle Bartosza Bereszyńskiego. Prawonożnego Bartosza Bereszyńskiego. Rolę półlewego stopera będzie zapewne pełnił Jan Bednarek. Prawonożny Jan Bednarek. Ta sytuacja jak w soczewce pokazuje jeden z większych problemów polskiej piłki (ale rzecz jasna nie tylko polskiej), mianowicie – deficyt lewonożnych piłkarzy defensywnych. Z tego powodu postanowiliśmy zastanowić się, czy wpisanie do Narodowego Modelu Gry formacji 3-5-2 (oznaczającym też każde inne ustawienie oparte na trójce z tyłu) jest aby na pewno dobrym pomysłem.

Wahadłowi, półlewi i trójka z tyłu. Czy my w ogóle mamy wykonawców do tego systemu?

Polska kadra chce grać trójką z tyłu

Istnieją dwie szkoły dobierania formacji dla drużyn piłkarskich. Pierwsza – wymyślasz idealne ustawienie, dopracowujesz detale odnośnie do poruszania się zawodników i schematy ofensywne. A później znajdujesz sobie piłkarzy, którzy spełnią twoje założenia. Druga – oceniasz potencjał zawodników, ich charakterystykę, ich mocne i słabe strony. A potem myślisz, jak ich poustawiać, by uwypuklić kadrowe atuty, a przykryć mankamenty. Pierwszy ze sposobów jest częściej wybierany w klubach, gdzie szkoleniowiec może co pół roku ściągnąć sobie piłkarzy odpowiadających jego wizji. Drugi jest preferowany przez selekcjonerów, którzy siłą rzeczy nie są w stanie długofalowo przewidzieć, jak duży będzie dopływ zawodników o określonej charakterystyce.

Polska zorientowała się na system 3-5-2. Wpisała go w Narodowy Model Gry. To w tym systemie mają grać młodzieżówki, by wejście nowych zawodników do dorosłej kadry było płynne. To w tym systemie wreszcie ma grać pierwsza reprezentacja. Oczywiście należy brać poprawkę na to, że to tylko założenie teoretyczne. Docelowo nikt nie narzuca selekcjonerom dorosłej kadry, w jakim ustawieniu mają grać. Jednym z przedstawianych argumentów za zatrudnieniem Paulo Sousy był jednakże fakt, że w przeszłości stawiał właśnie na trójkę z tyłu. Zmiana formacji miała być pchnięciem polskiej kadry do sukcesu na Euro 2020.

Lewonożni piłkarze defensywni i 3-5-2. Dlaczego są tak istotni?

Godzinami można dyskutować o wadach i zaletach systemu z trójką obrońcami. Jednymi z jego pryncypialnych założeń są:

Reklama
  • posiadanie lewonożnego wahadłowego, który jest kimś pomiędzy bocznym obrońcą a skrzydłowym – i sprawdzi się zarówno w ataku, jak i obronie,
  • posiadanie lewonożnego półlewego stopera, który jest kimś pomiędzy stoperem a środkowym pomocnikiem – i bez problemu odnajdzie się rozgrywając na połowie przeciwnika.

Obie te pozycje wymagają sporej wszechstronności, piłkarzy o profilach Krystiana Bielika (stoper) lub Matty’ego Casha (wahadła). Wahadłowi muszą być gotowi do spędzania czasu na połowie rywala (zwłaszcza w meczach ze słabszymi rywalami), gdzie trzymają się blisko linii bocznej. Nie schodzą do środka jak odwróceni skrzydłowi. Powinni mieć świetną szybkość i wydolność, by w razie potrzeby błyskawicznie wrócić za akcją. W cenie na tej pozycji jest też dobra wrzutka.

Półlewy stoper? W założeniu jego głównym zadaniem w fazie budowy ataku jest wprowadzenie piłki. O ile w systemie z czwórką z tyłu stoper może pozwolić sobie na oddanie piłki do nisko schodzącego defensywnego pomocnika i mieć czyste papcie, o tyle przy 3-5-2 pomocnik tak często nie schodzi (bo robi się wtedy zbyt tłoczno w sektorze obronnym, a brakuje ludzi do kreacji). To środkowy obrońca ma pełnić rolę człowieka, który zainicjuje akcję ciekawym podaniem, podejdzie wyżej, czasem zbuduje przewagę udanym dryblingiem. 

Przykładem na dobrze funkcjonującego piłkarza w tym systemie jest Kamil Piątkowski z czasów Rakowa Częstochowa. U Marka Papszuna obrońca ten wielokrotnie pochodził z piłką pod pole karne przeciwników. Prezentował przy tym szeroki wachlarz cech. Przede wszystkim – obycie z piłką przy nodze. Nie miał problemów, by przyspieszyć, minąć, nie zgubić piłki. Po drugie – celne podanie. A nawet celne dośrodkowanie, w którego opanowaniu pomogło mu granie na wahadle. Wreszcie – dobrą szybkość i wydolność. Pod polem karnym przeciwnika Piątkowski wcale nie wyglądał jak typowy stoper, który ofensywną szarżę kończy rozpaczliwym strzałem z 40 metrów, bo nie wie, co dalej zrobić. Mówimy oczywiście o poziomie Ekstraklasy, na który trzeba brać poprawkę – Piątkowski to po prostu idealny profil piłkarza na tę pozycję.

Oczywiście – piłkarze o takiej charakterystyce doskonale odnajdą się także w systemie opartym na czterech obrońcach. Jeśli jednak w 3-5-2 piłkarze prawonożni są wystawiani na lewej stronie, formacja ta jeszcze bardziej uwypukla ich słabości. Innymi słowy – w taktyce z czwórką obrońców można te słabości o wiele łatwiej przykryć. Jeszcze innymi słowy – prawonożny obrońca, wystawiony na lewej stronie, może grać „typowego Jędrzejczyka”, czyli skupić się na zadaniach defensywnych i rzadko pojawiać się wyżej. Środkowy obrońca z kolei częściej korzysta z pomocy defensywnego pomocnika i nie jest tak bardzo obciążony wyprowadzaniem akcji. Lewa noga w duecie defensywnym to atut, ale nie konieczność. W trójce z tyłu – to niemalże warunek sine qua non.

Świetną nitkę o tym, dlaczego lewa noga u półlewego stopera jest tak istotna, popełnił Michał Zachodny:

Reklama

Ilu mamy lewych wahadłowych?

Oczywistością jest, że selekcjoner chcący grać 3-5-2 nie będzie powoływał wyłącznie piłkarzy znających ten system z klubów. Zdarza się, że zawodnik wystawiany na klasycznej lewej obronie ma atuty, które pozwolą mu odnaleźć się też na wahadle. Oczywistością jest też, że problem polskiej piłki z lewą obroną jest odwieczny. W zamierzchłych czasach grywał tam nawet Jacek Krzynówek. Pozycję tę obsadził na długi okres Jakub Wawrzyniak, który sam śmiał się, że jest zastępcą człowieka, który nie istnieje. Jego dorobek, 49 występów w kadrze, zbudował w jakimś stopniu brak konkurencji. Gdy na radarze pojawił się Sebastian Boenisch, zrozpaczony Smuda wystawił go do pierwszego składu na Euro 2012 nawet mimo faktu, że kompletnie nie był na to gotowy. No i wreszcie wspomniany Jędrzejczyk – najlepszy turniej ostatnich lat zaliczyliśmy z lewym obrońcą, który nie jest lewym obrońcą.

Czy teraz jest lepiej? Niekoniecznie. Reca spalił się ze Szkotami, więc ciężko zakładać, by nie spalił się w finale barażów. Puchacz ma po swojej stronie niezłe mecze, ale w ogólnym rozrachunku nie przekonuje. Nie można sprowadzać wszystkiego do nieobecności na zgrupowaniu Macieja Rybusa (choć z nim ból głowy byłby mniejszy – wiadomo), mówimy przecież o piłkarzu, który od mistrzostw świata 2018…

  • opuścił 18 spotkań,
  • 10 przesiedział w całości na ławce,
  • w pięciu wchodził z ławki,
  • w ośmiu wyszedł w wyjściowym składzie.

Bilans? Zagrał 13 meczów na 41. Dziś to nie Rybus jest więc zastępcą piłkarza, którego nie ma. To inni są zastępcami piłkarza, który jest gdzieś na uboczu kadry. A do tego zawodnik Lokomotiwu to już jeden z najstarszych kadrowiczów, a więc siłą rzeczy powinniśmy się koncentrować raczej na następcach.

Pod koniec każdego roku, w okresie świątecznym, sporządzamy dla was rankingi polskich piłkarzy na poszczególnych pozycjach. Do każdego z wybranych zawodników dobieramy jedną z pięciu kategorii:

  • A – światowy top
  • B – europejski poziom
  • C – solidne granie
  • D – niezły ligowiec 
  • E – z braku laku 

Jak wyglądają możliwości – szumnie nazywając – polskiej piłki na pozycji lewego wahadłowego? Żeby pokazać wam głębię składu – a w zasadzie jej brak – dorobiliśmy też kategorię „F”, którą roboczo można nazwać „odpadami”.

  • A –
  • B –
  • C – Maciej Rybus, Arkadiusz Reca, Tymoteusz Puchacz
  • D – Paweł Jaroszyński, Patryk Kun, Dawid Abramowicz
  • E – Krystian Getinger, Rafał Pietrzak, Kamil Pestka, Jakub Kiełb
  • F – Piotr Tomasik, Mateusz Bartolewski, Konrad Matuszewski, Bartłomiej Wdowik, Daniel Dziwniel, Marcin Grabowski, Adam Chrzanowski, Mateusz Hołownia, Mateusz Cholewiak

Jest niezwykle przeciętnie. Dość stwierdzić, że do naszego corocznego zestawienia top10 załapał się ostatnio Jakub Kiełb, a na poważnie rozważaliśmy też Piotra Tomasika. Można byłoby oczywiście do tego grona dopchać jeszcze Płachetę, Zalewskiego, Frankowskiego czy Kabrownika, ale pierwszy jest zorientowany znacznie bardziej na ofensywę, a pozostała trójka to piłkarze prawonożni. Pewną nadzieję daje Nicola Zalewski, ale to trochę myślenie życzeniowe – chłopak ten zagrał na tej pozycji w Romie dopiero pięć meczów. Patryk Kun uchodzi dziś za realnego kandydata do gry w kadrze, a gdyby przenieść jego ligowy status na inną pozycję, to trochę tak, jakby powołać Dominika Hładuna. Bramkarz Zagłębia byłby prawdopodobną opcją, gdybyśmy mieli między słupkami podobną biedę co na lewej stronie. Nie oznacza to, że Patryk Kun jest słabym zawodnikiem. Oznacza to, że ma niezwykle małą konkurencję.

Wniosek? Nie mamy nie tylko piłkarzy do pierwszego składu. Nie mamy też zbyt obiecującej głębi składu.

Ilu mamy półlewych środkowych obrońców?

Jeśli myśleliście, że na lewym wahadle jest bieda, to czas spojrzeć na lewonożnych środkowych obrońców. Choć temat braku lewych obrońców odgrzewany jest z kilkumiesięczną regularnością, wbrew pozorom to wśród stoperów mamy znacznie większy problem.

  • A –
  • B –
  • C – Marcin Kamiński
  • D – Paweł Bochniewicz, Jakub Kiwior 
  • E – Adrian Gryszkiewicz, Jarosław Jach, Mariusz Malec, Marcin Flis
  • F – Michał Koj, Jan Sobociński, Maciej Sadlok, Kamil Pajnowski

I znów – pewnie nie byłoby tej dyskusji, gdyby na zgrupowanie mógł przyjechać Paweł Dawidowicz, który naprawdę solidnie zdał swoje egzaminy (mecze z Anglią i Albanią). Ale to też nie jest lewonożny piłkarz. Po prostu dobrze operuje słabszą nogą. Najpoważniejszą opcję stanowi na dziś Marcin Kamiński, czyli 30-latek, który nigdy nie zagrał w meczu o punkty.

Podobnie jak Dawidowicz, Bochniewicz leczy dziś uraz więzadeł. Gdyby był zdrowy, zapewne pojawiłby się na zgrupowaniu – nawet mimo faktu, że średnio wypadł podczas kadencji Brzęczka. Michniewicz zna go i ceni z czasów młodzieżówki. Pewną nadzieją na przyszłość jest Jakub Kiwior, który gra regularnie w Serie A, ale tym razem znów pojechał na U-21. Polak harmonijnie się rozwija i wkrótce może wkroczyć na autostradę do miejsca w składzie polskiej reprezentacji.

Może więc zmieńmy system?

Myślenie o przyszłości 3-5-2 w polskiej reprezentacji to myślenie na zasadzie „a może Zalewski będzie wahadłowym już zawsze” czy „oby Kiwior dalej rozwijał się w takim tempie”. Czyli klasyczne myślenie życzeniowe. Patrząc na tu i teraz – nie mamy wykonawców do tego systemu. Żadne logiczne przesłanki nie świadczą o tym, że wkrótce będziemy mieć na newralgicznych pozycjach dobrobyt zawodników. Wystarczyło, że wypadł Rybus, który i tak ostatnio rzadko gra, byśmy znaleźli się w kropce. Wystarczyło, że nie przyjechał Dawidowicz, czyli 8-krotny reprezentant, by znów nie było kogo wystawić.

W efekcie nie posyłamy piłkarzy do boju dlatego, że się nadają. Wysyłamy ich, bo są mniejszym złem.

Czy w czwórce z tyłu dalej byliby mniejszym złem, niezależnie od tego, czy zagrałby Reca, Puchacz, Bereszyński, Bednarek, Kamiński czy Helik? Oczywiście, że tak. Ale ta formacja pozwala znacznie łatwiej przykryć nasze mankamenty, czyli fakt, że polska piłka produkuje niewielką liczbę lewonożnych defensorów.

Szybko podążyliśmy za trendami panującymi w światowej piłce.

Chyba nie zdążyliśmy sprawdzić, czy mamy do tego wykonawców.

WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI: 

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

87 komentarzy

Loading...