Reklama

Młodzieżówka bez wstydu, ale jeśli chcemy jechać na Euro, to może nie wystarczyć

redakcja

Autor:redakcja

24 marca 2022, 20:13 • 4 min czytania 13 komentarzy

Czesław Michniewicz na swoje pierwsze zgrupowanie w roli selekcjonera powołał od pyty zawodników, ale na liście nie znalazł się ani jeden piłkarz spośród tych, którzy mogą grać w młodzieżówce. Z jednej strony można się obrażać na to, że kilku z nich zasłużyło, by siedzieć przy stole dla dorosłych. Z drugiej – nowy trener pierwszej kadry doskonale wie, jak smakuje ograniczanie pola manewru koledze po fachu z drużyny U-21 przed ważnymi meczami, więc łatwiej zrozumieć, dlaczego nie chciał wsadzać kija w szprychy Maciejowi Stolarczykowi. Tym sposobem kadra z Kamińskim, Kozłowskim czy Zalewskim pojechała do Izraela, by pozostać w grze o przyszłoroczne Euro. Misja zakończyła się umiarkowanym powodzeniem. 

Młodzieżówka bez wstydu, ale jeśli chcemy jechać na Euro, to może nie wystarczyć

Od ostatniego meczu tej drużyny minęły ponad cztery miesiące, więc może przypomnijmy jej sytuację. Po porażce u siebie z Izraelem, a także remisie w wyjazdowym spotkaniu z Węgrami (gol stracony w samej końcówce) zwątpiliśmy w siłę tych roczników, ale dzięki ograniu Niemców 4-0 (i dzięki zwycięstwom z dostarczycielami punktów z Łotwy i San Marino) ekipa Stolarczyka wróciła do gry w sposób dość spektakularny. Wyjazdowa wygrana z Izraelem pozwoliłaby jej wskoczyć na pierwsze miejsce w grupie (przynajmniej do czasu meczu naszych zachodnich sąsiadów) i ustawić się w niezłej pozycji przed kolejnymi spotkaniami, gdyż bezpośredni awans zyskuje jeden zespołów, a drugi najprawdopodobniej ląduje w barażach. Remis po prostu przedłużał nasze nadzieje, a porażka już znacznie komplikowałaby sprawę.

Do niej na szczęście nie doszło, ale do pełni szczęścia też zabrakło sporo.

Dziwny był to mecz. Rywalizacja kadr U-21 jest swoistym pomostem pomiędzy piłką juniorską a seniorską, bo z jednej strony boiskowe wydarzenia napędzają młodzieńcza fantazja i brak doświadczenia, z drugiej – na tym poziomie nierzadko trafiają się piłkarze, którzy na niwie klubowej odgrywają już spore role, nierzadko w bardzo poważnych drużynach. Temu dzisiejszemu spotkaniu na pewno bliżej było do młodzieżowej szarpaniny niż uporządkowanego grania. W liczeniu dość prostych strat można było się pogubić już w trakcie pierwszego kwadransa, a w kontekście końcowego wyniku spore znaczenie miały przede wszystkim indywidualne zrywy.

Reklama

Zaczniemy może od wyróżnienia dwóch naszych przeciwników. Młodzieżowa reprezentacja Izraela udowodniła już, że jest solidną drużyną, a tacy piłkarze jak Suf Podgoreanu czy Liel Abada mają papiery, by coś w europejskiej piłce znaczyć. Drugi zresztą już zaczyna, bo w debiutanckim sezonie w barwach Celtiku, do którego trafił za cztery bańki, ma na koncie 14 goli i 11 asyst we wszystkich rozgrywkach. Cóż, miała poważne problemy z tą dwójką nasza defensywa. Podgoreanu potrafił zaliczyć choćby rajd z dwoma kanałami, na szczęście zakończony niecelnym strzałem. W innej sytuacji (gdy jeszcze w pierwszej połowie strzelał głową) zatrzymywał go Cezary Miszta i niezły występ golkipera należy podkreślić, bo miała w tych eliminacjach nasza młodzieżówka problem z bramkarzami. Abada też nie trafił za pierwszym razem, ale w końcu dopiął swego, gdy na początku drugiej połowy wykorzystał to, iż nasi zostawili mu zbyt wiele miejsca w polu karnym i sieknął blisko okienka. Drugi gol dla Izraela padł za to po krótko rozegranym stałym fragmencie gry w 73. minucie.

Przegrywaliśmy wtedy 1-2 i trudno było się na to obrażać, bo o ile w pierwszej połowie nasza młodzieżówka wyglądała całkiem nieźle, o tyle już w drugiej części gry rywal był zdecydowanie lepszy. Do przerwy prowadziliśmy 1-0, a gol padł po wyrzucie piłki z autu. Tyle nasza piłka wycierpiała przez ten element, że miło, iż tym razem to my w ten sposób zaskoczyliśmy przeciwnika. Przydał się błysk Kozłowskiego, który po przytomnym wyrzucie Kiwiora ładnie przyjął piłkę i zewniakiem dograł do skutecznego w kadrze Benedyczaka. Szkoda, że napastnik Parmy nie dołożył drugiej bramki, bo pewnie grałoby się naszej kadrze łatwiej, ale większe pretensje mielibyśmy do tych, którzy w ogóle nie stwarzali zagrożenia. Trochę zawiódł przede wszystkim Zalewski, którego ostatnio pompował Jose Mourinho, a dziś stanowił raczej ciało obce. A Benedyczaka należy rozgrzeszyć o tyle, że w 78. minucie fajnie obsłużył Kamińskiego, który swoją „firmówką” strzelił gola na 2-2.

Gola, na którego się nie zanosiło, bo w drugiej połowie zagrożenie potrafiliśmy stwarzać głównie po stałych fragmentach. Oczywiście gdyby Mosór wykorzystał jedną z dwóch świetnych sytuacji i wygralibyśmy 3-2, nikt nie zwracałby uwagi na sam obraz gry, ale obrońca Piasta dwa razy spudłował. Szkoda. Jeszcze w samej końcówce mogło coś wyniknąć z szarpnięcia Fornalczyka, ale mający piłkę na głowie Benedyczak odgrywał do Piątkowskiego, który był na spalonym. A i tak zmarnował tę sytuację. Generalnie obrońca Red Bulla Salzburg dziś drużynie nie pomógł, ale to tak na marginesie.

We wtorek mecz z Węgrami i będzie okazja, by się zrehabilitować. Izrael gra tego dnia z Niemcami, więc ciągle sporo może się zdarzyć.

IZRAEL – POLSKA 2-2

Abada 50′, Gandelman 73′ – Benedyczak 10′, Kamiński 78′

Reklama

Więcej o piłkarzach kadry U-21: 

Fot. Newspix

Najnowsze

Ekstraklasa

Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Jakub Radomski
0
Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Komentarze

13 komentarzy

Loading...