Reklama

Zastał średniaka, zostawia potentata

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

24 marca 2022, 17:37 • 8 min czytania 55 komentarzy

Listopad 2017 roku. Powitalna konferencja prasowa Kosty Runjaicia. Schludna, dostosowana dla potrzeb mediów, profesjonalnie wyglądająca sala. I beznadziejna sytuacja w tabeli. Spotkanie z mediami, na którym niemiecki trener ogłasza swoją decyzję o odejściu z klubu, odbywa się w tymczasowym baraku, w którym na czas budowania nowego stadionu funkcjonuje Pogoń. Jednocześnie „Portowcy” są właśnie liderem. A stara sala konferencyjna jest już dawno zrównana z ziemią. To pewien symbol. Symbol budowy. Symbol zmiany na lepsze. Kosta Runjaic zastał średniaka, którego niespodziewanie trzeba ratować przed spadkiem z ligi. Zostawia potentata, którego sukcesy są naturalną konsekwencją mądrze budowanego klubu. I nie dziwią nikogo, kto w życiu kieruje się logiką.

Zastał średniaka, zostawia potentata

Różne są drogi budowania klubu. Pogoń z pewnością nie jest najszybciej rozwijającym się polskim projektem, show w tej materii skrada jej Raków, czyli pewien wzór wizjonerstwa. Raków ma już na swoim koncie choćby Puchar Polski, podczas gdy „Portowcy” wciąż mierzą się z łatką „zero tituli”. Piast też w międzyczasie zdobył mistrzostwo. W Pogoni niby jest dobrze jak nigdy wcześniej, ale wciąż nie ma konkretów. Pusta gablota to pewien kompleks. Ale niech brak trofeów na półce nie przesłoni nam najważniejszego: Pogoń ma wszystko, by te trofea wkrótce zacząć gromadzić. Choćby od maja. Od kilku lat znajduje się na krzywej wznoszącej. Wciąż nie osiągnęła celu. Ale z każdą rundą jest coraz bliżej, by zaraz go mieć.

Co miała Pogoń, gdy obejmował ją Runjaic? Strefę spadkową i widmo degradacji. To nie jest tak, że niemiecki trener zatrzymał samochód, który leci na czołowe zderzenie z tirem. Mimo ówczesnego kryzysu, warto było Pogoń doceniać. Za odkopanie się z niższych lig. Za status stałego bywalca grupy mistrzowskiej (inna sprawa, że kończyła się ona zwykle słynnym plażowaniem). To wciąż był jednak klub, który szukał na siebie pomysłu. I nie potrafił go znaleźć. Moment, w którym niemiecki trener trafił do Szczecina, w porównaniu z momentem, w którym się żegna, idealnie pokazuje, jaka praca została wykonana na Pomorzu Zachodnim. Pogoń już nie jest klubem, który zastanawia się „jak to robić”. On już to doskonale wie. On już zasiał. On czeka na plony.

To oczywiście nie tak, że wszystko, co dobrego wydarzyło się w Szczecinie, jest zasługą samego Runjaicia. To on jednak stał się twarzą odmienionej Pogoni, która – jakby to powiedział Leo Beenhakker – wyszła z drewnianych chatek i idzie ramię w ramie z największymi w tej lidze. Spajał ten projekt. Nadawał mu ton. Jego profesjonalizm popychał do przodu inne osoby. To nie zasługa Kosty Rujnaicia, że Dariusz Adamczuk to dziś ścisła czołówka polskich dyrektorów sportowych. To też nie niemiecki trener sprawił, że Jarosław Mroczek postrzegany jest dziś jako wzór rozsądku. Gdy jeździłem do Szczecina, często słyszałem hasło „Kosta wznosi nas na wyższy poziom”. Dotyczyło to każdej klubowej płaszczyzny. Runjaic interesował się nie tylko swoimi zadaniami, interesował się całym klubem. Zgłaszał swoje uwagi. Przedstawiał modele, wedle których można funkcjonować. Wychodził z założenia: skoro jestem poważnym trenerem, wszyscy muszą podchodzić do sprawy na poważnie. Albo robimy coś z sensem, albo tego nie robimy. A ja wiem jak to robić.

Reklama

To Runjaic zrobił ukłon względem Pogoni, gdy przyjmował od niej ofertę, a nie Pogoń względem Runjaicia, choć ten oczywiście mógł liczyć na bezgraniczne wręcz zaufanie i solidne warunki. Gdy trafiał do Szczecina, jego kariera znalazła się na lekkim zakręcie. Nie dał rady w TSV Monachium, gdzie panowała kuriozalna sytuacja organizacyjna (np. sądził się potem z klubem o to, że za szybko wystawił do gry kontuzjowanego Sebastiana Boenischa, co pogłębiło jego uraz). Nie dał rady też w Kaiserslautern – wówczas naprawdę dużym klubie, z którym dwukrotnie nie awansował na poziom Bundesligi, ale dotarł do półfinału Pucharu Niemiec. Mówimy jednak o CV, jakie w polskiej praktycznie się nie zdarzają. O markach, do których rodzimi fachowcy nie mają dostępu. 

Teraz obie strony się rozstają. Po prawie pięciu latach. Po niezwykle intensywnym okresie, w którym Runjaic praktycznie nie wpadał w większe dołki. W którym zawsze punktował na miarę potencjału. W którym co rundę Pogoń wciąż nie osiągała wymarzonego celu, ale zawsze była szczebel wyżej. Sam Runjaic w 2017 roku pewnie głośno by się zaśmiał, gdyby mu ktoś powiedział, że spędzi w Pogoni taki szmat czasu.

W mediach społecznościowych obserwuję głosy zdziwienia: czy to na pewno najlepszy moment na taką konferencję prasową? Dlaczego akurat teraz? Czy nie można było poczekać do końca sezonu? Jak będzie wyglądała walka o mistrzostwo trenera, który zaraz odejdzie?

Zgodzę się z jednym – konferencja Pogoni była niestandardowa. Ale nie dlatego, że Pogoń postąpiła niestandardowo. Pogoń postąpiła w tej sytuacji zupełnie normalnie. Zdziwienie wynika wyłącznie z tego, że w polskiej piłce takich sytuacji praktycznie nie ma. Przyzwyczailiśmy się już, że trenerów zwalnia się po dwóch wiosennych meczach, na szybko, bo następca wykona jeszcze jakieś ruchy last minute. Wypełnienie kontraktu to dla ekstraklasowego trenera prawdziwe wydarzenie. Przepracowanie niemalże pięciu sezonów? Abstrakcja. A dla zagranicznego szkoleniowca – niemalże kosmos. Zwolnienie odbywa się często poprzez suchy komunikat i knebel włożony na usta dla szkoleniowca, który musi podpisać papier, wedle którego nie będzie źle mówił o byłym pracodawcy, bo inaczej ten będzie miał podstawę do niewypłacenia wynegocjowanego wcześniej wynagrodzenia. Runjaic nie tylko wypełnia kontrakt. On do ostatniego momentu w Szczecinie cieszy się ogromnym zaufaniem. 

Pogoń i Runjaic dali sobie czas do marca na przegadanie tematu nowego kontraktu. Ze strony trenera nie było woli, by kontynuować ten projekt. A więc już teraz wiadomo było, że każdy pójdzie zaraz w swoim kierunku. Co miała Pogoń do wygrania, gdyby chciała milczeć, zataić fakt, że Runjaic nie przedłuży umowy? 

Otóż absolutnie nic.

Reklama

Dla higieny pracy wewnątrz struktur, dla kibiców, dla opinii publicznej, wreszcie dla skupienia się całego klubu na walce o mistrzostwo, trzeba było powiedzieć to właśnie teraz. Udawanie, że do końca sezonu jedziemy na jednym wózku, a po sezonie „się wyjaśni”, byłoby komunikacyjną katastrofą. Już teraz nie brakuje pogłosek o tym, gdzie może wylądować Runjaic. Pojawiają się doniesienia o Schalke 04. Faktem jest bardzo poważne zainteresowanie ze strony Legii Warszawa. Sam Runjaic – mówiąc o tym, że skupia się tylko na Pogoni – prowadziłby już jakieś wstępne rozmowy. I z drugiej strony – „Portowcy” też przecież sondowaliby rynek, by nie zostać na lodzie.

Kolejne newsy zaczęłyby zaraz wypływać. Atmosfera gęstniałaby z każdym tygodniem. Kibice nie wiedzieliby, na czym stoją. Sam Runjaic musiałby lawirować w obliczu kolejnych plotek. Władze klubu wzdrygałyby się na samą myśl o wyjściu do mediów, bo wciąż padałyby te same pytania. Wreszcie piłkarze mogliby poczuć się oszukani, bo z jednej strony mówią im, że wszyscy jadą na jednym wózku, a zaraz okazałoby się, że wcale tak nie było.

Nie ma żadnych przesłanek ku temu, że będzie to udawanie szczęśliwego małżeństwa. Bo to wciąż jest szczęśliwe i udane małżeństwo. O ile metafora małżeńska jest tu w ogóle na miejscu. Kosta Runjaic nie ślubował Pogoni miłości i wierności aż do śmierci. Pracuje w niej już piąty rok. Szaleństwem byłoby zakładanie, że powinien zostać na kolejne lata, a skoro nie zostaje, to zaraz posypie się cała walka o mistrzostwo. Kosta Runjaić nie odejdzie w atmosferze złych emocji. Nie odchodzi dlatego, że nie widział w Szczecinie perspektyw. Też nie dlatego, że nie dogadywał się z klubem. Wreszcie nie dlatego, że ten nie gwarantował stabilnych fundamentów pod walkę o najwyższe cele w przyszłości. To nie żaden kryzys w relacjach na linii Pogoń-Runjaic. To tylko piąty rok pracy w obcym kraju w sytuacji, gdy pojawiają się konkretne oferty z Niemiec.

Może potrzebuje nowych wyzwań.

Może czuje, że odbudował swoją markę na niemieckim rynku na tyle, że może na niego wrócić z naprawdę mocną pozycją.

Może na dłuższą metę nie mógł zawieszać swojego życia pomiędzy Polskę a Niemcy.

Może po prostu chce przez chwilę odpocząć.

Wyjście do mediów i powiedzenie „rozstajemy się” było po prostu uczciwe i zdrowe dla każdej ze stron.

Gdyby ta współpraca się nie układała, nie doszłoby do przedłużenia poprzedniego kontraktu niemieckiego trenera. Niektórzy zastanawiają się, czy Pogoń będzie teraz zmobilizowana do walki o mistrzostwo. Można zapytać inaczej – a czy piłkarz, który w styczniu podpisał kontrakt z innym klubem, musi trafić do Klubu Kokosa? Szaleństwem Runjaicia byłoby odpuszczenie w momencie, gdy nigdy nie był tak blisko złotego medalu. Szaleństwem piłkarzy Pogoni byłoby zrezygnowanie ze swoich marzeń tylko dlatego, że latem odejdzie trener, który dał im tak wiele. To nie jest tak, że dzisiejsza informacja osłabi Pogoń w kontekście walki o mistrzostwo. Oczywiście idealnym scenariuszem dla „Portowców” byłoby przedłużenie umowy z Runjaiciem, ale skoro do tego nie doszło, trzeba było dostosować działania do zaistniałej sytuacji. I po prostu powiedzieć, jak jest. 

Kosta Runjaic podczas swojej pracy dał tylko jeden powód, który może podawać w wątpliwość jego profesjonalizm. Do tej pory nie nauczył się języka polskiego. Daj Boże trenerów, którym po takim czasie można wyciągnąć tylko tyle. Panie Adamczuk, panie Mroczek, dajcie Pogoni kolejnego trenera, który nie złoży dwóch zdań po polsku, ale wykona z nią tak ogromny progres.

WIĘCEJ O KOŚCIE RUNJAICIU:

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Mistrzowie dramaturgii. Dlaczego Bayer jest tak dobry w końcówkach?

0
Mistrzowie dramaturgii. Dlaczego Bayer jest tak dobry w końcówkach?
1 liga

Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem

Bartek Wylęgała
7
Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem

Ekstraklasa

Komentarze

55 komentarzy

Loading...