Wielkimi krokami zbliża się mecz barażowy, ale najpierw zagramy ze Szkotami. Dla Czesława Michniewicza będzie to pierwszy sprawdzian w nowej roli. Prowadził w przeszłości kadrę młodzieżową, ale dorosła reprezentacja stawia przed selekcjonerem większe wymagania. Jednak dziś skupimy się głównie na naszych rywalach. Podrzucamy wam pigułę informacji o reprezentacji Szkocji.
Historycznie polsko-szkockie boje były bardzo wyrównane. Te reprezentacje mierzyły się ze sobą dziesięciokrotnie: trzy zwycięstwa Polaków, dwa Szkotów i pięć remisów. Ostatnie dwa mecze kończyły się remisami 2:2. Nigdy nie były to dla nas przebieżki. Czego możemy się tym razem spodziewać?
Analiza reprezentacji Szkocji
Wielu z nas reprezentacja Szkocji wciąż kojarzy się z brutalnym wejściem Gordona Greera w nogi Roberta Lewandowskiego. Od tego momentu minęło już prawie siedem lat. W tym czasie zagraliśmy na trzech wielkich turniejach. Szkoci tylko na ostatnim Euro, gdzie zjechało się pół Europy, ale i tak nasi najbliżsi rywale potrzebowali barażów, by znaleźć się w gronie 24. uczestników mistrzostw Starego Kontynentu.
Radość była jednak duża, ponieważ był to pierwszy awans na wielki turniej od 23 lat. Jednak już na samych mistrzostwach wyspiarze zostali sprowadzeni na ziemię, bo poszło im dość słabo. Zajęli czwarte miejsce w grupie i zdobyli tylko punkt (remis z Anglią, porażki z Czechami i Chorwacją). Może nie oczekiwano cudu, bo eliminacje były średnie w ich wykonaniu, ale jak już się jedzie na turniej, to nie po to, by otrzymać dyplom za udział.
Niepowodzenia z Euro 2020 Szkoci odbili sobie w drugiej części eliminacji do mistrzostw świata (część spotkań rozgrywano jeszcze przed mistrzostwami Europy). Zaliczyli wspaniałą jesień, która obfitowała w sześć zwycięstw i tylko jedną porażkę. W całych eliminacjach zdobyli 23 punkty, co dało im drugie miejsce w grupie.
Na koniec eliminacji ograli pewnych pierwszego miejsca Duńczyków, którzy, co by nie mówić, byli rewelacją zeszłorocznego turnieju. Niby tylko mecz o uścisk dłoni prezesa federacji, ale jednak cenny skalp. Koniec końców reprezentacja naszych dzisiejszych rywali za swoimi plecami zostawiła Austrię i Izrael, czyli zespoły, które polski kibic doskonale kojarzy z czasów pracy Jerzego Brzeczka.
Teraz Szkoci mieli zagrać baraż z Ukrainą, ale z wiadomych względów mecz został przełożony.
Steve Clarke – postać selekcjonera
Twarzą projektu jest Steve Clarke. Przez lata pracował jako asystent w Chelsea i Liverpoolu. Współpracował między innymi z Jose Mourinho i Rafą Benitezem. Z czasem rozpoczął karierę solową. W Premier League prowadził West Bromwich Albion. Później pięterko niżej Reading. Nie zrewolucjonizował i nie zwojował angielskiej piłki, więc wrócił do ojczyzny i przejął Killmarnock, które nieoczekiwanie stało się dla niego trampoliną do reprezentacji Szkocji.
Zanim otrzymał ofertę z federacji wyciągnął ze skromnego klubu maksimum. Pomógł mu wbić się do pierwszej trójki Premiership, co było zdecydowanie wynikiem ponad stan. Po odejściu Clarke’a, Kilmarnock zostało sprowadzone na ziemię. Kolejny sezon zakończyło już na odległej ósmej pozycji, a później spadło do drugiej ligi. To tylko podkreśla, że Clarke zna się na rzeczy i nie jest trenerem z pierwszej łapanki.
Steve Clarke jest dość specyficzną osobą. W kontakcie z mediami wydaje się oschły, zimny i raczej byście nie pomyśleli, że byłby dobrym kompanem do wyjścia do pubu. Piłkarze jednak utrzymują, że prywatnie jest dowcipny i potrafi zadbać o dobrą atmosferę. Nie pozostaje nam nic innego, jak zaufać zawodnikom. Być może zamknięta postawa bierze się z relacji na linii media-Clarke, która bywała burzliwa. Zanim jeszcze przejął kadrę, często krytykował poprzednika. Później i jego dotknęły kąśliwe uwagi ze strony szkockich ekspertów.
Selekcjoner reprezentacji Szkocji początkowo był mocno krytykowany za ustawienie z trójką obrońców. Wyspiarze? Trójka? Jak tak można? Okazuje się, że się da, ma to swoje podstawy i się sprawdza. Uczciwie trzeba przyznać, że jego zespół poczynił duże postępy i wyhamował krytyczne głosy. Dziś Clarke jest zupełnie inaczej traktowany. Zapracował sobie na zaufanie i jego notowania są teraz bardzo wysokie.
Personalnie jest potencjał
W szkockiej kadrze jest wielu graczy prezentujących co najmniej dobry poziom. Może nie jest to ekipa, dla której awans na każdy turniej powinien stanowić formalność, ale od czasu do czasu powinna się pokazać na mundialu lub EURO. Wielu Szkotów występuje regularnie w Premier League. Niektórzy są nawet piłkarzami Manchesteru United, Arsenalu i Liverpoolu, ale daleko im do postaci z okładek Skarbu Kibica. Pozostali grają zazwyczaj w zespołach drugiej części stawki, które nie działają już tak na wyobraźnię, ale nadal mówimy o najlepszej lidze świata.
Mnogość zawodników występujących na tym poziomie robi wrażenie. Tak po ludzku, skoro tam dają radę, to trzeba się z nimi liczyć. Zastanówmy się ilu Polaków w ostatnich latach występowało regularnie w Premier League? Z pewnością mniej niż Szkotów, więc tym bardziej nie należy ich lekceważyć i traktować jako piłkarski gorszy sort.
Struktura reprezentacji Szkocji pod względem lig, w których występują piłkarze:
- Premier League – 10
- liga szkocka – 9
- Championship – 3
- League One – 1
- liga belgijska – 1
- Serie A – 1
Kopalnia lewych obrońców
Reprezentacja Szkocji jest też ciekawostką na skalę światową. Posiada dwóch klasowych lewych obrońców, czego może im zazdrościć wiele nacji. Mowa o Andrew Robertsonie i Kieranie Tierneyu. Mają też solidnych zmienników, którzy raczej nie podpierali ścian na zajęciach wychowania fizycznego, ale do gwiazd im jeszcze daleko. Na kolejne szanse czeka Greg Taylor z Celtiku i teraz jeszcze pojawił się Aaron Hickey, bardzo zdolny piłkarz Bolonii. Nie bez powodów wielu kibiców reprezentacji Szkocji przez lata mówiło, że dużo oddaliby za prawego obrońcę, który mógłby nawiązać poziomem do Robertsona i Tierneya. Tam sytuacja wygląda zdecydowanie gorzej.
Prawą obronę może obstawić Nathan Patterson, który jest zdolny, ale w tym sezonie gra niewiele. Najpierw przegrał rywalizację z Jamesem Tavernierem w Rangers FC, potem za spore pieniądze odszedł do Evertonu, gdzie też nie gra. Jednak końcówkę eliminacji miał dobrą i wielu chętnie widziałoby go w składzie. Głównie występami w reprezentacji podbił swoją cenę i wzbudził większe zainteresowanie. Ma dobre dośrodkowanie i dobrze wyczuwa moment podłączenia się do akcji. Ciężko powiedzieć, jak z jego formą. Z pewnością brakuje mu rytmu meczowego.
Drugą opcją jest Stephen O’Donnell, piłkarz Motherwell. Gdyby miał w sobie choćby cząstkę wirtuoza to już dawno grałby w choćby w Championship. Z drugiej strony, w reprezentacji raczej nie zawodził. Ot, zwykły zadaniowiec, ale tacy też są potrzebni. Za moment skończy 30 lat, więc nie jest już zawodnikiem pierwszej młodości i wielka kariera nie jest mu pisana.
Styl i kluczowa postać
Szkotów cechuje prosta gra, co nie znaczy, że toporna. Zbieranie drugich piłek, odbiory i szybka kontra – to się nie zmieniło. Brzmi jak opis żywcem wzięty z gazety sprzed dwudziestu lat, ale tak grają Szkoci. Tyle że ten system został wzbogacony o elementy piłki w piłce. Nie jest to już klasyczne Kick&Run. Wygląda to zdecydowanie ciekawiej.
Należy docenić, że potrafią przyspieszyć grę w środku, z czym my miewaliśmy problemy w ostatnich latach. Bywają momenty, że robią to na sporym luzie. To nie jest wyłącznie gra na lagę i trzymanie kciuków, by ktoś zrobił z niej użytek. To coś znacznie więcej, ale… No właśnie, taki styl też mają w zanadrzu, więc nie tak łatwo ich przeczytać.
Piłkarzem, który najlepiej obchodzi się z dystrybucją podań jest John McGinn z Aston Villi. Potrafi błysnąć kreatywnym zagraniem, a przy okazji jest ostatnim graczem, który byłby skłonny odstawić nogę. To sprawia, że kibice reprezentacji Szkocji bardzo go cenią. Jest uosobieniem tej reprezentacji, dlatego warto rzucić okiem na jego grę.
Zwykle w meczach z mocniejszymi rywalami Szkoci nie mają ciśnienia na posiadanie piłki. Duńczycy w obu spotkaniach częściej mieli futbolówkę, podobnie sytuacja wyglądała w spotkaniu z Austrią. Efektywność i praktyczne podejście jest dla nich priorytetem. Samo posiadanie dla posiadania uznają za zbędne.
Potencjał ofensywny Szkotów dobrze pokazuje ich drugie trafienie z meczu z Mołdawią. Szybki aut, zagranie piętką, zejście do środka i niebezpieczeństwo gotowe. Hybryda zagrań wynikających z wielu lat tradycji i nowoczesnych metod.
Jak zdobywają bramki?
Skoro już jesteśmy przy bramkach, skupmy się na jesiennych potyczkach tej reprezentacji. Zazwyczaj grałą trójką w tyłach i dwójką napastników. W ostatnich dwóch meczach eliminacji nie mógł wystąpić Lyndon Dykes, więc kształt reprezentacji został trochę przemodelowany, ale główne idee były zachowane.
Na ogół dobrze wygląda dystrybucja bramek napastników. Dykes miał serię czterech spotkań z minimum jednym trafieniem, a gdy nie mógł zagrać, w dwóch meczach z rzędu trafiał Che Adams. To budujące, ale nie jest to najlepiej obsadzona pozycja w tej reprezentacji. Przydałaby się im strzelba, która potrafiłaby również w klubie wykręcać przyzwoite liczby i w reprezentacji tylko je potwierdzać.
Wspomnienia przed momentem napastnicy trochę się od siebie różnią. Więcej pożytku poza polem karnym jest z Adamsa, już wewnątrz groźniejszy jest Dykes. Dzięki temu nieźle się uzupełniają i ciężej ich zatrzymać. Wspominamy wam o tym, choć już wiemy, że piłkarz QPR w ostatniej chwili wypadł z powodu kolejnego urazu. W jego miejsce powołano Rossa Stewarta, który nie tak dawno kopał w szóstej lidze.
W odwodzie pozostaje jeszcze Jacob Brown. Natomiast szkoccy dziennikarze uważają, że o ile brak Dykesa to spore osłabienie, o tyle systemowo są w stanie po raz kolejny załatać tę dziurę. Pocieszają się tym, że w wygranym meczu z Danią, Dykes również nie mógł zagrać.
Poniżej znajdziecie zestawienie pokazujące, w jaki sposób Szkoci zdobywali gole jesienią:
- Dania 2:0 Szkocja; bez gola,
- Szkocja 1:0 Mołdawia; szybka kontra,
- Austria 0:1 Szkocja; rzut karny,
- Szkocja 3:2 Izrael; strzał z siedemnastego metra po kombinacyjnej akcji; rzut karny; strzał z pola karnego poprzedzony dośrodkowaniem z lewej strony po szybkim rozegraniu autu,
- Wyspy Owcze 0:1 Szkocja; gol po dośrodkowaniu z prawej strony,
- Mołdawia 0:2 Szkocja; obie bramki po błyskotliwych akcjach prawą stroną boiska.
- Szkocja 2:0 Dania; po rzucie rożnym i kontrze.
Jak można się było domyśleć, ważnym elementem gry Szkotów jest wykorzystanie boków oraz stałych fragmentów. Powinniśmy zwrócić uwagę zwłaszcza na… auty. Wielu nie docenia tego elementu gry, ale właśnie w ten sposób łatwo zaskoczyć rywali. W przypadku rzutów rożnych Szkoci często posyłają piłkę na dalszy słupek i jeden z zawodników zgrywa ją do środka. Z pewnością mają kilka wariantów rozegrania, ale w ostatnich trzech meczach ten sposób rzucał się w oczy. Tak właśnie zaskoczyli Duńczyków.
Jak radzi sobie blok obronny?
Nakreśliliśmy widoki na ofensywę Szkotów. Teraz czas na defensywę. Steve Clarke cały czas poszukuje najlepszego zestawienia obrony. Środek obrony naszych najbliższych rywali podczas piłkarskiej jesieni oglądaliśmy w następujących konfiguracjach:
- McKenna, Cooper, Hanley
- Tierney, Hanley, Hendry
- Tierney, Hanley, Hendry
- Tierney, Hendry, McTominay
- Tierney, Hanley, Hendry
- Tierney, Cooper, Hendry
- Tierney, Cooper, Souttar
W większości spotkań pewniakiem do gry był Kieran Tierney, ale reszta defensorów nie mogła liczyć na pewny plac. Miało to swoje konsekwencje. Zwłaszcza przy dośrodkowaniach rywali. Stereotypowo reprezentacja Szkocji powinna świetnie radzić sobie z centrami przeciwników, ale jesienią bywało nerwowo. Problem stanowiła komunikacja. Ten element Szkoci mają zdecydowanie do dopracowania. Warto o tym pamiętać.
Pomimo pewnych defektów pięć z siedmiu jesiennych meczów zakończyli na zero z tyłu. Czyste konta potrafią zakłamywać rzeczywistość, ale są dobrym punktem odniesienia. Stracili w tym okresie zaledwie 4 bramki, które wzięły się z 20. strzałów celnych. Dla porównania reprezentacja Polski w tym samym czasie straciła 6 goli, po 16. strzałach celnych, więc uderzenia rywali, które leciały w światło bramki dla biało-czerwonych były bardziej kosztowne.
Co sądzi Clarke o tym meczu?
Spisaliśmy najważniejsze wypowiedzi selekcjonera reprezentacji Szkocji z jego ostatniej konferencji:
Nie wiem, jak Polska podejdzie do spotkania, ponieważ we wtorek rozegra bardzo ważny mecz. Dla nas będzie to próba powrotu do miejsca, w którym skończyliśmy eliminacje w listopadzie. Zagraliśmy bardzo dobrze przeciwko Danii, więc chcemy podążać tą drogą. Fajnie jest ponownie spotkać chłopców po czterech miesiącach przerwy. Minęło dużo czasu, więc miło jest ich zobaczyć i dobrze mieć przed sobą kilka meczów towarzyskich.
W najbliższym spotkaniu chodzi o próbę nabrania rozpędu. Gdybyśmy rozgrywali mecz o większą stawkę, byłoby inaczej, ale jest trochę spokojniej. Jest ładny słoneczny dzień, a nastrój wokół drużyny jest dobry. Tak jak w listopadzie i miejmy nadzieję, że występ na boisku będzie tak samo pozytywny jak wtedy.
Wiem, że używa się nazwy „towarzyski”, ale w każdej grze, w której reprezentujesz swój kraj, chcesz wygrać. Ta grupa zawodników pokazała, że chce wygrywać zawsze i miejmy nadzieję, że uda się też to w najbliższych dwóch meczach.
Opinia eksperta
Postanowiliśmy zapytać Karola Kocztę, który prowadzi na Twitterze konto @szkockiF o opinię na temat reprezentacji Szkocji:
Szkoci, podobnie jak przed mistrzostwami Europy, spoglądają w przyszłość z dużymi nadziejami. Ich kadra notuje najlepsze wyniki od lat. Mecz z Duńczykami pokazał, że są w stanie rywalizować jak równym z równym nawet z najlepszymi drużynami na Starym Kontynencie.
Morale w zespole są wysokie i teoretycznie mecz z Polską jest dobrym momentem na eksperymenty, ale Steve Clarke nie jest fanem rotacji. Szkielet kadry nie zmienił się od mistrzostw Europy. Przypuszczam, że podejdzie do tego spotkania ambicjonalnie i wystawi najmocniejszy skład. Debiutanci powinni dostać swoje szanse po przerwie.
Polacy muszą spodziewać się trudnej przeprawy. Z pewnością nie będzie to spacerek. Szkoci prawdopodobnie zaserwują nam ustawie 3-5-2. Ewentualnie 4-3-3 lub 4-2-3-1. I w tym momencie warto podkreślić, że ważnym elementem gry tego zespołu jest gra wahadeł. System będzie zależał od stanu zdrowia Robertsona, którego dopadł koronawirus i może jeszcze nie być w stanie zagrać na pełnych obrotach [po rozmowie z Karolem potwierdziły się doniesienia, że Robertson nie zagra w meczu z Polską]. Piłkarza Liverpoolu może zastąpić Kieran Tierney, który, nawet gdy grał na środku obrony, zapędzał się do przodu.
Steve Clarke wyciąga maksimum potencjału z tego zespołu. Dziś w Szkocji nie ma chyba nikogo, kto nie doceniłby jego wkładu w budowę solidnej drużyny. Szkocka drużyna narodowa notuje regularny postęp. Zwłaszcza gra w obronie uległa poprawie. Zdarzało jej się na początku spotkań tracić głupie bramki. Później dzięki waleczności goniła wynik. Potrafiła sobie udowodnić, że nawet z trudnej sytuacji potrafi wyjść obronną ręką.
Na kilku pozycjach brakuje Szkotom klasowych piłkarzy. Na dłuższą metę widoczny jest brak klasowego napastnika. Często gdy rozmawiam z tutejszymi miłośnikami futbolu, wyczuwam delikatną zazdrość względem reprezentacji Polski. Szczególnie jeśli chodzi o Roberta Lewandowskiego. Szkoci są pełni uznania dla polskiego snajpera i marzą, by w przyszłości pojawił się u nich piłkarz o zbliżonym potencjale. Od lat mają problem z przyzwoitą „dziewiątką”, na co coraz częściej uwagę zwracają eksperci. Nakładają nawet presję na ludzi odpowiedzialnych za szkolenie, by szczególną uwagę zwrócili właśnie na tę pozycję.
Obecnie najlepszym strzelcem jest John McGinn, który w narodowych barwach zaliczył jedenaście trafień. Aż dziesięć na Hampden Park. Dlatego Polacy powinni skupić się zwłaszcza na tym zawodniku. Ciężko pracuje, nie boi się wziąć na siebie ciężaru gry i bardzo dużo zależy od jego dyspozycji. To serce drużyny i od niego będzie bardzo dużo zależeć.
WIĘCEJ O MECZU POLSKI ZE SZKOCJĄ:
- Dylematy Michniewicza przed Szkocją i finałem barażów. Jak kadra zagra w tych meczach?
- Wyjazd do Chorzowa wzbudza niepokój Szwedów
- Oficjalnie: Maciej Rybus nie pojedzie na zgrupowanie reprezentacji
- Świderski nie przyleci na zgrupowanie reprezentacji
Fot. Newspix