Reklama

Waśniewski: Spadek z Ekstraklasy? Rozważamy każdy wariant

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

16 marca 2022, 11:20 • 13 min czytania 32 komentarzy

– Przykre jest dla mnie to, że odzwyczailiśmy się od walki o utrzymanie, a teraz musimy do tego wrócić. Będę te słowa powtarzał jak slogan, ale to nie jest miejsce Śląska Wrocław. Ani klubu, ani miasta. Nie możemy się zastanawiać, czy skończymy sezon na miejscu 10-12. Ja chcę, żebyśmy dyskutowali o piątym, czwartym czy nawet trzecim, a raz na kilka lat o mistrzostwie Polski. W trakcie sezonu stało się jednak coś, co nas niepokoi. Czujemy ogromne rozczarowanie. Nie tak to sobie wyobrażaliśmy – powiedział nam Piotr Waśniewski, prezes Śląska Wrocław. Porozmawialiśmy m.in. o Jacku Magierze, Piotrze Tworku, potencjalnym spadku z Ekstraklasy, rozczarowaniach wśród zawodników, sytuacji transferowej z Praszelikiem i Exposito, słowach prezydenta miasta czy diagnozie obecnych problemów WKS-u. Zapraszamy.

Waśniewski: Spadek z Ekstraklasy? Rozważamy każdy wariant

Śląsku bierze się pod uwagę spadek z Ekstraklasy?

Musimy rozpatrywać każdy wariant. Miejsce w tabeli nas do tego zmusza. Liczba punktów i sposób, w jaki je zdobywamy, nie są zadowalające. Jeszcze kilka kolejek temu niewiele nas dzieliło i od strefy spadkowej, i miejsc 6-7. Teraz jednak te proporcje są dla nas mniej korzystne. Musimy zdobyć punkty potrzebne do utrzymania, żeby w dalszej kolejności móc zastanowić się, na jakiej pozycji w tabeli skończymy. To nie będzie łatwe, bo najbliższe mecze to starcia z drużynami, które walczą o mistrzostwo Polski.

Patrząc z perspektywy poprzedniego sezonu, można mówić o dużej porażce. Miejsce w tabeli tuż nad strefą spadkową nie przystoi Śląskowi. Tym bardziej musieliście rozczarować się kadencją Jacka Magiery, który miał być trenerem na lata, a tak naprawdę po roku pracy zostawił zespół w gorszym stanie, niż go zastał.

Słyszę wiele negatywnych głosów, że Jacek Magiera został zwolniony za późno. Odpowiedzią na to są słowa, jakie zawarłeś w swoim pytaniu.

Reklama

Trener Magiera dostał czas na wyjście z kryzysu.

Tak uważam. Do projektu z Jackiem Magierą podchodziliśmy na tyle długoterminowo, że długo byliśmy w stanie zaakceptować dyskomfort w niezdobywaniu punktów czy stylu, jaki prezentowała drużyna. W tym czasie robiliśmy wszystko, żeby pomóc trenerowi. Natomiast, gdy się rozstawaliśmy, szczerze mu powiedziałem, że czujemy ogromne rozczarowanie. Nie tak to sobie wyobrażaliśmy. I nie chodziło o wielkie plany na grę w Lidze Mistrzów, tylko bieżącą współpracę. Pod kątem filozofii czy pomysłu na Śląsk wydawało się, że nasze zdania są zbieżne. Zgadzaliśmy się też co do oczekiwań, ale ostatecznie wynik sportowy to wszystko zweryfikował, czego najlepszym dowodem było nasze miejsce w tabeli, kiedy rozpoczynał się mecz z Radomiakiem. Byliśmy ostatnią drużyną nad kreską w Ekstraklasie, a przy niekorzystnych wynikach w tej kolejce bylibyśmy już w strefie spadkowej. Żaden z elementów: potencjał finansowy, sportowy czy infrastrukturalny, nie stoi na takim poziomie, żeby zadowalał nas środek tabeli, a co dopiero pozycja w dolnej części stawki. To nie jest miejsce Śląska Wrocław.

Wydawało się, że lata walki o utrzymanie Śląsk ma już za sobą. Coś musiało pójść bardzo nie tak, skoro teraz znów do tego dojdzie. Została już postawiona jakaś diagnoza? Moim zdaniem sama zmiana trenera nią nie jest, bo problem może być głębszy.

Oczywiście problem może być głębszy, ale nie jest tak, że wymieniany trenera tylko na zasadzie wymiany nazwiska. Mamy dwóch fachowców o zupełnie innej charakterystyce. Z jednej strony mamy Jacka Magierę, który ma swój styl komunikacji z zespołem i całym otoczeniem, a z drugiej trenera Tworka, który diametralnie inaczej komunikuje się ze światem. Nie oszukujmy się – wybór wśród dostępnych trenerów był ograniczony, ale i tak szukaliśmy odpowiednich cech u poszczególnych kandydatów. Dlatego też wybór padł na Piotra Tworka, bo ma on cechy, które obecnie są nam potrzebne. Chodzi nie tylko o podejście do piłki, ale również inny sposób budowania relacji, egzekwowania pewnych założeń od piłkarzy. Zresztą – podczas meczu z Radomiakiem już to widzieliśmy i słyszeliśmy. Trener żyje wydarzeniami, dużo motywuje.

Zamykając wątek Jacka Magiery, mieliście takie wrażenie, że to była osoba, która ma pomysł na wyjście z dołka? Patrząc z zewnątrz, nie dało się tego odczuć. Trener nie wyglądał na osobę, która potrafiłaby dokonać drastycznych zmian czy po prostu wstrząsnąć zespołem.

Reklama

Trzeba tutaj pamiętać o jednej rzeczy, która nie jest prosta. Bardzo trudno znaleźć balans między tym, na co można pozwolić sobie w rozmowie z trenerem, a co jest już przekroczeniem pewnej granicy. My, jako klub, zawsze wychodziliśmy z założenia, że nie ma takiej możliwości, żeby budować jakiś projekt bez udziału pierwszego trenera. Chodzi o porozumienie przy transferach, obranie jakiegoś kierunku w taktyce, zarządzanie kadrą. Ogółem założenie jest takie, żeby do pracy trenera się nie wtrącać. Nie będę jednak ukrywał, że nawet w dobrym okresie mieliśmy z Jackiem Magierą sporo rozmów dotyczących drużyny, zawodników. Nie ingerujemy jednak w filozofię gry żadnego trenera, bo jeśli tak by było, to sami byśmy mogli te drużynę poprowadzić, a to przecież bez sensu. Staraliśmy się pomagać trenerowi, dzieliliśmy się swoim zdaniem, ale nie narzucaliśmy go.

Rozumiem to w ten sposób, że trener Magiera miał swoje przekonanie, którego mocno się trzymał. Miał też swoich piłkarzy, którym ufał zdecydowanie na zapas i robił to wbrew temu, jak prezentowali się na boisku. To dotyczy również letnich nabytków, co do których uczciwie musimy przyznać, że nie wszystkie się sprawdziły.

Co do przekonania – zgadzam się. To wynika z tego, jakim Jacek Magiera jest trenerem. Jeśli chodzi natomiast o ruchy transferowe, łatwiej byłoby je ocenić, gdybyśmy mogli jednoznacznie stwierdzić o rozczarowaniu. Przy niektórych zawodnikach mieliśmy wrażenie, że ich możliwości do wykazania się były ograniczone. Na ten temat bardzo często z Jackiem Magierą rozmawialiśmy. Co do transferów – łatwiej byłoby, gdybyśmy wskazali konkretne nazwiska z ostatnich dwóch okienek, które nie wypaliły.

Choćby Quintana czy Verdasca. W przypadku tego drugiego proporcje między tym, ile gra, a jaką jakość oferuje, jest wyraźnie zaburzona. Tutaj często pojawiają się takie kibicowskie rozważania, czy klub aby nie forsuje stawiania na piłkarza, który został sprowadzony. Osobiście miałem odwrotne wrażenie, to znaczy: trener Magiera się uparł.

Sytuacja Caye Quintany jest dosyć niewdzięczna. Sprowadziliśmy tego zawodnika za zgodą trenera w konkretnym celu: miał zastąpić Erika Exposito. Pół roku temu założyliśmy, że wytransferujemy Erika wcześniej czy później. Ze względu na udział w europejskich pucharach zostało to odłożone w czasie. Finalnie tego nie zrobiliśmy, więc przedłużyliśmy umowę nadal z myślą o sprzedaży. Poza tym Quintana przegrał rywalizację sportową z Exposito.

Co do Verdaski – nie miałem sygnałów ani od trenera, ani od dyrektora sportowego, że jest forsowany na siłę. Być może jego regularna gra to wyłącznie decyzja Jacka Magiery, jednak Piotr Tworek też postawił na tego zawodnika w swoim pierwszym meczu. Trudno mi jednak jednoznacznie stwierdzić, że to rozczarowanie transferowe. Z punktu widzenia trenera Magiery on po prostu musiał wygrać rywalizację.

Łatwiej będzie prezesowi powiedzieć o rozczarowaniu w kontekście Waldemara Soboty. Tego jestem pewien. W tym sezonie to nawet nie jest połowa tego piłkarza, którego widzieliśmy tuż po powrocie do Śląska.

Nie chciałbym wypowiadać się o zawodnikach w kontekście negatywnym. Wolę mimo wszystko ich budować, a poza tym nie jestem osobą, która powinna oceniać wkład sportowy konkretnych piłkarzy. Natomiast muszę powiedzieć zupełnie szczerze, że mieliśmy zupełnie inne oczekiwania względem Waldka. Moim zdaniem bardzo istotne w kontekście naszych obecnych problemów jest to, że zawodnicy o większym doświadczeniu nie spełniają oczekiwań, które wobec nich mamy. A są one wyższe niż względem przeciętnego pod względem doświadczenia czy młodego zawodnika.

Składową obecnych problemów jest też niedoszła, ale w skutkach drastyczna próba sprzedania w zimowym okienku Mateusza Praszelika i Erika Exposito. O ile Praszelika da się jeszcze zrozumieć, bo została wpłacona za niego klauzula, o tyle Darek Sztylka na początku stycznia zapowiedział, że nie ma takiej opcji, żeby obaj piłkarze odeszli. Finalnie odszedł jeden, ale drugiego – powiedzmy sobie szczerze – jakby nie było. Rozumiem, że o zwrocie w postrzeganiu tej sytuacji transferowej zadecydował czynnik finansowy?

Ta sytuacja nauczyła Darka Sztylkę jednego: nigdy nie mów „nigdy”… Co do zawodników, obaj byli rozpatrywani przez klub jako prospekt transferowy w zimowym okienku. Nie tylko w jego trakcie, ale również miesiąc-dwa wcześniej. Zdawaliśmy sobie sprawę, że transfery wchodzą w grę. Nie zakładaliśmy jednak, że zimą wydarzy się taka sytuacja z Praszelikiem. Co innego z Exposito, z którym przedłużyliśmy kontrakt z myślą o sprzedaży właśnie zimą. Tak więc jedyną przesłanką nie było zasypanie jakiejś dziury finansowej. Po prostu zaplanowanego już transferu nie zrobiliśmy pół roku wcześniej, bo uważaliśmy, że to zaburzy sytuację sportową klubu. To zmieniło się zimą, bo mieliśmy już przygotowanego następcę Exposito.

Czy robiliśmy ten transfer na siłę? Nie. Przebieraliśmy w ofertach. Pojawiła się jedna, która była bardzo lukratywna dla zawodnika i ciekawa dla nas. Próbowaliśmy więc przeprowadzić tę transakcję. To skończyło się fiaskiem, ale nie na linii klub-klub. Exposito dostał do podpisania bardzo kontrowersyjne zapisy i zdziwiłbym się, gdyby po ich zobaczeniu zawodnik z agentem byli w stanie je zaakceptować.

Czy sytuacja z Exposito i Praszelikiem miała wpływ na drużynę? Zawsze łatwo powiedzieć, że tak. Proszę jednak pamiętać o tym, że wpadliśmy w dołek jeszcze przed zimowym okienkiem transferowym. Nie sprowadzałbym więc kryzysu Śląska do kwestii zaburzonego okresu przygotowawczego Erika i odejścia Mateusza. Zgodziłbym się z tym stwierdzeniem, gdybyśmy do końca roku grali znacznie lepiej, a na wiosnę znacznie gorzej. Wtedy też nie patrzylibyśmy na Śląsk przez pryzmat walki o utrzymanie, a z perspektywy straconej szansy na europejskie puchary.

Czyli transfer Mateusza Praszelika był dla was czymś niespodziewanym. Kiedy rozmawiałem z Mateuszem w połowie stycznia, takiego tematu jeszcze nie było. Mówił, że chce wyjechać z Polski w 2022 roku, ale to było tyle. Nie minął tydzień, gdy padła wieść o potencjalnym transferze do Włoch.

Na pewno braliśmy pod uwagę fakt, że Praszelik może zmienić przynależność klubową w ciągu dwóch następnych okienek. Z tą opinią zgadzał się sam trener. Nie chcę mówić, że nie mieliśmy nic do powiedzenia w kwestii zatrzymania Praszelika, ale to nie była transakcja z kategorii takich, którą można kwestionować. Została zaoferowana kwota odstępnego, a poza tym Mateusz był tym transferem bardzo zainteresowany.

Wracając do Piotra Tworka, to nie był wybór trochę z przymusu? Liczba dostępnych opcji na rynku trenerskim była mocno ograniczona. Zastanawiam się, kto jeszcze był przez was brany pod uwagę.

Kiedy w pewnym momencie zdaliśmy sobie sprawę, że w ciągu kilku tygodni może dojść do realizacji nieciekawych scenariuszy, musieliśmy zrobić rozeznanie na rynku. To nie ma żadnego związku z brakiem lojalności, to normalne rzemiosło w tym zawodzie. Patrzyliśmy przez pryzmat wszystkich dostępnych trenerów, mieliśmy listę, na której byli Polacy i trenerzy zagraniczni. W tej drugiej grupie byli również tacy, którzy w Polsce jeszcze nie pracowali, ale przyglądaliśmy się ich pracy już wcześniej. Nazwisk było dużo. Niektóre opcje odpadły przez względy finansowe, inne przez wyznawaną filozofię pracy. Mówiąc brutalnie, przez wojnę na Ukrainie też straciliśmy kilka okazji. Tak więc musieliśmy szukać kompromisu, którego szuka się zawsze przy wyborze nowego szkoleniowca. Podobnie jest z zawodnikami. Obracając to w żart, oczywiście, że chciałbym Juergena Kloppa w Śląsku. Ale nasze możliwości są, jakie są. Zresztą – w sferze, w której są pieniądze, zawsze szuka się kompromisów, nie marzeń.

Kompromis to zręczne określenie w przypadku klubu miejskiego.

Nie da się tego ukryć. Tutaj nic nie dzieje się w ramach hurraoptymizmu. Wszystko odbywa się w sposób racjonalny i wyważony. Gdy czasami czytamy o spekulacjach, jaki trener czy zawodnik mógłby trafić do Śląska, łapiemy się za głowę. Ranga niektórych nazwisk nie przystaje do naszych realiów finansowych. Chodzi tu o kwoty transferów i potencjalne zarobki.

Co może prezes powiedzieć o wystąpieniu medialnym prezydenta Wrocławia, który zapowiedział, że jeśli klub odpowiednio nie zareaguje, to on sam wprowadzi w życie „plan naprawczy”? Jacek Sutryk nie przyzwyczaił do tak mocnych słów w kontekście Śląska Wrocław. To brzmi złowieszczo.

To nie zdarza się często, więc tym bardziej musimy brać te słowa pod rozwagę. Na samym końcu to Jacek Sutryk jest przedstawicielem właściciela klubu, gminy Wrocław. Ma zatem pełne prawo do takich stwierdzeń i to pokazuje, że absolutnie nikt nie jest zadowolony z naszej sytuacji. Na co dzień prezydent miasta nie funkcjonuje w rzeczywistości klubowej, nie ingeruje w żaden aspekt na poziomie bezpośrednim. Tym wystąpieniem wyraził swoją frustrację, którą oczywiście rozumiemy. Nie wchodząc w polemikę, mogę powiedzieć w ten sposób: wymiana Jacka Magiery na Piotra Tworka jest jednym z elementów procesu naprawczego. Mamy jeszcze 9 kolejek do końca i trenera na pokładzie, którego cechy będą potrzebne w obecnej sytuacji, by poprawić grę i pozycję drużyny.

Trener Tworek może liczyć na nie bycie trenerem tymczasowym? Jeśli Śląsk się utrzyma, prezes dopuszcza długofalową wizję z tym człowiekiem u steru? Bo mówimy jednak o innej charakterystyce trenerskiej w porównaniu do Jacka Magiery, a przecież właśnie w jego stylu pracy widzieliście perspektywę na dłuższą współpracę.

To zależy, jak pojmować pojęcie „na dłużej”. Trener Magiera miał być na dłużej, a nie wypracował nawet 12 miesięcy. Rozmawiałem o tym z trenerem Tworkiem i wspólnie zdajemy sobie sprawę, że podjął się niełatwego wyzwania pod dużą presją. Wychodzę jednak z założenia, że to też jest szansa, z której można skorzystać. Nigdy bym nie użył stwierdzenia, że bierzemy kogoś na chwilę. Gdyby tak było, moglibyśmy pokusić się o dokończenie sezonu przez asystentów. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której powierzamy tak duży projekt jak piłkarska drużyna Śląska Wrocław – warty kilkadziesiąt milionów złotych, na którym opierają się inne sekcje – komuś, kto za chwilę może odejść. W mojej ocenie to byłoby bardzo kontrowersyjne posunięcie.

Pół żartem, Śląsk ma całkiem świeże doświadczenie w udanej walce o utrzymanie, co powinno ostatecznie zaważyć. Ale niezależnie od rozstrzygnięcia uważam, że po sezonie w kadrze powinny nastąpić jakieś czystki czy chociaż zmiana hierarchii na kilku pozycjach. Mówię tu przede wszystkim o piłkarzach doświadczonych.

Niektórym doświadczonym zawodnikom kończą się kontrakty, ale póki sezon trwa, nie podejmujemy rozmów. Chcemy, żeby najpierw pokazali, co trzeba na boisku. Poza tym przykre jest dla mnie to, że odzwyczailiśmy się od walki o utrzymanie, a teraz musimy do tego wrócić. Będę te słowa powtarzał jak slogan, ale to nie jest miejsce Śląska Wrocław. Ani klubu, ani miasta. Nie możemy się zastanawiać, czy skończymy sezon na miejscu 10-12. Ja chcę, żebyśmy dyskutowali o piątym, czwartym czy nawet trzecim, a raz na kilka lat o mistrzostwie Polski. Wydaje mi się, że podejmujemy dobre kroki w dążeniu do znalezienia się w takiej rzeczywistości, zwłaszcza jeśli chodzi o budowę drużyny jako całości i akademię. Niestety to, co dzieje się od października, jest dla nas bardzo zastanawiające. Gdyby od początku sezonu Śląsk Jacka Magiery grał, mówiąc kolokwialnie, piach – nie mielibyśmy złudzeń. A tutaj w trakcie sezonu stało się coś, co nas niepokoi.

Ma sobie prezes coś do zarzucenia? Czy może jednak jako ludzie zarządzający klubem uważacie, że zrobiliście wszystko, co się da najlepiej, żeby obecnej sytuacji uniknąć?

Rozdzieliłbym dwie sprawy: czy mamy wrażenie, że można było zrobić coś lepiej i czy zrobiliśmy wszystko. Generalnie nie wyobrażam sobie, żebyśmy nie zrobili wszystkiego, co z naszej strony można zrobić. Co ważne, też z punktu widzenia ograniczonych możliwości finansowych. To było dla nas bardzo istotne na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu miesięcy, żeby najpierw oczyścić spółkę z problemów, a potem funkcjonować w ramach tego, co mamy. Nie brać „na kreskę”, być rozsądnym. Uważam, że pod tym względem zrobiliśmy wszystko, co się da. Chodzi tu o personalia zawodników i zaplecze, w jakim funkcjonuje drużyna. Obie te kwestie uległy diametralnej zmianie na plus.

Natomiast czy decyzje, jakie podjęliśmy, były najlepsze z możliwych? To weryfikuje wynik. Skoro zajmujemy odległe miejsce od górnej części tabeli, wychodzi na to, że pewne nasze decyzje były prawdopodobnie błędne. To, czy wybraliśmy złego trenera, czy pracował za długo lub krótko, będziemy oceniać po czasie. To samo tyczy się transferów. Nie zawsze możemy myśleć o własnym interesie, bo dochodzi coś takiego jak zdanie i mentalność zawodnika. Przykładem jest Praszelik, którego odejście mogliśmy wstrzymać, ale on mógłby nas uznać za stronę krzywdzącą. Tak więc dzisiaj nad wieloma kwestiami możemy jedynie gdybać, znaków zapytania jest dużo. Na tę chwile pewne jest jedno: potrzebujemy innych impulsów. Nie takich, które były stosowane do tej pory. Potem przyjdzie czas na rozliczenie.

ROZMAWIAŁ KAMIL WARZOCHA

Fot. Newspix

WIĘCEJ O ŚLĄSKU WROCŁAW:

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
0
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Ekstraklasa

Komentarze

32 komentarzy

Loading...