Rosja barbarzyńsko najeżdżała Ukrainę, a Anatolija Tymoszczuka bolało gardło. Rosyjskie wojska bombardowały, paliły i zabijały, a Anatolij Tymoszczuk czuł się nieswojo, więc nie zasiadł na ławce trenerskiej Zenitu Sankt Petersburg podczas meczu z Rubinem Kazań. Żaden to sprzeciw, żaden to bunt, żaden to manifest. Jednocześnie bowiem Anatolij Tymoszczuk złowrogo milczał. Tak oto jeden z najbardziej zasłużonych piłkarzy w historii reprezentacji Ukrainy zburzył swój pomnik i został ochrzczony zdrajcą narodu.
– Potrzebujemy pokoju. W trosce o nasze dzieci i rodziców, w trosce o życie na Ziemi – napisał 42-letni asystent głównego trenera w Zenicie Sankt Petersburg. Miejsce? Story na Instagramie. Czas? 9 marca. Haczyk? Relacja została szybko usunięta. Dodatkowy smaczek? Na zamieszczonej we wpisie mapie Ukrainy nie znalazło się miejsce dla obwodu odeskiego. Anatolij Tymoszczuk nie zaspokoił żądnej patriotycznych gestów i uniesień woli narodu. Anatolij Tymoszczuk utwierdził wolę narodu w przekonaniu, że nie jest godny identyfikowania się z ukraińskimi barwami.
Ten człowiek stracił włosy
Ołeksandr Alijew, dwudziestoośmiokrotny reprezentant Ukrainy: – Ten człowiek to zwykłe gówno. Ten człowiek stracił swoje włosy. Nie powiedział ani słowa potępiającego wojnę. Nie okazał nawet najmniejszego wsparcia Ukrainie. Jest zaślepiony kasą od Gaspromu, od Zenitu. Wie, że jeśli postawiłby się barbarzyńskiej polityce Rosji, zostałby wyrzucony na zbity pysk.
Jewhen Łewczenko, ośmiokrotny reprezentant Ukrainy: – Tola, jak możesz milczeć i dalej pracować w Rosji? Graliśmy w reprezentacji, z dumą nosiliśmy ukraińskie barwy i słuchaliśmy hymnu przed meczami, a teraz po prostu milczysz? Jak możesz z tym żyć?
Rusłan Malinowski, dwudziestoczterokrotny reprezentant Ukrainy: – Nie jest już legendą ukraińskiej piłki. Mamy takie czasy, że wszyscy zapomnieli o jego zasługach dla naszego kraju.
Ołeh Fedorczuk, ukraiński trener: – Nie było jeszcze narodu bez zdrajców. Każdy wybiera swoją drogę, on wybrał swoją – fałszywą, niegodną. Tymoszczuk był pokryty ukraińskimi symbolami od stóp do głów. Ale to były puste wiwaty, puste gesty. Gardzę ludźmi, którzy demonstrują swój patriotyzm, próbując udowodnić, że są lepsi od kogoś innego. Prawdziwy patriotyzm wykazują faceci na linii frontu, którzy nie chodzą w drogich koszulach, a w żołnierskich mundurach. Tymoszczuk ilustruje smętną odmianę pseudo-patriotyzmu.
Anatolij Tymoszczuk pobiera pensję w Zenicie. W klubie z Sankt Petersburga, dawnego Leningradu, gdzie na świat przyszedł Władimir Putin, którego zaangażowanie i aprobata pozwoliły rozwinąć skrzydła futbolowi w dawnej stolicy kraju. W klubie, w którego petrodolary i petroruble inwestuje Gazprom, będący uosobieniem obrzydliwych rosyjskich pragnień i słabostek – bogactwa, materializmu i mocarstwowości. Anatolij Tymoszczuk zupełnie nie wstydzi się takiego stanu rzeczy. Kiedy bowiem oskarżany zewsząd o dwulicowość i zdradzieckość Jarosław Rakicki zerwał swój kontrakt z ekipą błękitno-biało-niebieskich, kiedy Andrij Woronin czmychnął z Dynama Moskwa i zakrzyknął „zatrzymajcie tego skurwysyna Putina”, Anatolij Tymoszczuk nie zamierzał odnosić się do wojny, bo jego enigmatyczny wpis w mediach społecznościowych trudno uznać za sensowne stanowisko w tak palącej sprawie jak wojna we własnej ojczyźnie. Ale też trudno dziwić się milczeniu legendarnego ukraińskiego piłkarza w obliczu wszystkich jego niebezpiecznych związków z narodem rosyjskim.
Koszulka w kosmosie
O miłości Tymoszczuka do Zenitu i miłości Zenitu do Tymoszczuka wiedzą nawet w kosmosie. Brzmi to trochę jak tandetna kalka z walentynkowego graffiti nabazgranego na bloku ukochanej przez sztywnego ziomeczka z osiedla, ale taka jest prawda, nie ma w tym grama przekłamania. Swojego czasu kosmonauta Jurij Malenczenko, prywatnie fan Zenitu, zabrał koszulkę Tymoszczuka na statek kosmiczny i założył pod skafander podczas spaceru kosmicznego. Nikt nie był specjalnie zdziwiony tą ekstrawagancją, bo na początku wieku Malenczenko wziął pierwszy kosmiczny ślub – jego ukochana w sukni ślubnej znajdowała się na Ziemi, a on czterysta kilometrów nad nią na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Ot, taka dygresja.
Tymoszczuk to postać ikoniczna w historii współczesnej historii piłki nożnej na Ukrainie i w Rosji. Wybił się podczas wzrastania potęgi Szachtara Donieck w pierwszej dekadzie dwudziestego pierwszego wieku. Walnie przyczynił się do pierwszego większego sukcesu reprezentacji Ukrainy na międzynarodowej imprezie – awansu do ćwierćfinału niemieckich mistrzostw świata w 2006 roku. Snujący imperialistyczne plany Zenit musiał zapłacić za niego trzydzieści milionów dolarów. W Sankt Petersburgu szybko dostał opaskę kapitana i zrobił z niej należyty użytek. W pierwszym roku zaciągnął klub do pierwszego mistrzostwa Rosji i zgarnął nagrodę dla Piłkarza Roku w lidze rosyjskiej. W kolejnej kampanii poprowadził Zenit do zwycięstwa w Pucharze UEFA, a potem w Superpuchar Europy. Nikt nie miał do niego pretensji, gdy Ukrainiec przechodził do Bayernu, a gdy przygoda z Bawarią się skończyła, kierunek mógł być tylko jeden: Sankt Petersburg i trzymilionowa gaża.
Nie zawsze było jednak kolorowo, bo i opowieści o dwóch narodach wielbiących Tymoszczuka, to historie wielkiego antagonizmu. Gdy więc wiosną 2014 roku wybuchła wojna między pro-rosyjskimi separatystami oraz wspierającą ich Rosją a siłami wiernymi legalnym władzom Ukrainy, Anatolij Tymoszczuk, jako piłkarz i gwiazdor Zenitu, znalazł się w potrzasku. Wielbił Sankt Petersburg, wielbił grubą kasę płynącą wprost na jego konto bankowe z Gazpromu, ale miał też swoje obowiązki jako piłkarz i gwiazdor reprezentacji Ukrainy. Siedem lat temu relacjonowaliśmy to tak:
Tymoszczuk w wywiadach starał się zachować rozsądny ton, mówić przede wszystkim o pokoju i konieczności pojednania. Ostatnio odwiedził jednak w szpitalu ukraińskich żołnierzy, przywiózł im reprezentacyjne gadżety, delegacja poszkodowanych na froncie dostała też zaproszenie na mecz z Hiszpanią, a tego w Rosji już nie mogli puścić mu płazem. Opowiedział się tym ruchem po jednej ze stron konfliktu i zaczęła się nagonka. Kremlowskie telewizje wzięły go na cel i zaczęły oczerniać, mówiąc o dziwnych ruchach Tymoszczuka, o tym, że chyba zapomniał gdzie dostaje wypłatę. Zenit odciął się od krytyki, nazwał sprawę prywatną, ale nie zdziwimy się, jeśli rozmowy o nowym kontrakcie Tymoszczuka spalą na panewce, choć jeszcze w lutym wyglądało na to, że kapitan ukraińskiej kadry zostanie w Rosji. Fanatyków w samym Petersburgu przecież nie brakuje i teraz piłkarz może bać się o bezpieczeństwo własne i swoich bliskich, a dla Zenitu taki członek szatni może być postacią niewygodną.
I rzeczywiście, 1 lipca ukraiński piłkarz podpisał kontrakt z Kajratem Ałmaty, gdzie w 2017 roku zakończył karierę, żeby… niedługo później zostać asystentem trenera w Zenicie Sankt Petersburg, gdzie do tej pory Tymoszczuk pomagał w pracy trzem kolejnym pierwszym szkoleniowcom – Mircei Lucescu, Roberto Manciniemu i Sergeiowi Semakowi.
Wygumkowany z historii
Grzegorz Lato, wielki piłkarz i nie-wielki prezes, powiedział kiedyś krytykującym jego pzpnowską karierę dziennikarzom, że „nigdy nie uda im się wygumkować go z historii polskiego futbolu”. Król strzelców mistrzostw świata z 1974 roku autentycznie bał się, że jego nieudolne rządy przykryją blask chwały sprzed dekad. Minęły lata, pamięci o wyczynach Laty nikt nie neguje. Anatolij Tymoszczuk nie będzie mógł liczyć na taką łaskawość. I nic dziwnego, bo kaliber sprawy jest nieporównywalny. Inni zasłużeni ukraińscy sportowcy wspierają naród. Bracia Kliczko walczą w Kijowie. Ołeksandr Usyk i Wasyl Łomaczenko chwycili za broń. Andrij Szewczenko zabiera głos. Aktywni sportowcy w zagranicznych ligach prześcigają się w organizowani pomocy i solidarnościowych gestach. Tymoszczuk swoim milczeniem legitymizuje rosyjskie zbrodnie.
Ukraiński Związek Piłki Nożnej zareagował więc brutalnie i zdecydowanie. UAF postanowił wymazać stuczterdziestoczterokrotnego reprezentanta Ukrainy z kart swojej futbolowej historii. Pozbawił go licencji trenerskiej. Odebrał mu wszystkie związkowe i państwowe nagrody. Wykreślił go z rejestru piłkarzy. Pozbawił go wszystkich tytułów, osiągnięć i statystyk z ukraińskich boisk i reprezentacji. Wygumkował go. Tak obchodzi się ze zdrajcami…
Potwór i rosyjski agent?
Najgrubszej amunicji przeciwko Anatolijowi Tymoszczukowi dostarcza jego była żona Nadia Navrotska. – Popatrz na umierające ukraińskie dzieci. Takie same, jak twoje ukraińskie dzieci. Zabijają je ludzie, którym liżesz dupy. Zabijasz dzieci, wraz z nimi, każdego jednego jebanego dnia – pisała kobieta. Mają ze sobą dwójkę potomstwa, dwójkę dziewczynek – Noę i Mię. Kiedy trwała już wojna, kiedy ukraiński naród oczekiwał na jakąkolwiek odezwę swojego legendarnego piłkarza, niemiecki Bild opublikował treść pisma, jakie prawnik Tymoszczuka wystosował do Nadii Navrotskiej. – Chcielibyśmy poinformować, że ze względu na sankcje wobec Federacji Rosyjskiej, które mają wpływ na transakcje płatnicze, nasz klient prawdopodobnie nie będzie w stanie zapłacić za utrzymanie córek Noa i Mia w czasie obowiązywania tych sankcji – pisał dr Eberhard Stabreit.
Rosyjscy dziennikarze zaprzeczali jednak tym rewelacjom i przekazywali stanowisko samego piłkarza, który twierdził, że choć faktycznie jego prawnik wystosował stosowne pismo, to dzieci są dla niego najważniejsze i zapłacił alimenty na kilka miesięcy do przodu. Tak czy inaczej, jego relacja z Nadią Navrotską to bardzo złożony temat. Kontrowersyjnie było już w 2016 roku, kiedy kobieta udzieliła obszernego wywiadu Football 24, w którym – między impresjami o zgubnym wpływie teściowej na jakość codziennego pożycia małżeńskiego i swoim umiłowaniu dla twórczości Claude’a Moneta – próbowała przedstawić Tymoszczuka jako potwora, hipokrytę, cudzołożnika, egoistę i zdrajcę narodu. Zarzucała, że choć ma prawo do dwóch telefonów tygodniowo do dzieci (on mieszka w Rosji, dziewczynki w Niemczech), komórka potrafi milczeć przez wiele miesięcy. Opowiadała o długoletnim romansie byłego męża z Rosjanką. Napominała o jego niejasnych relacjach z „ruskimi kacykami”.
– Za oknami sali rozpraw znajdował się starożytny cmentarz, który od czasu do czasu skłaniał do refleksji na temat obecnego stanu naszego związku… Jego prawnik był kiedyś reprezentantem partii Jedna Rosja, a teraz może dostać się do Dumy Państwowej z partii Sprawiedliwa Rosja i jest znany z odebrania małego dziecka żonie Aleksandra Kierżakowa – snuła Nadia Navrotska.
Nie tak dawno kobieta wytoczyła jeszcze potężniejszą artylerię i zasugerowała, że sama nie wiedziała, co myśleć o swoim mężu, kiedy ten utrzymywał zaskakująco stały kontakt z otoczeniem samego Władimira Putina. Wszystkie te skrajnie nacechowanie emocjonalnym stosunkiem do eks-małżonka słowa i zdania Nadii Navrotskiej tylko podbiły sensacyjne doniesienia o rzekomej agenturze Tymoszczuka na rzecz państwa rosyjskiego. Konstantyn Andrijuk, ceniony ukraiński dziennikarz, opublikował zdjęcia dokumentów, które mają świadczyć o tym, że Tymoszczuk od dziesięciu lat działa dla rosyjskich służb specjalnych. Witalij Jurczenko pisał tak:
Dlaczego Tymoszczuk milczy? Wszyscy jesteśmy zaniepokojeni tą ciszą w eterze. Tylko, czy to milczenie jest przypadkowe? Kila lat temu, podczas pierwszych informacji o rozwodzie piłkarza ze swoją byłą żoną, otrzymałem ciekawą wiadomość z pięcioma zdjęciami z nieznanego adresu. To umowa o współpracy z Federalną Służbą Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej.
Treść przysięgi brzmi tak: Ja, Anatolij Tymoszczuk, po wstąpieniu do służby w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, przysięgam wierność narodowi Federacji Rosyjskiej. Przysięgam przestrzegać Konstytucji i ustaw Federacji Rosyjskiej; szanować i przestrzegać prawa i wolności człowieka; wiernie wykonywać polecenia przełożonych i obowiązki wynikające z pełnionego urzędu. Przysięgam godnie znosić trudy służby w organach spraw wewnętrznych, być uczciwym i odważnym stróżem prawa. Przysięgam być czujnym i dochować tajemnicy państwowej i służbowej. Druga strona określała się tak: nie będziemy ingerować w jego czyny, dla ułatwienia wzajemnie korzystnej i długoterminowej współpracy zapewniamy dostęp do informacji kategorii A Federacji Rosyjskiej.
Ukraińscy dziennikarze zaznaczyli przy tym, że wszelkie dokumenty tego typu nie mogą stanowić niepodważalnego dowodu w tej sprawie i należy podchodzić do nich z godną większej sprawy nieufnością.
Problemy Tymoszczuka
Anatolij Tymoszczuk napytał sobie biedy. Nachapał się petrorubli od Gazpromu, zapracował sobie na status legendy w Zenicie Sankt Petersburg, umościł sobie przytulne gniazdko w Rosji, więc z jednej strony trudno dziwić się jego przyjaznemu stosunkowi do tego narodu, ale z drugiej… jest to kompletnie niezrozumiałe. Pochodzi z Łucka, a więc z zachodu Ukrainy, gdzie rosyjskie wpływy nie są tak inwazyjne, jak na wschodzie kraju. Status czołowej postaci wschodnioeuropejskiego futbolu zyskał w Szachtarze Donieck, którego właściciel Rinat Achmetow, najbogatszy Ukrainiec z całą siecią międzynarodowych powiązań, niedawno zerwał swoje wszelkie biznesowe kontakty z Rosją, a Putina nazwał zbrodniarzem wojennym. Ma na koncie najwięcej występów w historii reprezentacji Ukrainy, a prawie wszyscy jego byli i obecni koledzy z piłkarskich czasów zdążyli już potępić inwazję Rosji na Ukrainę.
Tylko nie on.
A milczenie potrafi być tak wymowne, jak straceńcze.
Czytaj więcej o wojnie na Ukrainie:
- Mam tylko torbę i dziecko na ramieniu. Reportaż o Warszawie Wschodniej
- Jak wygląda pomoc po drugiej stronie granicy?
- Wojciech Szewko: – Wojnę na Ukrainie ufundowaliśmy my, czyli Zachód
- Nie możemy do domu. Reportaż o uchodźcach z Ukrainy
- Jak w XX wieku ginęli najważniejsi rosyjscy przywódcy?
- Wołodymyr Zełenski. Historia prezydenta, który stanął na drodze Putina
- Anonymous. Od internetowych trolli do wirtualnej potęgi
- Ramzan Kadyrow. Człowiek, którego boi się nawet Putin
Fot. Newspix