Starcie Cracovii z Pogonią było cudownym doznaniem. I celowo nie piszemy, że był to cudowny mecz – bo mecz był zwyczajny, taki jakich wiele. Ani przesadnie dobry, ani też niezbliżający się do granicy przyzwoitości. Ten dzień zostanie zapamiętany przez pryzmat wszystkiego, co działo się poza boiskiem.
Najpierw kibice „Pasów” zaczęli odpalać jakieś petardy hukowe. Potem szturmowali sektor gości. Ich zapędy ostudził Jacek Zieliński, krzycząc do młyna „uspokójcie się, dajcie nam grać, bo będzie walkower!”. Po tej interwencji kibice Cracovii zaczęli skandować nazwisko trenera (???). W końcówce meczu przy samej murawie, przed bandami reklamowymi, zagościli policjanci z psami. POLICJANCI Z PSAMI. PRZY MURAWIE. Psy co chwilę szczekały, co zbierały mikrofony Canal+. Gdy Cornel Rapa podbiegł do linii bocznej, by wyrzucić aut, został przez oszczekany. To były niebywałe sceny. Czuliśmy się jak w latach 90.
Tylko ten całkiem urokliwy stadion Cracovii nie pasował do fleszów z tamtego okresu. W pewnym momencie doszło nawet do przerwania meczu i kto wie, czy ten w ogóle trwałby dalej, gdyby nie interwencja Jacka Zielińskiego. To dzięki jego apelowi kibice ogarnęli się i mecz można było kontynuować. O świetnym zachowaniu trenera “Pasów” piszemy szerzej TUTAJ.
A jeśli ktoś chce zobaczyć, jak psy oszczekują Rapę…
🦮🐶👮🏼♂️#CRAPOG pic.twitter.com/uECBGGQaQL
— Bartosz Bis (@BartoszBis) March 12, 2022
Cracovia – Pogoń. „Portowcy” nie kontrolowali tego, co się dzieje
Skupmy się jednak na tym, co na murawie. Gdy Kosta Runjaić planuje mikrocykl przed meczami z Cracovią, w jego sztabie może pojawiać się pewna nerwówka. Bilans niemieckiego trenera z Cracovią, włącznie z dzisiejszym meczem? 4 zwycięstwa, 3 remisy, 5 porażek. „Pasy” to obok Lecha drużyna, która napsuła Pogoni najwięcej krwi w ostatnich latach.
Tak było i dzisiaj. Cracovia od pierwszej minuty zakładała wysoki pressing, spod którego lider Ekstraklasy nie potrafił wyjść. Gdy już to zrobił w czwartej minucie, świetną okazję po podaniu Grosickiego miał Kurzawa, ale kopnął gdzieś w trybuny (może to tak rozwścieczyło miejscowych kibiców?!). To jednorazowy przebłysk Pogoni, która zdawała się nie mieć zbyt wielkiej kontroli nad tym, co się dzieje. Znacznie bardziej podobała się Cracovia. To też nie tak, że „Pasy” raz po raz szturmowały bramkę Stipicy. Ciekawą sytuację miał Konoplanka, który zakręcił Bartkowskim i posłał w sumie niezły strzał, lecz kapitalnym refleksem wykazał się Stipica. Były jakieś inne próby – Ghity (główka po rogu), Hebo (spontaniczny strzał z dystansu) czy Knapa (wolny obok bramki) – ale generalnie wszystkie bez większej historii.
To nie zmienia faktu, że Cracovia nie mogła się podobać. Miała w sobie tę probierzowską upierdliwość połączoną z wysokimi zdolnościami do szybkiego wyjścia z piłką. Wygrywała środek pola. Neutralizowała atuty Pogoni, w której zagrało od początku dwóch wygranych meczu z Radomiakiem – Drygas i Kurzawa. Obaj raczej nie uwiarygodnili swoich kandydatur pod kątem wystawiania ich w przyszłości.
Cracovia – Pogoń. Psy zmobilizowały piłkarzy
Chwilę po zmianie stron Grosicki posłał płaską wrzutkę do Zahovicia w drugie tempo – taką w sumie idealną, ale Słoweniec posłał woleja obok bramki (i tak był chyba spalony). Skrzydłowy, którego oglądał z trybun Czesław Michniewicz, wypracował kolegom dwie fajne okazje, ale i tak zszedł jako pierwszy, co może mieć związek z chorobą, jaką przechodził w ostatnich dniach. „Grosik” kompletnie nie mógł uwierzyć w to, że Runjaic go zdejmuje. I trzeba mu oddać – zmiana przyszła akurat w momencie, gdy łapał gaz. Odpowiedź Cracovii na tę okazję? Ekipa Zielińskiego kilkoma podaniami wzorcowo wyprowadziła piłkę spod własnego pola karnego i przed szansą stanął Konoplanka. Tym razem kompletnie skiksował.
Ogólnie mecz wyglądał tak samo, jak w pierwszej połowie. Nieźle się to oglądało i obu drużynom nie można było odmówić chęci zdobycia gola. Obie ekipy grały po prostu za dobrze w defensywie, by dopuszczać do akcji bramkowych. No, aż do doliczonego czasu gry, gdy na boisku pojawiły się psy.
Gdy Kowalczyk pakował gola do siatki, wydawało nam się, że Pogoni znów się uda. Wiecie – że powtórzy się historia z meczu ze Stalą, niby coś wisi w powietrzu, niby sytuacje się tworzą, niby w końcówce dominacja coraz większa, ale zamykający sprawę gol pada dopiero w doliczonym czasie gry. Swoją drogą, Kowalczyk w świetny sposób odpowiedział na posadzenie na ławce. Wielu nie wyobraża sobie bez niego składu „Portowców”, a już drugi mecz zaczął na rezerwie.
Jak padł gol? Śmiało moglibyśmy dopisać tutaj trzy osoby, które zaliczyły kluczowe podanie. No bo tak:
- najpierw Fornalczyk napędził akcję lewą stroną, ale został wypchnięty i przytomnie posłał piłkę do boku,
- potem Bartkowski dobrze wrzucił,
- następnie Parzyszek przytomnie zgrał do Jeana Carlosa, który nie miał sytuacji strzeleckiej…
- ale jeszcze przytomniej oddał piłkę do Kowalczyka, który zapakował z czystej pozycji.
Zasady nie są jednak z gumy, a więc kluczowe podanie przyznajemy tylko Parzyszkowi, a asystę Jeanowi Carlosowi. Zanim Pogoń dotrwała do końca meczu, Cracovia zdołała wcisnąć wyrównującego gola. Klasyczny stały fragment gry – wolny z bocznego sektora, wrzutka Hanki w punkt, Rivaldinho (tak, ten Rivaldinho!) przyładował głową, gubiąc Łasickiego, dla którego był to pierwszy tak poważny błąd po powrocie do gry w piłkę. Ciężko stwierdzić, że Jacek Zieliński ma komfort w linii ataku, skoro wystawia tam Pelle van Amersfoorta. Ale z drugiej strony, na wiosnę rezerwowi napastnicy zapewnili mu remisy z Lechem i Pogonią. To całkiem spora wartość.
Co ten wynik oznacza dla tabeli? Dla Cracovii nic wielkiego, Pogoń z kolei może stracić w tej kolejce pozycję lidera. Szczecinianie wyprzedzają Lecha i Raków o dwa punkty. Lech gra w niedzielę w Krakowie z Wisłą, Raków podejmie w poniedziałek u siebie Stal Mielec. „Portowcy” przystępowali do tej kolejki jako lider, ale nikogo nie powinno zdziwić, jeśli skończą ją na trzecim miejscu.
WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE: