Jakiś czas temu może nie zachwycaliśmy się grą Cracovii pod wodzą Jacka Zielińskiego, ale na pewno docenialiśmy progres, jaki ta ekipa zanotowała. Bo tak przecież było – Pasy wreszcie oglądało się przyjemnie, a takie mecze jak z Lechią i Lechem sprawiały, że nie zbierało się na nudności, widząc ekipę z Krakowa w rozpisce. Niestety dziś… Dziś duch przeciętności, nudy i marazmu znów opętał Cracovię. Była ona, by tak rzec, nienachalna piłkarsko. I nie ma co się dziwić, że Górnik z tego skorzystał, wygrywając gładko 3:0.
GÓRNIK ZABRZE – CRACOVIA. BEZNADZIEJA GOŚCI
Już po samych statystykach można zobaczyć, jak źle wyglądała Cracovia w tym meczu, oddała przecież ledwie jeden celny strzał. To było granie skokami, jakieś pojedyncze akcje, które lepiej ułożone, mogły stworzyć przyzwoitą historię, ale cóż – nie dziś. Na przykład Hanca mając przed sobą całą linię obrony Górnika, spalił i gol Rasmussena nie mógł zostać uznany. Potem van Amersfoort mając przed sobą jedynie Bielicę, tak długo zbierał się do strzału, że został zablokowany przez obrońcę – bo czekał naprawdę lata, Jan Urban gdyby chciał, tez byłby blisko bloku.
Jest też kontrowersja sędziowska – przy rzucie wolnym dla Pasów, Dadok wyskoczył jak siatkarz i… po prostu odbił piłkę ręką. Sędzia nie reagował, VAR nie reagował (wszystko działo się jednak przed polem karnym), niemniej Dadok miał już na koncie żółtą kartkę. A skoro pomylił dyscypliny sportu to mógł wylecieć z boiska i przenieść się na halę.
Natomiast te sytuacje to zbyt małe punkty, by zbudować z nich większą całość i pokusić się o jakiekolwiek łupy w Zabrzu. Górnik był dla Cracovii po prostu za mocny, a Nowak i Podolski wyglądali jak goście z zupełnie innego, lepszego futbolowego świata.
GÓRNIK ZABRZE – CRACOVIA. NOWAK&PODOLSKI SHOW
Będziemy się upierać: Nowak to jest facet na granie o trofea w Ekstraklasie. Ma wszystko, by nie musieć się kisić do końca kariery w środku tabeli i dzisiaj potwierdził to po raz kolejny. Gol, asysta, kluczowe podanie. Pełen zestaw. Z kolei Podolski, gdy ma dzień, to też jest w tych rozgrywkach nie do zatrzymania. Jego lewa noga… Ulala, to wydaje się tak łatwe, gdy nią uderza, a w rzeczywistości przecież wszyscy wiemy – to jest cholernie trudne, po prostu Podolski jest tak dobry.
Gole Górnika mogły sprawiać frajdę, bo każdy wychodził trochę z innej bajki.
- Pierwszy – kombinacja na linii Nowak-Podolski-Dadok, ten ostatni ładuje na pustaka. Wszystko w polu karnym na małej przestrzeni, obrona Pasów jest w lesie, nie ma pojęcia co się dzieje.
- Drugi – w słupek wali Krawczyk, ale do piłki dopada Nowak i nie podpala się, tylko idealną wcinką przerzuca futbolówkę nad Niemczyckim. Mógł ładować na pałę? Mógł. Ale to jest Nowak. Pan piłkarz.
- Trzeci – popis Podolskiego. Dostał podanie od Nowaka przed polem karnym, ułożył sobie piłkę na wspomnianej lewej nodze i kopnął nie do obrony w okolice okienka.
Naprawdę oglądało się to bardzo przyjemnie, a przecież do siatki Pasów mogło wpaść więcej sztuk, żeby wspomnieć chociaż okazję Krawczyka, kiedy w sytuacji sam na sam nieznacznie się pomylił. Podawał mu oczywiście Nowak, żadna to sensacja.
Wiadomo, że Górnik ma swoje ograniczenia. Po meczu z Lechem w Pucharze Polski sam Urban przyznawał, że Kolejorz jest po prostu za mocny dla Górnika i jego ekipa nie miała czego szukać. Urban jest też świadomy krótkiej kołderki, jaką zastał w klubie, dwóch równych jedenastek to on nie wystawi, czasem problem jest i z jedną.
Natomiast gdy wszystko zagra, swój dzień mają Nowak, Podolski czy Manneh, to reszta zawodników też chce za nimi gonić. I wtedy Górnik jest groźny dla każdego.
WIĘCEJ O GÓRNIKU ZABRZE:
- Ostatni piłkarz z ulicy. Sceny z życia Lukasa Podolskiego
- Wzorcowe okno Górnika Zabrze. Według oświadczenia
- Sobczyk: Ekstraklasa mnie nie przerasta. Wierzę, że się odbiję
Fot. Newspix