Reklama

„Liczę, że jeszcze się odbiję w Górniku Zabrze. Ekstraklasa mnie nie przerasta”

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

09 lutego 2022, 11:58 • 6 min czytania 3 komentarze

Alex Sobczyk latem 2020 zamienił Spartaka Trnawa na Górnika Zabrze i początek miał bardzo obiecujący. Później jednak urodzony w Austrii napastnik spuścił z tonu. W nowym sezonie nie mógł się odkuć, bo po paru kolejkach doznał poważnej kontuzji i do dziś się leczy. Rozmawiamy o jego walce o zdrowie, Lukasie Podolskim, ciągłym byciu zmienianym co godzinę, świetnym występie na stadionie Legii i nadziejach na przyszłość. Zapraszamy. 

„Liczę, że jeszcze się odbiję w Górniku Zabrze. Ekstraklasa mnie nie przerasta”

Wyjaśnijmy na początek: nie byłeś na ławce rezerwowych w Mielcu, mimo że tak podają m.in. Transfermarkt i Flashscore.

Nie, to jakaś pomyłka. Obecnie przebywam w Austrii, gdzie kontynuuję rehabilitację. Jestem już cztery i pół miesiąca po operacji, ale minie jeszcze trochę czasu, nim znajdę się w meczowej kadrze.

Co się stało?

Podczas wrześniowej przerwy reprezentacyjnej rozgrywaliśmy sparing. Miałem pecha w starciu z rywalem i zerwałem więzadło w kolanie. Choć w sumie, słyszałem, że są dużo poważniejsze kontuzje kolana, więc może i tak miałem szczęście. W każdym razie teraz ciężko pracuję nad dojściem do zdrowia. Chciałbym wrócić do gry, gdy wszystko będzie idealnie, żadnego bólu, żadnego dyskomfortu.

Reklama

To za ile wrócisz?

Nie wiem. Nie nastawiam się, że za dwa tygodnie powinienem być już w punkcie A, a za kolejne dwa w punkcie B. Kiedy ciało mi pozwoli, wtedy wrócę. Każdy takie leczenie przechodzi indywidualnie. Jedni potrzebują mniej czasu, drudzy więcej. Obecnie powoli zaczynam biegać z piłką, ale na spokojnie. Jeszcze nie codziennie, tylko 2-3 razy w tygodniu, a tak to pracuję na siłowni i nadal wykonuję ćwiczenia rehabilitacyjne. Samą operację przeszedłem dopiero pod koniec września. Taki był plan. Znajomy doktor w Wiedniu, który jest też lekarzem w sztabie reprezentacji Austrii, sugerował, żeby najpierw odczekać trzy tygodnie dla zejścia opuchlizny i dopiero potem pójść pod nóż. Zawsze tak postępuje w tego typu przypadkach, więc mu zaufałem.

Lekarze przedstawiają jakieś prognozy, co dalej?

Po sześciu miesiącach, czyli mniej więcej pod koniec marca, będziemy robić badanie rezonansem magnetycznym. Wtedy zapadnie decyzja, czy jeszcze odczekać, czy może już wchodzić na pełne obroty. Nic na siłę. Czasami lepiej poczekać jeszcze dwa tygodnie, niż wrócić za wcześnie.

Pierwszy raz w karierze mierzysz się z czymś takim?

Reklama

Pierwszy. Wszystko jest dla mnie nowe, pilnie się uczę, poznaję swoje ciało tak, jak jeszcze nigdy nie poznawałem.

Zdarzają się kryzysy mentalne?

Oczywiście, to normalne. Czasami jest lepiej, czasami gorzej. Nie zawsze wszystko idzie idealnie i pojawiają się dołki. Tu coś boli, jakieś zapalenie, musisz odczekać, jeszcze nie możesz biegać i tak się to ciągnie. Generalnie jednak leczenie przebiega zgodnie z planem, doktor jest bardzo zadowolony, więc pozostaje być cierpliwym.

Gdy rozmawialiśmy zaraz po transferze do Górnika, mówiłeś o swoich relacjach z kapelanem Rapidu Wiedeń, Krzysztofem Pelczarem. Kilka razy wyprowadził cię już z mentalnej pustyni. Teraz pewnie też się w niej znalazłeś.

Na pewno, bo jak mówiłem, wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem. Ale nawet w takich okolicznościach możesz wyciągnąć dla siebie coś pozytywnego na przyszłość.

Na przykład?

Spędziłem więcej czasu z rodziną, jestem teraz u rodziców w Wiedniu. Mocno stęskniłem się za piłką, odczuwam olbrzymi głód gry. Jeszcze bardziej doceniam to, co robię. Nie mogę się doczekać, żeby znów wyjść na trening i pokopać sobie z chłopakami.

Alex Sobczyk

Przed tą feralną kontuzją pauzowałeś też w 4. kolejce z Jagiellonią. 

To była jakaś drobnostka mięśniowa. Wystarczyło odpocząć przez trzy czy cztery dni i normalnie wznowiłem treningi.

Górnik Zabrze wygra na stadionie Piasta w Pucharze Polski? Kurs 3.50 w Fuksiarz.pl

Jak ci się podoba Górnik pod wodzą Jana Urbana? To trochę inny Górnik niż za Marcina Brosza.

Zespół gra bardzo dobrze, fajnie się to ogląda. Trener Urban kładzie nieco większy nacisk na ofensywę, szukanie goli i ostatnio naprawdę nieźle nam to wychodzi. Cieszę się też, że tylu młodych zawodników przebija się do składu i czują się w nim coraz pewniej. Ciężka praca popłaca.

Letnim hitem transferowym było przyjście Lukasa Podolskiego. Zakładam, że na tobie ten ruch też zrobił wrażenie.

Zdecydowanie. Pamiętałem go z dawnych lat, widziałem, jak zdobywał mistrzostwo świata, a dziś jego moim kolegą z drużyny. To super człowiek, wiele daje klubowi w każdym aspekcie. Ekstraklasa dużo zyskała na jego przyjściu.

Rozmawiacie tylko po polsku?

A zdarzyło się też parę razy poszprechać (śmiech).

Wróćmy do twojego pierwszego sezonu. Na starcie rozbudziłeś nadzieje, bo w ligowym debiucie zaliczyłeś asystę z Podbeskidziem, a niedługo potem na Legii strzeliłeś gola i dołożyłeś kolejne dwie asysty. Wybraliśmy cię wtedy piłkarzem meczu. Koniec końców jednak twoje liczby nie wyglądały dobrze: trzy gole, trzy asysty i jeden wywalczony rzut karny w dwudziestu sześciu meczach.

Też nie byłem z siebie zadowolony. Chciałem mieć co najmniej 10 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej, co się nie udało. To był mój cel na pierwszy rok. Dostawałem swoje szanse, nie wszystkie wykorzystałem, ale liczę, że po powrocie się odbiję.

Po  dobrym początku przemknęła ci przez głowę myśl, że w Ekstraklasie będzie łatwiej niż sądziłeś?

Trudno mi stwierdzić. Szedłem z falą, cała drużyna grała bardzo dobrze, mieliśmy super start – komplet punktów po czterech kolejkach. Podobnie Górnik prezentuje się teraz. Trzeba się tego trzymać i wykorzystywać ten okres. Wtedy gra się najlepiej. Nie odczuwasz presji, na boisku każdy jest „wyzwolony”, każdy chce mieć piłkę. Czasami uda się tak rozpędzić.

Polska liga czymś cię zaskoczyła?

Raczej nie. Już po treningach z nowymi kolegami wiedziałem, czego się spodziewać. Generalnie podoba mi się cała otoczka. Prawie na każdym meczu jest dużo kibiców, większość stadionów jest nowoczesna, a sam poziom gry wydaje się rosnąć z roku na rok. Myślę, że Ekstraklasa nie musi się już chować. Powoli zaczyna pokazywać swoje atuty. Widać to także po transferach, w każdym okienku kilku zawodników wyjeżdża do najlepszych lig w Europie, a to o czymś świadczy.

Jak już trafiałeś do siatki, to z drużynami utożsamianymi z czołówką, czyli Legią, Lechem i Jagiellonią. Przypadek?

Jakoś łatwiej się z nimi gra (śmiech). Nie no, żartuję. Chyba nie ma tu żadnej reguły, po prostu tak wyszło.

Frustrował cię twój status w pierwszym sezonie? Do początku marca prawie wszystkie mecze rozgrywałeś od początku, ale było pewne, że mniej więcej po godzinie zostaniesz zmieniony. Twój rekord w tym okresie to występ do 66. minuty.

Akceptowałem każdą decyzję trenera i zawsze będę akceptował, ale czasami bolało, gdy strzeliłeś gola, a i tak wiedziałeś, że między 50. a 60. minutą prawdopodobnie zejdziesz. Nie zerkałem specjalnie za linię boczną, ale i tak przeczuwałem, że zaraz będzie zmiana i od pewnego momentu już nie byłem zaskoczony. W środku czułem trochę żalu. Nigdy jednak nie dyskutowałem, nie jestem od tego.

Czyli to nie było z góry ustalone?

Nie. Nigdy nie usłyszałem przed meczem czegoś w stylu „Alex, grasz godzinę i potem wchodzi ktoś inny”. Zawsze wynikało to z samego meczu.

Zanim zerwałeś więzadło, zapowiadało się, że w nowym sezonie możesz mieć problemy z regularnym graniem. Zaliczyłeś minutę w Mielcu, dwa razy siedziałeś na ławce i raz nie zmieściłeś się w meczowej kadrze. 

Moje akcje nie stały najwyżej, to fakt. Przyszli nowi zawodnicy, konkurencja w ataku była duża.

W pewnym momencie Górnik miał z przodu problem bogactwa: Jimenez, Podolski, Krawczyk, ty, Sanogo, Tosevski, Kiklaisz. 

A w meczu grać może dwóch, może trzech napastników i wyszło jak wyszło. Nie zamierzam się jednak załamywać. Zawsze byłem cierpliwy, robiłem swoje i próbowałem się pokazać bez rozmyślania, co będzie. To moja mocna strona. Nawet gdybym nie grał od dziesięciu kolejek, nadal pracowałbym na sto procent. Teraz nie będzie inaczej.

W każdym razie, masz przeświadczenie, że Ekstraklasa to poziom, na którym spokojnie możesz się odnaleźć?

Oczywiście. Liczę, że jeszcze pokażę to przez dłuższy okres w Górniku Zabrze.

rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK

CZYTAJ WIĘCEJ O ALEXIE SOBCZYKU:

Fot. FotoPyK

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Inne kraje

Świetnie wieści z Turcji: Lis wraca do Super Lig, zespół Nalepy pewny baraży

Piotr Rzepecki
0
Świetnie wieści z Turcji: Lis wraca do Super Lig, zespół Nalepy pewny baraży
Polecane

Jastrzębski potwierdził, że jest najlepszy. Drugie mistrzostwo Polski z rzędu!

Sebastian Warzecha
0
Jastrzębski potwierdził, że jest najlepszy. Drugie mistrzostwo Polski z rzędu!

Ekstraklasa

Komentarze

3 komentarze

Loading...