Reklama

Wyścigi żółwi nie bywają pasjonujące

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

19 lutego 2022, 18:14 • 3 min czytania 15 komentarzy

Odpalamy wyszukiwarkę. Wklepujemy frazę: „sposoby na drzemkę w ciągu dnia”. Wyskakują nam różne dziwne opcje – kupienie opaski na oczy za dziesięć złotych, puszczenie indyjskiej muzyki relaksacyjnej, zapętlenie „Śmierci w Wenecji”. Fajnie, fajnie, ale machamy ręką. Znaleźliśmy lepszy sposób. Włączyliśmy sobie mecz Jagiellonii Białystok z Cracovią. I ziewaliśmy z częstotliwością pudeł Michała Nalepy albo niefrasobliwych boiskowych ruchów Michała Rakoczego. 

Wyścigi żółwi nie bywają pasjonujące

To były smutne oblicza Jagi i Pasów. Takie z czasów końcówek kadencji Ireneusza Mamrota i Michała Probierza. Takie z dni, którym kres położyć mają Piotr Nowak i Jacek Zieliński. I tak jak w ostatnich tygodniach czy miesiącach w obu klubach obserwowaliśmy jakieś tam pobudzenia krążeń krwi, jakieś tam wzmożone aktywności, jakieś tam nadzieje na poprawy, tak tego popołudnia ani jednemu, ani drugiemu zespołowi nie kleiło się zbyt wiele.

Jagiellonia-Cracovia 0:0.Wyścig żółwi

To pierwszy bezbramkowy remis w Ekstraklasie od głębokiego listopada i wielkiego hitu między Rakowem a Pogonią. Kto jest temu winien? Prawie każdy, kto wybiegł na murawę w Białymstoku. Tempo niektórych akcji było iście żółwie, jeśli nie ślimacze. Rozbawiła nas akcja, w której Kamil Pestka jakieś pół minuty składał się do wyrzutu z autu, po czym Mathias Hebo Rasmussen dograną mu z góry piłkę przebił za plecy tak, że ta poleciała w bezkres niezagospodarowanego boiska. Albo strzał Karola Knapa z dalszej odległości, z dwoma rywalami na plecach i trzema przeciwnikami na linii uderzenia, który – co jasne i oczywiste – został zblokowany. Albo fakt, że Karol Niemczycki bardziej niż przy strzałach piłkarzy Jagi napracował się, zdejmując bialutkie serpentyny z poprzeczki własnej bramki.

Dajcie spokój. Jagiellonia oddała jedenaście strzałów, z czego dwa uderzenia były celne. Cracovia oddała osiemnaście strzałów, z czego jedno uderzenie było celne. Mamy wyciągać z tego jakieś statystyki, jakieś średnie, jakieś wnioski? No bez jaj, uwłaczałoby to ludziom, na co dzień zajmującym się liczbami.

Jasne, to nie był totalny paździerz. Wcale niekrótkimi momentami widać było, że piłkarzy obu drużyn stać na porządne granie. Ot, chociażby wtedy, kiedy Wdowik samym balansem ciała okrutnie zwiódł Rakoczego (pal licho, że potem chciał wymusić karnego). Albo wtedy, kiedy Mathias Hebo Rasmussen mógł pograć sobie szybciej piłką z Pelle van Amersfoortem i przepuścić ją przez lewe skrzydło. Był szacunek do piłki, sześć-siedem prostych i celnych podań nie przerastało tych zespołów, ale mamy za to chwalić, tak? Jeszcze tak nisko tak liga nie upadła.

Reklama

Jagiellonia-Cracovia 0:0. Co ten Nalepa, co ten Rakoczy?

Zabrakło konkretów. Po stronie Jagi teoretycznie głównym winowajcą ochrzcić można byłoby Michała Nalepę, ale akurat jego wejście ożywiło trochę niemrawą gry drużyny Piotra Nowaka. 26-letni pomocnik, otoczony białostocką młodzieżą, brał grę na siebie i oddawał pierdyliard strzałów. Walił przed siebie. Lepiej, gorzej, zazwyczaj gorzej, ale walił. Pewnie do jednej czy do dwóch sytuacji można byłoby się przyczepić, rozkładać na czynniki pierwsze technikę jego koślawego uderzenia czy analizować inne potencjalne opcje rozegrania akcji, ale zostawmy to, przynajmniej coś się działo.

Inaczej rozpatrywać trzeba przypadki Michała Rakoczego. Ten to się nieźle zagubił w akcji. A właściwie w trzech akcjach:

  • najpierw wpadł w pole karne, sunął w stronę bramki Zlatana Alomerovicia, trochę zapędził się w ostry kąt, ale zamiast szukać podania do wybiegającego na czystą pozycję Myszora, walnął z całej pety w boczną siatkę,
  • potem przestrzelił w sytuacji oko w oko z Alomeroviciem,
  • a na koniec kompletnie skiepścił obiecującą kontrę Cracovii i niezłe podanie od van Amersfoorta.

Dlatego też skończyło się remisem. Remisem, o którym chcemy zapomnieć. Jeszcze dzisiaj.

Czytaj więcej o Cracovii i Jagiellonii:

Fot. Newspix

Reklama

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Polak w Anglii wypożyczony na tydzień. „W piątek przyjechałem, w sobotę grałem”

Przemysław Michalak
0
Polak w Anglii wypożyczony na tydzień. „W piątek przyjechałem, w sobotę grałem”

Komentarze

15 komentarzy

Loading...