Być może to jedna z najbardziej rozczarowujących historii w holenderskiej piłce XXI wieku. Konkurencja jest przecież spora, jest wielki kryzys reprezentacji, która omijała kolejne duże turnieje, jest dotarcie do ściany w piłce młodzieżowej, jest kryzys Eredivisie oraz słabnąca pozycja Holendrów w europejskiej piłce. Ale żadne boiskowe rozczarowanie nie mogłoby się równać z odarciem Ajaksu Amsterdam z całej magii, jaką wytworzyły rządy Edwina van der Sara i Marca Overmarsa. Żadna porażka na murawie nie mogłaby zaboleć tak mocno, jak spektakularne zburzenie pomnika, jaki przez trzydzieści lat budował sobie pod stadionem Johana Cruyffa jeden z najlepszych lewych pomocników w historii Holandii.
Największą siłą i największym skarbem Ajaksu ostatnich kilkunastu lat była bowiem ta umiejętnie snuta opowieść o romantyzmie. O wychowankach, którzy pokochali Amsterdam i Ajax, o rodzinnej atmosferze, która pozwala wiązać piłkarzy z klubem na długie lata, nawet gdy już kończą swoją przygodę zawodniczą. Dziś może się okazać, że te lata ckliwych filmików maskowały strach kobiet przemykających po korytarzach klubu cichcem, by w żaden sposób nie sprowokować “napalonego wujka”, jak miał być nazywany legendarny piłkarz Ajaksu, Arsenalu, Barcelony i reprezentacji Holandii.
A może wręcz przeciwnie? Może okaże się, że Ajax raz jeszcze zachował się modelowo, z miejsca usuwając zgniłe jajo w postaci podstarzałego erotomana? Śledztwo trwa, natomiast to, co wiemy już teraz – na nieskazitelnym wizerunku pojawiła się gruba rysa. Do ustalenia zostaje, czy kompromitacja zburzy tylko wizerunek jednej z klubowych legend, czy coś o wiele, wiele większego.
DNA KLUBU
Miejsce: zadymiony amsterdamski pub. Gdzieś w kącie lokalną melodyjkę wygrywa starszy kibic z harmonią, barman leniwie przeciera szkła (w takich filmach barman zawsze przeciera szkła, to stara zasada, jeszcze z początków gastronomii). Kamera robi najazd na postać w kaszkiecie siedzącą tuż przed ladą, w tle słychać kolejne wiadomości nagrane na telefonie delikwenta. Tu oferta. Tam zainteresowanie. Tu proszą o opinię.
Marc Overmars has rejected interest from Newcastle and renewed his contract as Ajax sporting director until 2026. Great news for the club. pic.twitter.com/ZZBgCKMJ4V
— Zach Lowy (@ZachLowy) December 7, 2021
To filmik z dalekiej przeszłości, z poprzedniej epoki. Sprzed dwóch miesięcy. To właśnie wtedy Ajax Amsterdam ogłosił przedłużenie kontraktu ze swoim dyrektorem sportowym, Markiem Overmarsem, o kolejne dwa lata, do 2026 roku. Ten film to jeden z setek, może nawet z tysięcy elementów głównej narracji Ajaksu Amsterdam. Telefon Overmarsa leży w biurze, on sam siedzi w lokalnej knajpie. To przecież człowiek stąd, człowiek, który wrósł w krajobraz tego miejsca jak ta słynna jezdnia pod ArenA, która pozwala samochodom przejechać dosłownie pod stadionem Ajaksu.
Ajax nie raz i nie dwa udowadniał, że to nie są tylko jakieś bajania dla najbardziej fanatycznych kibiców, ale faktyczna strategia klubu. Overmars był przecież jednym z najbardziej rozpoznawalnych, ale wcale nie jedynym piłkarzem-ikoną, który swoje życie po życiu poukładał na tych samych obiektach treningowych. Dyrektorem jest Edwin van der Sar, w sztabie szkoleniowym pierwszego zespołu znajdują się m.in. Michael Reiziger, Winston Bogarde czy Robert Witschge, w akademii pracują m.in. Steven Pienaar czy John Heitinga, a przecież to grono trzeba poszerzyć o byłych trenerów tak pierwszego zespołu, jak i rezerw – z Frankiem de Boerem na czele.
Ta lokalność i lojalność były wypisane na sztandarach, również dlatego, że z punktu widzenia klubu – to było po prostu szalenie opłacalne. Wystarczy rzut oka na pierwszą drużynę, by zobaczyć, że to ma sens. Daley Blind. Martin Stekelenburg. Davy Klaasen. Wcześniej też cala plejada gwiazd od Promesa do Huntelaara. Klub zarabia na tych piłkarzach trzykrotnie. Najpierw, gdy jako młodzi zawodnicy zdobywają dla Ajaksu trofea krajowe i premie za występy w międzynarodowych rozgrywkach. Następnie, gdy zostają sprzedani za wielomilionowe kwoty do mocniejszych klubów z 5 najsilniejszych lig. Po raz trzeci – gdy na finiszu kariery wracają raz jeszcze zagrać w barwach, w których się wychowali, znów stanowiąc istotne wzmocnienie piłkarskie.
Overmars nie był jedyny, był jednym z dziesiątek ludzi Ajaksu, którzy budowali klubowe DNA. Ten termin przez lata stał się niemal własną parodią, najlepiej widać to w Polsce, gdzie DNA klubu to często hasełko, którym próbuje się po prostu załatać kłującą w oczy prowizorkę. Natomiast jeśli gdziekolwiek na świecie to DNA faktycznie istnieje – to właśnie w Amsterdamie, i właśnie za sprawą ludzi jak Overmars. Wyjechać, zdobyć świat, ale na końcu wrócić, by przekazać pałeczkę w tej sztafecie pokoleń. Według raczej niezmiennych wzorców szkolenia, według raczej niezmiennych ideałów gry Johana Cruyffa.
To o tyle ważne, że faktycznie cementuje klub i społeczność wokół niego. Starsi kibice najpierw oklaskują van der Sara, Overmarsa i Reizigera, gdy ci wznoszą uszaty puchar za zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Później śledzą ich losy na obczyźnie, gdzie każdy z nich – zwykłych holenderskich synków – buduje wizerunek Ajaksu. Wreszcie mają okazję oklaskiwać ich albo na ostatnich etapach piłkarskiej kariery, albo już w roli sprawnych działaczy doskonale znających specyfikę pracy w Ajaksie i dla Ajaksu.
Brzmi magicznie i cukierkowo, brzmi jak ostatni promyk uczciwości, lojalności i szacunku w do cna brudnym świecie piłki nożnej. O tym, jak skuteczna jest ta cała narracja niech świadczy właśnie sposób postrzegania Overmarsa. Overmarsa, którego Ajax wcale nie wychował, ale zakupił z Willem II Tilburg już po debiucie w Eredivisie. Jakże zmienił się świat – Overmars przeszedł juniorskie szczeble w małej szkółce, dorosłą piłkę po raz pierwszy posmakował w Go Ahead Eagles na zapleczu tamtejszej ekstraklasy. Jakim cudem został przeoczony przez gigantów, jakim cudem do poważnej ligi wszedł przez Tilburg? Dziś zapewne giganci nie pozwoliliby sobie na to, by taki gość tak długo pozostał na bocznicy. Bardzo możliwe, że giganci wysłaliby swoją ofertę nie do Tilburga, nie do Deventer, gdzie występuje Go Ahead Eagles, ale już do maleńkiego SV Epe.
Bardzo możliwe, że pod ofertą podpisałby się osobiście Marc Overmars. W latach dziewięćdziesiątych talent roku, zdobywca Ligi Mistrzów z Ajaksem, mistrz Anglii z Arsenalem, złote dziecko holenderskiej piłki. W drugiej dekadzie XXI wieku – talent dyrektorski, nadal złote dziecko, ale tym razem złote dziecko gabinetów, które latami czekały na człowieka o takiej wiedzy i fachowości. Ajax w 2012 roku był na zakręcie, miał dziesiątki problemów, coraz mocniej dryfował w nieznanym kierunku, zamiast wzorem dawnych lat samemu wyznaczać kurs dla innych. Wtedy pojawił się Marc Overmars, wtedy pojawił się Edwin van der Sar.
I zaczęła się nowa era.
HANDLARZ ZŁOTEM
Co trudnego jest w prowadzeniu takiego klubu jak Ajax Amsterdam, gdy masz do dyspozycji szkółkę, o której marzy prawie każdy dzieciak i każdy rodzic. Gdy możesz praktycznie bez przeszkód czerpać z dowolnego innego holenderskiego klubu (nawet jeśli to Feyenoord, kłania się Steven Berghuis). Gdy po twoich piłkarzy rokrocznie ustawiają się długie kolejki chętnych.
Cóż, z perspektywy dyrektora sportowego trudne jest przede wszystkim jakiekolwiek egzystowanie poza czterema najlepszymi ligami, a w praktyce – poza ścisłym topem ligi angielskiej i hiszpańskiej. Zawsze pływa gdzieś za tobą większa ryba, zawsze wisi nad tobą świadomość, że budowla, którą pieczołowicie układałeś latami, nagle zostanie pozbawiona fundamentów, bo Manchester United przyjedzie z grubą walizka pieniędzy.
Natomiast trzeba zacząć od tego, że Marc Overmars przychodził do Ajaksu w momencie kiepskim. Kiepskim dla klubu, ale przede wszystkim kiepskim dla ligi, a co za tym idzie – dla całej niderlandzkiej piłki. Kapitał lat dziewięćdziesiątych został właściwie roztrwoniony – początek XXI wieku to bardzo dynamiczny rozwój najbardziej medialnych lig z angielską czy włoską na czele, przy jednoczesnym spychaniu mniejszych do roli dostarczyciela produktów dla półki premium. Ajax, który w połowie lat dziewięćdziesiątych wygrał Ligę Mistrzów korzystając przede wszystkim ze swoich genialnych wychowanków, z biegiem lat był zmuszony sprzedawać ich coraz wcześniej i wcześniej, za większe kwoty, ale bez możliwości wygrania czegokolwiek istotnego zanim rodowe srebra powędrują na aukcje.
Bracia de Boer w pamiętnym finale Ligi Mistrzów zagrali jako 25-latkowie. Pokolenie van der Vaarta, Sneijdera, Heitingi, de Jonga czy van der Meydego niemalże w komplecie opuściło Amsterdam przed 23. urodzinami. Pomijając, że o klasę spadła jakość tych wychowanków, to jeszcze swoje zrobiła galopująca piłkarska industrializacja. Ajax stał się pełnoprawną futbolową fabryką – a wobec tego produkty zabierano na eksport już w momencie zjazdu z produkcyjnej taśmy.
Ale Ajax to tylko Ajax. Cierpiała cała Eredivisie, co zresztą mocno sprzyjało wyrównaniu ligi. Od 1981 przez kolejnych 27 lat tytułami dzieliły się PSV, Feyenoord oraz Ajax właśnie. Później? Tytuł AZ Alkmaar, tytuł Twente Enschede, brąz NAC Breda, do tego jeszcze trzy wicemistrzostwa ekip z Alkmaar i Enschede. Giganci zachwiali się mocno na nogach, słabsi wykorzystali swój moment. To oczywiście pociągnęło za sobą konsekwencje – po pierwsze, ekipy takie jak AZ wreszcie mogły spokojnie sprzedawać piłkarzy bez pośredników w postaci TOP 3, po drugie – zarabiały również w Europie. Wkroczyły na ścieżkę, stopniowego wyrównywania szans, z której zawrócił wszystkich Ajax lat 2010-2012.
To wtedy ekipa z Amsterdamu wyrwała się z trwającego niemal od początku wieku marazmu. Byłoby nadużyciem stwierdzenie, że stało się to za sprawą Overmarsa czy van der Sara – nie, impuls przyszedł wcześniej, już w 2010 roku, gdy Luis Suarez osiągał szczyty formy a Frank de Boer umiejętnie wprowadził do gry nowe pokolenie. Natomiast przed kadencją van der Sara i Overmarsa “dźwignięciem z kryzysu” trzeba było podkreślać już odzyskanie tytułu mistrza Holandii. Po latach przewagi PSV oraz tych incydentalnych tytułach AZ i Twente, Ajax powrócił do roli hegemona. Problem polegał na tym, że nie bardzo wiedział, co dalej.
Jak będą mistrzem Holandii wcisnąć się do tego ciasnego przedziału, w którym gra europejska czołówka? Od reformy Ligi Mistrzów w sezonie 2003/04 do sezonu 2013/14, Ajax tylko raz wyszedł z grupy Ligi Mistrzów, co więcej – zazwyczaj odpadał też na pierwszej przeszkodzie wiosna, gdy trafiał do Pucharu UEFA czy Ligi Europy. Overmars został zatrudniony przed wszystkim po to, by zmniejszyć dystans między ścisłym topem Europy, a Ajaksem, który może z tym topem rywalizować w fazie grupowej Ligi Mistrzów i nigdzie indziej.
Początkowo to był zwykły handel złotem. Daley Blind – kilkanaście milionów euro i do Anglii. Jan Vertonghen – identyczna ścieżka. Christian Eriksen – jak wyżej. Natomiast istotniejszy stał się proces redystrybucji zarobków oraz inwestowania w następców. Ajax, choć przecież naprawdę długo wydawał się przed tym zewnętrznym światem bronić, zmodyfikował swoje podejście. I zrobił to rękami Overmarsa.
Marc Overmars – więcej niż dyrektor sportowy
Gdy Marc Overmars rozpoczynał pracę w charakterze dyrektora sportowego Ajaksu, wśród trzech najdroższych piłkarzy w historii klubu wciąż znajdował się zakupiony w XX wieku Nikolaos Machlas, wyciągnięty z Vitesse za 8,5 miliona euro. Pierwsze dwa miejsca to gigantyczne transfery z Heerenveen, Huntelaara i Sulejmaniego.
Ajax trzymał się wiernie swojej filozofii, która duże gotówkowe transfery do klubu dopuszczała w wyjątkowych przypadkach, najczęściej przybierając postać wykupowania najsilniejszych ogniw z ligowej konkurencji. Ktoś powie – nic dziwnego, Eredivisie nie mogła się równać z ligami angielskimi, włoskimi czy hiszpańskimi pod względem sprzedaży praw telewizyjnych. A skoro tak – to transfery musiały być niższe o kwoty, które konkurenci z silniejszych lig otrzymywali za sam udział w rozgrywkach.
Overmars nieco odwrócił trend. Naturalnie, bez trudu znajdziemy jego narzekania na sytuację Holandii. “Od nas biorą za bezcen, my musimy przepłacać, jesteśmy biedni, uciskani, a przecież tak pięknie szkolimy”. Natomiast tym razem narzekania nie przeszkadzały w interesach. Overmars założył, że trzeba przynajmniej częściowo dostosować się do reguł gry narzucanych o wiele wyżej, nie każdego roku z akademii wyrośnie cała chmara nowych Davidsów, Sneijderów i van der Vaartów. Skoro handlujesz z Premier League, które płaci ci stawki z Premier League – czemu nie zainwestujesz tych pieniędzy we wzmocnienia?
Co ciekawe – początkowo okres kadencji Overmarsa to niejako ładowanie magazynów. Nowy dyrektor Ajaksu działał wyjątkowo oszczędnie, skupiając się raczej na utrzymaniu stanu posiadania oraz ewentualnym wyszukiwaniu okazji. Tomasz Weinert, fan amsterdamskiego klubu, w swojej rozmowie z portalem meczyki.pl przywołał nawet stary pseudonim Overmarsa: Marc Netto. Wpływy za największe gwiazdy były potężne, zakupów nadal kibice nie dostrzegali – wydawało się, że do żadnego przesilenia nie doszło. Umknął fakt, który Ajax swego czasu podkreślił na kapitalnym filmiku z udziałem Overmarsa. Ajax istotnie, sprzedał Eriksena, Vertonghena czy Blinda. Ale jednocześnie Ajax zaczął podnosić poprzeczkę przy odejściach, pozwalając sobie na komfort odrzucania lukratywnych ofert.
Meanwhile in Amsterdam… 🕛#DeadlineDay pic.twitter.com/x07MTk14IJ
— AFC Ajax (@AFCAjax) August 31, 2018
To materiał już z 2018 roku, ale oddaje pracę, jaką wykonał Overmars we wcześniejszych latach. Zwłaszcza, że to znowu miało bardzo konkretne konsekwencje. Ugruntowanie dominacji na krajowym podwórku pozwoliło wreszcie ruszyć na zakupy. I tak Ajax zyskał nowe hobby obok zarabiania na wychowankach – zarabianie na transferach typu “tanio kup, drożej sprzedaj”.
Część algorytmu była już znana – wykupienie krajowej konkurencji to m.in. transfery Sinkgravena czy Gudelja. Druga część również – tak jak Ajax stworzył sobie Suareza czy Ibrahimovicia, tak wybudował następnie Milika czy Dolberga. Nowość stanowił trzeci filar działania – czyli po prostu wejście w świat fizycznych rozwiązań znanych z rynku transferowego wśród największych. Ajax wyłożył 17 baniek za Davida Neresa, bezpośrednio z Brazylii, wykonując ruch, który doskonale pasowałby choćby do Realu. Dla Ziyecha rozbił skarbonkę i po raz drugi w historii wyłożył 8-cyfrową kwotę za zawodnika z krajowej konkurencji. Kolejne kilkanaście milionów euro popłynęło do Argentyny za Martineza i Magallana.
Przełomem był sezon 2018/19. Dwa gigantyczne transfery z Premier League, Dusana Tadicia z Southamptonu i powrót Daleya Blinda z Manchesteru United. Jak symboliczny sygnał: od teraz gramy w waszej lidze. To zresztą bardzo szybko się stało – już w sezonie 2016/17, po pierwszych większych zakupach, Ajax zagrał w finale Ligi Europy. W sezonie 2018/19, po drugiej turze transferowego szaleństwa – doszedł do półfinału Ligi Mistrzów. Co więcej – to przecież cały czas hulało, cały czas klub zarabiał na takich majstersztykach, jak wyciągnięcie Davinsona Sancheza z Kolumbii za pięć, a sprzedaż za blisko czterdzieści pięć baniek.
Jakkolwiek to brzmi – Overmars zaczął dla Ajaksu robić jeszcze więcej, niż wcześniej jako piłkarz. Półfinał Champions League, to przełamanie przekonania, że Holandia na zawsze utraciła możliwość rywalizacji w tak dalekich fazach najbardziej prestiżowego turnieju świata, to jak prywatny Olimp. To właśnie wtedy Ajax wypuścił materiał, który stanowi ścisły top marketingu sportowego. Dusza Ajaksu w krótkim klipie. A jakże, z udziałem Overmarsa i van der Sara.
Pozostało spijanie śmietanki. Matthijs de Ligt, Frenkie de Jong oraz Donny van de Beek kosztowali łącznie grubo ponad 200 milionów euro. Ajax mógł sobie pozwolić na ruchy z klasy premium, jak kupienie Sebastiana Hallera z West Hamu United za ponad 20 milionów euro czy ściągnięcie z powrotem do Holandii Promesa za 15 baniek, prosto z Sevilli. Overmars sprawił, że Ajax zaczął się boksować w wadze ciężkiej. Oczywiście, ze znajomością swojego odległego miejsca w łańcuchu pokarmowym, ale też z renomą klubu, który może i powinien grać wiosną w Lidze Mistrzów, albo chociaż w ostatnich rundach Ligi Europy.
Oko do piłkarzy, talent negocjacyjny, cierpliwość, pomysł. Overmars przez dziesięć lat w Ajaksie udowodnił, że posiada wszystkie cechy dobrego dyrektora sportowego. Angielskie media widziały go jako twarz nowego otwarcia w Arsenalu. Spekulowano, że Newcastle United u progu bogatej ery sprowadzi Holendra, by mądrze pokierował strumieniem petrodolarowej forsy. Barcelona w środku osiemnastej przebudowy pewnie nie pogardziłaby usługami gościa, który przywrócił dawny blask jednemu z dwóch ukochanych klubów Cruyffa.
Właśnie wtedy Ajax wypuścił materiał z samej góry naszego tekstu. Overmars w amsterdamskim pubie. Zrobiliśmy to razem, zuchy, zostaję z wami dalej budować klub, który może regularnie bić się z najsilniejszymi w Europie.
CZY AJAX ZACHOWAŁ SIĘ JAK TRZEBA
No bajka. Bajka, przy której nawet dzieci dopytują: przecież to niemożliwe, żeby wszystko się tak dobrze układało. Dlatego też moment pobudki jest tak bolesny, tak rozczarowujący. Wszystko dzieje się błyskawicznie – rano pojawiają się jakieś nieśmiałe pogłoski, ale zanim newsmani na dobre zaczęli węszyć amsterdamska aferę, klub sam wydał szereg oświadczeń. W tym oświadczenie samego zainteresowanego, o wstydzie i świadomości, że jest tylko jedna droga wyjścia z sytuacji – rozstanie z klubem.
– Jest mi wstyd. W ubiegłym tygodniu skonfrontowałem się z doniesieniami na temat mojego zachowania i jak ono wpływa na innych. Nie zdawałem sobie sprawy, że przekraczam granicę, ale dotarło to do mnie w ostatnich dniach. Poczułem niebywałą presję. Przepraszam […] Z pewnością dla kogoś z moją pozycją, to zachowanie jest niedopuszczalne. Teraz to widzę. Jednak jest za późno. Nie ma innego wyjścia niż moje odejście z Ajaksu. To miało także wpływ na moją sferę prywatną. Dlatego proszę, aby wszyscy zostawili mnie i moją rodzinę w spokoju — napisał Marc Overmars w oświadczeniu opublikowanym przez klub.
Według holenderskich mediów chodziło o niesmaczne zdjęcia, komentarze i zachowania w stosunku do kobiet, pracujących w klubie. Overmars, który uchodził za człowieka z poukładaną sferą prywatną, szczęśliwy ojciec dwójki synów. Overmars, który swoją pracą, wypowiedziami i wizerunkiem budował narrację o rodzinnym klubie, klubie, w którym tworzą się wyjątkowe więzi z pracownikami.
Pal licho hipokryzję. Zastanawia i niepokoi coś innego. Czy na pewno chodziło jedynie o fotki czy komentarze? Klub lekką ręką, w błyskawicznym tempie, pozbywa się kury znoszącej złote jajka, o którą licytowały się angielskie potęgi. Nie ma żadnego wyciągania wniosków, nie ma żadnych przeprosin w mediach społecznościowych, nie ma żadnej “drugiej szansy”. Tymczasem holenderskie media prowadzą własne śledztwa i raportują, że może chodzić nawet o kilkanaście pracownic klubu. Trudno sobie wyobrazić, że Overmars wszystkie przewinienia zaliczył na przestrzeni ostatnich kilkunastu dni.
Hipotezy są dwie, sprzeczne. Pierwsza obciąża wyłącznie Overmarsa i stawia klub w naprawdę dobrym świetle. Problem z “napalonym wujkiem” pojawił się niedawno, gdy tylko klub się dowiedział, że w relacjach z kobietami pracującymi w klubie Overmars “knurzy” – wylał nieokrzesanego pracownika. W takim układzie, zwłaszcza, jeśli faktycznie chodzi “jedynie” o zdjęcia czy komentarze – należy jedynie przyklasnąć i pogratulować Ajaksowi wysokich standardów – niejedni w ich miejscu bagatelizowaliby sprawę, czy nawet próbowali zamieść ją pod dywan, a może obrócić w żart.
Druga teoria jest jednak taka, że Overmars systematycznie granice naginał, długo i metodycznie, a ostatnio po prostu je przekroczył. Tu od razu pojawiają się pytania – czym było to przekroczenie granicy, czym różniło się od wcześniejszej działalności i przede wszystkim – dlaczego to wszystko wydarzyło się tak nagle, w dodatku tuż po hucznym ogłoszeniu przedłużenia kontraktu.
Mamy nadal zbyt mało danych, by jednoznacznie rozdzielać winę, osądzać, kto się skompromitował, a kto może uratować twarz. Ale sponsorzy zapewnili, że będą się sytuacji przyglądać, wartość akcji Ajaksu też mocno się obniżyła, a biorąc pod uwagę jak blisko Overmars musiał być z van der Sarem po tych kilkudziesięciu już latach wspólnej przygody… Trudno nie stawiać pytań.
Marc Overmars dołącza tym samym do Ryana Giggsa w galerii wielkich lewych pomocników z lat dziewięćdziesiątych, którzy w pewnym momencie swojego życia po prostu się zadryblowali.
Pytanie jak kosztowny ten drybling będzie dla Ajaxu. Jeśli faktycznie fotki genitaliów są wyłączną przyczyną zwolnienia dyrektora, który zrobił ponad 30 baniek dochodu na samym Davinsonie Sanchezi… To bezsprzecznie najdroższe fotografie świata piłki nożnej.
Czytaj więcej o Ajaksie Amsterdam:
- Erik ten Hag poukładał klocki. Ajax znów zachwyca w Europie
- Edwin van der Sar, czyli historia kiepskiego rockandrollowca
Fot. Newspix