Czasami nadużywa się słów o frajerskiej postawie w piłce, ale w przypadku dzisiejszej porażki Górnika Zabrze z Jagiellonią nie będą one na wyrost. Piłkarze Jana Urbana grali z rywalem zdołowanym i dodatkowo osłabionym (wypadł kapitan Taras Romanczuk), a mimo to nie zdobyli nawet punktu, choć z przebiegu meczu bez problemu mogli sięgnąć po pełną pulę.
Górnik Zabrze – Jagiellonia 1:2. Podolski okradziony z asyst
I to mogli mimo swojej dość kiepskiej gry. Górnikowi przez długi czas brakowało werwy i dynamiki w poczynaniach ofensywnych. Gospodarze wcale nie dominowali tak, jak można się było tego spodziewać. Okej, dogrywka z karnymi w pucharowym boju z Piastem Gliwice na pewno kosztowała ich dużo sił, ale od tamtego spotkania minęło już pięć dni. Był czas na regenerację.
Mimo braku płynności w akcjach zabrzanie wreszcie objęli prowadzenie, gdy Dadok mocno zagrał wzdłuż bramki, a Krawczyk z najbliższej odległości dostawił nogę, uciekając Pospisilowi i wychodząc przed Olszewskiego. Wydawało się, że mimo nie najlepszej dyspozycji dnia zdołają uzyskać korzystny wynik, zwłaszcza że Jaga też zbytnio nie imponowała. Z rzadka stwarzała zagrożenie pod bramką Bielicy, który interweniować musiał tylko raz, gdy mocno z narożnika pola karnego uderzał Cernych.
Najbardziej sfrustrowany ma prawo być Lukas Podolski. Jedną sytuację sam zmarnował, to prawda (fajna akcja Nowaka), ale powinien zakończyć spotkanie z nawet czterema asystami. Nie zakończył z żadną.
- Krawczyk zmarnował sam na sam po jego podaniu, strzelił prosto w Alomerovicia;
- Manneh strzelił w słupek po wymianie podań z Poldim;
- Pazdan zablokował strzał Janży, którego świetnym dograniem odnalazł Podolski;
- Stalmach po rajdzie Poldiego nawet nie trafił w piłkę stojąc na piątym metrze.
Do tego Podolski jeszcze dwukrotnie zmusił Alomerovicia do interwencji, a Pazdan wybił piłkę sprzed linii bramkowej po lobie Nowaka, którego błyskotliwym podaniem obsłużył Manneh. Górnik Zabrze naprawdę miał z czego strzelać.
Górnik Zabrze – Jagiellonia 1:2. Pierwszy gol Struskiego na wagę wygranej
Tymczasem zamiast strzelać, tracił. Najpierw po zgraniu głową Tiru (jeszcze przed przerwą zmienił Matysika, oszołomionego po zderzeniu z Kubicą) i sytuacyjnym wykończeniu Prikryla. Pojawiały się wątpliwości, czy Tiru nie znajdował się na spalonym i/lub nie faulował Janży przy wyskoku. W tym drugim kontekście Daniel Stefański oglądał nawet powtórki i uznał, że wszystko jest w porządku. Przychylamy się do jego interpretacji.
A już w doliczonym czasie, gdy Górnik napierał, Mystkowski na prawej stronie rozegrał piłkę z Prikrylem, ten wstrzelił ją w pole karne i Struski efektownie wykończył całość. 21-letni pomocnik Jagiellonii miewał dziś bardzo dobre momenty, ale akurat końcówkę zanotował słabszą. Popełniał proste błędy, więc swoją pierwszą bramką w Ekstraklasie z pewnością mocno się podbudował.
Jaga odbiła się w niezwykle ważnym momencie, gdy już zaczynało się robić niebezpiecznie w kontekście walki o utrzymanie. Jej przewaga nad strefą spadkową wynosiła zaledwie cztery punkty, teraz wzrosła do siedmiu. W Białymstoku nadal muszą być czujni, drużynie brakuje głębi składu na niektórych pozycjach, ale przynajmniej udało się ugasić pożar we wstępnej fazie. Górnik zmarnował szansę, by zbliżyć się na dwa “oczka” do Radomiaka i Lechii Gdańsk.
CZYTAJ WIĘCEJ O GÓRNIKU I JAGIELLONII:
- Alex Sobczyk: Liczę, że jeszcze się odbiję w Górniku Zabrze. Ekstraklasa mnie nie przerasta [WYWIAD]
- PZPN i Live Park zapomnieli wysłać wóz VAR na mecz Piast – Górnik
- Makuszewski: Islandzka liga się rozwija. Ekstraklasa niekoniecznie [WYWIAD]
Fot. Newspix