Reklama

Klasyczny pojedynek gołej dupy z batem

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

12 lutego 2022, 22:23 • 4 min czytania 83 komentarzy

Bruk-Bet przyjechał do Poznania, a więc najgorsza drużyna w lidze starła się z liderem na jego boisku. Co z tego mogło wyjść? Dokładnie to, co oglądaliśmy przy Bułgarskiej. Czyli JEDNA WIELKA MASAKRA. Lech bezlitośnie zlał swojego przeciwnika i patrzył, czy równo puchnie. To był koncert. To było show. To było wręcz znęcanie się nad przeciwnikiem (oczywiście w ramach sportowej rywalizacji).

Klasyczny pojedynek gołej dupy z batem

Nie przeszkodził w tym brak Joao Amarala, zejście Ishaka po 42 minutach gry czy nieprzyjemne wspomnienia sprzed tygodnia (podczas gdy Bruk-Bet swój mecz wygrał, choć grać słabo). Tak często łapaliśmy się na pokrętną logikę Ekstraklasy, ale tu nie było szans na żadne zaskoczenie.

To była prawdziwa deklasacja.

Lech – zamknięcie meczu już przed przerwą

Trochę musieliśmy poczekać na to, aż Lech się rozkręci. W pierwszym kwadransie gry praktycznie nie zagroził, bo o ciekawej piłce od Rebocho, której nie opanował Ramirez, nawet nie ma co się rozwodzić. Ale o samym Ramirezie można już jak najbardziej. Ofensywny pomocnik Lecha to siłą rzeczy jeden z najbardziej ekskluzywnych rezerwowych w lidze. Przy formie życia Amarala nie ma szans, by sobie pograł. Dziś Portugalczyka zabrakło (problemy zdrowotne), ale czy brak gwiazdy ligi był odczuwalny? Absolutnie nie.

Reklama

Ramirez maczał swoje palce przy dwóch golach z pierwszej połowy. Najpierw asystował Kamińskiemu i zrobił to iście wizjonersko. Było tłoczno w polu karnym, Kamiński podał piłkę do Hiszpana i próbował znaleźć sobie miejsce. Niby nic nie mogło się wydarzyć, a jednak Ramirez złapał Biedrzyckiego na wykroku, posyłając prostopadłe podanie pod jego nogą. Kamiński nie bawił się w wyszukane środki i po prostu pieprznął, ile sił w nodze. W tej akcji było naprawdę sporo jakości. Kamiński chciał odwdzięczyć się asystą, ale uprzedził go Piotr Wlazło, który chwilę potem – mając w zamiarze przecięcie akcji – wystawił Ramirezowi piłkę na strzał z czystej pozycji. No i pomocnik technicznie posłał futbolówkę obok bezradnego Loski.

Zanim zaczęło się show Hiszpana i młodzieżowca, otwierającego gola zdobył Ishak. Obrona Bruk-Betu zachowała się tu katastrofalnie. Najpierw Domgjoni dał się ograć debiutującemu Velde (do niego jeszcze dojdziemy), a potem Biedrzycki i Putiwcew we dwóch nie dali rady dopilnować Ishaka, który na spokoju skierował główką piłkę do siatki. 45 minut gry, trzy bramki w plecy niecieczan.

No, już wtedy nie było czego zbierać.

Inna sprawa, że Bruk-Bet jeszcze w pierwszej odsłonie miał swoje małe momenty. Zdarzało się, że Lech miał kłopoty z wyjściem spod wysokiego pressingu i musiał pałować. Świetną szansę miał Grzybek, który a) najpierw przyjął kapitalne długie podanie od Wlazło, b) przerzucił sobie piłkę nad Rebocho, c) mając czystą okazję strzelecką… nie trafił w piłkę. Koniec końców jedynym zmartwieniem kibiców Lecha było zejście Ishaka jeszcze przed przerwą. Reporter Canal+ poinformował, że nie jest to wielki uraz, a sama zmiana miała raczej charakter prewencyjny.

Błysk Kownackiego

Podobało nam się to, że Lech nie zamierzał poprzestawać i w zasadzie do samego końca cisnął po kolejne bramki. Być może ma to związek z tym, że przez dwie kolejki poznaniacy będą grali na wyjeździe i chcieli „pożegnać się” na chwilę ze swoimi kibicami (ale i przywitać po zimie). Ataki hulały co chwilę, w konsekwencji czego obejrzeliśmy dwa gole do pustaka z metra, co swoją drogą też stanowi o klasie lidera stawki. Najpierw Salamon wykorzystał podanie Kamińskiego (swoją drogą, to podanie między nogami puścił Loska…), a potem Kownacki otrzymał prezent od Ba Loua’y.

To oczywiście nie wszystko, Lech mógł strzelić znacznie więcej bramek. Choćby Salamon w ciekawy sposób uderzał głową po rogu. Cieszyć może to, że naprawdę fajne wejście zaliczył Kownacki, który przed tygodniem – chyba nie przesadzimy? – wyglądał jak wrak piłkarza. Gol to jedno, na uwagę zasługują też dwie ciekawe piłki zmarnowane przez kolegów (kolejno Ramireza i Kamińskiego). Kownacki potwierdził niejako, że w Lechu może być podobnie grającym napastnikiem, co Mikael Ishak. Czytaj – często schodzącym do środka, mającym wiele do powiedzenia przy rozegraniu. Może 24-latek mógłby lepiej zachować się w sytuacji sam na sam, w której uderzył w Loskę, ale niech ostry kąt stanowi dla niego pewne usprawiedliwienie.

Reklama

Velde? Ciekawy debiut, a asysta przy pierwszej bramce tego dowodem. Na pewno było widać, że Norweg uwielbia kiwać i zamierza robić to notorycznie. Zdarzało mu się przegrywać walkę nie tyle z przeciwnikami, co z piłką. W oczy rzuciła nam się zwłaszcza akcja, gdy otrzymał taką piłkę od Ramireza, że 90% ligowców zamknęłoby oczy i uderzało z pierwszej. Velde wolał jeszcze zejść na zamach do środka i nic z tego nie wyszło. Ale ogólnie – może mieć z niego Lech duży pożytek. Pasuje do tej ofensywnej paczki.

Warto wspomnieć jeszcze, że szansę debiutu w „Kolejorzu” otrzymał Jakub Antczak (rocznik 2004, ale mecz bez historii), a w Bruk-Becie wrócił na boisko Adam Radwański, który był jedną z jaśniejszych postaci tego zespołu na początku sezonu. To minimalny promyk nadziei na przyszłość. Na przyszłość, w którą będzie można spojrzeć po wylizaniu ran. Z Poznania do Niecieczy jest ponad 400 kilometrów. Nie zazdrościmy podróży.

WIĘCEJ O LECHU:

Fot. newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
0
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Ekstraklasa

Komentarze

83 komentarzy

Loading...