Reklama

Michniewicz, Fryzjer i 711 połączeń. Od tego się nie ucieknie, z tym trzeba się zmierzyć

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

31 stycznia 2022, 17:50 • 9 min czytania 191 komentarzy

– Wiadome było, że od tego tematu dzisiaj nie uciekniemy, ale zostało przedstawione stanowisko obu panów, tak że przejdźmy do strony sportowej — w ten sposób Jakub Kwiatkowski, rzecznik PZPN uciął temat afery korupcyjnej i 711 połączeń z Fryzjerem podczas prezentacji Czesława Michniewicza, nowego selekcjonera reprezentacji Polski. I bardzo źle, że uciął go właśnie w ten sposób, bo pytania wcale nie ucichną. Jedynym właściwym rozwiązaniem jest zmierzenie się z tym tematem, bo tylko to faktycznie może zamknąć dyskusje.

Michniewicz, Fryzjer i 711 połączeń. Od tego się nie ucieknie, z tym trzeba się zmierzyć

Od kilku dni, w zasadzie od momentu, w którym pewne stało się, że nowym selekcjonerem zostanie Czesław Michniewicz, trwa burza dotycząca jego kontaktów z Ryszardem F., “Fryzjerem”, szefem mafii piłkarskiej. 711 połączeń Michniewicza i “Fryzjera” to od wielu lat żadna tajemnica. Raz było o tym głośniej, raz ciszej, bo wiadomo, że takie dyskusje nasilają się w niektórych momentach. Takich, jak nominacja do pracy z kadrą narodową: czy to młodzieżową, czy też seniorską.

Sam zainteresowany także nie unikał tego tematu. W 2010 roku przedstawił swój punkt widzenia w obszernym artykule na łamach Weszło!. Ale czy to oznacza, że sprawa jest już zamknięta? Nie, oczywiście, że nie. Czy dziennikarze mają prawo się z tymi wytłumaczeniami nie zgadzać? Mają. Mają więc prawo dociekać i zadawać pytania. A wtedy trzeba na nie odpowiedzieć, zamiast rzucać tak, jak prezes Cezary Kulesza: to było 18 lat temu, skupmy się na tym, co jest teraz.

Bo dla części osób wydarzenia sprzed 18 lat jednak znaczenie mają.

Reklama

Czesław Michniewicz odpowiada na pytania Janisza i Jadczaka o korupcję

Oczywiście każdy, kto śledził konferencję prasową Czesława Michniewicza, wie, że selekcjoner reprezentacji Polski nie spuścił Andrzeja Janisza i Szymona Jadczaka, którzy zaczęli ten temat, na drzewo. Rozmowa z nimi wyglądała tak:

Janisz: Dobrze wiem, że nie zostały przedstawione panu żadne zarzuty. Natomiast zostaje pan szefem najważniejszej reprezentacji w tym kraju. W związku z tym chciałbym usłyszeć od pana coś w rodzaju oświadczenia, żeby nikt z nas nie miał żadnych wątpliwości, bo wiemy, co mówi się w środowisku.

Interesuje mnie akcja Rosja, ale też to, co dzieje się wokół mojej osoby. Jestem człowiekiem i słucham, co się dzieje w tym temacie, słucha tego moja rodzina. Podkreślę to, co podkreślał w 2017 roku Zbigniew Boniek na podobnej konferencji. Niczego złego nie zrobiłem. Nie miałem żadnego zarzutu, nie byłem też świadkiem koronnym. Nie ma żadnych przeciwwskazań, żebym prowadził reprezentację Polski.

Jadczak: 22 maja 2004 roku odbył się mecz sprzedany, w którym pan prowadził Lecha Poznań, to był mecz ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki. Pan przez kilka dni poprzedzających ten mecz, odbył co najmniej osiem rozmów z “Fryzjerem”, czyli szefem mafii piłkarskiej, które trwały 26,5 minuty. Dwie z tych rozmów sam pan zainicjował. Z akt sądowych wynika, że wiedział pan, że ten mecz jest sprzedany. Jak to jest prowadzić drużynę w sprzedanym meczu, jak to jest uczestniczyć w procederze korupcyjnym? Czy te doświadczenia przydadzą się panu w kadrze?

Proszę pana, pana wypowiedź nadaje się do prokuratury i to z drugiej strony, niż się panu wydaje. Insynuuje pan, że uczestniczyłem w dwóch sprzedanych meczach, co jest totalną bzdurą. Nikt tego nie potwierdził, nikt tego nie napisał. Sugeruje pan, że wiedziałem o sprzedaniu meczu ze Świtem Nowy Dwór, za który zarzuty postawiono moim byłym piłkarzom. Mnie nigdy zarzutu nie postawiono i nigdy nie napisano, że o czymkolwiek wiedziałem. Prokurator powiedział, było napisane w ten sposób, że nie wystawiłem dwóch zawodników, że wystawiłem słabszy skład. Mecz ze Świtem odbył się pomiędzy dwoma meczami finałowymi z Legią Warszawa. Pierwszy mecz wygraliśmy z Legią 2:0 w 2004 roku na początku maju. Po tym spotkaniu, kartki jeszcze się sumowały, Piotrek Świerczewski nie mógł zagrać przez kartkę, Maciej Scherfchen miał złamaną rękę i nie mógł zagrać, a Grzelak miał rozcięte kolano. Trzech zawodników nam wypadło. Łukasz Madej zszedł tuż przed przerwą, musieliśmy go zmienić. Nie wystąpił też Michał Goliński, bo miał trzy żółte kartki i kolejna eliminowałaby go z rewanżu z Legią. To jest bzdurny zarzut, wokół którego wszyscy budują narrację. Ja chcę skończyć…

Jadczak: O czym rozmawiał pan przez 26 minut z Ryszardem Forbrichem?

Reklama

Sytuacja miała miejsce 18 lat temu. Nie wiem, o czym rozmawiałem, z Ryszardem Forbrichem pracowałem w Amice Wronki przez siedem lat. Znałem wielu dziennikarzy, którzy go znali tak jak ja, był moim bezpośrednim przełożonym. Pracował z Jackiem Rutkowskim, dzisiejszym właścicielem Lecha Poznań, i innymi osobami, które do dziś pracują w polskiej piłce. Jeśli pan dalej będzie sugerował, że uczestniczyłem w dwóch sprzedanych meczach i wiedziałem o sprzedaniu meczu – bo wyraźnie pan to zasugerował i cieszę się, że wszyscy to słyszeli. Pan stwierdza nieprawdę i powiela nieprawdę…

Właśnie tu prezes Cezary Kulesza przerwał wypowiedź i poprosił, żeby skupić się na “akcji Rosja” i stwierdził, że jeśli ktoś chce rozmawiać o przeszłości, to trener umówi się z nim “na tygodniu”. Tylko czy nie lepiej było zamknąć ten temat dziś, gdy oczy całej Polski skierowane były na salę konferencyjną i głównego bohatera? Czy takie rozgrzebanie sprawy i ucięcie dyskusji nie okaże się strzałem w kolano? W końcu nie jest powiedziane, że doczekamy się dalszego ciągu tej rozmowy. Bo o ile prezes Kulesza zaprosił dziennikarzy do zadania tych pytań w innym terminie, tak Czesław Michniewicz stwierdził, że chce raz na zawsze zakończyć ten temat.

Michniewicz jest niewinny, ale nie uniknie dyskusji o Fryzjerze

Oczywiście rozumiemy tutaj każdą ze stron, bo wszyscy mają swoje zdanie. I racja każdej ze stron jest tak naprawdę słuszna:

  • nie można się dziwić Cezaremu Kuleszy, że nie chciał, żeby przedstawienie nowego trenera zamieniło się w wielką debatę o korupcji w polskiej piłce
  • zaskoczeniem nie jest to, że Czesław Michniewicz w najważniejszym dniu w swojej karierze nie chce dyskutować o przeszłości, do której już  się odnosił
  • to rola dziennikarzy, żeby pytać i drążyć, nawet gdy wiele osób uznało, że wyjaśnienia, które trener Michniewicz opublikował na Weszło! i brak wyroku w aferze korupcyjnej, wystarczą, żeby dać mu spokój

Jeśli PZPN myśli, że uniknie debaty o przeszłości Czesława Michniewicza, to jest w błędzie. I już nawet nie chodzi nam o wydarzenia sprzed 18 lat, a o to, co dzieje się w ostatnich dniach. Temat odżył. Żyje na nowo własnym życiem. Można odnieść wrażenie, że wręcz dominuje dyskusję. Pojawiają się agresywne ataki. Odświeżane są bilingi. Młodsze pokolenie może wręcz poczuć się jak na lekcji historii, bo nagle dowiaduje się, że istniał ktoś taki jak Fryzjer. Niejako jest to naturalna kolej rzeczy i coś, czego taka organizacja jak PZPN musiała się spodziewać. I idąc dalej – coś, na co musiała się przygotować, na przykład przekonującą linią obrony, która zakończyłaby temat.

Tymczasem wypowiedź trenera Michniewicza – “nie pamiętam, o czym rozmawiałem z Ryszardem Forbrichem” – czy też urwanie wątku po dwóch pytaniach to haczyki, za które złapie wiele osób. Bo właśnie to, że mimo braku wyroku czy nawet oskarżenia w wiadomej sprawie, były szkoleniowiec Lecha Poznań tak często w ciągu 2,5 roku kontaktował się z “Fryzjerem” i to, że przed wspomnianym meczem ze Świtem siatka połączeń wyglądała tak…

… zastanawia tych, którzy podważają jego linię obrony.

Rzecz jasna mamy także drugą stronę medalu. Pytanie “czy te doświadczenia przydadzą się panu w kadrze?” było, najuprzejmiej to komentując, niefortunne. Było wbitą na koniec szpilką, na którą druga strona zareagowała ze zrozumiałą irytacją. Bo rozumiemy też, że Czesław Michniewicz musi się mierzyć z przeszłością, która według niego jest wyjaśniona. Nie ciąży na nim wyrok sądowy, nie usłyszał żadnych zarzutów w sprawie. Może obronić decyzję o składzie na mecz ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki w logiczny sposób, nie naginając rzeczywistości. Z kolei w sprawie drugiego ze spotkań (Lech Poznań – Amica Wronki) zeznania sędziego Jarosława Ż. też są czyste dla nowego selekcjonera. Za blogiem “Piłkarska Mafia”:

“F. powiedział, że bardzo mu zależy na tym meczu i pomocy Lechowi w osiągnięciu dobrego wyniku. Rysiu powiedział, że bardzo zależy mu na tym meczu, bo chce ratować posadę Michniewicza — trenera Lecha, który jest zagrożony. Powiedział F., że on darzy Michniewicza wielką sympatią. F. powiedział, że za dobry wynik dostanę 15 lub 20 tys. zł. Chyba po 2-3 tygodniach zadzwonił Rysiu i powiedział, że ma dla mnie pieniądze. Ja z Czesławem Michniewiczem nie miałem właściwie żadnych kontaktów”.

TRUDNA SZTUKA WZNOSZENIA SIĘ PONAD WSZYSTKO

Michniewicz i znajomość z “Fryzjerem” – czas na debatę i wyjaśnienia

Trzeba też przyznać, że afera korupcyjna wraca do Czesława Michniewicza z siłą, która jest nieporównywalna do innych, podobnych tematów. Od kilku dni trwa burza wokół osoby w świetle prawa niewinnej. Ludzie chcą wyjaśnień, fakt. Ale czy równie mocno atakowano Łukasza Piszczka, gdy ten zakładał opaskę kapitana reprezentacji Polski, mając w życiorysie wyrok skazujący w aferze korupcyjnej? Niekoniecznie, wokół jego pożegnania zrobiono wielki show. I słusznie, bo Piszczek zrobił kapitalną karierę i dostarczył kibicom wielu niezapomnianych wrażeń. Jego postawa na boisku stała się przykładem dla młodzieży, on sam zresztą zaangażował się w pracę z nią. Odpokutował za winy, które przecież dotyczyły wczesnego etapu jego kariery, gdy był jednym z wielu w szatni, nikt nie pytał go o zdanie w tym temacie.

Albo czy ktoś w ogóle wspominał o tym, że Adam Nawałka także był zamieszany w korupcyjne tematy? Przecież anegdota przytoczona w “Stanie Futbolu” o tym, że były selekcjoner wręczył Andrzejowi Iwanowi 60 tys. zł jest popularna, poniosła się po środowisku, ale Nawałka nie był o to zaczepiany. Ok, Nawałka żadnych zarzutów nie miał, choć inna rzecz, że tyczylo się to czasów przed 2003 rokiem, gdy korupcja była “legalna”. Jednak nawet skazany Andrzej Woźniak, który znalazł się w sztabie reprezentacji, nie wzbudził takich kontrowersji, co niewinny w świetle prawa Michniewicz. To chyba nie są właściwe proporcje, selekcjoner może czuć niesprawiedliwość.

Natomiast mimo wszystko ludzie chcą o tym rozmawiać. Chcą szerszych wyjaśnień, konkretniejszych pytań. A pytania nie wynikają z tego, że ktoś jest dla trenera Michniewicza złośliwy — choć i złośliwych, którzy atakują na oślep, nie brakuje. To jednak nie tak, że ktoś każe się tłumaczyć Czesławowi Michniewiczowi z rzeczy, które sobie ubzdurał i wymyślił, że ktoś, mówiąc potocznie, wkręca go w daną sprawę. Selekcjoner był jej częścią i nawet jeśli stał na uboczu, awans, który właśnie odebrał, sprawia, że reflektory przeniosły się z głównych postaci tamtych niechlubnych wydarzeń, na niego. I świecą mocniej niż wtedy, gdy zostawał selekcjonerem reprezentacji Polski U-21, bo wtedy przecież ta sprawa też była omawiana, odnosił się do niej nawet Zbigniew Boniek.

Dlatego wyjście z tej sytuacji jest jedno. Rzeczowa i profesjonalna debata o tamtych wydarzeniach. Tak, jak zasugerował to prezes Kulesza. Z udziałem trenera, z udziałem dziennikarzy z różnych mediów, z udziałem ekspertów, którzy pracowali nad tą sprawą od lat. Być może trener Michniewicz nie przekona swoich oponentów. Być może nie rozwieje wątpliwości. Ale jeśli zmierzy się z pytaniami w takiej formule, a nie w przerywanej konferencji prasowej, wszystko będzie wyglądało tak, jak powinno wyglądać. Bo obejmując najważniejsze stanowisko piłkarskie w Polsce, musisz liczyć się z tym, że z takimi tematami będziesz musiał zmierzyć się raz jeszcze. Bez tarczy w postaci rzecznika, który urwie dyskusję po kilku minutach.

WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:

SZYMON JANCZYK

fot. FotoPyK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

191 komentarzy

Loading...