Konferencje prasowe określają wizerunek selekcjonerów. Adam Nawałka ukuł swoje „zarówno w defensywie, jak i w ofensywie” i został lubianym mistrzem banału, Jerzy Brzęczek budował martyrologiczną narrację i na własne życzenie zamknął się w oblężonej wszechobecną niechęcią wieży z kości słoniowej, Paulo Sousa mieszał profesjonalne analizy z gadkami rodem z przemów coachów motywacyjnych i zbajerował tym dużą część polskiego środowiska piłkarskiego, a Czesław Michniewicz podczas swojego pierwszego konferencyjnego boju… nie przekonał nieprzekonanych i nie zachwycił przekonanych.

Wznoszenie się ponad wszystko
– Zderzę się z falą krytyki i hejtu, czasami zasłużoną, czasami niezasłużoną. Taka jest moja rola, muszę być na to przygotowany, mieć grubą skórę. Profesor Chmura powiedział mi kiedyś: „Jeśli chcesz być dobrym trenerem, musisz umieć wznosić się ponad to wszystko”. Trzymam się tego. Nie odpowiadam w pierwsze tempo na agresję, na prowokację, na zaczepki. Wiem, że jeśli będę walczył tym poziomie, to przegram. Chcę być selekcjonerem, który odetnie się od otaczającego zgiełku. Wiem, że na końcu liczy się wynik. Jeśli pojedziemy do Kataru, wszyscy uznają, że prezes Kulesza podjął dobrą decyzję. Jeśli odpadniemy w barażach, ja będę tym złym – powiedział na sam koniec swojego prawie godzinnego przemówienia Czesław Michniewicz.
Tym samym najtrafniej podsumował nieco toksyczną, nieco sensacyjną, nieco złowrogą atmosferę, jaka panowała w salce konferencyjnej na Stadionie Narodowym podczas prezentacji nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Na całe spotkanie wpływał bowiem klimat podjętego przez Andrzeja Janisza i kontynuowanego dwoma pół-pytania, pół-zarzutami przez Szymona Jadczaka tematu 711 połączeń telefonicznych między Czesławem Michniewiczem a Ryszardem F. wykonanych w latach 2003-2005. 51-letni szkoleniowiec nie reagował spokojnie. Zza pazuchy marynarki wyciągnął kartkę, najpierw zaczął coś na niej bazgrać, a potem złożył dłonie w wieżyczkę i dosyć nerwowo, choć zaskakująco spójnie tłumaczył się z historii sprzed ponad piętnastu lat. Zagotowali się wszyscy. I Jadczak, i Michniewicz, i Kulesza.
Czy ta pięciominutowa wymiana zdań przyniosła nowe informacje w sprawie? Nie.
Czy padły nowe pytania? Nie.
Czy padły nowe odpowiedzi? Nie.
Czy ta krótka sytuacja rzutowała na całą konferencję? Tak, niewątpliwie, rzutowała.
Siłą rzeczy przeszłość Czesława Michniewicza znów stała się ogólnonarodowym tematem. Siłą rzeczy na dwa miesiące przed barażami o udział w katarskich mistrzostwach świata najwięcej mówi, rozmawia, dyskutuje i insynuuje się o bardzo odległej i niejasnej sprawie, w której Michniewicz nie miał postawionych żadnych zarzutów prokuratorskich w przeciwieństwie do setek innych skazanych lub uniewinnionych prawomocnymi wyrokami ludzi ze środowiska. To bardzo niewygodny grunt dla selekcjonera, który… medialnie wypada bardzo przyzwoicie. Bo przypomnijmy sobie, jak na konferencjach prasowych prezentowali się jego poprzednicy.
Grzechy selekcjonerów
Adam Nawałka gadkami o staraniach „zarówno w defensywie, jak i w ofensywie” kreował szerszą narrację swojej kadencji. Nie błyszczymy. Nie tworzymy kontrowersji. Nie tracimy czasu. Gramy w piłkę. Podziwiajcie nas na boisku. Poznawajcie nas na kulisach Łączy nas Piłka, na których on sam pojawiał się w marginalnych rolach. Wystarczyło dwukrotnie suchą stopą przebrnąć przez eliminacje do wielkich turniejów, wystarczyło wygrać z Niemcami na Stadionie Narodowym, wystarczyło awansować do ćwierćfinału Euro 2016, żeby zdobyć przychylność narodu. Niedawno Janusz Basałaj, ówczesny dyrektor ds. mediów i marketingu w PZPN, opowiadał nam, że niektórzy dziennikarze uskarżali się, że z konferencji prasowych Nawałki nie da się wyekstrahować niczego wartościowego.
– To mogło się nie podobać, mogło drażnić. Ale znałem też wielu selekcjonerów wybitnych w budowaniu wielkich show na konferencjach prasowych. Takich kupujących wszystkich wielkimi wywiadami, spektakularnymi zagrywkami erystycznymi, przyjazną towarzyskością. Nie o to chodzi. Nawałka pokazał, że potrafi być skuteczny, że potrafi wygrywać – ripostował Basałaj. I miał rację, ale kadencja Nawałki minęła – najprawdopodobniej: bezpowrotnie – i wydaje się, że drugi raz takie wodosłowie nie znalazłoby zrozumienia. Pokazały to dwie kolejne kadencje.
Przecieraliśmy oczy ze zdumieniem, kiedy Jerzy Brzęczek kompetentnie, przekonująco i nawet błyskotliwe odpowiadał na pytania najróżniejszej maści w rozmowie z Małgorzatą Domagalik na Kanale Sportowym. Dziewięć miesięcy po zwolnieniu z PZPN-u przypominał trochę samego siebie z początku swojej selekcjonerskiej kadencji, kiedy całkiem sprawnie radził sobie z tłumaczenia się ze swoich decyzji, i zupełnie zaprzeczał medialnej marności, w którą popadł w kulminacyjnym momencie swojej kadencji, kiedy męczył martyrologicznym sznytem, negatywną aurą. Tworzeniem sztucznych wrogów. Osadzaniem się na szczycie oblężonej twierdzy. Brzęczek uważał się najmądrzejszego na całym świecie obrońcę futbolowej wiedzy, którego reszta brutalnego świata potraktowała niegodziwie i z którego uczyniła wroga publicznego numer jeden. Wychodziło to komicznie. Tym bardziej, że były selekcjoner nie był mistrzem oracji. Często gubił wątek, uderzał w niepotrzebnie konfrontacyjne tony, rzucał dziwnymi hasłami, które potem przyklejały się do niego jak rzepy i nie chciały się odkleić.
Na co dzień umiał i umie opowiadać o futbolu, ale na najgorętszym trenerskim stanowisku w Polsce zupełnie nie potrafił tego udowodnić. Wpędził się w kryzys wizerunkowy, który z czasem przepoczwarzył się w huragan i zmiótł go z reprezentacji. Ktoś powie, że przesada, że hiperbola? No nie, jasne, w pierwszej kolejności Brzęczka przetrawił i wypluł brak pomysłu na murawie, ale jego stos płonął podlewany przez tysiące wyśmiewających go memów, setki krytycznych artykułów, palenie książek, narodową bekę i szyderę z jego wyglądu, z jego słów, z jego decyzji. Jerzy Brzęczek przegrywał również na konferencjach…
Czyli tam, gdzie długo wygrywał Paulo Sousa. Portugalczyk bajerował. W pierwszych słowach na polskiej ziemi założył okulary, żeby przytoczyć narodowi słowa Jana Pawła II o niepoddawaniu się i nietraceniu nadziei. Dbał o nienaganną prezencję, o klarowny język, o umiejętne przeplatanie pompatycznych tonów z trzymaniem się tematów czysto piłkarskich. Nie był najlepszym mówcą świata, śmialiśmy się z wyniosłego „look”, z powtarzanych sloganów o „budowaniu mentalności zwycięzców” i „trwaniu procesu” rodem z przemówień trenerów motywacyjnych, ale nie można było mu odmówić tego, że lubi i umie opowiadać o piłce nożnej. Sousa zaskakująco otwarcie relacjonował wydarzenia boiskowe, nie bał się wytykania błędów, słabostek, luk w grze swojej kadry. I tego przyjemnie się słuchało. Wytwarzał wokół sobie aurę profesjonalizmu. Aurę, którą przekreślił i zanegował – najpierw na murawie w meczu z Węgrami, a potem żałosną grudniową ucieczką na brazylijskie plaże.
Solidne wystąpienie Michniewicza
To wszystko były jakieś drogowskazy i wskazówki. Czy Michniewicz uderzał w banał jak Nawałka? Nie, odpowiadał konkretnie, zwięźle, choć nie lapidarnie, a nawet jego pozornie banalne słowa o „rezultacie na pierwszym miejscu” nie brzmiały jak nudna kalka z podręczników do mowy-trawy. Czy rzucał dziwaczne tezy w niezbyt jasny sposób jak Brzęczek? Nie, sprawnie ubierał myśli w słowa, tu mrugnął okiem, tam delikatnie zażartował, nic dziwnego, bo właściwie w całej jego trenerskiej karierze nie znajdziemy też zbyt wielu odklejonych od rzeczywistości wypowiedzi. Czy bajerował jak Sousa? Nie, Michniewicz jest dosyć prostolinijny, twardo stąpający po ziemi, nie zapowiada wielkich rewolucji kulturowych, a do tego nie musi uwiarygadniać swojej znajomości polskich piłkarzy, bo śledzi ich od wielu lat w przeciwieństwie do portugalskiego poprzednika, który dopiero rozgaszczał się w polskim światku futbolu. Michniewicz był dokładnie takim Michniewiczem, jakim spodziewaliśmy się, że będzie.
Otwartym w opowiadaniu o swoim pomyśle taktycznym: – Co do systemu gry – zakładam, że będziemy grali i dwójką stoperów, i trójką. Możemy też wyjść trójką napastników i łatwo przechodzić do ustawienia z dwójką z przodu lub jednym napastnikiem. 3-4-3 może być fundamentem do gry naszej drużyny.
Nieobiecującym złotych gór: – Nie jestem cudotwórcą, nie jestem komandosem, niczego nie obiecuję. Ci którzy mnie znają i którzy mi zaufali, liczą na to, że moje kwalifikacje pokażę w pracy z kadrą i chcę tak zrobić.
Takim, który zamiast zabezpieczyć się, że dwa miesiące pracy i kilka marcowych treningów to trochę za mało, żeby zarazić reprezentantów swoją wizją futbolu, nie miga się od odpowiedzialności i deklaruje, że przygotował kompleksowy plan przygotowywania nowych podopiecznych do swoich standardów pracy. – Zadziałamy tak, że na zgrupowanie wszyscy przyjadą z wielopoziomową wiedzą o moich wymaganiach – mówił.
Czyhający demon
Czesław Michniewcz był sobą, nikogo nie udawał, nie przybrał żadnej maski i tak też powinno wyglądać to w dalszych fazach jego kadencji na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski, bo od lat jego wizerunek jest wyjątkowo spójny. Inna sprawa, że jeśli ktoś liczył, że jedyną obowiązującą historią wokół tej konferencji prasowej będzie początek „Akcji: Rosja”, to mógł przeżyć srogie rozczarowanie. Pierwsze wystąpienie Michniewicza w roli selekcjonera wypadło znośnie, ale daleko mu było do rewelacji. Bo choć Czesław Michniewicz, kiedy wyłączono kamery, uśmiechał się od ucha do ucha i począł zbijać piątki z zaprzyjaźnionymi ludźmi z zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej, to demon konieczności podejmowania trudnej sztuka wznoszenia się ponad wszystko wciąż złowrogo łypał na jego zadowolone oblicze.
I to się nie zmieni, aż… do pierwszego meczu.
Zwycięstwa albo porażki.
JAN MAZUREK
CZYTAJ WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Czesław Michniewicz o korupcji i 711 połączeniach z Fryzjerem [WYJAŚNIENIA Z 2010 ROKU]
- Panie prezesie, a może tak dwa głębsze oddechy i jakieś szkolenie medialne?
- Czesław Michniewicz – WSZYSTKO o nowym selekcjonerze reprezentacji Polski
Fot. Fotopyk
Chodzą słuchy że Stanowskiemu zrobiły się tak potężne zakola od nieustającego ocierania się o szorstkie uda Czesława podczas lizania mu rowa.
O mój telefonie! Ty mój łączniku ze światem!
Tyś mi przyjacielem jest i Tyś mi bratem.
Niezależnie co noszę: sukienkę, czy togę
zawsze i wszędzie wziąść Cię z sobą mogę.
Dzięki Tobie rozmawiam i sms-uje
i za to bardzo Ci dziękuję,
A gdy się nuda rozpoczyna wielka
– w Tobie niejedna a ciekawa gierka.
711 to będzie się za nim ciągnęło do końca życia. Podobnie jak jedna czarna owca Listkiewicza, i trzy sekundy na setkę Laty.
Czesław jest ponad tym i patrzy na nas maluczkich z góry, jak nieszkodliwie ujadamy. Na takich wyżynach bywa jeszcze tylko Stanowszczak.
Czesław 711 przeszedł korupcję BEZOBJAWOWO.
Kolejny agent czerskiej
Po prostu jesteś zwykłym lamerem
A Ty kto? Prorok?
A ty co pedał? idz lepiej na masz tęczowców
Solidne wystąpienie? Pojebało was? To było kapitalne wystąpienie 🙂 Szkoda tylko, że nosiło znamiona taniego kabaretu. zeszlo.com.
PS. Mam pytanie. Jak to jest możliwe, że ktoś niewinny kto uważa, że nie ma nic na sumieniu sam się zgłasza do prokuratury, by złożyć obszerne wyjaśnienia zamiast poczekać na wezwanie? O co chodzi? Skąd ten pośpiech? Ktoś mi to wyjaśni?
Piszczek też sam się zgłosił i dostał wyrok
Mam tego świadomość, że przy jednym meczu się dorzucił, ale zdawał sobie z tego sprawę, więc się zgłosił. Dla mnie jest nie do pojęcia, że ktoś „czysty” idzie się wyspowiadać do prokuratury sam bez wcześniejszego wezwania tak jak czesio. Śmierdzi szambem to na kilometry.
Piszczek się przyznał, wpłacił konkretną kwotę za swój błąd i przeprosił.
Spierdolił sprawę i się pokajał.
Aniołkiem nie jest, ale jemu można dać drugą szansę…
Jestem w stanie wyobrazić sobie sytuację, że zrobił to z dobrych pobudek. Jeśli zdajesz sobie sprawę z otaczającego go bagna i podejrzewasz, że prędzej czy później i tak będziesz się spowiadać, to możesz taki ruch wyprzedzić. Choćby po to, żeby mieć spokój.
Ale jak mógł podejrzewać skoro o niczym nie wiedział jak sam mówi? :0
Niepotrzebnie uogólniasz. Nigdy nie powiedział, że nie wiedział o korupcji w polskiej piłce, co najwyżej tłumaczył w ten sposób konkretne przypadki. Nawet w tym jego artykule, który Weszło puściło lata temu napisał, że robił rozgrzewkę w lesie bo spodziewał się, że mogą być propozycje pod stołem. Nie chce mi się tego szukać, ale znajdziesz to bez problemu jeśli chcesz. Konkludując, wiedział doskonale, że jest w bagnie i do prokuratury zgłosił się sam. Nie oceniam. Wyobrażam sobie po prostu – jak wspomniałem wcześniej – że można uznać taki ruch wyprzedzający za rozsądny. Opłaciło się, co doskonale wiemy.
Ale po co wyprzedać, gdy o sprawie nic nie wiesz i twierdzisz, że nic nie zrobiłeś? Ma spokój? 🙂 No wątpię. 711 po wsze czasy!!!
Koniec końców, spokój miał. W mediach i necie oczywiście nie, co najlepiej widać dziś, ale z punktu widzenia prawa jest czysty jak łza.
Idź na kurs prawa LexTVN, wtedy wszystko zrozumiesz. A jak obrobisz egzamin to dostaniesz rurki w nagrodę
Solidne wystąpienie? XDDD
Przecież mowa ciała agenta 711 przy pytaniach o sprzedanych meczach mówi sama za siebie, solidnie to był on obsrany. Bawił też wyraz twarzy rzecznika, ewidentnie kisnął z ulanego ojca chrzestnego zakolakowego pomiotu XD
Natomiast twoja mowa ciała nam mówi to, że właśnie wróciłeś z tęczowego marszu i włożyłeś rurkę z kremem…
Michniewicz, Michniewicz, Michniewicz. To jest wręcz nieprawdopodobne jak próbujecie go wybielić.
Mam dwa pytania:
I jeszcze jedno. Ważne!
Skoro nie udowodniono winy Michniewiczowi, co tak usilnie przypominacie, to ja bardzo proszę zawalczcie o oficjalne przywrócenie tytułu mistrzowskiego Legii Warszawa z ’93- przecież tam też prokuratura nie znalazła żadnych dowodów. Logiczne?
Sprawa z 93 roku faktycznie nie została prawomocnie rozstrzygnięta. Problem jest też taki, że wtedy 3/4 klubów było umoczonych jak nie wszystkie łącznie z Lechem Poznań któremu przyznano tytuł.
Będzie taką zajebistą ironią losu, jak baraż spierdoli Polsce tak chętnie lansowany tutaj duet podopiecznych Mario Piekario, czyli Michniewicz i Szymański.
Wiadomo, że winny będzie Mioduski. On go przecież zwolnił i dzięki temu mogli go wziąć na selekcjonera.
Niesamowite jest jednak to, że wy go za wszelką cenę chcecie oczernić.
Idź lepiej wyjaśniać katastrofę tupolewa, jak skończysz ten kurs LexTVN
„Za pazuchy marynarki wyciągnął kartkę, najpierw zaczął coś na niej bazgrać, a potem złożył dłonie w wieżyczkę i dosyć nerwowo, choć zaskakująco spójnie tłumaczył się z historii sprzed ponad piętnastu lat.”
Noo, zajebiście spójnie wręcz. Szczegółowo podał kto miał ile żółtych kartek, w której minucie ktoś zszedł z boiska, ale już o czym rozmawiał z Fryzjerem to dziwnym trafem nie pamiętał, choć to wydarzenia z tego samego okresu.
Szkoda, że Pegasusa nie było w tamtych czasach, hehe.
Jak to nie było? To na czym ja grałem w Goal3?
Glazurek przestań jarać
przede wszsytkim ty i reszta gimbazy z weszło solidnie się zeszmasiliście na rozkaz stana zanim w ogóle zaczęliście kariery
Ależ, jesteś w błędzie. Te weszlackie włazidupy, adepci sztuki pseudodziennikarskiej właśnie wyczaiły bazę. Dzisiejszy pismak ma być sprzedajną dziwką. Bycie sprzedajną dziwką pseudodziennikarską się opłaca.
Weź se serduszko przyklej na czoło i krzycz LexTVN
Tak tak Czesiu
Reprezentacja Polski weszła w intrygujący cykl selekcjonerów:
Nawałka – człowiek z prezencją dyrektorsko-managerską
Brzęczek – człowiek z prezencją pana Zdziśka spod Biedronki
Sousa – człowiek z prezencją dyrektorsko-managerską
Czesiulek – człowiek z prezencją pana Zbycha spod monopolowego.
Czekamy na kolejnego selekcjonera, powinno być nieźle.
raczej Ojciec Chrzestny to człowiek z prezencją pana Zbycha właściciela dobrze prosperującgo zakładu mięsnego …
w sumie po :
– wyglądajcym jak pener Smudzie
– niewidzialnym Fornaliku
– nadymającym się i naburmuszonym Nawałce ( aczkolwiek doceniam że mając 65 lat wygląda lepiej niż wielu polskich 40 czy 50- latków )
– pozującym na eleganta ale mającym w sumie dość dziki , przybrudzony i nieświeży image Brzęczku
– eleganckim ( ale pustym wewnętrznie ) Sousie
ten swojsko – przaśny , rubasznie wyglądający Pan Czesio
to ciekawa odmiana
Oglądałem konferencje na żywo w internecie i prawym dolnym rogu ekranu w przednim rzędzie zauważyłem siwy łeb kołtuna i zastanawia mnie dlaczego kołtun nawet nie zająknął się na temat 711, nie zadał żadnego pytania a przecież uważa się on pewnie za guru redaktorów od piłki nożnej, znawcę pasjonata futbolu, któremu leży dobro polskiej piłki. W internecie robił lajfy i jatrzyl od kilku tygodni i już pomijam fakt że wspierał konowalke. A jak przyszło co do czego siedział jak mysz pod miotla! Temat jest skandaliczny i bulwersujący, opini publicznej, kibicom należą się wyjaśnienia i po to są te redakturki żeby poruszać takie tematy, drążyć i dążyć do wyjaśnienia a nie tylko bełkotać w internetach!
Rozwiązanie: nie będzie miał newsów, więc siedział jak trusia 🙂 Popularna przypadłośc presstytutek.
boją się utraty akredytacji i dostępu do żarcia za free na Narodowym…
wszystko zostało wyjaśnione. To Wy szukacie chuja do dupy
Słuchajcie, ta cała korupcja w polskiej piłce to jest „bardzo odległa i niejasna sprawa, w której Michniewicz nie miał postawionych żadnych zarzutów prokuratorskich”. W zasadzie to już weźmy o tym zapomnijmy na dobre. No, a przynajmniej na dwa mecze.
Ni chuja…
Kurski może się od was uczyć! Cała Polska widzi, kto dostał tę posadę i jest na świczniku. Mam nadzieję, że red. Jadczak będzie robił swoją robotę dalej i zrobi rzetelny reportaż o osobie Czesława
Jadczak? Ten NAZOL od hajlowania? On ma czelność komuś coś wypominać
No, w końcu jakiś artykuł o Michniewiczu, bo przez 45 minut nie było żadnego i już się bałem, że redakcja Weszło ma zapaćkane wszystkie klawiatury ekskrementami i czymś podobnym do śmietany…
Parafrazując Pana Palikota, im z twarzy ściekały „krew, pot, sperma i łzy”.
Co czerska płaci ci od skomentowanego artykułu?
Idź do maciora poczytać o tupolewie
a tobie Stanowski kazał przestać kopiować newsy z meczyków jako redakcja i kazał szczekać w obronie Czesia na akord? : )
Kurwa kolejny tęczowy. Co wy tutaj robicie?
Idź lepiej z ziomkami protestować w sprawie LexTVN
Ile za wpis?
Ja chciałem się tylko zapytać czy na weszło będzie relacja na żywo z procesu kanonizacji św. Czesława, Człowieka z kryształu.
Oczywiście.
@ktoś wyjaśni? był układ?
Na Twoje pytanie: „Jak to jest możliwe, że ktoś niewinny kto uważa, że nie ma nic na sumieniu sam się zgłasza do prokuratury, by złożyć obszerne wyjaśnienia zamiast poczekać na wezwanie? O co chodzi? Skąd ten pośpiech? Ktoś mi to wyjaśni?” odpowiadam.
Wyjaśnia to portal, który zajmuje się korupcją w polskiej piłce. Nikt tam się nie narazi na proces, oceniając naszego najpiękniejszego w świecie selekcjonera, bo on nie otrzymał zarzutów prokuratorskich.
I wszystko byłoby cacy, gdyby nie dzwonił 711 razy, w tym w przerwach meczów, w których robił za trenera!!!!!!!!!!!! (no, qrwa, czy on nie prowadził odpraw w przerwach, tylko dzwonił do fryzjera określić, czy jemu ma obciąć czuprynę maszynką trójką, czy czwórką za trzy dni????
Czy on się przyznał? Czy się pokajał? Czy zapłacił jakąś kasę na Caritas albo Orkiestrę Świątecznej Pomocy???? Nie, on jest niewinny, on dzwonił do fryzjera określić, czy jemu ma obciąć czuprynę maszynką trójką, czy czwórką za trzy dni w przerwie meczu, w którym robił za trenera.
Aleeee! Oświadczam, że absolutnie nie uważam pana szanownego Michniewicza Czesława za skorumpowaną kurwę, albowiem jest on w świetle powszechnie obowiązującego prawa niewinny, jako dziewica Zuzanna, a ja – szanujący obowiązujący w Polsce stan prawny obywatel w jakikolwiek sposób nie zamierzam podważać ustaleń prokuratorów.
Ale mam, qrwa wątpliwość: na chuj tak często dzwonić do fryzjera???
Dziękuję za merytoryczną odpowiedź. Pozdrawiam.
Widzę, że kolejny Tęczowy z kursu prawa LexTVN
łatwa sztuka sprowadzenia mistrza Polski do strefy spadkowej według świętego cześka z czystą dupą…dogłębnie wylizaną…
Sztuka „robienia gęby” przez dziennikarzy jest siłą spektakularną i wielką jak grafomania autora tych słów. Pan Adam to powszechnie „lubiany mistrz banału”- lubiany przez kogo? Przez środowisko dziennikarskie i masy niezdolnych do własnych wniosków? Osobiście nie lubię „banału” wole konkrety, a konkretnie to Pan Adam wypadł dość przeciętnie jako selekcjoner „zarówno w defenzywie jak i ofenzywie”. Chociaż, to fakt, osiągnął za swojej kadencji coś niedokonanego wcześniej czyli pokonał Niemców.
Brzęczek i martyrologia. Według autora ocena realnego potencjału reprezentacji jeśli nie jest stawiana obok Brazylii, Francji, Hiszpanii, Włoch, czy Niemiec, to martyrologia. A no tak, mamy jednego świetnego gracza, jednego bardzo dobrego i trzech dobrych, to już klasa światowa i wypowiadać powinniśmy się o naszej kadrze w kontekście dominatora światowego.
Sousa zbajerował (lub Boniek zbajerował)- głównie dziennikarzy a co za tym idzie podobnie jak z lubieniem Nawałki rzesze bezrefleksyjny i niezdolnych do najprostszych wniosków czytaczy tychże artykułów. Dla świadomego odbiorcy nie stało się nic nadzwyczajnego, a wydarzył się po prostu jeden z prawdopodobnych scenariuszy.
Nie przekonał nieprzekonanych i nie zachwycił przekonanych- bo nie mógł nijak tego dokonać na pierwszej konferencji prasowej, wśród wrogo nastawionego środowiska dziennikarskiego, które swojego faworyta miało w pewnym „lubianym mistrzu banału”.
„Dosyć nerwowo, choć zaskakująco spójnie”.
Czyli: Jadczak pyta o 8 rozmów z Fryzjerem w ciągu 3 dni przed sprzedanym meczem ze Świtem – w tym o 2 rozmowy, gdzie to Czesio dzwoni do Rysia – a Michniewicz mówi o kontuzjach zawodników. Mówi o kontuzjach ten nasz nowy selekcjoner podając dokładną minutę zejścia z boiska Madeja, pamięta co miał złamane Scherfchen, a co rozcięte Grzelak, ale z czym do Rycha dzwonił przed Świtem – no, to tego już nie pamięta, biedny miś, tu ma zacmienie.
Rzeczywiście zaskakująca spójność: coś jak spójność pięści z nosem.
Pewien etap rozkładu w polskiej piłce się zakończył, teraz będzie tylko stabilizacja tego syfu. Pogratulować Stanowskiemu sprawczości, szkoda tylko, że jego kosztem wracamy do jakiegoś strasznego gówna, w którym jego koledzy walą takie chochoły tylko po to, żeby mieć z kim co wychylić albo żeby jako pierwsi mieli kontakt do informacji.
Generalnie w kulturze jest trend powracania do estetyk sprzed jakiegoś czasu – odwołując się do polskiej piłki można powiedzieć, że smród lat 90tych unosi się w powietrzu.
Bo prawdziwe dziennikarstwo sportowe skończyło się razem z latami 90tymi. Wtedy to byli dziennikarze, dziś są ludzie od lapania zasięgów. PS skończył się w momencie kiedy naczelnym został Zarzeczny że swoim uczniem Krzysiem.
Był dziura było przaśnie, potem nastał listkiewicz i co by nie mówić trochę ten PZPN ucywilizowal, później był prawdziwek lato, po nim Boniek, a teraz mamy Kulesze. Od bandy do bandy.
Pięknie powiedziane.
Nauczyli Cię tego na kursach LexTVN dla tęczowych?
Czy u Maciora byłeś na praktykach?
Bo to w sumie jedno gówno
Pięknie to jebnie w marcu. Kulesza oburzony że dziennikarze wogole zadają pytania, a Czesiu niewinny, w sumie nawet sie nie potrafił z tego wytłumaczyć, tylko zaatakował… Piękny kwas sie szykuje.
Z czego się ma tłumaczyć jak jest niewinny?
Ciekawe jak jadczak będzie śpiewał jak dostanie zakaz zbliżania i zakaz wypowiedzi na temat Michniewicza?
Czesiu przestań, nie wypada…
Haha, zajebista fota.
Czesław i jego asystent- podbródek
Mamy nowego chorwata w polskiej piłce – czesło dzwonić
:Tkim, który zamiast zabezpieczyć się, że dwa miesiące pracy i kilka marcowych treningów to trochę za mało, żeby zarazić reprezentantów swoją wizją futbolu, nie miga się od odpowiedzialności i deklaruje, że przygotował kompleksowy plan przygotowywania nowych podopiecznych do swoich standardów pracy. – Zadziałamy tak, że na zgrupowanie wszyscy przyjadą z wielopoziomową wiedzą o moich wymaganiach : Kurwa, przecież powiedziałby to samo każdy kto by był na jego miejscu….
hahaha, ciekawe jakie wymagania może mieć czesiek, chyba żeby każdy kadrowicz mu przywiózł podwójny zestaw big maca na zgrupowanie
Dzisiaj już wiemy, że ty żadnych wymagań nie spełniasz
Zresztą nie musisz bo jesteś agentem Czerskiej
Na razie to Czesława czeka Canossa i hołd pruski w jednym, czyli małe czołganko przed Lewym w Monachium, jeżeli Czesiu złoży publiczną samokrytykę, potępi swoje błędy i wypaczenia to może nawet wypełni swój kontrakt w końca 2022, bo co to za różnica kto jeszcze wyłapie w papę parę meczów w Lidze Narodów?
A może nie powoła drewniaka i co mu zrobisz? Hue hue hue
A skąd pewność, że Pan Trener Czesław Michniewicz w ogóle powoła drewniaka?
jebac was, michniewicza i pzpn – banda przestepcow
Nie denerwuj się bo ci rano żółtko nie wskoczy
Spierdalaj na czerską tęczowa zarazo
Cignij pedzla swoim partyjnym kolegom cwelu
Blackjack
CR7
RL9
CM711
10.04.2010
1939
1410